Rzadko uświadamiamy sobie, jak dużym wyzwaniem jest prowadzenie dialogu społecznego, który będzie satysfakcjonujący dla obu stron – mówi Marta Lewandowska, członkini Warszawskiej Rady Pożytku Publicznego.
Trudno jednoznacznie ocenić działanie warszawskiej struktury dialogu społecznego, gdyż jest ona bardzo zróżnicowana. Wiele branżowych komisji dialogu społecznego i komisji dzielnicowych wypracowuje swoją własną kulturę funkcjonowania. Komisje często różnią się od siebie nawet pod względem celów, które sobie stawiają. Gdyby chcieć jedną oceną objąć cały warszawski system dialogu społecznego, to ocena taka musiałaby albo krzywdzić niektóre komisje, które funkcjonują bardzo dobrze, albo nie dostrzegać poważnych wad innych.
Udział i wpływ
Warto przyjrzeć się problemom, z jakimi borykają się komisje. Jednym z nich jest mała reprezentatywność tych ciał. Nie chodzi tylko o uczestnictwo formalne, ale o autentyczne zaangażowanie uczestników.
Kolejną trudnością jest ograniczony wpływ na decyzje podejmowane przez urząd miasta czy dzielnicy. W tym przypadku również możemy mówić o bardzo dużych różnicach między komisjami. Są takie komisje, które mają nawet problem z włączeniem do swoich prac przedstawicieli urzędu, a same konsultacje mają dość pozorny charakter. Ale są też takie, gdzie strona urzędowa wspólnie z pozarządową przygotowują konkursy na realizację zadań publicznych.
Warto przyjrzeć się szczegółowo sposobowi funkcjonowania różnych komisji i określić na czym polegają te różnice. Które z nich wynikają ze specyfiki danej komisji, a które mają swoją przyczynę w jakiegoś rodzaju zaniedbaniu czy trudności, które warto byłoby przezwyciężyć, aby zwiększyć efektywność działania takiej komisji.
Praca do wykonania
Rozmawiając o jakości dialogu społecznego w Warszawie rzadko uświadamiamy sobie, jak dużym wyzwaniem jest prowadzenie dialogu społecznego, który będzie satysfakcjonujący dla obu stron.
Warto zdawać sobie sprawę, skąd przychodzą ludzie do komisji dialogu społecznego i z jakimi motywacjami. Po pierwsze, duża część organizacji nie miała za sobą doświadczeń wspólnego działania, określania wspólnych celów, zawieszenia partykularnych interesów i szukania tego, co wspólne. Po drugie, dla wielu organizacji dzielnica czy miasto jest źródłem finansowania działań, bywa czasem, że jednym z podstawowych. Organizacje są więc dla siebie konkurencją. To również nie ułatwia współpracy.
Nowa kultura współpracy
Cały czas się uczymy. Dopiero tworzymy nową kulturę współpracy i dialogu. Jeżeli wydaje się nam, że urzędnik na spotkaniu będzie bardzo otwarty na współpracę i chętnie się będzie dzielił całą swoją wiedzą, to takie oczekiwanie jest trochę na wyrost.
Nie zawsze urzędnicy, którzy działają w komisjach mają szerokie poparcie i zaufanie ze strony swojego biura czy wydziału. Nie zawsze pozwala im się na otwartość i zaangażowanie w pracę komisji. Trzeba mieć świadomość na co urzędnik może mieć wpływ, czego się może obawiać, co może być postrzegane przez jego współpracowników jako pewne nadużycie, zbyt daleko idąca otwartość wobec organizacji.
Wyzwanie
Na strukturę dialogu społecznego często patrzymy przez pryzmat niepowodzeń i trudności. Ale jeśli przyjrzymy się temu bagażowi, z którym wchodzimy do komisji, to widać, że tworzenie ciała, które będzie sprawnie i efektywnie funkcjonowało, jest ogromnym przedsięwzięciem. Konieczne jest przełamanie pewnego schematu, w którym funkcjonowaliśmy dotychczas. To się nie wydarzy na jednym czy dwóch spotkaniach. To ambitne wyzwanie, które wymaga czasu.
Jak usprawnić dialog
Co możemy zrobić, aby system działał lepiej? Na pewno potrzeba nam ciągłości i systematyczności. Warto zadbać o to, aby spotkania odbywały się regularnie, wzmacniać zaangażowanie stałych członków nie tracąc jednocześnie otwartości na nowe organizacje. Wydaje się też bardzo ważne, by spotkanie komisji były sprawnie i konstruktywnie prowadzone. Zniechęcenie organizacji często bierze się stąd, że spotkania zdominowane są przez wzajemne pretensje. To jest oczywiście nieunikniony etap: dopóki żale się nie wyleją, trudno prowadzić konstruktywny i uczciwy dialog. Ale spotkania nie mogą się sprowadzać tylko do tego. Trzeba przejść do kolejnych etapów dyskusji i współpracy.
To również jest bardzo trudne. Organizacjom często wydaje się, że jak przystępują do komisji, to w momencie ich przystąpienia – rzeczy zaczną się same dziać. Że wystarczy raz czy dwa razy się wypowiedzieć i sprawy będą się toczyły inaczej. Ale zmiany nie wynikają z samej dyskusji. Trzeba przejść do planowania działań, dzielenia się obowiązkami i wykonania zadań. A z tym bywa kłopot. Coraz trudniej komisjom znaleźć osoby, które chcą działać w prezydiach, bo to oznacza dodatkową pracę.
Najważniejsze zadanie, jakie przed nami stoi, to próba znalezienia jak największej ilości wspólnych celów. Takich, które nie stawiają nas w pozycji rywali, ale pomogą nam postrzegać siebie jako pewną wspólnotę celów. Jeśli organizacjom uda się ją stworzyć, to łatwiej będzie pokazać urzędowi, że również do tej wspólnoty należy.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl