HENZLER: Urzędy rozliczają się przed obywatelami, spółki – przed udziałowcami, a organizacje? Kto tak naprawdę jest „udziałowcem” organizacji upoważnionym, by wiedzieć o niej wszystko – czy tylko fundator fundacji i członkowie stowarzyszenia, a może wszyscy, którzy jej zaufali i ją wspierają?
Zacznijmy od oczywistości – wysokość uposażenia prezydenta, premiera, ministrów powinna być jawna, bo opłacani są oni z naszych podatków. Jeśli zajrzymy w nasze prywatne portfele, to i tam znajdziemy pieniądze z publicznych źródeł – otrzymywane od samorządów, od państwa, z funduszy unijnych, z 1%. I tak, jak my chcemy wiedzieć, ile zarabia premier (a nie tylko, ile wydaje jego Kancelaria), tak powinniśmy dać społeczeństwu prawo poznać nasze pobory i nie wnikać, po co mu ta wiedza. Owszem, boimy się, że ludzie nie zrozumieją, iż w organizacji w ogóle się zarabia. Ale – powiedzmy sobie szczerze – oni i tak już to wiedzą. Co gorsze, bywamy podejrzewani o to, że działamy wyłącznie z pobudek finansowych i że zarabiamy góry złota. Że tak naprawdę to prowadzimy „inny rodzaj biznesu” – wspomagany przez instytucje publiczne.
Zostawmy odsłonięte okno
Bez większych kontrowersji wykonać można natomiast dwa inne bardzo ważne, projawnościowe ruchy. Jeśli organizacja gospodaruje środkami publicznymi, powinna założyć Biuletyn Informacji Publicznej (wynika to z ustawy o dostępie do informacji publicznej). Oczywiście BIP trzeba regularnie aktualizować. Wbrew pozorom, nie jest to jednak czynność, która przytłacza. Wręcz przeciwnie, usprawnia zarządzanie informacją i zwiększa szybkość reakcji na zadawane pytania. Dobrze prowadzony BIP to jak zawsze odsłonięte okno w holenderskim mieszkaniu – niezasłaniane, bo niczego nie trzeba przed nikim ukrywać. Zbliża i buduje zaufanie.
Uporządkujmy zarządzanie
Często, kiedy postulujemy większą jawność organizacji, słyszymy, że nie trzeba już nic więcej robić, że zgodnie z prawem „wszystko jest w sprawozdaniach”. Ale powiedzmy sobie szczerze, niewiele osób wie, co to są aktywa, co pasywa, a tym bardziej, co to jest zasada memoriałowa rozliczeń. Dlatego wolimy, żeby zainteresowani dostawali informację wprost, np. że w Sieci Obywatelskiej „na rękę” zarabia się 2,8–3,4 tysiąca złotych przy pełnoetatowym obciążeniu, niż żeby ludzie sami się domyślali, w jakie to „luksusy opływamy”, widząc nasz roczny budżet dobijający niekiedy do miliona.
Co na tym zyskamy? Ludzie poczują, że jesteśmy wobec nich uczciwi, a poddanie się ocenie rodzi zaufanie. Będziemy w stanie bronić tych z nas, którzy na obronę zasługują, i baczniej przyglądać się tym, którzy stanowić mogą kłopot dla reputacji III sektora. Jawność ma szansę przełożyć się też na większą efektywność gospodarowania pieniędzmi publicznymi, jak również na lepsze efekty. Zmuszeni do jawności, uporządkujemy wiele spraw ze sfery zarządzania naszymi organizacjami. Jawność może się też stać atutem w naszych działaniach komunikacyjnych i fundraisingowych. Warto spróbować!
Źródło: inf. własna (ngo.pl)