Kiedy wypowiadasz swój ból na głos, przestaje on mieć nad Tobą władzę [wywiad]
Z Aleksandrą Sobierajską, psychologiem w projekcie społecznym "Między Nami Kobietami - 800 201 211", sfinansowanym w ramach Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Organizacji Poradniczych "Regranting dla Organizacji Poradniczych" rozmawia Agnieszka Wiatr, Rzecznik Prasowa Stowarzyszenia Inicjatywa Obywatelska Pro Civium - realizatora zadania publicznego.
Agnieszka Wiatr: – Jest Pani psychologiem w Sekcji Ochrony Praw Kobiet Stowarzyszenia Inicjatywa Obywatelska Pro Civium, a zarazem psychologiem w projekcie Między Nami Kobietami - 800 201 211". Czy takie projekty społeczne są kobietom w Polsce potrzebne?
Aleksandra Sobierajska: – W moim odczuciu jak najbardziej. Ze swojego doświadczenia w pracy zarówno w Stowarzyszeniu, jak i przy podobnym projekcie poradniczym widzę, że zdecydowana większość osób zgłaszających się po pomoc to kobiety, zapotrzebowanie jest więc spore. Kobiety dużo częściej niż mężczyźni skłonne są prosić o wsparcie, zdecydowanie częściej chcą dzielić się swoimi emocjami, przeżyciami, również trudnościami, szybciej otwierają się przed drugim człowiekiem i są gotowe do dzielenia się nawet najbardziej intymnymi aspektami swojego życia stosunkowo wcześnie w relacjach, co wynika głównie z przekazów kulturowych; kobiety mają zdecydowanie większe przyzwolenie społeczne na okazywanie swoich emocji, pokazywanie słabości, demonstrowanie swojej wrażliwości. Ponadto jako Stowarzyszenie wierzymy, że zdrowie psychiczne nie powinno być przywilejem zarezerwowanym dla ludzi zamożnych, dążymy zatem do rozwijania sieci nieodpłatnych form wsparcia i pomocy, tak, aby osoby w najtrudniejszej sytuacji życiowej i materialnej również mogły taką pomoc uzyskać, bo też one najczęściej najbardziej jej potrzebują.
Ponadto, nie ma co się oszukiwać - chociaż nasza sytuacja zmieniła się zdecydowanie na lepsze biorąc pod uwagę przestrzeń chociażby ostatnich stu lat – kobiety na całym świecie wciąż boleśnie doświadczają skutków życia w patriarchacie, zmagają się ze stresem mniejszościowym, doświadczają wtórnej wiktymizacji, nieporównywalnie częściej niż mężczyźni słyszą od innych, jakie powinny być i jak się zachowywać, a także mają tendencje do przekładania szczęścia swoich bliskich ponad swoje własne, do ignorowania swoich podstawowych potrzeb w życiu codziennym, w efekcie czego znacznie częściej zapadają np. na choroby autoimmunologiczne.
Z jakimi najczęściej problemami zgłaszają się panie o pomoc?
– Zdecydowanie najczęściej kobiety zgłaszają się do nas z powodu jakichś trudności w relacjach – niekoniecznie tylko romantycznych i partnerskich, ale także rodzicielskich, z powodu napiętych relacji ze swoimi własnymi rodzicami, przyjaciółmi czy innymi krewnymi. Budowanie i utrzymywanie dobrych relacji jest dla nas kobiet niesamowicie ważne. Niekoniecznie są to sprawy związane z doświadczaniem przemocy – choć i takie zdarzają się niestety stosunkowo często, są to również szeroko pojęte trudności w komunikacji: w wyrażaniu swoich potrzeb, stawianiu granic, rozwiązywaniu konfliktów w zdrowy sposób w kontaktach z osobami, które są dla nich ważne. Dużo kobiet zgłasza się też po porady pedagogiczne – i to jest aspekt, który zdecydowanie cieszy mnie najbardziej. Ówczesne kobiety coraz bardziej świadomie podchodzą do rodzicielstwa również w aspekcie psychologicznym: chcą wiedzieć, jak lepiej komunikować się ze swoimi dziećmi, jak być emocjonalnie dostępnymi, jak nie obarczać kolejnych pokoleń własnymi deficytami. Nie obce jest im również pojęcie traumy transgeneracyjnej i obecnie mają też zdecydowanie lepszy dostęp do specjalistycznej wiedzy w tym zakresie niż miały pokolenia ich matek czy babć.
Wydawać się może, że dzisiejsza Polka to kobieta nowoczesna, wyzwolona, świadoma siebie? Czy tak jest rzeczywiście, czy z perspektywy działań projektowych, to tak naprawdę tylko fasada, mur bezpieczeństwa?
