36 warsztatów, debata o wizji współczesnych bibliotek, wręczenie stypendium im. Olgi Rok oraz inspirujące rozmowy bibliotekarek i bibliotekarzy z całej Polski - to podsumowanie trzeciej edycji kongresu bibliotek publicznych, zorganizowanego przez Fundację Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego.
Urszula Kopeć-Zaborniak na kongres przyjechała z województwa podkarpackiego. Jest Dyrektorką Miejskiej Biblioteki Publicznej w Cieszanowie. Jej pasją jest poezja, a marzeniem wydanie własnego tomiku wierszy. To m.in. dlatego zdecydowała się wystartować w konkursie na stypendium im. Olgi Rok – bibliotekarki, która bardzo wcześnie zrozumiała, że biblioteka to nie tylko wypożyczanie książek. Pani Ula we wniosku opisała swoją historię, a więc to, jak zaczęła się jej przygoda z biblioteką, a zaczęła się bardzo wcześnie: – To było już w dzieciństwie. Ja się z misiami bawiłam w bibliotekę – śmieje się Urszula Kopeć-Zaborniak. Jej historia urzekła Kapitułę Konkursu, która to właśnie jej przyznała stypendium w wysokości 2500 zł, na dowolny cel związany z rozwojem osobistym. – Czuję się jak aktorka, która odbiera swojego Oscara za najważniejszą rolę w bibliotece, między regałami, gdzie mieszkają książki – mówiła tuż po otrzymaniu nagrody. – Pamiętam, jak dowiedziałam się, że jest prawie 100 zgłoszeń. Powiedziałam do mojego męża, że trzeba być wielkim szczęściarzem, żeby dostać to stypendium. Teraz mogę powiedzieć, że na szczęście trzeba sobie zapracować i bardzo dziękuję, że doceniliście moją pracę. Dzięki temu będę mogła spełnić także swoje marzenie.
Biblioteki przeżywają swój renesans
Oprócz pani Uli, w kongresie uczestniczyło prawie 400 bibliotekarek i bibliotekarzy z różnych zakątków Polski. Większość z nich przyjechała do Warszawy z małych miejscowości, ale wśród uczestników byli także przedstawiciele wielkomiejskich bibliotek. – Niezależnie od tego, czy pracują państwo w bibliotece głównej czy w filii, czy mają za sobą lata doświadczeń, czy dopiero zaczynają swoją przygodę z biblioteką, mamy przed sobą te same pytania, wyzwania i dylematy – mówił podczas inauguracji Rafał Kramza, Prezes Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego.
Podczas kongresu zaprezentowano model „biblioteki z wizją”, a więc placówki, w której mieszkańcy mają szybki dostęp do wiedzy i informacji, bezpłatnie korzystają z oferty kulturalnej, uczą się i rozwijają swoje umiejętności. „Biblioteka z wizją” to także miejsce, w którym ludzie spędzają swój wolny czas, wzajemnie się integrują i realizują wspólne pomysły, przez co czują się bardziej związani ze swoją miejscowością. – W Polsce stanowicie państwo bardzo silną sieć. Jedną z najsilniejszych, jaką widziałem wśród moich podróży po świecie – mówił chwilę później do uczestników kongresu Darren Hoerner, reprezentant Fundacji Billa i Melindy Gates, która na realizację pięcioletniego Programu Rozwoju Bibliotek przekazało 28 milionów dolarów. – Jak państwo wiedzą, biblioteki w Polsce podlegają niemalże sejsmicznej zmianie, po to żeby lepiej wykorzystywać możliwości, które oferuje internet, komputery, komórki, iPady i wszystkie te inne sprzęty. To dzieje się w bibliotekach na całym świecie, ale nie zawsze jest łatwe. Znam taką historię, kiedy to szkoleniowiec odwiedził jedną z wiejskich bibliotek w Stanach Zjednoczonych, a bibliotekarka nie otworzyła mu drzwi. Zabarykadowała się w środku, ponieważ obawiała się tego, że jej biblioteka będzie robiła coś nowego, czego wcześniej nie próbowała i do czego nie była przyzwyczajona.
