Kontrkulturowe kawiarnie Warszawy: Stodoła i Hybrydy
Karty, wódka, plugawe dowcipy i łobuzerskie wybryki – to się nazywa prawdziwe życie! – szydził z młodzieży lat 50. Lektor kroniki filmowej. Kluby studenckie oferowały jednak więcej niż dostrzegała reżimowa kronika.
Późne lata pięćdziesiąte przyprawiły Warszawę o wrzenie. Prasa propagandowa pisała o niebezpiecznym zalewie kontrrewolucyjnej kultury z Zachodu, a studenci po prostu zaczęli grać – autoironicznie, lekko, żartobliwie, figlarnie, w kontrze do wszystkiego, co widzieli i słyszeli dotychczas. Zaczęli dyktować, co się nosi, co pije, czego słucha i gdzie chadza.
Nad Warszawą górował już majestatyczny Pałac Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, a obok, przy ulicy Emilii Plater murszały deski baraku, w którym jeszcze niedawno stołowali się budowniczy „podarunku”. Po wyprowadzce robotników i epizodzie z szemraną knajpą Turystyczną do baraku prowadzili się studenci Politechniki Warszawskiej i urządzili tam stołówkę.
Ktoś wpadł na pomysł wieczorków tanecznych przy muzyce zespołu Janusza Zabieglińskiego, z czasem pojawili się również brydżyści. Tak zaczęło się życie Centralnego Klubu Studentów Politechniki Warszawskiej Stodoła.
Mniej więcej w tym samym czasie rodził się drugi ośrodek kontrkultury – Klub Młodzieży Warszawy Hybrydy. Nazwa klubu pochodziła od tytułu powieści Józefa Ignacego Kraszewskiego, dawnego rezydenta pałacu przy Mokotowskiej 48, w którym mieścił się klub. Klub zajął cały budynek łącznie z piwnicą. Grano koncerty, spektakle i kabarety. Na Sali można było spotkać artystów, muzyków, aktorów i polityków. Na premierę jednego z głośniejszych spektakli przyszedł nawet premier Józef Cyrankiewicz.
Goście Hybryd, ubrani w zakupione na Pradze przykrótkie spodnie, skarpetki w paski, w koszulach zapiętych pod szyję i uczesani w „kaczy kuper” byli przykładem bikiniarskiego stylu przybyłego do Polski wraz z jazzem. To właśnie jazz przyciągał tłumy do tych lokali. Leopold Tyrmand, organizujący pierwsze koncerty jazzowe w stolicy tłumaczył, że jazz „to skok barbarzyńcy, który poczuł Boga”. Jedni grali, inni słuchali, a kolejni tańczyli w rytm boogie woogie, a niebawem rock’and’rolla. Najlepszym tancerzem Hybryd był słynny Henio Meloman.
Przesady – w tym bieda
uniknąć się nie da
i było przejawów jej szereg
I przez te drobnostki,
po kulcie jednostki
rozpoczął się kult liter czterech.
Program pierwszych spektakli był lekki, chodziło o żart, który miał pomóc odreagować siermiężny socrealizm.
Wielką atrakcją klubów studenckich były Dyskusyjne Kluby Filmowe. Choć borykały się z licznymi problemami technicznymi (brak odpowiedniego sprzętu) i lokalowymi (zła akustyka sal w Stodole i Hybrydach), przyciągały na swoje projekcje rzesze fanów dzięki doskonałemu repertuarowi i interesującym gościom. W DKF Hybrydy można było zobaczyć po raz pierwszy hollywoodzkie realizacje niedostępne nigdzie po tej stronie żelaznej kurtyny.
Stodoła zmieniała swoją lokalizację czterokrotnie, by w 1972 roku otrzymać własną siedzibę przy ul. Batorego. „Kiedy w połowie lat siedemdziesiątych przyszedł kres i Hybryd, i Medyka, to większość wyrzuconych przygarnęła Stodoła” – wspomina Zbigniew Hołdys, który wraz z Perfectem zagrał w 1980 roku na sylwestrze w Stodole – był to czas największych sukcesów zespołu. Klub do dziś jest jedną z najważniejszych scen muzycznych Warszawy. W Hybrydach, reaktywowanych po 1989 roku, słychać od czasu do czasu jazzowe echo najlepszych czasów.
Ubu Król
Jazz
Jazz w repertuarze Hot Clubu Hybrydy grany był przez Krzysztofa Komedę, Urszulę Dudziak i Michała Urbaniaka. Konferansjerką zajmował się nieoceniony Leopold Tyrmand, który z czasem przekształcił te występy w regularny festiwal, któremu sam nadał nazwę Jazz Jamboree. Kolejne edycje Jamboree odbywały się w Stodole ze względu na większą przestrzeń. W tym samym miejscu odbywał się też Festiwal Jazzu Tradycyjnego „Złota Tarka”.
Dla wychowanego w socrealizmie pokolenia słuchanie jazzu było formą sprzeciwu wobec oficjalnej polityki kulturalnej. Inspirowana amerykańskimi brzmieniami muzyka stanowiła powiew świeżości i pozwalała na odreagowanie ciężkich lat stalinizmu.