Stowarzyszenie Projekt: Polska prowadzi kawiarnię, żeby organizować wydarzenia dla szerokiej publiczności. Bar Prasowy jest jadłodajnią z przystępnymi cenami, w której prowadzone są rozmowy o bieżących miejskich problemach. Kolektyw Okno na Warszawę zarabia pieniądze, by m.in. prowadzić dobrego bloga wypełnionego interesującymi treściami. Przedsięwzięcia te łączą działania komercyjne ze społecznymi. Jak im się to udaje?
Dla dobra wspólnego w Państwiemieście
Do lokalu przy ulicy Andersa 29 można przyjść na kawę i obiad, popracować w przyjaznej przestrzeni i – przede wszystkim – porozmawiać o tym, co dotyczy dobra wspólnego w państwie i w mieście. Miejsce istnieje od pierwszych dni stycznia 2013 roku, a zostało zorganizowane przez Stowarzyszenie Projekt: Polska (ponad 300 członków w 21 oddziałach w całej Polsce), które w 2007 roku powołało fundację o tej samej nazwie, aby w strukturze wydzielić podmiot odpowiedzialny za sprawy prawne i finansowe.
– Chcieliśmy mieć taką przestrzeń w biurze, która umożliwiałaby organizację wydarzeń dla liczniejszej publiczności. To miejsce zostało nam przyznane przez Urząd Dzielnicy Warszawa Śródmieście w konkursie „Lokal na kulturę”. Płacimy za niego stawkę typową dla organizacji pozarządowych. Powierzchnia kawiarni jest z tego wyłączona i za nią płacimy stawkę wskazaną przez dzielnicę jako zbliżoną do komercyjnych w tym rejonie. Jest to dla nas comiesięcznie bardzo duża kwota – przyznaje Wiktor Jędrzejewski, dyrektor Fundacji Projekt: Polska i szef jej projektu „Państwomiasto”.
Do tej pory nie udaje się zarobić na sprzedaży w kawiarni wystarczająco dużo, by utrzymać cały projekt „Państwomiasto”. – Jest to pewnie suma naszych błędów. Nikt z nas nie miał wcześniej do czynienia z gastronomią, ze sposobem działania tym na rynku, podobno trudnym. Musimy się wszystkiego nauczyć i to robimy. Na dzień dzisiejszy mamy kłopot, bo częściej liczymy straty niż zyski, ale z miesiąca na miesiąc jest coraz lepiej. Jeszcze chwila i się nam uda – mówi z optymizmem Wiktor. Mają to szczęście, że samo powstanie tego lokalu wsparł grantem Trust for Civil Society in Central and Eastern Europe, co pozwala w tej chwili „dokładać” do projektu.
Z nazwą lokalu zmierzali się długo jako z pewnego rodzaju „kłopotem”. Dyskusji było wiele. – Ta nazwa oddaje nasze pola zainteresowań. Jesteśmy zainteresowani działaniem i organizowaniem się państwa – w Polsce Polską, także Polską dostrzeganą na tle Europy i całego świata. Interesuje nas przede wszystkim Warszawa – bo to nasze miejsce – wyjaśnia Wiktor. Nazwa ma też konotacje związane ze wczesnym kształtowaniem się demokracji, greckiego forum. Inne skojarzenie odwołuje się do zabawy – gry w państwa miasta.
Program jest bardzo różnorodny. Mniejszy nacisk jest położony na kulturę, większy – na sprawy związane z życiem społecznym, jego przemianami. – Czasem nasz udział w organizacji wydarzeń jest związany głównie z pomocą logistyczną, wsparciem promocji. W jednych wydarzeniach występujemy jako organizator, w innych jako współorganizator, jeszcze w innych wyłącznie jako „przestrzeń”, w której coś można zorganizować. I my staniemy na głowie, żeby to udało się jak najlepiej – podkreśla Wiktor.
Jako Projekt: Polska zorganizowali niedawno debatę z prezydentami Poznania, Rzeszowa, Nowej Soli i wiceprezydentem Warszawy, aby rozmawiać o reformie strukturalnej samorządu terytorialnego. Inne dotyczyły spraw miejskich i lokalnych, np. o reformie śmieciowej, zagospodarowaniu przestrzennym Osi Saskiej. Dziś próbują inspirować lokalną społeczność do wspólnego wypracowania projektu w ramach mechanizmu „Budżetu partycypacyjnego”.
– Staramy się łączyć ludzi z NGO-sów, ludzi ze świata nauki, biznesu oraz administracji, tak by razem próbowali tworzyć i realizować ciekawe projekty – w ten sposób, by każda ze stron była potrzebna i potrafiła ze sobą wzajemnie współdziałać. Od kilku miesięcy konsekwentnie organizujemy raz w miesiącu sesje WAW City hub – tłumaczy Wiktor. Sesje mają postać międzysektorowych warsztatów networkingowych, podczas których do współpracy zapraszają konkretne projekty, szukające kooperacji przy różnych działaniach. Inspiracją były podobne miejsca, które funkcjonują na zasadzie otwartego co-workingu w Holandii, Niemczech i Szwecji.
Tania jadłodajnia z domem kultury
– Lokal gastronomiczny, który musi na siebie zarobić i miejsce wydarzeń społeczno-kulturalnych. Przestrzeń wielofunkcyjna i otwarta – tak o tym, czym jest Bar Prasowy mówi Aleksandar Ćirlić, który koordynuje w nim wydarzenia kulturalne.
