Za dwa miesiące w koreańskim Busan odbędzie się IV Forum Wysokiego Szczebla ds. Efektywności Współpracy Rozwojowej (HLF4). Dzisiaj (10 października) w Warszawie organizacje pozarządowe przygotowują się do tego wydarzenia i pytają m.in. jakie jest polskie stanowisko w sprawie poprawy efektywności współpracy rozwojowej.
Nie wystarczy pomagać. Trzeba skutecznie pomagać, czyli wiedzieć, jak to robić, aby rzeczywiście doprowadzić do poprawy sytuacji osoby, instytucji, społeczności, czy wreszcie kraju, któremu chcemy pomóc. Skuteczność pomocy jest tak samo istotna w wymiarze indywidualnym, jak i globalnym, gdy mówimy o pomocy kierowanej do krajów rozwijających się. Z tym, że w tym ostatnim przypadku, znacznie bardziej skomplikowane jest ustalenie zasad, na jakich ta pomoc ma być udzielana i relacji, łączących darczyńców i biorców. Skuteczność pomocy rozwojowej zależy nie tylko od uwarunkowań politycznych, ekonomicznych i geograficznych krajów-beneficjentów pomocy, lecz także od jakości działań donatorów.
W Busan ocenią Deklarację Paryską
W 2002 roku społeczność międzynarodowa stworzyła tzw. Agendę na temat efektywności pomocy rozwojowej, w której zwrócono uwagę nie tylko na ilość udzielanej pomocy, ale również na jej jakość. Od tego czasu, co trzy lata odbywają się Fora Wysokiego Szczebla, podczas których rozmawia się na ten temat. Podczas takiego spotkania w Paryżu w 2005 roku przyjęto z kolei tzw. Deklarację Paryską, w której określono 5 zasad efektywności pomocy oraz zobowiązania dla rządów i donorów. Są to: 1. respektowanie priorytetów i potrzeb krajów partnerskich, a także przyznanie im przewodniej roli w implementacji narodowych strategii rozwojowych (własność), 2. podstawą projektowania działań wspomagających są narodowe strategie rozwojowe, instytucje i procedury kraju partnerskiego (dostosowanie), 3. harmonizacja i większa transparentność procedur regulujących udzielanie wsparcia (harmonizacja), 4. zarządzanie zasobami i doskonalenie podejmowania decyzji z naciskiem na rezultaty (zarządzanie na rzecz rezultatów), 5. donatorzy i kraje partnerskie są odpowiedzialne za skutki rozwojowe (wzajemna odpowiedzialność).
Cele ustalone w Deklaracji miały zostać zrealizowane do 2010 r. W Busan przedstawiciele rządów, organizacji międzynarodowych i pozarządowych będą oceniać, na ile założenia Deklaracji Paryskiej zostały wprowadzone w życie.
– Nie jest wielką tajemnicą, że tych celów nie udało się osiągnąć – mówi Monika Matus, ekspertka ds. współpracy rozwojowej w Grupie Zagranica. – Teraz walczymy o to, aby Deklaracja nie została odrzucona na rzecz nowych ustaleń. Chcemy, aby w Busan ją przeanalizowano i podjęto rozmowy o fundamentalnych zmianach w architekturze pomocy rozwojowej. I aby była to rozmowa stała, a nie tylko przy okazji Forum.
Wskaźniki są ważne
Organizacje chcą m.in., aby ustalenia z poprzednich Forów (w Paryżu i Akrze) zostały ocenione, pogłębione i wprowadzane w życie. Istnieje bowiem obawa, że w Busan zostanie przyjęty jedynie ogólny dokument o charakterze politycznym, który de facto nie przyniesie żadnej zmiany, ani korzyści.
– Uważamy, że postanowienia dotyczące wskaźników efektywności pomocy są bardzo ważne i dlatego nadal o nich mówimy – wyjaśnia M. Matus.
Kolejną sprawą, na którą zwracają uwagę organizacje jest przyjęcie perspektywy praw człowieka.
