Publicystyka - ngo.pl

- Nie jesteśmy tu po to, by straszyć sądami. Chcemy zwrócić uwagę na problem. Nikt nie może być dyskryminowany - mówiła Katarzyna Wencel ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, które wspólnie z Instytutem Spraw Publicznych i Forum na rzecz Różnorodności Społecznej nocą z 5 na 6 marca przeprowadziły tzw. testy dyskryminacyjne. Odbiły się one głośnym echem i zainspirowały Karolinę Malczyk-Rokicińską, pełnomocniczkę ds. równego traktowania w ratuszu, do zorganizowania wtorkowe spotkania.

Testy polegały na tym, że do modnych klubów ruszyli podstawieni klienci: biali i czarnoskórzy. Byli w podobnym wieku, podobnie i porządnie ubrani. Do trzech klubów - Enklawy, Mono Baru i Parku - biali testerzy zostali wpuszczeni, czarni nie. Słyszeli np., że to impreza na zaproszenia. Ale Polaków nikt o nie nie pytał.

• W tych konkretnych przypadkach jest mocne podejrzenie, że czarnoskórych testerów nie wpuszczono ze względu na kolor skóry - stwierdziła dr Kinga Wysieńska z Instytutu Spraw Publicznych. Zaznaczyła: - Nie mówimy, że dany klub jest rasistowski, nic nie możemy powiedzieć o skali zjawiska.

Karolina Malczyk-Rokicińska przywołała wypowiedź selekcjonera, który w październiku dziennikarce "Newsweeka" powiedział, że nie wpuści osoby na wózku, bo wywołuje litość. A w klubie ma być beztroska zabawa. Przypomniała historię chłopaka po chemioterapii, który nie został wpuszczony, bo był łysy.

Słuchali tego przedstawiciele czterech klubów: Enklawy, Mono Baru, Lemona, Paparazzi. Tylko oni przyszli, choć zaproszenie było skierowane do wszystkich klubów w Warszawie - zarówno tych znajdujących się w lokalach miejskich, jak i prywatnych.

• Przykład z wózkiem jest skrajny. Przyznaję, że na taką selekcję absolutnie nie może być zgody - mówił selekcjoner z Enklawy. - Jesteśmy przeciwko dyskryminacji kogokolwiek - zapewniał. Dodał, że w jego klubie bawi się wielu czarnoskórych.

Inny przedstawiciel Enklawy: - Wyobraźmy sobie zakaz selekcji. Na jedną imprezą wchodzą kibice Legii i Polonii. Klub to nie stadion, nie podzielimy go na sektory. Pozostanie nam tylko wyprosić innych gości i zamówić kontener na zniszczony sprzęt.

Selekcjoner z Lemona: - Jesteśmy strażnikami bezpieczeństwa. Przypomnijcie sobie, co było z klubami na bulwarach nad Wisłą. Tam nie było selekcji, były za to gwałty, zabójstwa. Dziś jest pustka. Tego samego chcecie w Śródmieściu?

Przedstawiciele klubów skarżyli się, że nie mogą liczyć na pomoc policji, bo na interwencję trzeba długo czekać. I tylko dzięki selekcji unikają burd. Podkreślali, że warszawskie kluby i tak są najbardziej otwarte w Polsce. Pytali: - Dlaczego mielibyśmy rezygnować z zarobku, nie wpuszczając ludzi?

Dyskusja momentami była burzliwa. Przedstawiciel Enklawy, która jest w lokalu miejskim: - Konsultowałem się z prawnikiem. Miasto nie może zakazać selekcji. Jest wolność prowadzenia działalności gospodarczej.

Karolina Malczyk-Rokicińska: - Nie chcemy zakazać. Chcemy, by były jasne kryteria. Selekcja nie może być dyskryminacją. Tam, gdzie miasto jest właścicielem lokalu, wprowadzimy zapisy do umów, że nie można prowadzić selekcji ze względu na kolor skóry, wiek, orientację, płeć, zdrowie. Będziemy robić testy i sprawdzać, jak to wygląda.

Enklawa: - To będziecie mieli pustostany.

Malczyk-Rokicińska: - Bez obaw. Wynajmiemy je organizacjom pozarządowym.

Przedstawiciele klubów byli zgodni, że trzeba skończyć z chamską selekcją. Zapewniali też, że u nich jej nie ma. Organizacje pozarządowe są gotowe przeprowadzić szkolenia dla selekcjonerów. Była też zgoda klubów na umieszczone na stronach internetowych jasnych kryteriów wpuszczania, zdobycia kart klubowych, informacji o imprezach tylko na zaproszenia. Pytanie, co na to pozostałych kilkadziesiąt klubów?