Ten popularny mleczak na Marszałkowskiej zaistniał dzięki oddolnej inicjatywie warszawskich aktywistów społecznych, dlatego Kamil Hagemajer (nowy właściciel Prasowego) postanowił oddać im część przestrzeni. O sprawie było głośno w grudniu 2011 roku: anarchiści zajęli Prasowy, ponieważ władze miasta zamierzały wynająć lokal na zasadzie wolnorynkowej. W tej chwili bar wydaje ok. 600-700 obiadów dziennie, ale można też do niego przyjść, aby porozmawiać o bieżących problemach obywatelskich. Jedną z osób, które włączyły w obronę Prasowego była Joanna Erbel. Razem z innymi osobami z grupy Obrońców Baru Prasowego spotykała się m.in. ze stołecznymi radnymi w tej sprawie. Po pewnym czasie została zaproszona przez Kamila do spotkań z lokalną społecznością skupioną głównie wokół ul. Marszałkowskiej. W tej chwili współorganizuje cykl dyskusji pt. „Nasze miasto Warszawa”. W lutym i na początku marca tematem dominującym stał się budżet partycypacyjny. To Joanna określiła bar Prasowy mianem taniej jadłodajni z domem kultury. Podkreśla też społeczne zaangażowanie właściciela. – Dzięki tym wydarzeniom o Barze Prasowym jest głośno i w mediach, i na mieście, ale nie to jest naszą główną intencją – kontynuuje Aleksandar. – Oczywiście być może niektóre osoby, które przyjdą na nasze wydarzenia, zostaną potem klientami baru, ale nie nastawienie na zysk finansowy jest naszym celem w przypadku działań kulturalnych.
Joanna zwraca uwagę na to, że w barze mlecznym ceny jedzenia i napojów nie są wysokie. – Mogą sobie pozwolić na nie osoby, dla których cena kawy latte za 10 zł w modnych klubokawiarniach jest zaporowa. Chcą zobaczyć film czy pokaz slajdów, ale nie zawsze wejdą do środka, bo widzą, że nie mają pieniędzy na kawę. Bar mleczny niweluje tę barierę – tłumaczy. Wielokrotnie podczas rozmów z urzędnikami tłumaczyła, że w definicję baru mlecznego powinna zostać wpisana funkcja kulturalna. Niestety, urzędnicy nie zdecydowali się na to. Powtarzali, że to dziwna „hybryda”. – W praktyce jednak powstała taka „hybryda”: bar mleczny społeczno-kulturalny. Warto pomyśleć o takiej formule przy następnych urzędniczo-prawnych ustawach – podsumowuje.
Komercyjnie i społecznie dla Warszawy
Okno na Warszawę, czyli Iza Kieszek, Jarek Zuzga, Ania Rostkowska i Magda Liwosz działają jako kolektyw. Od początku nie chcieli tworzyć żadnej organizacji pozarządowej. Nie mieli takiej potrzeby ani ambicji, żeby korzystać z publicznych pieniędzy. Funkcjonują dzięki sponsorom i własnej działalności komercyjnej. W ciągu roku jednak większość czasu to działania społeczne. – Łatwiej jest nam funkcjonować w ten sposób niż jako organizacja pozarządowa. Przeraża nas ilość wniosków, jakie musielibyśmy składać. Zdarzyło się, że jedna z zaprzyjaźnionych organizacji składała wniosek w naszym imieniu, ale nie przeszedł – tłumaczy Jarek Zuzga. Do tej pory wsparli ich m.in. Dom Towarowy Braci Jabłkowskich, Renault Polska, Siemens Polska i Koleje Mazowieckie,.
Firmy, raczej nie narzucają programu, ale doceniają to, że Okno na Warszawę jest bardzo pozytywnie odbierane przez warszawiaków. Dzięki temu pokazują się jako marki przyjazne warszawskiej kulturze i warszawiakom. Zdarza się jednak, że aby otrzymać dofinansowanie, jest potrzebny podmiot prawny. – Jedno z nas prowadzi własną działalność gospodarczą i w ten sposób ogarniamy nasze sprawy księgowo-finansowe. Zmienia się to, gdy zbliża się coroczne organizowane przez nas święto Warszawy – wtedy musimy poświęcić więcej czasu na zdobycie funduszy, żeby móc przeprowadzić imprezę – tłumaczy Jarek.
Działania grupy skupiają się wokół tego, co jest wartościowe w warszawskiej przestrzeni miejskiej. Szukają oddolnych, często drobnych, ale wartościowych inicjatyw, które warte są wypromowania, i pokazują je warszawiakom. Prowadzą stronę, na której można znaleźć wywiady z miejskimi aktywistami. – Od samego początku było dla nas oczywiste, że musimy godzić działalność komercyjną ze społeczną. Żeby przeprowadzić ambitny program imprezy, prowadzić dobrego bloga wypełnionego interesującymi treściami – potrzebne są pieniądze. Udaje nam się je zarabiać dzięki działaniom komercyjnym, a co najfajniejsze – w obu przypadkach zajmujemy się tym, co najbardziej kochamy – Warszawą – wyjaśnia Jarek. Są organizatorami wydarzeń varsavianistycznych dla firm i grup biznesowych. Organizowali m.in. pobyt dziennikarzy firmy Canon w czasie Euro 2012.
„Złoty środek”
Gdzie zatem położony jest „złoty środek” pomiędzy komercją a działaniem społecznym i kulturalnym? Państwomiasto wspomaga grant. Urzędnicy miejscy nazywają Bar Prasowy hybrydą. Wydaje się, że osoby tworzące Okno na Warszawę swojego czasu nie liczą.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)