Zakończony kilka dni temu projekt DepARTments sprawił, że centrum Warszawy nabrało na chwilę charakteru schulzowskiego Drohobycza. Podczas kameralnej podróży z niebytu wyłaniały się zakamarki, przejścia i działania. To kolejny głos w dyskusji o możliwościach wykorzystywania przestrzeni publicznej miasta.
DepARTments to część realizowanego od 2004 roku przez Fundację Inna Przestrzeń programu Transkaukazja, czyli międzynarodowego, interdyscyplinarnego festiwalu inspirowanego współczesnym Kaukazem. Kameralna atmosfera dość nietypowo połączyła się w nim z międzynarodowym rozmachem. Projekt współtworzyli artyści, kuratorzy i animatorzy z ośmiu krajów: Armenii, Austrii, Azerbejdżanu, Czech, Gruzji, Niemiec, Polski i Ukrainy. Ich działania opierały się na współpracy z warszawskimi aktywistami, mieszkańcami lokalnych wspólnot sąsiedzkich i gospodarzami niecodziennych miejsc.
Na projekt złożyły się interdyscyplinarne spacery artystyczne z interwencjami w różnych przestrzeniach (m.in. w na co dzień nieużywanych obiektach dzielnicy Śródmieście) oraz debata o miejskich politykach kulturalnych, od Baku po Drezno.
Od wznoszenia toastu po kamienowanie diabła
Każdy spacer to spektakl rozgrywany dla dwóch widzów, którzy wyposażeni w mapę w ciągu około trzech godzin przemierzają Śródmieście. Po drodze odkrywają różne inicjatywy i wysłuchują opowieści – charakter każdego z takich spotkań/dialogów zależy od jego uczestników, dlatego niektóre ze spacerów przedłużają się do kilku godzin. Zgodnie z misją Fundacji Inna Przestrzeń – każdy z punktów spaceru na swój sposób pokazuje niezbywalność wielokulturowych wątków w swojskiej lokalnej przestrzeni społecznej oraz zaskakującą egzotykę tej swojskości. Widzowie konfrontują się też z takimi tematami, jak problemy imigrantów, kłopoty niezależnych aktywistów w relacji z władzami miasta, prawo mieszkańców do miasta czy przeszkody spowalniające procesy demokratyczne.
Pierwszy przystanek spaceru to zastawiony winem stolik na podwórku przy Wilczej. Zasiadający przy nim David Gamtsemlidze to mieszkający od 22 lat w Polsce prawdziwy tamada czyli mistrz wznoszenia toastów, a przy tym jeden liderów diaspory gruzińskiej w Polsce. Rozmowa z nim oscyluje pomiędzy rytuałami związanymi z piciem wina, polityką i emigranckim losem. Na piętrze oficyny w tym samym podwórku odwiedzamy Tymczasowy Zakład Fotograficzny Kolektywu Gęsia Skórka, który robiąc stylizowane portrety mieszkańcom okolicznych kamienic i zachęcając ich do przynoszenia swoich starych zdjęć katalizuje odtwarzanie sąsiedzkich więzi społecznych.
W kolejnym podwórku, po przejściu przez dziurę w płocie lądujemy na squacie Przychodnia, po którym oprowadzają jego mieszkańcy – przy okazji można dowiedzieć się, na jakim etapie są rozmowy squatersów z warszawskim ratuszem (dotyczące akceptacji ich istnienia i prowadzenia działań kulturalnych w pejzażu stolicy) i dostajemy zaproszenie do przynoszenia tutaj własnych projektów. Na squacie działa wegańska kawiarenka i darmowy warsztat rowerowy, w którym dziewczyny pomagają dziewczynom. Następny przystanek to ulica Widok 5, gdzie w podziemnym garażu Paulina Braun odtwarza przestrzeń życiową Mohhamada i Hana, swoich sąsiadów imigrantów, którzy nie znali się, ale pracując w Warszawie zarabiali tylko tyle, żeby wspólnie wynająć kilkumetrową klitkę z jednym łóżkiem.
Z Widok idziemy na Złotą, gdzie właściciel najwęższego sklepu w mieście opowiada nam o pocztówkach dźwiękowych, zapomnianym polskim wynalazku z lat sześćdziesiątych. Pocztówki oprócz walorów dźwiękowych i socjotwórczych (można je było wysyłać pocztą) imponowały też grafiką, bo ich twórcami bywali najlepsi artyści epoki.