– Często słyszy się argument, że przecież wszyscy wiemy o prawach człowieka, większość krajów przyjęła Kartę Praw Człowieka, więc to nie jest problem. Tymczasem to nie prawda – mówi Monika Matus. – Należy wyjść z założenia, że ludzie z krajów Południa mają prawo uczestniczyć w całym procesie planowania i wdrażania działań pomocowych. Byłaby to realizacja jednego z punktów Deklaracji Paryskiej, aby „własność” pomocy była po stronie biorców.
To się jednak nie stanie, jeśli nie zapewni się organizacjom społeczeństwa obywatelskiego, działającym w krajach Południa (i lokalnym, i zagranicznym) przyjaznego środowiska do pracy. Chodzi przede wszystkim o stworzenie odpowiednich regulacji prawnych, a także o podkreślenie roli niezależnych organizacji we współpracy rozwojowej.
– Jest to szczególnie ważne w sytuacji, gdy coraz częściej mówi się, że sektor prywatny także może być partnerem we współpracy rozwojowej – zauważa ekspertka Grupy Zagranica. – Nie twierdzimy, że tak nie może być, ale chcielibyśmy, aby w Busan została potwierdzona obecność organizacji pozarządowych w tych działaniach i aby było to uregulowane prawnie.
Trudno jest bowiem zagwarantować przeprowadzenie np. uczciwych i rzetelnych konsultacji społecznych dotyczących tego, jakiej pomocy oczekuje dany kraj, gdy organizacje w nim działające nie są w ogóle obecne w życiu publicznym (ponieważ są słabe, mają trudności z pozyskiwaniem funduszy na działania, a zakładanie nowych jest problematyczne).
Postęp w dwóch dziedzinach
We wrześniu 2011 r. Better Aid – międzynarodowe forum organizacji zajmujących się współpracą rozwojową (w którego pracach bierze udział także polska Grupa Zagranica, jako członek platformy CONCORD) opublikowało odpowiedź na ostatnią wersję dokumentu końcowego, który ma być przyjęty w Busan.
– Better Aid oceniło zmiany, jakie nastąpiły od 2005 do 2010 roku. Można powiedzieć, że spośród 13 szczegółowych postulatów wymienianych w Deklaracji Paryskiej, w dwóch mamy pewien postęp – mówi ekspertka Grupy Zagranica. – Coraz więcej krajów-biorców pomocy ma narodowe strategie rozwojowe. Są one bardzo przydatne nie tylko dla krajów-donatorów, które dzięki temu wiedzą co jest potrzebne w danym kraju, ale także dla biorców pomocy, ponieważ pracując nad takim dokumentem mogą przemyśleć wiele spraw i podejmować lepsze decyzje.
Poprawiło się także stosowanie wskaźników, mierzących rezultaty narodowych strategii rozwojowych. Korzysta z nich coraz więcej krajów.
– Dzięki temu statystyki dotyczące Milenijnych Celów Rozwoju zostały uwidocznione, widzimy, czy jakiś cel został osiągnięty, w jakim stopniu – tłumaczy Monika Matus.
Na tym jednak – według organizacji pozarządowych – kończy się lista sukcesów we wprowadzaniu zapisów Deklaracji Paryskiej w życie. Co prawda Unia Europejska starała się zreformować zasady efektywności pomocy, jednak pozostałe kraje udzielające pomocy były temu procesowi raczej niechętne. Ostatnio jednak w kilku państwach UE rządy zmieniły się na centralno-prawicowe, czego skutkiem bywa podporządkowanie polityki rozwojowej innym elementom polityki zagranicznej, takim jak bezpieczeństwo czy promocja eksportu. Sytuacja polityczna przed Forum w Busan jest więc jeszcze trudniejsza niż przed wcześniejszymi spotkaniami. Tym bardziej rezultaty negocjacji w Korei są wielką niewiadomą.
