Joanna Furmaga: FEnIKS nie lubi tego, co małe i rozproszone. Woli wielkie i monumentalne [wywiad]
– To, jak wygląda obecnie program FEnIKS w Polsce, wynika z dotychczasowego podejścia. Paradygmatu, że to jest program na wielkie inwestycje i że ma wspierać wielkie przedsiębiorstwa, w tym spółki skarbu państwa. I że tradycyjne, wielkie inwestycje są podstawą rozwoju i przynoszą społeczeństwu dobrobyt. Nie tędy droga. Nowa perspektywa finansowa wymaga zmiany myślenia – z Joanną Furmagą z Polskiej Zielonej Sieci rozmawiamy o tym, co zostało zapisane w projekcie programu Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat i Środowisko, a czego w nim zabrakło.
Magdalena Dobranowska-Wittels, ngo.pl: – Rozmawiamy dzisiaj o programie unijnym o wdzięcznej nazwie FEnIKS. Jest to kontynuacja Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (POIiŚ), który jest realizowany w obecnej jeszcze perspektywie finansowej UE. Z programu FEnIKS Polska ma otrzymać 25 miliardów euro. Na co te pieniądze mają iść tak? Jakie są cele tego programu?
Joanna Furmaga: – FEnIKS, tak jak dotychczasowy POIiŚ, to największy program nie tylko w Polsce, ale w całej Unii Europejskiej. Wcześniej nazywał się Infrastruktura i Środowisko. Obecnie zmieniła się nomenklatura. Komisja Europejska uznała, że nazwa „program operacyjny” jest nieprzyjazna dla szerszego odbiorcy. Dodano również słowo „klimat”. Zatem teraz mamy Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat i Środowisko. W skrócie FeNIKS.
Programowanie funduszy europejskich na najbliższe siedem lat jest zupełnie inne od dotychczasowych, dzieje się w innym wymiarze strategicznym. Z powodu kryzysu klimatycznego i z powodu nowej – niektórzy by powiedzieli – radykalnej zmiany w unijnej polityce klimatycznej. Walczymy z globalnym ociepleniem i ze zmianą klimatu. Chcemy powstrzymać katastrofę klimatyczną. Według naukowców cele, które założyła Unia i na które zgodziły się wszystkie państwa członkowskie, są i tak za mało ambitne i niewystarczające, żeby zdążyć z powstrzymaniem tej katastrofy.
Jakie to są cele? Słyszeliśmy pewnie wszyscy o Europejskim Zielonym Ładzie. To jest właśnie unijna polityka klimatyczna, która zakłada osiągnięcie neutralności klimatycznej do roku 2050. A podstawowe jej filary odnoszą się już do roku 2030. Chodzi o radykalne ograniczenie emisji. Największa redukcja powinna się wydarzyć w ciągu najbliższych dziesięciu lat: 55% redukcji emisji gazów cieplarnianych do roku 2030.
Mamy też europejską Strategię Bioróżnorodności do roku 2030. Ta rama polityczna bezpośrednio odnosi się do funduszy unijnych. Te strategiczne cele powinny zostać wprost odzwierciedlone przy programowaniu funduszy. Inaczej mówiąc, fundusze unijne mają zrealizować cele polityki klimatycznej.
Jaki jest zatem pomysł Polski na zagospodarowanie tych pieniędzy? Co się znalazło w projekcie Programu przedstawionym przez stronę rządową?
– Podstawowy problem wynika z myślenia „biznes as usuall”. Tak jak przez wszystkie te lata nauczyliśmy się programować środki unijne, tak znowu chcemy to robić na dawnych, sprawdzonych wzorach. Od kiedy jesteśmy w Unii, zawsze mieliśmy duży program infrastrukturalny, który zawsze służył wielkim inwestycjom: autostradom, gazociągom, liniom energetycznym itd. Chcemy, żeby teraz było tak jak dawniej, tylko troszeńkę to zazielenimy. Postaramy się dopasować nasze dotychczasowe wzory do nowych ram unijnych, czyli do tego novum, którym jest klimat. Wtedy będzie dobrze. Okazuje się, że tak się nie da. Nie tędy droga.
Nowa perspektywa finansowa wymaga zmiany paradygmatu. Musimy patrzeć na cele, czyli co chcemy osiągnąć za pomocą tych miliardów euro. Mamy nowe, ambitne cele unijne i najpierw musimy te cele sformułować w odniesieniu do naszego kraju, a potem dobrać środki, inwestycje, żeby te cele zrealizować. To jest ta różnica w myśleniu, która jest bardzo widoczna w projekcie programu FEnIKS.