Kiedy opuszczamy niezrównanego gawędziarza i fascynata, którym okazuje się szef sklepu „Hej Joe”, ruszamy ku ostatniej lokalizacji projektu czyli Hali Gwardii, w której czekają nas trzy spotkania z artystami z Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu. Organizatorzy projektu wykorzystują przy tym sposobność do pokazania warszawiakom niedostępnych na co dzień przestrzeni Hali: porzuconych z dnia na dzień przez klub sportowy sal na piętrze (gdzie do tej pory można znaleźć zakurzone rękawice bokserskie i inne sportowe akcesoria) oraz ogromnych podziemi, które przez lata służyły jako milicyjne strzelnice. Wszystkie prace kaukaskich artystów odnoszą się na różne sposoby do przemocy i walki o prawa obywatelskie. Tatia Skhirtladze wykorzystując pozostałości ringu bokserskiego konstruuje wyimaginowaną walkę, którą uniwersalizuje fakt, że jej jedynym widocznym elementem są wiszące w powietrzu rękawice bokserskie. Galaction Eristavi zaprasza do znanej w Polsce z kultowego filmu „Niewinni czarodzieje” gry w zapałki i przy jej pomocy podejmuje temat okupacji (poprzez okupację ciała drugiego gracza). Wreszcie w podziemiach Hali Tarlan Gorchu i Hikmet Ajdynoglu prezentują instalację opartą na muzułmańskim rytuale rami-al-dżamarat, czyli procesji połączonej z ukamienowaniem diabła. Poprzez obrzucenie pomidorami wielkiego napisu „dyktator” widzowie mogą, tak jak wyznawcy Allaha kamienujący trzy wyobrażające diabła kamienne stele, symbolicznie opowiedzieć się po stronie dobra.
– Zależało nam na przeprowadzeniu tej akcji właśnie w Śródmieściu – mówi Witek Hebanowski, koordynator – czyli w dzielnicy, wobec której wszyscy mają utarte skojarzenia i która wydaje się całkowicie odkryta. Chcieliśmy przy tym poruszać aktualne tematy, od lokalnych – jak prawo do miasta i ruch squaterski, po międzynarodowe – jak arabska wiosna ludów.
Przepaści i pomosty – stare i młode demokracje
Debatę zamykającą projekt zainicjowały wypowiedzi artystów i kuratorów z wymienionych na początku ośmiu krajów. Ich esencjonalne raporty o kulturze w kaukaskich i europejskich miastach utworzyły panoramę poszczególnych stadiów rozwoju demokracji ze swoistymi dla każdego z nich problemami. Powtarzające się w różnych ujęciach motywy to finansowanie kultury, aktywność obywateli i możliwość korzystania z miasta. Goście z Kaukazu i z Ukrainy jako główne problemy wymieniali brak dotacji, grantów i „opieki” ze strony państwa, nadmiar zakazów w przepisach prawa, raczkowanie trzeciego sektora i niewiarę większości obywateli w możliwość wpływania na otoczenie. Kuratorzy z Austrii i Niemiec narzekali na nadmierną biurokratyzację procedur realizacji projektów. Wszyscy wskazywali na wartość działań aktywizujących odbiorców, wychodzących poza utarte schematy i interweniujących w przestrzeń publiczną. Moc tego rodzaju działań polega na tym, że przy stosunkowo niewielkich nakładach pozwalają osiągnąć m.in. efekt oswajania i odzyskiwania miasta dla jego obywateli.
Debata w Klubie 55 to tylko jedno z wielu spotkań organizatorów edycji Transkaukazji, która odbędzie się w 2013 roku. Warto przypomnieć, że Transkaukazja jest jedynym projektem realizowanym przez polską organizację pozarządową we współpracy z krajami trzecimi i sfinansowanym ze środków Programu Kultura 2007-2013 (w edycjach 2008 i 2009). Miarą sukcesu tego projektu jest fakt, że w ciągu kolejnych edycji dołączają do niego następne kraje (ostatnio Ukraina i Szwecja) – i pomimo tego, że dofinansowanie z Programu Kultura wygasa, wszystkie zamierzają kontynuować realizację Transkaukazji.
Projekt DepARTments pokazuje także ewolucję Transkaukazji, która coraz bardziej oddala się od klasycznej formuły festiwalu i w poszukiwaniu nowych sposobów komunikowania swoich wielokulturowych treści oryginalnie ożywia miasto.
Projekt DepARTments został realizowany przez Fundację Inna Przestrzeń w ramach programu Transkaukazja, we współpracy z Urzędem Dzielnicy Śródmieście m. st. Warszawy, Instytutem Adama Mickiewicza, Austriackim Forum Kultury w Warszawie. Projekt współfinansuje Urząd m. st. Warszawy.
Źródło: inf. własna ngo.pl