W Polsce klauzule społeczne wprowadzono do krajowych regulacji w 2009 roku. To za ich sprawą potężne środki przekazywane na zamówienia publiczne (ok. 140 - 150 mld zł rocznie, co daje 12% polskiego PKB) miały w znaczącym stopniu wspierać przedsiębiorczość społeczną oraz pomóc osobom z grup zagrożonych wykluczeniem społecznym (m.in. niepełnosprawnym) w zaistnieniu na rynku pracy. Na razie jednak wdrażanie takich zmian idzie jak po grudzie, samorządy terytorialne incydentalnie korzystają z klauzul społecznych, władze na szczeblu krajowym niemal wcale.
Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej nasze prawo jest systematycznie ujednolicane z normami ogólnoeuropejskimi, tyczy się to także prawa o zamówieniach publicznych, które narzuca szereg zasad (m.in. o swobodnym prowadzeniu działalności gospodarczej, zakazie dyskryminacji ze względu na przynależność państwową czy swobodzie świadczenia usług), jakie winniśmy przestrzegać. Odstępstwo od tych norm stanowią klauzule społeczne, które Tomasz Schimanek w swojej publikacji „Podstawowe informacje o klauzulach społecznych” (Warszawa 2012) uznaje za wyjątek od reguły w unijnym prawie zamówień publicznych, co podyktowane jest ich istotnymi względami społecznymi. Owe względy pozwalają, by zamawiający mógł zastrzec zamówienie wyłącznie dla wykonawców zatrudniających osoby niepełnosprawne lub uzależnić realizację przedmiotu zamówienia od spełnienia przez wykonawcę dodatkowych warunków realizujących cele społeczne. Od razu należy uspokoić tych, którzy w stosowaniu takich rozwiązań będą doszukiwać się faworyzowania usług stojących na niższym poziomie. Kryterium decydującym o wyborze wykonawcy wciąż jest cena oraz jakość, stosowanie klauzul ma tylko wyrównać szanse przedsiębiorców społecznych w walce z tradycyjnymi podmiotami rynkowymi.
Przykład idzie z góry
Pierwszym urzędem administracji rządowej, w którym zdecydowano się na wprowadzenie w życie klauzul społecznych była Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (nie bez znaczenia jest fakt, że to właśnie przy niej znajduje się biuro Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Traktowania). Dotyczyły one zamówień publicznych odnośnie przeprowadzenia szkoleń dla dziennikarzy, szkoleń dla pracowników administracji publicznej oraz produkcji filmów instruktażowych. Jak możemy przeczytać na stronie rządowej, te doświadczenia utwierdziły urzędników w przekonaniu, że klauzule społeczne stosowane przy zamówieniach publicznych nie zniechęcają wnioskodawców oraz, co jest szczególnie istotne, nie przyczyniają się do podnoszenia cen przedstawianych ofert. Z końcem 2012 roku Pełnomocnik Rządu do spraw Równego Traktowania przesłała do szefów i dyrektorów generalnych 104 urzędów administracji publicznej pismo zachęcające do stosowania klauzul społecznych przy zamówieniach publicznych. Trudno oczekiwać, by taka forma „zachęty” w sposób drastyczny zwiększyła częstotliwość stosowania klauzul społecznych, niemniej pierwsze efekty już widać. Wśród urzędów centralnych, które wydają się być najbardziej oporne we wprowadzaniu w życie takich rozwiązań, jako pierwsze przełamało się Ministerstwo Zdrowia, które kilka miesięcy temu uruchomiło trzy postępowania, w których uwzględniło klauzulę prozatrudnieniową (mowa tu o kampanii promocyjnej na rzecz zapobiegania chorobom nowotworowym, dostawie szczepionek oraz przygotowaniu materiałów informacyjno-promocyjnych adresowanych do pracowników służby zdrowia). Inna sprawa, że warunki, jakie w owych klauzulach Ministerstwo zastrzegło – w każdym z uruchomionych postępowań warunkiem koniecznym było zatrudnienie jednej osoby bezrobotnej – uznać należy za co najmniej skromne, by nie powiedzieć minimalistyczne. Ale choć jedna jaskółka wiosny nie czyni, wypada mieć nadzieję, że inne resorty pójdą tym tropem, wykazując się jeszcze większym rozmachem we wprowadzaniu w życie klauzul społecznych.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Stosowanie klauzul się opłaca, zarówno zleceniodawcom, jak i zleceniobiorcom, jednak podmiotów je stosujących wciąż jest stosunkowo niewiele. Co tłumaczy taki stan rzeczy? Tomaszm Schimanek jako główne przyczyny niestosowania klauzul w naszym kraju wymienia niewiedzę o możliwości skorzystania z takiego rozwiązania, a wśród osób już klauzule znających: lęk przed wprowadzaniem nowych rozwiązań, brak wiedzy o potencjalnych korzyściach, trudności wynikające z zawiłości prawnych przy ogłaszaniu przetargu oraz nieznajomość przedsiębiorstw, które takim wymogom byłyby w stanie sprostać. Tak postawiona diagnoza w dużym stopniu pokrywa się z wnioskami, jakie można wysnuć po lekturze „Krajowego Planu Działań w zakresie zrównoważonych zamówień publicznych na lata 2013-2016”, który opracował Urząd Zamówień Publicznych. Jego autorzy przyczyn niechęci urzędników do stosowania klauzul społecznych upatrują m.in.: w fakultatywnym charakterze klauzul społecznych, specyfice zamówień publicznych realizowanych przez polskie instytucje zamawiające, a także panującym przekonaniu, iż zastosowanie aspektów społecznych nie pozwala na osiągnięcie przewagi ekonomicznej.
Zwłaszcza ostatni argument daje sporo do myślenia i jasno pokazuje, że wnioski do jakich doszła Pełnomocnik Rządu do spraw Równego Traktowania (klauzule społeczne nie oznaczają konieczności wyboru gorszej oferty), nie są podzielane przez urzędników w terenie. Co może taki stan rzeczy zmienić? Na pewno potrzebny jest czas (nic nie dzieje się od razu), ale konieczne jest także podjęcie zintensyfikowanych działań, zarówno ze strony administracji, jak i przedsiębiorstw społecznych. Wśród tych pierwszych konieczna jest kampania informacyjna (na wszystkich szczeblach administracyjnych, od gmin po jednostki ministerialne), która zaznajomiłaby urzędników z tematem oraz uświadomiła im, kiedy z takich rozwiązań mogą korzystać i jakie korzyści z tego płyną. Jak pokazują wyniki ankiety przeprowadzonej przez Urząd Zamówień Publicznych, urzędnicy niejednokrotnie nawet chcieliby takie klauzule do przetargów wprowadzić, ale rezygnują z tego, bojąc się, że zabraknie im wiedzy w tej w końcu nieprostej tematyce. Nic prostszego, szereg dobrze zorganizowanych szkoleń powinien znacznie poprawić sytuację.
Rzecz jasna spółdzielnie socjalne w tym czasie nie powinny biernie czekać, aż JST się o nie upomną. Promowanie własnej działalności oraz umacnianie pozycji na rynku jest szalenie istotne, pamiętać bowiem należy, że gros zamówień publicznych tyczy kwot mniejszych niż 14 tys. euro. W każdym z takich przypadku urzędy nie są zobowiązane do rozpisywania konkursów, mogą jednak rzecz jasna wspierać podmioty realizujące cele społeczne. Za przykład niech posłuży choćby Spółdzielnia Socjalna „Patron”, która na rzecz miasta Jelenia Góra wykonuje szereg prac o charakterze porządkowym.