Nie tak dawno skończyły się konsultacje społeczne tego projektu. Było wysłuchanie publiczne. Wcześniej prace nad projektem trwały również w grupie roboczej, powołanej specjalnie przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej. Cały czas jesteśmy w trakcie programowania i to jest bardzo istotne, ponieważ mamy nadzieję, że kształt tego projektu jednak się zmieni w stosunku do tej wersji, którą znamy dzisiaj. Wiemy, że Ministerstwo Funduszy jest w tak zwanym nieformalnym dialogu z Komisją Europejską, która także wskazuje na to, co jej się nie podoba. Pani dyrektor Barbara Baka z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej na podsumowaniu wysłuchań publicznych powiedziała, że nieformalny dialog z Komisją trwa i wygląda na to, że strona społeczna będzie usatysfakcjonowana. To może znaczyć, że postulaty i uwagi, które zgłaszamy, prawdopodobnie, chociaż w części, są zbieżne z tymi formułowanymi przez Komisję.
Mimo wszystko chcę podkreślić, że pozytywnie oceniam otwartą postawę ministerstwa, jeśli chodzi o społeczny udział w programowaniu funduszy. Prace z udziałem partnerów społecznych i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego zaczęły się już dwa lata temu. To były bardzo intensywne spotkania grup roboczych przez całe lato i jesień 2019 roku, aż do wyborów parlamentarnych. Potem nastąpiła przerwa, przed pandemią jeszcze. W pandemii w ogóle nic się nie działo. Wznowienie prac miało miejsce wiosną tego roku. Z pewnością był to stracony czas, ale teraz te prace intensywnie ruszyły. To jest pozytywne. Wiem, że przy innych programach niekoniecznie takie grupy robocze działają. W pracach brali i biorą udział przedstawiciele różnych ministerstw i partnerów gospodarczych, ponieważ ten program jest międzysektorowy, obejmuje i energię, i środowisko, i infrastrukturę, drogi, transport. Ale również kulturę i zdrowie. Grupa robocza jest więc szeroka i będzie pracować dalej. Takie mamy zapewnienie. To jest dobry prognostyk.
Jakie są konkretne uwagi do projektu Programu zgłaszane przez stronę społeczną?
– Mówiłam już o braku odniesienia się do celów klimatycznych.
Nie wiemy, jakie będą rezultaty wydania tych miliardów euro: o ile spadną emisje, jak spadnie zapotrzebowanie na energię, czyli jak bardzo poprawimy efektywność energetyczną, jak poprawimy stan bioróżnorodności. To jest główny problem. Takie wyliczenia powinny obligatoryjne znaleźć się w tekście Programu.
Sam tekst obecnie prezentowanego projektu jest napisany bardzo, bardzo ogólnie. Ministerstwo mówi, że ma limity znaków, więc wszystko się nie zmieści. Wygląda to na wymówkę, bo organizacje pozarządowe i wszystkie inne podmioty pisząc wnioski grantowe muszą się mieścić w czasem drakońskich limitach znaków, a jednocześnie wszystko musi być opisane bardzo precyzyjnie i treściwie, łącznie z rezultatami i wskaźnikami. Nie możemy więc przyjąć takiego tłumaczenia.
Dlaczego to jest ważne?
– Z bardzo konkretnego powodu. Sam program operacyjny jest dokumentem formalnym, który musi być zaakceptowany przez Komisję. Natomiast potem mamy kolejny ważny dokument, Szczegółowy Opis Osi Priorytetowych, w skrócie SzOOP, w którym pojawiają się bardziej konkretne informacje, jak typy działań, alokacje, grupy beneficjentów. Ten dokument już nie podlega wymogowi akceptacji przez Komisję Europejską. Dlatego w samym tekście Programu musi się znaleźć więcej konkretów, muszą się znaleźć wskaźniki. Również te nowe wskaźniki klimatyczne, czyli w jaki sposób konkretne działania przyczynią się do realizacji celów klimatycznych, o czym mówiłam wcześniej. To są bardzo ważne rzeczy, które powinny się znaleźć w tym programie, a których tam nie ma.
Dopytam jeszcze o Szczegółowy Opis Osi Priorytetowych. Czy partnerzy społeczni mają jakiś wpływ na ten dokument? W trwającej jeszcze perspektywie finansowej to było problematyczne…
– Tak, to prawda. Jestem członkinią komitetu monitorującego POIiŚ i pamiętam, jak to wyglądało. Ministerstwo po prostu oświadczyło: „Proszę bardzo, to jest SzOOP. Tak sobie to rozpisaliśmy i tak będziemy realizować program”. W dodatku ten dokument może być zmieniany dowolną liczbę razy. Członkowie komitetu razem z przedstawicielami Komisji jako obserwatorami, wymogli jednak na ministerstwie, żeby przynajmniej w ramach komitetu monitorującego odbyła się dyskusja. I ona się wtedy odbyła. Ale faktycznie to była interwencja nieformalna i jednostkowa, a powinna być systemowa.
Z tego powodu to również istotne, aby Program był możliwie precyzyjny. Podczas wysłuchania publicznego na ten problem zwróciła uwagę też Karolina Dreszer-Smalec z Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych, która powiedziała, że równie ważne wydaje się nie tyle to, co jest zapisane w Programie, ile to, czego tam nie ma, a co właśnie może się pojawić w dokumentach uzupełniających. Spójrzmy jednak na to, co jest w tym Programie zapisane.
– Pełna zgoda. Wracając do obecnego projektu Programu, gdy popatrzymy na alokacje głównych obszarów, to widać, że absolutnym numerem jeden są autostrady. To jest ¼ całego Programu! A w obszarze transportu 51% całej alokacji. To wymaga komentarza.
Transport jest w bardzo dużym stopniu odpowiedzialny za wzrost emisji. Jako Polska jesteśmy zobowiązani, aby tę emisję z transportu ograniczać. A wiemy – o tym świadczą przykłady z całego świata – że każdy nowy kilometr autostrady to są nowe emisje. To jest wzrost ruchu samochodowego i kolejne emisje.
Nie chodzi o to, żeby w jednym momencie zaprzestać budowy jakiejkolwiek drogi dla samochodów w Polsce, tylko chodzi o odpowiednie ustawienie priorytetów. A priorytetem dla nas powinno być postawienie na rozwój transportu publicznego. Dynamiczny, skokowy rozwój.
Koleje i transport szynowy w mieście. Tutaj dotykamy bardzo ważnego zagadnienia, jakim jest wykluczenie transportowe w mniejszych miejscowościach, na prowincji. Brak inwestycji w transport publiczny powoduje, że ludzie, szczególnie niezamożni, kupują stare samochody, które trują. Ale nie możemy ich za to winić, bo praktycznie nie mają innego wyjścia. Dlatego transport publiczny powinien być MEGA priorytetem, nie tylko w obecnej perspektywie unijnej, ale również inwestycji krajowych.
Mamy 6,5 mld euro na autostrady. Zestawmy to z kwotą, która została przeznaczona na bioróżnorodność, czyli 150 mln. Widać, jaka to przepaść. A bioróżnorodność jest absolutnie kluczowa, jeśli chodzi o walkę z kryzysem klimatycznym.
Z jednej strony musimy ograniczać emisję w przemyśle, w energetyce, w transporcie, a z drugiej strony musimy zadbać o nasz ekosystem, ponieważ to podstawa naszej egzystencji. Bardzo już zniszczyliśmy przyrodę. Teraz powinniśmy inwestować w jej naprawę, a przynajmniej nie psuć dalej. Zalecenia Komisji Europejskiej mówią, że na bioróżnorodność powinniśmy przeznaczać 7,5% środków z funduszy unijnych, co by dało kwotę 2 mld euro. A mamy 150 mln euro. Widać, jak wielka to dysproporcja.
Wspomniałam o zniszczeniu przyrody i o konieczności jej naprawiania, i że to wymaga zwiększonych środków. Tymczasem nie dość, że środków jest za mało, to jeszcze planujemy kolejne, nowe inwestycje, których niszczycielski wpływ na przyrodę jest niekwestionowany. Mowa tu na przykład o planowanych inwestycjach hydrotechnicznych, czyli elektrowniach wodnych oraz mrzonkach na temat rozwoju żeglugi śródlądowej po rzekach, które są ekonomicznie absolutnie nieuzasadnione, a które powodują nieodwracalne szkody w ekosystemach.
