Jeśli chodzi o skuteczną obecność w sieci, jednym z absolutnych must-have dzisiejszego świata cyfrowego jest Instagram. Ta specyficzna platforma społecznościowa jest dosyć dziwna, ale odnaleźć się w niej można bardzo szybko.
Największą popularnością na Instagramie cieszą się oczywiście celebryci, sportowcy i muzycy. Nawet wielkie marki muszą ustąpić tutaj pola „osobistościom” ze świata szeroko pojętej rozrywki, głównie dlatego, że Instagram opiera się głównie na dokumentacji codziennego życia.
Oczywiście te firmy walczą. Nike ma np. kanał, na którym prezentuje coraz to nowe modele butów. Ale dla instagramowych odbiorców ma to mniejszą wartość, niż chociażby zdjęcia wrzucane przez gwiazdki pokroju Taylor Swift (obecnie największe konto na Insta, prawie 47 milionów śledzących) czy Kim Kardashian (zdetronizowana na dniach przez wspominaną pannę Swift, 46 mln śledzących). Gdzie w tym wszystkim miejsce dla organizacji? Spokojnie, znajdzie się.
Przede wszystkim, grupa odbiorców zainteresowanych działalnością pozarządową jest na Instagramie całkiem pokaźna. Wystarczy spojrzeć na takie profile, jak chociażby National Geographic (31 mln obserwujących). Dla niewtajemniczonych – słynny magazyn wydawany jest przez National Geographic Society, jedną z najstarszych i największych organizacji non-profit na świecie. Przyjmując nawet, że NatGeo korzysta z ogromnej rozpoznawalności marki, 31 mln to „zaledwie” 15 mln mniej, niż nie prezentujące żadnej wartości konto panny Swift. A to całkiem niezły wynik.
Inne organizacje nie mogą pochwalić się aż takimi wynikami, ale liczby nie są małe - jak na NGO-sy, oczywiście. Amnesty International UK ma 14 tysięcy obserwujących, Greenpeace 113 tysięcy, a World Wildlife Foundation 166 tysięcy. Nie są to małe liczby, szczególnie biorąc pod uwagę treści, jakie trafiają na Instagrama, czy właściwie, jakimi serwis ten się karmi.
Znamienne jest to, że każdy z tych profili sam nie przekracza liczby 100 obserwowanych. Nic w tym dziwnego, jako że to oficjalne profile „marek”. Ale w przypadku organizacji o zasięgu niekoniecznie globalnym, a raczej lokalnym, ilość obserwowanych może mieć znaczenie. Po pierwsze, dajemy innym znać, że jesteśmy na Instagramie. Najtrudniej jest zdobyć pierwszych obserwujących - potem może to pójść lawinowo, a na pewno szybciej, niż w przypadku biernego oczekiwania. Ponad to, rozszerzamy swoje zasięgi, w efekcie czego Instagram będzie podsuwał nasz profil ludziom powiązanym z profilami przez nas obserwowanymi.
Drugą kluczową sprawą - przynajmniej dla organizacji - jest właściwe uzupełnienie profilu. Panna Swift może zamknąć swój biogram w zdaniu „Born in 1989” i linkowaniu do oficjalnej strony, bo i co więcej mogłaby napisać? Wszyscy wiedzą, kim jest. W przypadku organizacji pozarządowej, zwłaszcza działającej lokalnie, nie jest to już takie oczywiste. Zresztą wystarczy pomyśleć po prostu o poważnym potraktowaniu potencjalnych odbiorców, którzy dostaną możliwość zapoznania się z naszą działalnością.
Kolejną ważną sprawą jest połączenie kont. Instagram pozwala na dodanie całego szeregu powiązanych sieci społecznościowych, od Facebooka i Twittera, przez bloga na Tumblerze, po serwisy typu Vkontakte oraz sieci azjatyckie. Działającą w sieci organizację interesować najbardziej interesować powinien Facebook, ponieważ dzięki takiemu połączeniu zapełniane będą automatycznie dwa profile. Jeśli posługujemy się Twitterem, bez wątpienia powinniśmy sparować także to konto.
Istotny jest odpowiedni czas umieszczania zdjęć. Jeżeli prowadzimy fotorelację z jakiegoś wydarzenia, naturalną koleją rzeczy jest umieszczanie postów na bieżąco – w innych przypadkach najlepiej wybierać pory adekwatne do codziennych zachowań odbiorców: poranki (podróż do pracy, śniadanie), pora obiadowa, wieczory. Ważne jest również, aby nie zasypywać odbiorców masą zdjęć. Dzienna dawka, która nie zniechęci do nas odbiorców to maksymalnie do 5 zdjęć.
Niezwykle ważne są trzy elementy związane bezpośrednio z samymi zdjęciami. Pierwszy to wzbudzenie zainteresowania. Umieszczane przez nas posty powinny przykuwać uwagę odbiorców i mówić o tym, czym się zajmujemy. W przeciwieństwie do celebrytów, którzy mogą wrzucić zdjęcia garnka, a ludzie i tak to polubią, „normalni” użytkownicy Instagrama muszą się wysilić nieco bardziej.
Rzecz druga to trzymanie się tematyki. Jeśli organizacja zajmuje się, przykładowo, schroniskami dla zwierząt, nie umieszczajmy postów dotyczących zmian klimatycznych – ten target pozostawmy odpowiednim NGO-som. Nie oznacza to, oczywiście, że kategorycznie zakazane jest odejście od głównej tematyki. Chodzi po prostu o to, aby zachować pewną ciągłość działań.
Trzecim ważnym aspektem prowadzenia Instagrama są hashtagi. Tak naprawdę to w dużej mierze od nich może zależeć, jak daleko obejmiemy sieć swoim zasięgiem. Dobrze otagowany post może zdziałać cuda i przyciągnąć użytkowników z zupełnie innego segmentu odbiorców. A to może zadziałać na naszą korzyść, ponieważ post trafi do innej grupy osób, co ma szanse zaowocować promocją na zasadzie poczty pantoflowej.
Niezłym pomysłem może być też wykorzystanie Geotagów oferowanych przez Instagrama. Geograficzne oznaczenie postów sprawi, że dotrą one do osób przeszukujących serwis pod kątem lokalizacji. Dla lokalnych organizacji może okazać się to bardzo skutecznym środkiem promocji.
Ale i tak najważniejszą rzeczą jest to, aby utrzymywać z odbiorcami kontakt. Nic tak nie odpycha od profilu marki (czy organizacji, firmy, etc.), jak brak jakiejkolwiek reakcji z jej strony. Ludzie korzystają z tego typu serwisów po to, żeby móc wejść w interakcję z innymi - również z szeroko pojętymi profilami oficjalnymi. Trzeba mieć to na uwadze!
Źródło: Technologie.ngo.pl