– W moim odczuciu kobiety – zwłaszcza młode, obecne dwudziesto- i trzydziestokilkulatki – są zdecydowanie bardziej nowoczesne, wyzwolone i świadome siebie niż były pokolenia ich matek i babć i w przypadku wielu z nich nie jest to tylko fasada, to wartości, z którymi się szczerze identyfikują. Wystarczy spojrzeć chociażby jaką popularnością cieszą się w naszym kraju głośne tzw. czarne protesty – inicjatywy bardzo licznie wspierane głównie przez młode kobiety, podczas których nie boją się one w sposób głośny i niekonwencjonalny domagać swoich praw. Z drugiej jednak strony nie da się pominąć faktu, że każda z nas funkcjonuje w określonym kontekście społeczno-kulturowym, który to z natury (zwłaszcza w Polsce) raczej nigdy nie był i nie jest profeministyczny.
Myślę, że większość z nas na jakimś etapie życia otrzymała od otoczenia pewne szkodliwe przekazy - np. sugerujące, że winę za wykorzystanie seksualne ponosi nieodpowiedni strój, jaki danego dnia skrzywdzona kobieta miała na sobie lub usłyszały, że są oziębłymi egoistkami, jeśli pozostają bezdzietne z wyboru. Większość z nas pochodzi jednak z domów i środowisk, w których role płciowe rozumiane były bardzo tradycyjnie i te przekazy bywają w nas bardzo silne, nawet gdy na poziomie poznawczym się z nimi nie zgadzamy, bo od abstrakcyjnych idei większe znaczenie ma to, czego realnie i osobiście doświadczyłyśmy. Właśnie dlatego zauważam, że choć większość kobiet zdecydowanie zgadza się z postulatami równościowymi w teorii, w praktyce niestety często występuje rozdźwięk pomiędzy wyznawanymi przez nas wartościami a tym jak żyjemy. To na pewno też w dużej mierze zależy od konkretnego środowiska, z którego pochodzi dana kobieta i ciężko tutaj o uogólnienia – np. kobiety pochodzące z większych miast, wychowane przez rodziców, którzy większą uwagę przywiązywali do kwestii równościowych i których relacja była oparta na zasadzie partnerstwa i współpracy – będą znacznie bardziej skłonne powielać ten właśnie schemat w swoim dorosłym życiu.
Co jest najtrudniejsze dla psychologa w prowadzonych w ramach projektu sprawach, jakiego rodzaju problemy, z którymi musi się Pani stykać?
– Dla mnie zdecydowanie jest to moment, w którym zawodzą instytucje, które – przynajmniej w teorii – powinny nas, kobiety (a także mężczyzn), chronić i świadomość, że pewnych murów nie jestem w stanie przebić głową, choćbym chciała, bo pewne instytucje wymagają gruntownych reform i zmian w oparciu o aktualną wiedzę psychologiczną, niekiedy zakrawających też o reformy polityczne. Mowa tutaj o szeroko rozumianych służbach: policji, sądach, więzieniach, ośrodkach pomocy społecznej czy systemie opieki zdrowotnej. To sytuacje, kiedy kobiety doświadczają retraumatyzacji na salach sądowych, domagając się sprawiedliwości i ukarania osoby, która wyrządziła im krzywdę. To ludzkie tragedie, których można byłoby uniknąć, gdyby nie rażące zaniedbania ze strony służb. To systemy resocjalizacji oparte na pozbawianiu podstawowych praw osoby skazane, na niezrozumieniu, skąd biorą się agresja i destrukcyjne zachowania. To niewystarczające zasoby materialne i finansowe w instytucjach, które taką pomoc powinny zapewniać najbardziej potrzebującym. Również obojętność niektórych lekarzy, tendencja do wypisywania leków „na odczepnego”, brak chęci zrozumienia i wysłuchania swoich pacjentów.
Dlaczego kobiety powinny korzystać z takich działań pomocowych? Jak by je Pani do tego przekonała?
– Cytując za Irvinem Yalomem, „Kiedy wypowiadasz swój ból na głos, przestaje on mieć nad Tobą władzę.” Zachęciłabym je do mówienia na głos o tym, co przeżywają, czego doświadczają, czego się boją, czego potrzebują. Spotkanie z drugim człowiekiem, nawiązanie z nim relacji i poczucie bycia usłyszanym oraz widzianym to jedno z najpiękniejszych i jednocześnie najbardziej niedocenionych momentów, jakie mogą spotkać nas w życiu. Choć nikt nie jest w stanie fizycznie wziąć na siebie bólu innej osoby, o wiele łatwiej znosi się trudności mając obok siebie współczującego i empatycznego świadka. Potwierdzają to również liczne badania ze świata psychoterapii, które podkreślają, jak wiele znaczy i jak bardzo lecząca może być już sama relacja z drugim człowiekiem, ze specjalistą.
A co z zasadą dawania partnerowi przemocowemu, ciągle kolejnej szansy? Przecież to naiwność? Dlaczego kobiety w tym trwają, przecież to nielogiczne i zgubne dla nich?
