Komu pomógł 1%? Organizacje spoza dużych miast są bez szans
KULIK-BIELIŃSKA: Bilans wprowadzenia mechanizmu 1% jest niejednoznaczny. Dwa podstawowe plusy to uruchomienie ważnego źródła finansowania działań dla (części) organizacji pozarządowych i znaczący wzrost wiedzy o III sektorze.
Dzięki umożliwieniu podatnikom wskazywania organizacji pożytku publicznego jako beneficjenta 1% podatku, od kilku lat do III sektora wpływa ponad pół miliarda złotych. To potężny zastrzyk pieniędzy, niemal dziesięciokrotny budżet Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Środki te trafiają jedynie do 10% organizacji (o statusie OPP), a większość z nich przekazywanych jest nie na wsparcie aktywności obywatelskiej, a na pomoc konkretnym, wskazanym imiennie osobom (leczenie, rehabilitację, zakup sprzętu) oraz na dofinansowanie publicznych instytucji (placówek oświatowych, placówek zdrowia).
1% wyparł darowizny
Dzięki kampaniom 1%, prowadzonym poza rygorami ustawy o zbiórkach publicznych i – przynajmniej w początkowym okresie – często pro bono lub za nieduże pieniądze, wzrosła świadomość istnienia organizacji pozarządowych. Wcześniej w przestrzeni publicznej istniały jedynie giganty, organizacje „medialne” oraz takie, które stać było na prowadzenie ogólnopolskich zbiórek publicznych. Teraz jest ich dużo więcej, a media częściej o nich piszą. Z drugiej strony, kampanie jednoprocentowe dają jednostronny (jeśli nie wypaczony) obraz III sektora. Zbyt często epatują obrazami cierpiących, chorych czy niepełnosprawnych dzieci. Nie informują o tym, co robią, czy co zrobiły, nie mówią, jak można włączyć się w ich działania. Jedyny przekaz, jaki otrzymujemy, dotyczy tego, że chcą od nas pieniędzy.
Wiele nadziei związanych z wprowadzeniem odpisu jednoprocentowego okazało się płonnych. Nie spełniło się oczekiwanie, że mechanizm odpisu 1% obudzi w Polakach postawy prospołeczne i filantropijne: zwiąże podatnika z wybraną organizacją, zachęci do interesowania się tym, co robi, przekazywania darowizn, włączenia się w jej działania. Stało się jednak odwrotnie. Wpłaty 1% wyparły darowizny. (W Fundacji „Zdążyć z pomocą” po roku od wprowadzenia ustawy o działalności pożytku publicznego kwota darowizn stopniała do 9% tego, co otrzymywali wcześniej. Podobnie w innych organizacjach bazujących na darowiznach). Jak pokazują badania, większość z nas (aż 2/3 przekazujących) nawet nie pamięta nazwy organizacji, której przekazało 1%.
Lokalne organizacje są bez szans
To, że 1% nie przełożył się na wzrost postaw filantropijnych, jest powszechne dla wszystkich krajów naszego regionu, które wprowadziły taki mechanizm. Jednak tak znaczny spadek darowizn i związane z wpłatami 1% patologie to już wyłącznie nasza specyfika. Zawdzięczamy to wprowadzeniu odpisu 1% w wersji, która w powszechnym odbiorze kojarzyła się z darowiznami. Początkowo podatnik nie wskazywał w PIT wybranej organizacji, ale samodzielnie przelewał równowartość 1 % podatku na konto organizacji. To w umysłach ludzi zrównało wpłaty 1% z darowizną. Umożliwiło też wskazywanie w przelewie konkretnego beneficjenta. Gdyby od początku przekazanie 1% odbywało się poprzez wskazywanie w rubryce PIT numeru organizacji, bez możliwości wskazania „celu szczegółowego”, nie mielibyśmy obecnych patologii, a odpis 1% bardziej kojarzyłby się z tym, czym jest: udziałem podatnika w redystrybucji niewielkiej części środków budżetowych.
Nie spełniły się też oczekiwania, że 1% pomoże w zakorzenieniu organizacji w społeczności lokalnej. Lokalnych organizacji jest wśród znaczących beneficjentów 1% bardzo mało. Większość pieniędzy trafia do organizacji ogólnopolskich, z których połowa zarejestrowana jest w Warszawie, a z pozostałych większość pochodzi z dużych miast. Kiedy spojrzymy na listę organizacji notujących najwyższe przychody z 1%, widzimy swoistą „ścianę płaczu”: większość zbiera pieniądze na pomoc osobom niepełnosprawnym, walkę z chorobami, opiekę nad zwierzętami. Dopiero kiedy zejdziemy do dochodu na poziomie trzydziestu tysięcy złotych, zaczynają się pojawiać organizacje spoza dużych miast, a wraz z nimi inne dziedziny.
