Kontrkulturowe kawiarnie: PIW
Gdy minął czas „odwilży”, najważniejszą siedzibą politycznego fermentu stała się mała klitka przy Foksal 17, w której mieściły się zaledwie cztery niewielkie stoliki. Lata powojenne nie były dobrym czasem dla warszawskich kawiarni. Gdy na dobre zainstalował się w Polsce system komunistyczny, zniknąć musiał także świat prywatnych knajp wypełnionych przez inteligentów, pisarzy i artystów, znany z lat międzywojennych.
Siedzi się krótko, tyle tylko, ile sprawa wymaga – żadnych przy tym rozmów „zasadniczych”, żadnej wymiany politycznych poglądów, bo nie wiadomo, czy przy stoliku obok nie siedzi agent bezpieki czy jakiś gorliwiec reżimu — głosiła relacja z warszawskiej kawiarni zamieszczona w 1950 roku w paryskiej „Kulturze”. Ale do czasu. Na jesieni 1956 roku, w związku z wydarzeniami Października ‘56, w kawiarniach Warszawy zaczęli gromadzić się intelektualiści chcący reformy systemu. Gaz-rurę wznieś! Szeregi mocno zwarte! Patrz, w Cafe Snob Gęgaczy szemrze tłum! To społeczeństwo wciąż jest krnąbrne i uparte, Najwyższy czas przyłożyć kilka gum! – tak o kawiarni PIW-u mówi pułkownik Cichych, negatywny bohater antysystemowego poematu Cisi i Gęgacze Janusza Szpotańskiego.
"Szlak artystyczny"
„Gęgacze” rzeczywiście masowo tłoczyli się przy małych stolikach przy Foksal. Ich liderami byli Jan Józef Lipski i Antoni Słonimski, a z nimi szereg niepokornych intelektualistów, którzy przychodzili do PIW-u toczyć nieskrępowane rozmowy o Polsce, literaturze i filozofii. Efektem tych rozmów był napisany w 1964 roku przy kawiarnianym stoliku List 34, wymierzony przeciwko zwiększającej naciski cenzury władzy Gomułki. Kawiarnia PIW-u była miejscem elitarnym – nie łatwo było tu wejść, a jeszcze trudniej usiąść przy stoliku Antoniego Słonimskiego. Młode wówczas pokolenie studentów, które wkrótce wznieciło protesty Marca 1968 roku, przyglądało się przez szybę przesiadującym w środku intelektualistom i otaczającym ich pięknym dziewczynom.
Nazwa „Cafe Snob” ukuta przez Szpotańskiego przylgnęła do tego miejsca na dobre. Lokal PIW-u stał się też centralnym punktem tak zwanego „szlaku artystycznego” (w skrócie po prostu „szlaku”), ciągnącego się od kawiarni Literackiej u szczytu Krakowskiego Przedmieścia do Czytelnika i SPATIF-u przy placu Trzech Krzyży. Do legendy przeszła wizyta, jaką w małej kawiarence złożyli przebywający w 1962 roku w Polsce Jean Paul Sartre i Simone de Beauvoir.
Epoka PIW-u zakończyła się w marcu 1968 roku, wraz ze stłumieniem studenckich zamieszek i antysemicką nagonką rozpętaną przez władze. Wcześniej w niepokornej kawiarni zaczęło systematycznie przybywać szpicli, niektórzy twierdzą wręcz, że na stałe zamontowany był w niej podsłuch. W propagandowym języku władz epoki Gomułki często pojawiało się określenie „kawiarniani politycy” – to właśnie bywalców PIW-u próbowano w ten sposób zdyskredytować. Po wydarzeniach Marca 1968 kawiarnię zamknięto, a jej bywalcy starali się odnaleźć w innych lokalach na szlaku – przede wszystkim w kawiarni Czytelnika przy Wiejskiej.
Sartre w PiW-ie
Wizyta, którą Jean Paul Sartre złożył w Polsce w 1962 roku, wpisywała się w modę panującą wśród lewicowych zachodnich intelektualistów, którzy chętnie odwiedzali kraje „za żelazną kurtyną”, aby przyglądać się, jak w praktyce wygląda realizacja komunistycznych ideałów. oznaczało to czasami bolesne zetknięcie z rzeczywistością daleką od ideałów – zwłaszcza, gdy przyzwyczajeni do knajpianej kultury stykali się z siermiężnym repertuarem ówczesnych lokali stolicy.
Jedno z takich zderzeń opisał Jerzy Gruza, który obserwował grupę francuskich trockistów odwiedzających słynną Kameralną: Zjawił się kelner z otwartą już na zapleczu butelką wina, z korkiem wydłubanym widelcem, bo korkociąg, nie używany od lat, gdzieś się zapodział. Podszedł do stolika i zaczął rozlewać czerwony płyn pod nazwą „wino”. (…) Jakaś pijana para w szalonym tańcu wpadła na stolik i przewróciła wszystko do góry nogami, rozbryzgując "wino marki wino" na Francuzów. A macie żabojady! Wredni trockiści, zachciało się wam wina, w naszym budującym podstawy socjalizmu kraju!
Kawiarnie odwilżowe
Jak pisze varsavianista Jerzy S. Majewski, kawiarnie po przełomie 1956 roku zaczęły się odradzać. To wtedy powstały najbardziej wartościowe artystyczne wnętrza czasów PRL. Po rozluźnieniu żelaznej kurtyny artyści eksplodowali własnymi pomysłami. Tyle tylko, że znakomite projekty trzeba było realizować metodą iście partyzancką, z lichych materiałów. (…) Czasem z zaskakujących tworzyw powstawały małe arcydzieła. najlepszym dowodem na to, jak doskonałe wnętrza tworzono w tym okresie z prostych środków, może być zdjęcie kawiarni Błękitna z 1957 roku.