Wolność w świecie cyfrowym była tematem przewodnim drugiej edycji Kongresu Wolności. W ciągu w 2 dni odbyło się 31 wystąpień, podczas których głos zabrało 54 mówców. Przedstawiciele cyfrowego pokolenia, a wśród nich m.in. pozarządowcy, przedstawili własne wizje rozwoju Polski.
Gdy w na początku 2012 roku oburzeni internauci wyszli na ulice miast w całej Polsce, by zaprotestować przeciwko podpisaniu przez Polskę umowy ACTA (Umowa handlowa dotycząca zwalczania obrotu towarami podrabianymi), wielu głosiło przełom i zapowiadało nowe czasy. – Dziś wiemy, że jedyny przełom, do którego doszło, to przełom w dyskusji na temat problemów wolności w sieci – mówił Igor Ostrowski, były wiceminister Administracji i Cyfryzacji, podczas jednego z paneli dyskusyjnych. – Doświadczenia wokół ACTA pokazały, że możemy spodziewać się podobnych ruchów ze strony społeczeństwa usieciowionego. Będą to jednak raczej krótkotrwałe zrywy, podczas których trzeba będzie załatwić pewne rzeczy, a następnie wrócić do spraw codziennych.
Igor Ostrowski przekonywał, że internet to narzędzie, które znakomicie sprawdza się w sytuacjach, w których społeczeństwo ma coś do załatwienia, w szczególności na poziomie lokalnym. – Ludzie znacznie chętniej angażują się w sprawy bliskie skóry – przystanek, szkoła, kino czy dom kultury. Takie internetowe zaangażowanie wspaniale rozwija demokrację partycypacyjną – przekonywał. – Istnieje jednak niebezpieczeństwo fragmentaryzacji. Z jednej strony, usieciowienie daje nam możliwość dotarcia do większej ilości ludzi, z drugiej zaś powoduje, że zamykamy się we własnym gronie.
Inny z paneli dotyczył ruchów miejskich. Marcin Wojdat, dyrektor warszawskiego Centrum Komunikacji Społecznej, opowiadał o różnych przejawach miejskiej aktywności. – Obserwuję mieszkańców sąsiedniej kamienicy, którzy postanowili, że z trawnika przylegającego do budynku zrobią ogródek – opowiadał. – To podoba się innym mieszkańcom ulicy i też biorą się za swoje trawniki. Niedługo zmieni się cała ulica. Podobnych inicjatyw w Warszawie jest coraz więcej – przekonywał.
Wiele z nich przeradza się w coś trwałego: fundacje, stowarzyszenia lub nieformalne grupy mieszkańców – Udało się komuś zrealizować pierwszy cel, ma więc motywację, by wyznaczać i osiągać kolejne. Grupa osób zabrała się za przylegający do ich kamienicy trawnik, teraz wezmą się za osiedle, a w końcu i za dzielnicę.
Kolejny typ ruchów miejskich, o których mówił Marcin Wojdat, to lokalne partnerstwa. Tworzą je domy kultury, ośrodki pomocy społecznej, firmy, organizacje pozarządowe oraz zwykli mieszkańcy, którzy po prostu chcą zrobić coś w swojej okolicy. Osiedlowe koalicje pozwalają łączyć zasoby oraz wymieniać doświadczenia – są skuteczniejsze.
Marcin Wojdat wspomniał również o przeszkodach, jakie mogą stanąć na drodze zaangażowanych mieszkańców. – Gdy razem z sąsiadami doszliśmy do wniosku, że też chcemy mieć swój ogródek, poszliśmy do samorządu (w którym pracuję), by zapytać, czy możemy to zrobić. Urzędniczka powiedziała nam, że skoro chcemy zagospodarować teren przed naszą kamienicą, musimy go wynająć, bo takie jest prawo.
Rozwiązaniem w podobnych sytuacjach może być mechanizm inicjatywy lokalnej – przekonywał. To ciekawy, ale wciąż rzadko wykorzystywany instrument, wynikający z Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. – Załóżmy, że jesteśmy mieszkańcami i na podwórku, które formalnie należy do gminy, chcemy zbudować niewielki plac zabaw dla naszych dzieci. Wykorzystując mechanizm inicjatywy lokalnej, możemy wystąpić z oficjalną prośbą do samorządu – wyjaśniał. – Mówimy: my poświęcimy swój czas, przygotujemy grunt, kupimy piaskownicę i zjeżdżalnię, a od samorządu chcemy, aby udostępnił nam teren, dokupił huśtawkę i zasadził mały ogródek. Jeśli samorząd uzna postulaty za słuszne i znajdzie środki na ich realizację, podpisze umowę cywilnoprawną z nieformalną grupą mieszkańców, co rozwiąże ręce urzędnikom.
Alek Tarkowski, dyrektor Centrum Cyfrowego Projekt: Polska, podczas Kongresu opowiadał m.in. o przykładach społecznego zaangażowania internautów w rozwój szeroko pojętej edukacji. Jako jeden z przykładów wskazał, tworzoną przez wolontariuszy, Wikipedię. – Mamy dobro wspólne, którym jest internetowy zbiór haseł, i budujemy je na zasadzie współpracy. Autorzy piszą hasła za darmo, godząc się na to, że inni będą je edytować i wywracać do góry nogami.
Przykładów internetowego zaangażowania jest więcej. – Popsuło mi się kółko w dziecięcym wózku – opowiadał Alek Tarkowski. – Nie chciałem wydawać trzystu złotych na nowe. Wpisałem więc w wyszukiwarkę Google: „łożysko”, „problem” i nazwę wózka. Okazało się, że znalazł się pan, który nie dość że umiał naprawić wózek swojego dziecka, to jeszcze umieścił w internecie opis tego, jak to zrobić, oraz zdjęcia wszystkich potrzebnych śrubek. Dzięki niemu sam naprawiłem wózek i kosztowało to 20 zł. Teraz sam staram się zmusić do tego, by zrobić dla innych to, co ten pan zrobił dla mnie. Zacząłem nawet zastanawiać się, co ja takiego potrafię, ale jak na razie nic nie przychodzi mi do głowy – z uśmiechem mówił Tarkowski.
Błażej Sajduk, prorektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. J. Tischnera w Krakowie, mówił z kolei o tym, jak nowoczesne technologie zmienią proces edukacyjny.
– Wielu psychologów podkreśla, że mózg młodego pokolenia został przeprogramowany przez internet. Młodzi chcą mieć wpływ na sytuację, ciągle oczekują możliwości wyboru, bo taki właśnie jest świat wirtualny – mówił. – Klasyczny model edukacyjny jest dla nich bardzo nudny. Aby efektywnie kształcić nowe pokolenia Polaków, potrzebna jest nam zmiana metod i formy nauczania.
Przyszłością według Błażeja Sajduka może okazać się nauka za pośrednictwem internetu. – Już dziś najbardziej prestiżowe uniwersytety na całym świecie udostępniają swoje wykłady w sieci – mówił i przekonywał, że takie uczenie może okazać się znacznie bardziej efektywne. Pracę studenta, który uczy się w świecie wirtualnym, będzie można łatwiej zmierzyć i ocenić. – Nie wiem, czy zdają sobie Państwo sprawę z tego, że każdy z nas pisze na klawiaturze komputera w bardzo specyficzny sposób. To, jaki robimy odstęp między konkretnymi literami i jakie popełniamy błędy, jest bardzo spersonalizowane – to taki odcisk palca. Fińscy naukowcy już dziś pracują nad technologią, która będzie w stanie wykazać, czy student, który przesłał wykładowcy tekst do zaliczenia, faktycznie jest jego autorem.
Kongres Wolności odbył się na Uniwersytecie Warszawskim. Jego organizatorami byli: Projekt: Polska, Polska Przedsiębiorcza, Kultura Liberalna, Helisińska Fundacja Praw Człowieka oraz Centrum Cyfrowe.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)