1% pogłębia nieufność
Część lokalnych organizacji, które organizowały na przykład pomoc stypendialną dla dzieci ze swojego regionu, wraz z wprowadzeniem mechanizmu odpisów jednoprocentowych utraciło środki, które pozyskiwały wcześniej na ten cel z darowizn. Kiedy zwracają się do rodziców szkół, których uczniów wspierają, okazuje się, że 1% zmonopolizowały organizacje takie jak Stowarzyszenie Przyjazna Szkoła czy Fundacja Rosa, oferujące zbieranie wpłat z 1% na rady rodziców. Widząc to, same też zaczynają zbierać 1% na subkonta.
Okazuje się, że odpis 1% procenta, zamiast budować zaufanie do organizacji, pogłębia do nich nieufność. To, że tak wiele osób woli przekazać środki na konkretną osobę, jest sygnałem, że nie ufamy organizacjom, nie wierzymy, że dobrze zagospodarują przekazane im środki. Wolimy przekazać je indywidualnej osobie, i to niekoniecznie takiej, którą znamy, choć nie sprawdzamy i – w przeciwieństwie do organizacji – nie możemy sprawdzić, ile środków zebrała i co z nimi zrobiła. Kategoria pożytku publicznego odwołuje się do dobra wspólnego, a więc tego, co należy na nas „wszystkich”. Wydaje się, że w świadomości wielu to co publiczne, wspólne znaczy „niczyje”, „nie moje”. A więc pomagając „wszystkim”, nie pomagam nikomu.
Wspieramy lepiej sytuowanych
Środowisko organizacji pozarządowych nie umiało zdecydowanie przeciwstawić się wypaczaniu idei 1%. Nie jest to zresztą łatwe. W tej sprawie środowisko jest bardzo podzielone. Mamy zwolenników skuteczności i „przedsiębiorczości”, którzy nie widzą nic zdrożnego w tym, że podatnik przekazuje ich organizacji 1% podatku nieświadomie, nie wiedząc, że wypełniając elektroniczny program PIT wpłaca 1% na tę organizację. Takich, którzy oferując zbieranie wpłat 1% organizacjom i instytucjom nieposiadającym statusu OPP, czy pozbawionym możliwości zbierania 1% z powodu niedopełnienia obowiązków ustawowych, „budują społeczeństwo obywatelskie”. Takich, którzy uważają, że prowadzenie subkont zwalnia ich z obowiązku podejmowania trudnych decyzji o tym, kto powinien dostać pomoc, bo w przypadku subkont sprawa jest prosta: „zbierzesz, dostaniesz, nie zbierzesz, trudno”.
Organizacje prowadzące subkonta dla osób indywidualnych mają zresztą silnych obrońców i przemawiające do wyobraźni argumenty. Trudno dyskutować z rodzicami zabiegającymi o wpłaty 1% dla dziecka, dla którego – przy obecnej niewydolności systemu ochrony zdrowia -jest to jedyna szansa na rehabilitację czy leczenie. Problem jednak w tym, że taki sposób redystrybucji 1% utrwala nierówności w dostępie do pomocy. Łatwiej zebrać poważne środki z wpłat 1% osobom lepiej sytuowanym, wykształconym i bardziej przedsiębiorczym niż osobom bezrobotnym, pozostającym na zasiłkach, pracującym w gospodarstwie rolnym, czy zatrudnionym na umowach śmieciowych. Ci nie mają szans zebrania środków z wpłat 1% w swoim środowisku. Dochodzi tu do podwójnej niesprawiedliwości, bo z podatków, które powinny być kierowane na pomoc tym, którzy nie są sobie w stanie poradzić, wspieramy tych, którzy już w punkcie wyjścia są w lepszej sytuacji.
Potrzeba samoregulacji
Świadomość konieczności przywrócenia pierwotnej idei 1% powraca jak bumerang w okresie żniw jednoprocentowych. Pojawiają się pomysły wprowadzenia różnych prawnych ograniczeń: zakazu lub limitu środków na reklamę, programów rozliczania PIT. Jestem sceptyczna co do tych pomysłów, one niewiele zmienią. To, co wprowadziłoby prawdziwie znaczącą zmianę to zlikwidowanie możliwości wskazywania celu szczegółowego. Ale to można było zrobić trzy lata po wprowadzeniu ustawy. Dziś nie widzę takich, którzy odważyliby się stawić czoło protestującym podopiecznym organizacji z subkontami. Widzę jednak potencjał zmiany. Coraz częściej pojawiają się kampanie namawiające podatników do przekazania 1% na organizacje działające w ich środowisku. Organizacje odwołujące się do ofiarności osób indywidualnych pracują nad samoregulacją sektora. Wydaje mi się, że nadszedł czas na poważną rozmowę, czy nie zgubiliśmy czegoś ważnego w pogoni za skutecznością w zdobywaniu pieniędzy na nasze działania. Nie wiem tylko, czy jesteśmy do niej zdolni.
Prawdziwą zmianę wprowadziłoby zlikwidowanie celu szczegółowego, ale nie widzę takich, którzy odważyliby się stawić czoło protestującym.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)