– Związki przemocowe to szeroki i skomplikowany temat. W pełni rozumiem, że tego typu postępowanie ze strony ofiary może budzić kontrowersje i być niezrozumiałe dla jej otoczenia, które nierzadko czuje się bezsilne obserwując, jak ich siostra czy przyjaciółka pozwala się traktować bez szacunku, jak jest poniżana, izolowana od bliskich. Musimy jednak pamiętać, że w takich związkach zachodzi mnóstwo mechanizmów psychologicznych, które mają na celu stopniowo uwikłać ofiarę w tę zależność i uniemożliwić jej szybkie i w miarę bezbolesne opuszczenie relacji po pierwszych sygnałach, że w związku nie dzieje się dobrze, a partner nie okazuje im należytego szacunku. Mam tutaj na myśli np. tzw. przemoc pojawiającą się cyklicznie, pomiędzy którą występują okresy tzw. miesiąca miodowego, kiedy partner przeprasza, obiecuje poprawę, zasypuje prezentami lub efekt tzw. utopionych kosztów – czyli poczucie, że skoro zainwestowałyśmy już energię i czas w daną relację, i zasoby te nie mogą zostać w żaden sposób odzyskane, to lepiej trzymać się wcześniej podjętej decyzji i pozostać w relacji, nawet jeśli nie niesie ona już za sobą żadnych korzyści.
Przemoc w relacjach romantycznych bywa też bardzo subtelna – nie zawsze objawia się w postaci siniaków na twarzy, często ma charakter bardzo subtelnych manipulacji, uderzających w najbardziej czułe punkty ofiary, dlatego też bywa tak trudna do rozpoznania i wychwycenia. Dodatkowo, według mojego doświadczenia i obserwacji większość – jeśli nie wszystkie – kobiety uwikłane w tego typu relacje to osoby z doświadczeniem traumy relacyjnej, czyli wczesnego zranienia w pierwotnej relacji z opiekunem. Ten rodzaj traumy może mieć wiele twarzy: od zaniedbania i niedostępności fizycznej lub emocjonalnej rodzica, np. z powodu choroby psychicznej lub uzależnienia, po jawne akty przemocy, fizycznej, słownej czy seksualnej. To także nieakceptowanie dziecka takim, jakim jest, warunkowa miłość, parentyfikacja, nadopiekuńczość czy hamowanie wyrażania przez dziecko pewnych emocji, w efekcie czego zostają one wyparte. Są to kobiety, które nie miały szansy doświadczyć zdrowej relacji z opiekunem i w efekcie czego nie są w stanie w dorosłym życiu stworzyć takiej relacji z partnerem, bo często zwyczajnie nie wiedzą, jak taka relacja powinna wyglądać – i nie one są za ten stan rzeczy odpowiedzialne.
Co więcej, te kobiety w dorosłym życiu charakteryzuje też ogromny głód miłości, będący wynikiem niezaspokojonych w dzieciństwie potrzeb, dlatego tak często skłonne są one wejść w relacje z każdym, kto oferuje im namiastkę zainteresowania i bliskości i kurczowo się jej trzymać. W relacjach romantycznych nieświadomie dążymy do odtworzenia relacji z rodzicem, którego miłości i uwagi najbardziej nam brakowało w celu przejęcia kontroli oraz uzyskania tego, czego pierwotnie nie dostaliśmy (co nie jest możliwe), dlatego też np. kobiety, których ojcowie stosowali przemoc fizyczną w dorosłości wiążą się z równie przemocowymi partnerami.
A mobbing wobec kobiet w miejscu pracy. W zasadzie nie do udowodnienia. Co trzeba zrobić by kobiety wierzyły, że ich sygnał zostanie usłyszany?
– To trudny temat, z mojego doświadczenia niestety dotyczący coraz to większego odsetka kobiet. Tutaj po raz kolejny największy problem pojawia się na poziomie wcześniej wspomnianych instytucji, które – przynajmniej w teorii – mają wspierać kobiety dotknięte tym przestępstwem i wyciągać konsekwencje wobec sprawców. Niestety, nie zawsze tak się dzieje i podobnie jak w przypadku gwałtów i molestowania, wina za tego typu przestępstwo jest przypisywana kobietom, a ich cierpienie i krzywda bagatelizowane.
To, co na pewno można doradzić ofiarom mobbingu to zbieranie dowodów, np. w postaci nagrań oraz świadków, komunikowanie współpracownikom, czego doświadczają – większa grupa osób pokrzywdzonych lub będących świadkami przemocowych zdarzeń, które skłonne są zeznawać w naszym imieniu zmniejsza prawdopodobieństwo, że nasza wersja wydarzeń zostanie zakwestionowana. Równie ważne jest szukanie sieci wsparcia, zarówno wśród bliskich, którym możemy zaufać, jak i wśród specjalistów. Nawet jeśli nie uda nam się uzyskać należytego zadośćuczynienia i doprowadzić sprawcę przed wymiar sprawiedliwości, obecność ważnej dla nas osoby bądź specjalisty może znacząco zniwelować bądź wyeliminować skutki doznanego stresu lub urazu psychicznego spowodowanego doświadczeniem przemocy. Milczenie i chowanie urazy tylko spowoduje, że poczucie doznanej krzywdy wzrośnie.