Polskiego stanowiska jeszcze nie ma
Proces podejmowania decyzji odbywa się nie tylko na poziomie międzynarodowym, czy unijnym. Również poszczególne kraje powinny sformułować własne stanowiska. Polski rząd jeszcze go nie ogłosił. A stanowisko Polski dotyczące efektywności pomocy rozwojowej jest szczególnie istotne, gdyż szczyt w Busan odbędzie się pod koniec naszej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Polskie organizacje zajmujące się współpracą rozwojową przygotowały Memorandum do Prezydenci Polskiej w Radzie UE.. Znalazło się tam 6 postulatów dotyczących polityki współpracy rozwojowej, na których polski rząd powinien skoncentrować uwagę w tym strategicznym okresie. Póki co, po trzech miesiącach, w praktycznie żadnej z postulowanych spaw nic się nie wydarzyło.
– Zamierzamy do tego wrócić pod koniec naszej prezydencji – zapowiada Monika Matus.
0,33% PKB do 2015 r.? Niemożliwe
Pierwszy z postulatów mówił o zwiększeniu poziomu finansowania współpracy rozwojowej. Organizacje chciałyby, aby polski rząd, będąc liderem wśród nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej, dążył do wypełnienia zobowiązań szczytu Rady Europejskiej z czerwca 2011 roku. Wtedy kraje UE potwierdziły gotowość do finansowania pomocy rozwojowej do 2015 roku na poziomie 0,7% PKB dla krajów „starej Unii” i 0,33% PKB dla nowych krajów członkowskich. Obecnie Polska przekazuje na współpracę rozwojową bilateralną ok. 280 mln złotych, a na wielostronną – niecałe 880 mln, co stanowi 0,09% PKB.
– Aby Polska była w stanie sprostać temu zobowiązaniu, musiałaby w tej chwili podwoić swój budżet na ten cel. Tego się nie da zrobić ani w trzy, ani w sześć miesięcy. Zdajemy sobie z tego sprawę – mówi Monika Matus. – Wiemy, że nawet do 2015 roku nie osiągniemy tych 0,33%, co nie znaczy, że nie można o tym przypominać.
Więcej dialogu Inny z postulatów dotyczył partycypacyjnej formy wdrażania legislacji. Polski rząd podejmuje wysiłki, aby włączać organizacje w proces stanowienia prawa dotyczącego współpracy rozwojowej. Uchwalona w tym roku we wrześniu ustawa o pomocy rozwojowej jest tego przykładem. Podobnie jak zorganizowane po raz pierwszy konsultacje społeczne Wieloletniego Programu Pomocy Rozwojowej (WPPR). – Było sporo dobrej woli ze strony rządu i chcielibyśmy, aby tak zostało – mówi Monika Matus. – Konsultacje były dobrym procesem, zobaczymy jednak, na ile nasz głos ostatecznie znajdzie odzwierciedlenie w WPPR. Szkoda by było tych wysiłków, jeśli mały procent zgłaszanych podczas konsultacji uwag miałby być uwzględniany. Organizacje mają nadzieję, że przyjęcie WPPR otworzy rząd na dalszy dialog z organizacjami. – Do tej pory nasze władze działały dość reaktywnie, decyzje były podejmowane ad hoc – ocenia Monika Matus. – Być może czegoś nie wiemy, ale z zewnątrz tak to wygląda. Nie podobał nam się „eksport demokracji” i „import imigrantów” przy okazji wydarzeń na północy Afryki. Oczywiście, mamy doświadczenia w transformacji ustrojowej, ale chcielibyśmy rozmawiać o tym, które z nich i gdzie mogą być przydatne i będą wartością dodaną.
Jesteśmy na dobrej drodze
Mimo wielu zastrzeżeń do polskiej polityki współpracy rozwojowej i jej efektywności, ekspertka Grupy Zagranica widzi światełko w tunelu. – Podejście naszych władz do ewaluacji pomocy rozwojowej się zmienia. Mamy na ten temat zapis w ustawie. Średnio dobry, ale jest. Teraz musimy zabiegać, aby w budżetach konkursów były uwzględnianie pieniądze na przeprowadzenie ewaluacji okresowej i końcowej działań pomocowych. I aby zaczęły powstawać wieloletnie strategie pomocy rozwojowej przygotowywane dla każdego z krajów-biorców. Dzięki takim dokumentom wiadomo, w którą stronę idziemy, a ciągłość działań daje szansę na realną zmianę – mówi Monika Matus.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)