– Jestem nerdem, bardzo kręcą mnie światy odrealnione – mówi sam o sobie. I o ile druga część tego zdania jest z pewnością prawdziwa, to pierwsza może budzić wątpliwości. Nerd bowiem oznacza jednostkę aspołeczną. A dla Marcina Mitznera praca w grupie to jego żywioł – umie łączyć i zjednywać ludzi, przekonywać do wspólnych inicjatyw, rozładowywać negatywne emocje w zespole. Sprawdza się także jako trener i skuteczny menadżer.
Marcin Mitzner – lat 29, wielki pasjonat gier. Socjolog, trener Stowarzyszenia Trenerów Organizacji Pozarządowych (STOP) i animator społeczny. Nieźle zorganizowany, bo z sukcesem łączy obowiązki „partycypacyjnego” rodzica, działalność biznesową i pozarządową. Członek zarządu Fundacji Wspierania Rozwoju i Edukacji „Innowatorium”, prezes Federacji Organizacji Służebnych Mazowia, właściciel i dyrektor programowy firmy Games Development.
Jaki jest? Bezpośredni, pryncypialny, żartobliwy, a nawet rubaszny. Wyraża się dosadnie, nie stroni od ciekawych porównań. Interesuje go edukacja, lubi obserwować zmiany społecznych trendów i mód w popculturze oraz grać w ping-ponga.
Pierwsze kroki w NGO
Swoją pozarządową przygodę Marcin zaczął w klasie maturalnej, w 2005 r.
– Zamiast uczyć się do matury, organizowałem festiwal, podsumowujący projekty młodzieżowe w Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) – wspomina.
Niebawem przyszedł czas na działalność projektową i realizację pierwszej w życiu gry. Trzeba było wymyślić niedrogie narzędzie, dające możliwość zaangażowania na odległość młodzieży szkolnej, która uczestniczyła w projektach edukacyjnych CEO.
– Dzieciaki logowały się co jakiś czas na blogu i mailem otrzymywały konkretne zadania do wykonania w swojej lokalnej społeczności wraz z instrukcją i terminem – wspomina Anna Mirska-Czerwińska, opiekunka Marcina w CEO. Gra trwała około trzech miesięcy i cieszyła się dużym zainteresowaniem. Po wielu modyfikacjach jest wykorzystywana w programach CEO do dziś.
Udział w tworzeniu tej gry nie był przypadkiem. Marcin niemal od zawsze pasjonował się tym rodzajem rozrywki. Twierdzi, że dzięki szachom nauczył się dostrzegać struktury i systemy, a gry RPG przećwiczyły go w kreatywności. Współpraca z CEO dała mu zaś niepowtarzalną okazję, aby w praktyce korzystać z tych umiejętności. Został np. zaangażowany w tworzenie gier terenowych. Z czasem realizacja gier społecznych stała się dla niego sposobem na życie.
Przedsiębiorca i menadżer
W 2012 r. Marcin Mitzner założył Games Development. Firma specjalizuje się w tworzeniu gier. Projektuje na indywidualne zamówienie gry edukacyjne, team-buildingowe, promocyjne i inne (np. testujące wiedzę zdobytą podczas szkoleń, czy pozwalające wyłonić liderów w grupie). Klientami są organizacje pozarządowe, instytucje kultury oraz biznes. Do 2016 r. firma zaprojektowała ok. 100 własnych gier.
– Można powiedzieć, że mam wielkie szczęście, bo zawodowo zajmuję się tym, co lubię też prywatnie. Ale dla mnie jest to lekko perwersyjne – przyznaje. – Gram w jakąś grę i od razu zastanawiam się nad tym, czy któryś z jej elementów ma zastosowanie w realizowanych przez nas projektach. Cały czas jestem w pracy i to nie jest chyba zdrowe. Często słyszę, że to jest idealne połączenie, ale mam co do tego wątpliwości…
Równolegle Marcin angażował się w działalność pozarządową. Jest członkiem zarządu Fundacji „Innowatorium”, która zajmuje się tworzeniem i promocją nowatorskich rozwiązań edukacyjnych i promowaniem postaw obywatelskich.
Powstała w 2010 r. fundacja, zrealizowała dotąd kilka innowacyjnych projektów edukacyjnych, m.in.: Dzienniki Powstania (atrakcyjną aplikację internetową popularyzującą wydarzenia Powstania Styczniowego i Listopadowego) oraz SmileUrbo (interaktywną grę symulacyjną, uczącą umiejętności podejmowania decyzji i rozwiązywania problemów w duchu zasad zrównoważonego rozwoju; fundacja współuczestniczyła w powstaniu gry).