Przy inwestycjach, nawet bardzo potrzebnych i proekologicznych, jak budowa kolei czy ścieżek rowerowych, nie mówiąc już o autostradach, również często dokonuje się bezsensownej, masowej wycinki drzew. To musi być zmienione. Dlatego zaproponowaliśmy wprowadzenie standardów „Zielonej infrastruktury”, aby przy wszystkich inwestycjach był określony sposób postępowania, polegający na „oszczędzaniu” przyrody. Nie możemy sobie dłużej pozwalać na cięcie wszystkiego jak leci.
Warto także wspomnieć o edukacji klimatycznej. Jeżeli mamy wykonać radykalną transformację gospodarki i sposobu życia, to nie da się tego zrobić tylko inwestycjami. Musi być w to zaangażowane społeczeństwo. Musi być poinformowane. Musi mieć odpowiednią informację i edukację.
A tymczasem edukacja, owszem, została zawarta w Programie, ale słyszymy, że te środki będą przeznaczone głównie dla instytucji rządowych. Dla Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, który będzie kontynuował – skądinąd potrzebny – program doradców energetycznych, ale jego skala jest nieadekwatna do potrzeb. I też dla Ministerstwa Klimatu. A na razie, gdy widzimy, w jaki sposób ministerstwo wydatkuje środki na edukację ekologiczną, realizując różnego rodzaju wysokobudżetowe spoty czy filmy reklamowe, to naprawdę nie mamy poczucia, że przynosi to wymierne rezultaty w postaci światłego ekologicznie społeczeństwa. Nie tędy droga.
Niepokojąca jest również linia demarkacyjna przy podziale działań, które będą finansowane na poziomie krajowym i na poziomie regionalnym. Zaplanowano, że edukacja ma być tylko na poziomie krajowym. To jest absolutne nieporozumienie. Najbardziej efektywna edukacja to ta lokalna, dopasowana do regionu, gdzie są partnerzy, samorządy, organizacje pozarządowe. To musi być zmienione i mam nadzieję, że tak się stanie.
Część spraw, o których teraz mówisz, była poruszana podczas ostatniego wysłuchania publicznego, które odbyło się 15 lipca 2021 r. Ale oprócz tego zwrócono uwagę na braki jeśli chodzi np. o zapisy dotyczące zapewnienia dostępności. Mówiono też o tym, że Program jest niedostosowany do potrzeb obszarów wiejskich, co – wydawałoby się – powinno być naturalne, biorąc pod uwagę, że większość obszarów przyrodniczych, o które trzeba zadbać tam się właśnie znajduje. Ale też wskazywano, co było dla mnie zaskakujące, że niewystarczającą ilość środków przewidziano na ochronę powietrza.
– Tak, to jest rzeczywiście duży problem i chyba najbardziej rozpoznawalny jako problem ekologiczny. Mamy program Czyste Powietrze, który nie działa jak należy i co chwila jest modyfikowany. I bardzo dobrze, ponieważ musi to być w końcu narzędzie, które będzie funkcjonalne: dostępne i łatwe. Tak, aby ludzie mieli pomoc i żeby chcieli robić termomodernizację swoich domów. To jest podstawa.
Wymiana źródła ciepła to już jest krok drugi. Krok pierwszy to jest dobrze ocieplony dom. Wtedy potrzebujemy dużo mniej energii, aby go ogrzać. Faktycznie dosyć spora alokacja została przewidziana w Krajowym Planie Odbudowy na wsparcie programu Czyste Powietrze. Ponad 3 mld euro. Ale to i tak jest za mało, aby uzyskać rezultat w postaci powietrza wolnego od smogu. Polska jest na mapach Europy czerwoną, bijącą po oczach plamą. Ten proces nie może się dłużej ślimaczyć tak jak do tej pory.
Chcę zwrócić uwagę, że alokacja i zabezpieczenie środków to początek drogi. Dalej wchodzimy w wykonalność inwestycji.
Kilka milionów domów, które powinny przejść termomodernizację i wymienić źródło ciepła jest ogromnym wyzwaniem. Wracam do kwestii edukacji i świadomości. Bez kompleksowej i powszechnej edukacji społeczeństwa nie zrealizujemy zamierzonych celów.
Na co jeszcze te pieniądze powinny być zaplanowane?
– Na gospodarkę odpadami. Polska ma ogromny problem z odpadami. Sporo nam brakuje, aby osiągnąć wymagane poziomy, jeżeli chodzi o zbiórkę selektywną i recykling. Program FEnIKS powinien być głównym źródłem środków na takie projekty. Tymczasem na selektywną zbiórkę odpadów zaplanowano środki finansowe zupełnie nieadekwatne do potrzeb – 89,5 mln zł. Rząd proponuje wydać nieproporcjonalnie duże środki prawdopodobnie na jedną wielką instalację, choć na podstawie opisu, który jest w Programie trudno to precyzyjne stwierdzić. Jeśli te środki przeliczymy na rezultaty, to jest to totalnie nieefektywne kosztowo. Instalacja przyczyni się do zwiększenia poziomu recyklingu odpadów komunalnych o jedyne 0,78%.
Te same pieniądze wydane na niezbędne zakłady przetwarzania bioodpadów pozwoliłyby na osiągnięcie dziesięciokrotnie większego efektu. Mamy obecnie wielki problem z bioodpadami. Nie wszystkie samorządy wprowadziły obowiązek oddzielnego segregowania odpadów organicznych, ponieważ m.in. brakuje kompostowni. Nawet jeśli gminy zbiorą odpady zielone, organiczne, to nie mają gdzie ich wywieźć. Brakuje takich instalacji. A są one naprawdę niedrogie i nieskomplikowane.
Być może tutaj w ogóle tkwi problem, ponieważ generalnie widać, że program FEnIKS nie lubi tego, co małe i rozproszone. Woli wielkie i monumentalne.
Śmiejemy się, że przy małym trudno jest przeciąć wstęgę i zrobić uroczyste otwarcie. To trochę żart, ale takie można odnieść wrażenie. Również w sektorze energii, w którym powinniśmy stawiać na energetykę obywatelską. Na małe, rozproszone źródła.
Widzimy już wielki boom na prosumentów indywidualnych, ale to są w praktyce tylko domy jednorodzinne. Chcielibyśmy rozwijać w Polsce spółdzielnie energetyczne, społeczności energetyczne, żeby to było również możliwe w miastach. Takie spółdzielnie świetnie funkcjonują na Zachodzie. Mają czasami po kilkadziesiąt tysięcy członków. Powinniśmy, jako Polska, wdrożyć przepisy dyrektywy o odnawialnych źródłach energii. Termin minął z końcem czerwca. Na razie ich nie mamy, choć toczą się prace legislacyjne. A to jest świetny potencjał, też na rozwój lokalny. Zarówno w dużych miastach, jak i w małych miejscowościach, we wsiach, daleko od miasta. Spółdzielnie mogą nie tylko zapewnić zabezpieczenie potrzeb energetycznych, ale również budowanie wspólnot lokalnych. I to jest przyszłość. Na to powinien być położony nacisk. A nie na potrzeby przedsiębiorstw energetycznych. Bo teraz można odnieść wrażenie, że wysiłek programowania koncentruje się na tym, jak zorganizować to finansowanie, żeby wielkie spółki mogły skorzystać z tych środków.
– Energetyka obywatelska, podobnie jak edukacja klimatyczna byłaby także dobrą odpowiedzią na problemy związane z ubóstwem energetycznym, z wykluczeniem. A o tym także w Programie FEnIKS się nie wspomina.
– To kolejny kluczowy problem. Chodzi o społeczny wymiar transformacji. Państwo musi wspierać ludzi, zwłaszcza tych mniej zamożnych, aby mogli ocieplić dom, wymienić źródło ciepła. Ale podejście indywidualne to za mało. Wracamy do idei społeczności energetycznych. To jest naprawdę świetne rozwiązanie dla ubóstwa energetycznego. Pamiętam jedną z biedniejszych dzielnic Londynu, gdzie taka spółdzielnia została założona. Oczywiście ze wsparciem. I okazała się strzałem w dziesiątkę. Ludzie przestali marznąć i zadłużać się z powodu rachunków za ogrzewanie, a jednocześnie stworzyli wspólnotę, która realizuje wspólne inicjatywy i daje im poczucie przynależności. Warto postawić na takie i wiele innych sprawdzonych już rozwiązań.
Kwestia ubóstwa energetycznego jest ważna w szerszym znaczeniu społecznym. Polityka klimatyczna będzie się zaostrzała. W lipcu został ogłoszony pakiet Fit for 55, czyli szereg aktów prawnych, które mają pomóc w realizacji strategii redukcji emisji gazów cieplarnianych o 55% do 2030 roku. Są pomysły, aby objąć obciążeniami za emisje gazów cieplarnianych również ogrzewanie i transport. To może wywołać, zupełnie zrozumiałe, niepokoje społeczne. Ponieważ wiemy, że to się zbliża, tym bardziej należy już teraz się przygotować i działać tak, żeby zapobiec takiemu scenariuszowi.
Wracamy do edukacji. Wracamy do spółdzielni, do wspólnot. Po pierwsze, do zrozumienia, w jakiej jesteśmy sytuacji, a po drugie – do szukania rozwiązań. To nie będzie proste, ale jak najbardziej wykonalne, jeśli dobrze się przygotujemy.
Gdy tak rozmawiamy, to się okazuje, że większości tematów poruszanych przez partnerów społecznych w tym Programie nie ma albo są ujęte marginalnie. Tymczasem sama wspominałaś i doceniałaś, że w tworzeniu projektu miała udział grupa robocza, do której partnerzy społeczni także wchodzili. I – jak rozumiem – zgłaszaliście te różne potrzeby, problemy. Z czego więc wynika, że ten projekt jest taki, jaki jest?
– To wynika z dotychczasowego podejścia. Paradygmatu, że to jest program na wielkie inwestycje i że on ma wspierać wielkie przedsiębiorstwa, w tym spółki skarbu państwa. I że tradycyjne, wielkie inwestycje są podstawą rozwoju i przynoszą społeczeństwu dobrobyt. W grupie roboczej uczestniczą również inne ministerstwa i partnerzy gospodarczy, przedstawiciele dużych podmiotów i oni również oczekują, że będą dostawały wsparcie. Tak, jak zawsze dostawały. Co prawda, powinno ono być teraz trochę bardziej zielone, ale zasadniczo opieramy się na starych, sprawdzonych wzorcach. Ja wiadomo, zmiana myślenia o modelu rozwoju jest zawsze bardzo trudna, a teraz właśnie konfrontujemy się z koniecznością takiej zmiany.
Warto podkreślić, że transformacja energetyczno-klimatyczna z definicji powoduje i będzie powodować zmiany społeczno-gospodarcze. Odchodzimy od monopolistów, od wielkich koncernów, wielkich molochów na rzecz „małego”: różnego rodzaju inwestycji lokalnych, rozproszonych, z udziałem ludzi, z udziałem społeczności lokalnych. To duża zmiana i na pewno nie będzie bezbolesna.
Na ile wobec tego jest szansa, że to, co zgłaszają organizacje wejdzie do tego Programu? Na ile on się zmieni? Czy jest taka wola po stronie rządowej?
– Mam wielką nadzieję, że tak. Dlatego pracujemy, angażujemy się. Mamy na pokładzie również młodzież, bo to ich przyszłość jest najbardziej krucha i niepewna. Współpracujemy z Młodzieżowym Strajkiem Klimatycznym i jestem pod wielkim wrażeniem zaangażowania młodych ludzi w niełatwą przecież aktywność, jaką jest analizowanie kilkusetstronicowych dokumentów, zapoznawanie się ze skomplikowanymi rzeczami. Na pewno nie jest to najbardziej „sexy” sposób na spędzanie czasu dla młodych ludzi. A jednak powaga sytuacji i trudna wizja przyszłości napędza ich do działania.
Tak, mam nadzieję, że ten program się zmieni. Oczywiście, realistycznie na to patrząc, prawdopodobnie nie będzie to szczyt marzeń, ale wierzę, że przynajmniej to, co w nim jest naprawdę złe, zniknie, a kilka dobrych rzeczy zostanie wzmocnionych.
Udział społeczny, zaangażowanie wielu organizacji, wielu różnych partnerów, współpraca – ma sens. I powoduje zmiany. Musimy sobie życzyć wytrwałości i nie poddawać się.
Joanna Furmaga – prezeska Związku Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć. Od 25 lat zaangażowana w działania na rzecz ochrony środowiska, zrównoważonego rozwoju i klimatu jako aktywistka i menadżerka organizacji pozarządowych. Jedna z założycielek i liderek społecznego ruchu na rzecz energetyki obywatelskiej „Więcej niż Energia”. Członkini Komitetu Monitorującego Program Operacyjny Infrastruktura i Środowisko na lata 2014-2020. Obecnie zaangażowana w projekty na rzecz sprawiedliwej transformacji regionów węglowych, programowania funduszy unijnych pod kątem walki z kryzysem klimatycznym i promowania wspólnot i spółdzielni energetycznych.
Źródło: informacja własna ngo.pl