Jako naród mamy swój udział w obaleniu komunizmu, przyczyniliśmy się do rewitalizacji idei społeczeństwa obywatelskiego w Europie, zacieśniliśmy związki polityczne z Zachodem. Naszą obywatelskość musimy jednak praktykować na co dzień. Inaczej przestaniemy być społeczeństwem obywatelskim.
Społeczeństwo obywatelskie − oparte na wspólnocie wartości podstawowych – stwarza jednocześnie miejsce dla pluralizmu. Oferuje przyjazną przestrzeń dla wyrażania interesów zbiorowych, wokół których krystalizują się społeczne podziały i konflikty, nieprzekształcające się w nierozwiązywalny marksistowski konflikt klasowy; są bowiem „zarządzalne”. Społeczeństwo obywatelskie jest otwarte, ale także spójne i solidarne.
Taką właśnie inkluzyjną przestrzeń publiczną stworzył ruch pierwszej „Solidarności” i na tym polegała jego „uobywatelniająca” siła sprawcza. Obecne cementowanie wizji Polski podzielonej na zwolenników modernizacji i europeizacji z jednej strony oraz tradycji i polskości z drugiej – jest praktyką podmywającą obywatelski charakter wspólnoty narodowej i społecznej. Jako naród mamy swój niezaprzeczalny udział w obaleniu komunizmu, przyczyniliśmy się do rewitalizacji idei społeczeństwa obywatelskiego w Europie, skorzystaliśmy ekonomicznie na przyjaznej Polsce koniunkturze międzynarodowej po upadku Związku Radzieckiego, zacieśniliśmy związki polityczne z Zachodem. Naszą obywatelskość musimy jednak sami praktykować na co dzień. Inaczej przestaniemy być społeczeństwem obywatelskim.
Utracony potencjał
Na urzeczywistnienie programu zabrakło wówczas czasu. W grudniu 1981 roku wprowadzono stan wojenny – zdelegalizowano związek zawodowy „Solidarność”, a jego działaczy objęto represjami. Okres „korodującego socjalizmu” po stanie wojennym trwał niecałą dekadę i zakończył się rozmowami okrągłego stołu, na mocy których przywrócono osobowość prawną NSZZ „Solidarność”. Tyle, że do „Solidarności” przystąpiło wówczas nie dziewięć milionów, jak w latach 1980-1981 , a jedynie półtora miliona osób.
Apatia społeczna u progu lat 90. i później, to cena stanu wojennego, którego represje rozbiły masowy ruch społeczny, doprowadzając do ucieczki w prywatność dużej części działaczy i aktywnych uczestników Ruchu „Solidarności”. W wyborach plebiscytowych 4 czerwca 1989 roku w atmosferze przełomu i święta narodowego wzięło udział 2/3 uprawnionych do głosowania, a ten niezbyt wygórowany poziom frekwencji nie został już osiągnięty w żadnych innych wyborach.
Likwidacja ustroju komunistycznego objęła trzy segmenty sfery publicznej i polegała na: po pierwsze wprowadzeniu mechanizmów rynkowych do gospodarki, po drugie demokratyzacji polityki i po trzecie wreszcie budowie społeczeństwa obywatelskiego. Paradoksalnie transformacja lat 90. objęła w pierwszej kolejności gospodarkę – dziedzinę, w której działacze Ruchu „Solidarności” nie mieli właściwie żadnego doświadczenia. Posiadali know-how głównie w sferze aktywizacji obywatelskiej, którą potraktowano drugoplanowo, doprowadzając m.in. do marginalizacji Ruchu Komitetów Obywatelskich. Skutki niepełnego wykorzystania potencjału społeczeństwa obywatelskiego w transformacji ustrojowej odczuwamy do dziś, zasoby kapitału społecznego podtrzymuje się bowiem i pomnaża jedynie przez masowe praktykowanie obywatelskiego zaangażowania.
Sukcesy i dysproporcje
Odtworzona po okresie komunizmu samorządność lokalna, w której rozwój zainwestowano wiele zasobów, to największy sukces transformacyjny i priorytetowy kierunek uspołecznienia Polski po 1989 roku. Działalność stricte społeczna przyjęła formułę aktywności stowarzyszeniowej i fundacyjnej, dla której stworzono odpowiednie regulacje prawno-instytucjonalne. Idea samorządności pracowniczej została potraktowana w planie Balcerowicza jako relikt myślenia socjalistycznego i całkowicie odrzucona. Odmienne strategie względem samorządności terytorialnej (aktywne wsparcie) oraz organizacji społeczeństwa obywatelskiego (stworzenie przestrzeni do działania) doprowadziły jednak do dużych dysproporcji w rozwoju tych sektorów.
Dodajmy, że Stany Zjednoczone i inne państwa zachodnie wsparły finansowo budowanie w Polsce infrastruktury sektora pozarządowego, traktując ją jako podwalinę społeczeństwa obywatelskiego w warunkach odradzającej się demokracji politycznej.
Z perspektywy
Aby docenić osiągnięcia polskiej transformacji także na polu społecznym, warto spojrzeć na nie z perspektywy państw, które wybiły się na niepodległość wraz z rozpadem Związku Radzieckiego. W większości z nich powstały organizacje pozarządowe, ale funkcjonują one w warunkach ogólnego marazmu, mając charakter dysydencki. W obliczu zapaści ekonomicznej społeczeństwa „posowieckie” odczuwają silny resentyment do „stabilizacji” czasów minionych, wzmacniany przez władze, w większości wypadków przejawiające tendencje autorytarne. Ostatnio obserwujemy jednak przebudzenie „ducha obywatelskości” w tych społeczeństwach, czego przykładem jest ukraiński drugi Majdan, przypominający pod pewnymi względami polski Sierpień ‘80.
O ile trudniej jest jednak Ukraińcom. Polski Sierpień ‘80 spotkał się z mocnym wsparciem Zachodu, a późniejszy upadek komunizmu i rozpad Związku Radzieckiego był witany z nadzieją na budowę nowej Europy. Już jednak proces akcesji ośmiu państw regionu do Unii Europejskiej wywoływał mniej entuzjazmu i został urzeczywistniony dopiero po piętnastu latach. Ukraiński Majdan wydaje się zaś wprost przeszkadzać społeczeństwom zachodnim w układaniu się gospodarczym z Rosją, stawiając niewygodne pytanie o to, dlaczego granice UE mają przebiegać na Bugu.
*Artykuł przygotowany na podstawie artykułu wstępnego do najnowszego numeru kwartalnika Trzeci Sektor.
Źródło: Instytut Spraw Publicznych