Ta ostatnia gra osiągnęła międzynarodowy sukces. Jej twórczyni – Ola Zemke – jako pierwsza Polka otrzymała w 2015 r. prestiżową World Summit Youth Award, przyznawaną najlepszym projektom wykorzystujących Internet i nowe technologie do wspierania wyznaczonych przez ONZ Milenijnych Celów Rozwoju.
Po co organizacjom gry
Gra jest – według Marcina – użytecznym społecznie narzędziem. Istotnym zwłaszcza w relacjach z młodzieżą i pokoleniem dzisiejszych 20- i 30-latków, wychowanych na takiej rozrywce. Swoją rolę postrzega jako tłumacza między dwoma uniwersami – światem fanów gier i organizacji społecznych. Osoby z zamkniętego środowiska graczy stara się wciągać do projektów społecznych. Społecznikom pokazuje, jak ciekawe rozwiązania oferują gry. Jego zdaniem gry – przez dorosłych często niesłusznie postrzegane jako „głupie strzelanki” – w rzeczywistości mogą być wartościowym narzędziem edukacji nieformalnej.
– 10 lat temu dobrą formą dotarcia do odbiorców było wydanie podręcznika, zeszytu czy brulionu. Teraz to nie działa – mówi Mitzner. – Organizacje szukają więc innych, alternatywnych rozwiązań. I tu gry pasują bardzo dobrze. Gdy robimy grę edukacyjną, to widzę, jak uczestnicy otwierają się na nowe perspektywy. To realizuje większość podstawowych założeń działania III sektora, a więc kwestii zmiany i pokonywania oporu, który w jej kontekście często się pojawia. W grze łatwiej jest zrozumieć nowe informacje, wczuć się w inną sytuację, poczuć empatię w stosunku do pojawiających się w niej ról.
Jedna z gier, zaprojektowana przez „Innowatorium” z udziałem Marcina, dotyczyła pracy z kierownikami ośrodków kultury jednego z województw. Uczestnicy warsztatów wcielali się w role przedstawicieli poszczególnych instytucji fikcyjnego Nowego Miasta: muzeum, biblioteki, urzędu, organizacji pozarządowej. Cel: „odegranie” konsultacji społecznych nowej strategii kultury. W trakcie zabawy wychodziły na jaw różne stereotypy i blokady.
– Chodziło o to, by ułatwić potem pracę w terenie i wyciągnąć wnioski dotyczące trudności wynikających z wyobrażeń uczestników na temat swoich potencjalnych sojuszników. Te stereotypy były punktem wyjścia do rozmowy o tym, jak w ogóle postrzegamy daną instytucję, organizacje, osoby – wspomina Marcin.
Jego zdaniem gra, która dotyka rzeczywistości, daje szczególnie ciekawe rezultaty, ponieważ w trakcie zabawy pozwalamy sobie na wiele więcej niż w sytuacji tzw. normalnej. Rozgrywka może stanowić ciekawe pole do obserwacji wyobrażeń, uprzedzeń i blokad danej grupy osób. Może też być bezpieczną przestrzenią, żeby powiedzieć to, co się myśli. Może pełnić rolę poligonu doświadczalnego, który pozwala zaobserwować i przeanalizować np. konflikt wartości.
Po co nerdowi Mazowia?
W 2014 r. Marcin został prezesem Federacji Organizacji Służebny Mazowia. Przejął stery Federacji w trudnym finansowo i organizacyjnie momencie, po rezygnacji Piotra Todysa.
– Siedzieliśmy w salce szkoleniowej i trzeba było podjąć decyzję, kto zostanie prezesem – wspomina Agata Sawka, była dyrektorka Mazowii. – Co do kandydatury Marcina wszyscy byli zgodni. Pamiętam przerażenie w jego oczach i pytanie „czy dam sobie radę?”. Nie przypominam sobie, czy coś odpowiedziałam, ale wiedziałam na pewno, że idzie nowe w Federacji.
Mitzner postawił sobie za cel uratowanie i odbudowę Federacji. Przeniósł biuro do nowego lokum, de facto pod parasol Fundacji „Innowatorium”. Nowy zespół niejako tworzył się i dogrywał się w czasie remontu, wykonanego siłami własnymi i znajomych.
– Marcin zadbał o dobre wykończenie biura, a jednym z pierwszych zakupów był ekspres do kawy – wspomina Karol Wittels, członek zarządu Mazowii. – Chciał, żeby ludzie mieli dobrą kawę, żeby było miło i domowo.
Nowy zespół zaczął stopniowo odbudowywać sytuację organizacji. – Gdy tylko skończyliśmy remont, zaczęło się projektowe zamieszanie. Nie było środków na dodatkowe ręce do pracy, a zadań mnóstwo – wspomina Agata Sawka. – Dzięki temu odkryłam, że prezes może być dostępny zawsze i że razem ze mną będzie sprawdzał wyciągi bankowe. Przez pół roku ogarnialiśmy Federację właściwie we dwoje. To był ważny czas budowania współpracy. Jeśli chce się coś załatwić z Marcinem, najlepiej robić to na balkonie, przy papierosie i koniecznie z kawą!
