On, urodzony pod koniec XIX wieku, pochodził z Broku, ona z Kielc. Poznali się w cyrku i zostali słynną w świecie parą żonglerów salonowych. Jakub i Janina Kańkowscy stali się bohaterami tegorocznej edycji wydarzenia „Brok Drzwi Otwarte”. Mieszkańcy Broku wrócili pamięcią do tej niezwykłej pary.
W Broku do dziś pamiętają Jakuba i Janinę. Przed wojną zjeździli cały świat, na zimę zawsze wracali jednak do domu przy ulicy Mickiewicza. On we fraku, ona w eleganckiej sukni, lub oboje w kostiumach arlekinów – żonglowali „z najwyższą elegancją”, jak głosiły afisze, przedmiotami kojarzonymi z salonami bogatego mieszczaństwa: stolikiem do kawy, cylindrem, parasolką, walizką… Z takim samym zapałem występowali przed lokalną dzieciarnią, co przed carem. Po wojnie przyszła bieda, stracili majątek, na stałe zamieszkali w Broku. Jakub wrócił do łatania butów – fachu, którego wyuczył się zanim po raz pierwszy przekroczył progi cyrku, Janina, coraz bardziej schorowana, sprzedawała owoce z sadu. Do dziś ich dawni sąsiedzi wspominają szacunek, jakim cieszyli się Kańkowscy. Jakiś czas temu udało się odnaleźć fotografie i plakaty pochodzące z archiwum cyrkowców. Są niezwykłym śladem, zapisem barwnego życia i świata, który, wydaje się, zniknął bezpowrotnie.
Znalezisko zainspirowało Tomasza Porowskiego z Fundacji Centrum Brok. Dotarł do historii, w tym do wspomnień mieszkańców, odtworzył historię cyrkowego małżeństwa.
– Wydało mi się to bardo ważne, żeby ją właśnie tu opowiedzieć. Nie chciałem jednak zamknąć jej na słowie „śmierć” – mówi Tomek. Skontaktował się z Agnieszką Pajączkowską i Krzysztofem Pacholakiem z Towarzystwa Inicjatyw Twórczych ę, proponując im poprowadzenie z lokalną młodzieżą warsztatów fotograficznych, inspirowanych historią cyrkowców. Ci zaprosili do współpracy Rafała Milacha, fotografa nagrodzonego w ubiegłym roku w konkursie Word Press Photo za reportaż „Znikający Cyrk”, pokazujący emerytowanych artystów cyrkowych.
Warsztaty odbyły się na początku lipca, a ich efekty mogli podziwiać goście zgromadzeni w sali nieczynnego na co dzień Domu Kultury w Broku. Najpierw jednak usłyszeli historię małżeństwa Kańkowskich i opowieść o sztuce cyrkowej z przełomu XIX i XX wieku. Siedzące w pierwszym rzędzie najstarsze mieszkanki miasteczka przypominały sobie na głos pokazy Kańkowskich w ich miasteczku, imiona psów, które brały udział w pokazywanych sztuczkach, na widowni byli też obecni ich krewni, do dziś mieszkający w Broku. Pokaz zdjęć zakończył pierwszą część spotkania. Tylko część gości wróciła tego wieczoru wcześniej do domów, reszta została, by obejrzeć „Cyrk” Charlesa Chaplina, poprzedzony wprowadzeniem Tadeusza Sobolewskiego. Na ścianie Domu Kultury wisiały fotografie i plakaty, od których wszystko się zaczęło. Zapachniało magiczną atmosferą dawnych cyrków, mikroświatów wyciętych jakby z innej rzeczywistości, gdzie zwykło się „nie przychodzić za późno, nie wychodzić zbyt wcześnie”.
Źródło: inf. własna ngo.pl