Inspirowali i dali się zainspirować
Na pytanie, w jaki sposób uczestnicy kongresu mogą na nim skorzystać, Rafał Kramza, gospodarz imprezy, odpowiada: – Po pierwsze, to spotkanie da im poczucie wzmocnienia, przekonanie, że bibliotekarze to bardzo silna sieć ludzi, którzy mają przed sobą wielką przyszłość. Po drugie, nawiążą wiele nowych kontaktów. Jako bibliotekarze będą mogli wzajemnie się ze sobą kontaktować i wymieniać pomysłami. Po trzecie, wyjadą stąd zainspirowani do działania. Temu mają służyć warsztaty z trenerami oraz kuluarowe rozmowy z ich koleżankami i kolegami po fachu.
Uczestnicy kongresu mieli do wyboru 36 praktycznych zajęć warsztatowych. Dotyczyły one m.in. tego jak atrakcyjnie prezentować ofertę biblioteki w mediach społecznościowych, jak zorganizować grę miejską dla młodzieży, a także tego jak wspierać lokalnych twórców. – Byłam na warsztacie o niewidzialnych użytkownikach biblioteki. To było o osobach, których w bibliotece nie widzimy, bo do niej nie przychodzą, choć mogliby – opowiada Agnieszka Zakrzewska z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku. – Chodzi o mniejszości narodowe, osoby innego wyznania, osoby wykluczone. Wielu z nich nie odwiedza bibliotek, ponieważ te wcale ich nie zapraszają.
Alina Wołodkiewicz, Dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Olsztynku, przyjechała na kongres już po raz drugi. – W ubiegłym roku bardzo mi się podobało, gdy tylko pojawiła się możliwość, by zapisać się także w tym roku, nie wahałam się, no i jestem. Joanna Pawłowska z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Bydgoszczy również przyjechała już po raz drugi. – Idea kongresu jest niesamowita. Warsztaty były świetnie przygotowane, ale to tylko połowa sukcesu. Druga rzecz to spotkania z innymi bibliotekarzami. Te kuluarowe rozmowy i ta wymiana doświadczeń są chyba jeszcze cenniejszym doświadczeniem.
– Pierwszy warsztat nie do końca spełnił moje oczekiwania – przyznaje z kolei Jadwiga Pijanowska, Dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczytnie. – Jestem entuzjastką metod aktywnych, a nasze zajęcia były raczej wykładem niż pracą warsztatową, co nie oznacza, że był to czas stracony. Drugi warsztat był zdecydowanie bardziej owocny.
– To nie są takie nudne, branżowe szkolenia na temat tego, jak katalogować książki – mówi z kolei Wojciech Gach, jeden z niewielu mężczyzn na kongresie. – Tematy warsztatów są bardzo ciekawe, a same zajęcia bardzo praktycznie – opowiada Dyrektor Miejskiej Biblioteki w Suchej Beskidzkiej. Czy można by jakoś ulepszyć formułę kongresu? – dopytuję. – Jedynie kwestie organizacyjne. Przyjechałem z samego południa Polski i muszę przyznać, że jestem już wyczerpany. Taki kongres powinien trwać o jeden dzień dłużej. Wtedy mielibyśmy czas, by choć trochę odpocząć po podróży.
Agnieszka Bochowicz do Fortu Sokolnickiego – miejsca warsztatów – nie miała daleko. Pracuje w Ursynotece, a więc w bibliotece na warszawskim Ursynowie. – Jestem pod wrażeniem tego, co ludzie z małych miejscowości robią w swoich bibliotekach. Wydaje mi się, że oni są ze sobą znacznie bardziej zintegrowani. Oni żyją swoją historią, oni się po prostu znają. U nas tak to niestety nie wygląda. Ludzie są anonimowi i pewnie jest im z tym dobrze. Myślę, że moglibyśmy sporo nauczyć się od naszych kolegów, którzy naprawdę robią świetną robotę.
Źródło: Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego