„Kulturalna kultura”, „kultura aktywizmu” oraz „kultura Kreuzbergu” – to nowe kryteria życia kulturalnego w mieście. Proponują je autorzy projektu badawczego „Kulturotwórcy”. Wyszli w teren i rozmawiali z ludźmi, którzy animują kulturę w mieście. Warto zobaczyć, co im z tego badania wyszło.
Był to dość kameralny projekt – przyznają jego autorzy: Mirosław Filiciak, Anna Buchner, Michał Danielewicz. Od dłuższego czasu towarzyszyło im przekonanie, że w obecnych dyskusjach o kulturze funkcjonują dość archaiczne podziały. Postanowili to zweryfikować. – Odeszliśmy od założenia, że jeśli coś dzieje się w murach szacownej instytucji, to z definicji jest pozytywne, a jeśli coś dzieje się w modnej knajpie przy piwie, jest absolutnie bez znaczenia – wyjaśniał Mirosław Filiciak z Centrum Cyfrowego Projekt: Polska podczas spotkania w klubokawiarni PaństwoMiasto.
Rozmówcy byli mieszkańcami trzech miast: Warszawy, Katowic oraz Lublina (po 10 z każdego). Wnioski, do których doszli autorzy raportu, były wspólne dla trzech miejscowości. Warszawę od pozostałych miast odróżniał jednak jeden aspekt – znacznie większe zaangażowanie sektora pozarządowego w życie kulturalne miasta. – W Warszawie rola NGO-sów była wyraźnie większa. Trudno jednak to porównywać, ponieważ stolicę cechuję zupełnie inna skala zaangażowania NGO-sów – mówił Mirosław Filiciak
Trzy typy kultury miejskiej
„Kulturalna kultura” – to pierwszy typ działalności kulturalnej, który wyłonili autorzy raportu. Kryje typowe, tradycyjne konotacje związane z kulturą, takie jak koncert, kino czy teatr. – To taki typ kultury, w którym najczęściej dominuje podział na publiczność i na twórców – wyjaśniał Michał Danielewicz. Ten typ kultury ma najsolidniejsze zaplecze instytucjonalne.
„Kultura Kreuzbergu” – to pojęcie nawiązujące do dzielnicy Berlina – metropolii, będącej symbolem miejskiego fermentu kulturalnego. W tej kategorii chodzi o działalność kulturalną, która wykracza poza typowe instytucje kultury. Przejawia się aktywnościami typu: weekendowe bazary ze zdrową żywnością, podwórkowe wyprzedaże czy zajęcia jogi. „Najogólniej rzecz biorąc, kwintesencją kultury Kreuzbergu zdaje się być kontemplowanie miejskiego życia oraz wyszukana konsumpcja. Priorytetem jest styl, finezyjna zabawa oraz miłe i kreatywne spędzanie czasu. Najczęściej wiąże się to z semi-aktywnym trybem uczestnictwa, który kładzie większy nacisk właśnie raczej na spędzanie czasu, niż działanie i zmianę. Albo inaczej: bardziej chodzi o to by zmieniać siebie, niż otoczenie . Poczucie uczestnictwa przedkładane jest nad poczucie wpływu.” – czytamy w przygotowanym raporcie.
„Kultura aktywizmu” – to taki rodzaj działalności, która za główny cel stawia sobie zmianę społeczną. Podstawowymi narzędziami i żywiołami kultury aktywizmu są: otwarte wykłady, debaty, happeningi. Wśród przedstawicieli tego typu kultury jest wielu pracowników organizacji pozarządowych, ale też instytucji publicznych, akademii oraz sektora prywatnego.
– W niektórych dyskusjach wątek związany z kulturą Kreuzbergu jest wyśmiewany. Ludzie mówią: hipsterzy, wódka…A co to ma wspólnego z kulturą? Nam wydaje się, że w tkance miejskiej te rzeczy bardzo często się ze sobą przenikają i trudno traktować coś negatywnie tylko dlatego, że ktoś sobie kupił piwo albo, że po prostu chciał być modny – opowiadał Mirosław Filiciak. – Nie bez znaczenia jest też to, że przedstawiciele „kultury Kreuzbergu” to, co robią, sami postrzegają jako aktywność kulturalną, mimo że wielokrotnie towarzyszy im poczucie, że przez inne osoby postrzegane jest to nieco inaczej – uzupełniał Michał Danielewicz.
Ponadsektorowość kultury
Autorzy raportu poprosili rozmówców, aby ocenili zaangażowanie poszczególnych sektorów kultury. Pierwszy sektor odnosi się do tradycyjnych instytucji, takich jak teatr czy dom kultury. Drugi to kluby, kawiarnie, które prowadzą własną działalność kulturalną, ale też prywatne inicjatywy. Trzeci sektor to organizacje pozarządowe.
Rozmówcy przyznawali zgodnie, że powyższy podział nie odzwierciedla rzeczywistości – jest nieaktualny. – Dziś to wszystko jest płynne – wyjaśniała Anna Buchner. – Dziś często zdarza się, że instytucja kultury zakłada organizację pozarządową, która może pozyskiwać finanse z innych źródeł. Tak samo zdarza się, że instytucje kultury w wyznaczonych dniach udostępniają przestrzeń nieformalnym inicjatywom. Możemy mówić więc o ponadsektorowości w obszarze kultury – przekonywała.
Kolejnym argumentem na potwierdzenie tej tezy są trajektorie losów „kulturotwórców”. – Zdecydowana większość osób, z którymi rozmawialiśmy, ma za sobą doświadczenie zarówno w NGO-sach, jak i w instytucjach kultury. Część z nich tworzyła grupy nieformalne w trakcie studiów, część zakładała później własny lokal. „Kulturotwórcy”, z którymi rozmawialiśmy, choć byli osobami w różnym wieku, mieli wielosektorowe doświadczenia – mówiła Anna Buchner. – Sektorowość kultury istnieje więc na poziomie instytucji, ale nie na poziomie ludzi. To, że dana jednostka publiczna robi coś we współpracy z inną lub z jakimś NGO-sem często nie wynika z tego, że zawiązały one jakieś oficjalne partnerstwo, ale z tego, że pracują tam osoby, które mają wspólną kulturotwórczą relację.
Z raportem „Kulturotwórcy” można zapoznać się klikając w link: http://ngoteka.pl/handle/item/211
Projekt badawczy został zrealizowane dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego realizatorem jest Centrum Cyfrowe Projekt: Polska.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)