Jak finansować małe organizacje? Czy ich problemy rozwiąże Narodowe Centrum?
Dla małych organizacji powinien przede wszystkim powstać system małych, prostych grantów. Bez wkładów własnych finansowych. A jeżeli wymagamy, by organizacja dokumentowała swoje działania, jak administracja, to dajmy jej możliwość finansowania kosztów administracyjnych w większym stopniu niż obecnie. Ngo.pl rozmawia z Mirosławą Hamerą z Regionalnego Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych we Wrocławiu.
Na pewno nie sprzyja małym organizacjom to, że administracja publiczna najczęściej określa zasady, na jakich organizacja może korzystać ze środków publicznych, znacznie bardziej restrykcyjne niż te, które wynikałyby z przepisów prawa.
Przeanalizujemy fragment po fragmencie. Co to znaczy, że organizacje muszą działać w sposób podobny do tego, w jaki działa administracja?
W tym miejscu jednak dopiero wszystko się zaczyna, bo NGO, które decyduje się na złożenie wniosku o pieniądze publiczne, musi stosować się nie tylko do przepisów prawa, ale także spełnić wiele innych wymagań, które stawia administracja.
Jakich na przykład?
Mam wrażenie, że od pewnego czasu wprowadza się pewne uproszczenia, ale nadal nie powodują one, że organizacja jest zwolniona z takiej nadmiarowej, administracyjnej pracy. Organizacje muszą na przykład udowadniać, że zakupiły coś za rozsądną cenę. I czasami mamy do czynienia z takim kuriozum, że pracownik NGO robi rozeznanie na soczki kupowane dla dzieciaków na zajęcia.
Jak to rozeznanie?
A przy jakich projektach trzeba tak robić?
Powiedziałaś na początku, że małym organizacjom utrudniają życie zakazy zakupu sprzętu, czy remontów.
Porozmawiajmy chwilę o wkładach. Ty byś chciała, żeby organizacje nie musiały ich wnosić. Ale niektórzy mówią, że wkłady własne mobilizują organizacje do poszukiwania pieniędzy innych niż publiczne.
Powinna wykazywać się inwencją i szukać sponsorów.
Organizacje wyręczają państwo w realizacji wielu zadań. A potem często spotykają się z takim stanowiskiem podmiotów publicznych, że to są przecież wasze działania. Jak wasze? To są działania na zlecenie, na realizację jakiejś usługi, która jest potrzebna. One są prowadzone przez NGO, ale są wciąż zadaniami publicznymi!
Mówiłaś też o limitach kosztów administracyjnych – zarządu, czy księgowości.
Porozmawiajmy o uproszeniu procedur.
Wytłumacz, proszę.
To jest uzasadnione w przypadku środków publicznych? Podałaś na początku przykład fundacji prywatnych. One mogą wydawać środki, jak chcą. Wydatkowanie środków publicznych nie powinno być uważniej monitorowane?
Wydaje mi się, że chciałabyś zbyt wiele. Teraz jest tendencja do tworzenia bardziej, a nie mniej restrykcyjnych zasad.
Ryczałt jest bardziej ryzykowną formą rozliczania projektów dla pomiotu realizującego, ale pozwala skupić się na pracy, a nie na produkowaniu papierów. Urzędnikom także oszczędza czas. Ryzyko przy ryczałcie polega na tym, że jeżeli organizacja nie osiągnie rezultatów, to musi się pożegnać z pieniędzmi.
Moim zdaniem, jeżeli rząd chce wprowadzać uproszczenia, to ryczałtowe rozliczanie projektów jest jednym z pierwszych, które powinny być brane pod uwagę – chociaż w przypadku małych grantów. Ale to wymaga zaufania do organizacji.
Zaufania organizacji do władzy też trochę. Bo to, czy rezultat został osiągnięty może być w przypadku niektórych projektów dyskusyjne. Faktura jest bardziej jednoznaczna.
Ale ostatecznie nawet prywatne fundacje – o których już wspomniałyśmy, które bardzo dbają o monitoring efektów, robią precyzyjne kontrole finansowe.
Dla małych organizacji powinien przede wszystkim powstać system małych, prostych grantów. Bez wkładów własnych finansowych, tylko ewentualnie wkład rzeczowy i wolontariat. A jeżeli wymagamy, by organizacja dokumentowała swoje działania, jak administracja, to dajmy możliwość finansowania kosztów administracyjnych w większym stopniu niż obecnie.
Ważna jest też kwestia dokumentacji konkursowej. Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ma przede wszystkim przejąć środki z FIO, ale małe organizacje mają kłopot z funduszami z FIO nie dlatego, że nie ma Narodowego Centrum, tylko dlatego, że te procedury są za trudne. Podręcznik dla grantobiorców jest zbyt obszerny i napisany nie dla normalnych ludzi. Może nie jest najtrudniejszy, ale jest napisany hermetycznym, projektowym językiem.
Dochodzimy jednak w końcu do tego, że ktoś musi się tym wszystkim zająć, przejrzeć konkursy, przeanalizować. Czy to nie jest wystarczający powód, żeby jednak mieć taką centralną instytucję?
Departament jest komórką Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Może jest potrzebna instytucja patrząca z boku, bo Ministerstwo patrzy na sektor z perspektywy tego, czym się zajmuje.
Diagnoza sytuacji, jeżeli chodzi o małe organizacje, jest słuszna, tylko rozwiązania mijają się z tym, czego oczekiwałby sektor. Na pewno mamy problem i ktoś się musi nim zająć. Tylko teraz pytanie: czy nowa instytucja się tym dobrze zajmie? Czy będzie się od nowa wszystkiego uczyć?
Poza tym Narodowe Centrum nie będzie uprawnione do tego, aby wpływać na sposób finansowania projektów przez inne ministerstwa czy samorządy. W tej chwili ustawa o pożytku publicznym jest taka sama dla każdego podmiotu, a i tak każdy traktuje te uregulowania inaczej.
Niektóre organizacje są zadowolone z tej inicjatywy, tylko że one nie rozumieją, co to dla nich będzie znaczyć. Nie zaglądają do środka, tylko patrzą, że może coś się zmieni, może będzie prościej. Tymczasem, jak się zajrzy do środka, to tam nie ma żadnych uproszczeń, tylko jest próba przejęcia kontroli i zbudowania tego systemu inaczej, ale ciągle to jest system kontroli. To przykre. Jeżeli rząd chce coś zmienić, to niech uprości procedury, wybierze sensownych operatorów małych grantów – którzy są bliżej małych NGO, lub da większe pieniądze na to, co już jest w FIO – wtedy więcej organizacji je dostanie, również małych. Można powołać grupy robocze przy Departamencie Pożytku Publicznego, żeby wypracowały dobre rozwiązania.
Przedstawiciele rządu mówią, że chcą nadać sektorowi pozarządowemu wyższą rangę. To niech nam zaufają. Wtedy nadadzą rangę.
Z wykształcenia jest prawnikiem i animatorem kultury. Od 1995 roku związana społecznie i zawodowo z sektorem pozarządowym. Swoją aktywność rozpoczynała w organizacjach związanych z ochroną zdrowia psychicznego i ratownictwem wodnym. Od 2004 r. działa w Regionalnym Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych. Od 2004 roku podejmuje działania rzecznicze reprezentując głos organizacji pozarządowych w ramach zespołów i ciał dialogu obywatelskiego, powołanych m.in. przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, samorządów terytorialnych. Działa lokalnie i dla lokalnych organizacji, samorządów czy spółdzielni socjalnych, a jako ekspert współpracuje z Siecią SPLOT i Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych (OFOP).
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)