Między misją a krwawym pragmatyzmem
Po co Marcinowi Mazowia? Nie uczestniczy bezpośrednio w tworzeniu projektów i zarządzaniu nimi, ale zajmuje się kontaktami z partnerami, łączeniem ludzi i pomysłów, tam, gdzie warto tworzyć koalicje i wspólne projekty. Nie jest to łatwe i zajmuje sporo czasu, tym bardziej, że – jak Mitzner sam przyznaje – na tym etapie trudności i wyzwań jest bardzo dużo.
– To jest cholernie trudne – mówi. – Organizacje parasolowe też muszą walczyć o przetrwanie. Brakuje przestrzeni, żeby prowadzić działalność rozwojową, strategiczną.
A więc, po co? Dla Marcina Mazowia jest rodzajem społecznego laboratorium. Ukończył Instytut Stosowanych Nauk Społecznych, ścieżkę organizacji pozarządowych. Naturalne zatem jest, że interesuje się problemami III sektora i chce uczestniczyć w pracach tzw. infrastruktury, w szczególności nad tworzeniem i rozpowszechnianiem standardów.
– Mam doświadczenia związane z projektową grantozą i rozerwaniem pomiędzy misją a krwawym pragmatyzmem. Deklarujemy, że chcemy zbawiać świat, a potem godzimy się na odcienie szarości i wszystko jest OK – denerwuje się. – Zauważyłem, że jeśli ktoś długo siedzi w zarządzaniu i w świecie projektowym, to zaczyna się zmieniać. To problem globalny: przestajemy być spójni.
Podkreśla swoją niezgodę na istnienie podwójnych standardów, na swoiste „dwójmyślenie”, w którym zmienianie świata usprawiedliwia naginanie standardów. Jednocześnie zauważa, jak niezwykle trudna jest konfrontacja modeli teoretycznych z konkretnymi wyzwaniami. Uważa, że jednym ze sposobów na budowanie stabilizacji organizacji jest zbilansowanie źródeł przychodów. Aby nie opierać się wyłącznie na środkach projektowych, a więc np. prowadzić działalność gospodarczą, ale w sposób zrównoważony, by jednocześnie nie zagubić w tej działalności misji organizacji.
Etos jest kluczowy
Mimo młodego wieku, Marcin jest autentycznym liderem. Sam jednak przyznaje, że autorytetów nie ma.
– Mam za bardzo rozbudowaną autorefleksję socjologiczną – śmieje się. – Za bardzo skupiam się na różnych problemach, nie znalazłem jeszcze takiego punktu odniesienia osobowego, który byłby mi pomocny.
Etos społeczny wyniósł z domu.
– Ojciec i matka w opozycji, dziadkowie na przysłowiowych barykadach. To mi wpływa na to, jak działam, jakie projekty wybieram, na co się decyduję, a na co nie – mówi. – Taką mam potrzebę, by tworzone przez nas gry miały sens, żeby dzięki nim świat stał się troszkę lepszy.
Swoim wartościom jest wierny zawsze, nawet wbrew zasadom. Ta bezkompromisowość zaimponowała Alicji Jabłonowskiej z Fundacji Pokolenia z Tczewa, która poznała Marcina podczas szkolenia trenerów organizacji pozarządowych STOP.
– Uczyliśmy się pracy trenerskiej w parze. Na koniec mieliśmy za zadanie przeprowadzenie treningu zadaniowego, szkolenia dla grupy osób z wybranego przez nas tematu, taki sprawdzian trenerski. Podczas tego szkolenia Marcin złamał jedną z podstawowych zasad trenerskich: powiedział osobie, z którą prowadził szkolenie, że się z nią nie zgadza, że mówi rzeczy, które nie są mu bliskie – wspomina Alicja. – A pierwsza zasada trenera mówi, że choćby nie wiem, co się działo nie można podważać swojego wzajemnego autorytetu podczas szkolenia. O takich rzeczach rozmawia się poza salą. Marcin cały czas jest w swoich wartościach, broni ich i trzyma się swojego kanonu. Nie boi się konfrontować z ludźmi na argumenty, nie boi się bronić tych argumentów.]
Stworzył ponad 100 gier miejskich, symulacyjnych i szkoleniowych, wspierających procesy edukacyjne, komunikację zewnętrzną i wewnętrzną. Od 2012 w ramach firmy Games Development, której jest właścicielem.
Z Federacją MAZOWIA związany od 2010 roku, na początku jako wolontariusz i uczestnik projektów. Od 2013 roku członek zarządu Federacji, a od 2014 prezes zarządu.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Źródło: inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23