Wiele osób uważa, że taka wytatuowana laska nie może być niepełnosprawna. To wynika z tego, że ja nie pasuję do stereotypu osoby na wózku – mówi Iza Sopalska, autorka bloga KulawaWarszawa.pl.
Blogowanie na kółkach
Nieczynna winda pod rondem Dmowskiego, nieodśnieżony chodnik, wysoki krawężnik, rower przypięty na podjeździe dla niepełnosprawnych – od dwóch lat Iza Sopalska opisuje stolicę z perspektywy wózka. – Zaczęło się od Mostu Gdańskiego – mówi Iza. – Wtedy jeszcze chodziłam o kulach. Strasznie irytowało mnie, że mam problem z zejściem, bo brakowało barierki, inne schody były kręte, a nogi cały czas się pode mną uginały, więc musiałam iść dookoła, co powodowało spore zmęczenie – tłumaczy. Już wcześniej zauważyła, że Warszawa nie jest dostępna dla osób z niepełnosprawnością ruchową, tak jak powinna. Ten Most Gdański to była kropla, która przepełniła czarę. – Moja siostra namówiła mnie, żebym założyła bloga, na którym będę opisywać takie miejsca i sytuacje, wysyłać pisma do urzędów – mówi Iza. – Miałam nadzieję, że wszystko bardzo szybko będzie się zmieniać. Niestety rzeczywistość okazała się trochę inna – dodaje.
Na początku dostawała same odmowy albo pisma zbywające, typu "kiedyś się tym zajmiemy". Teraz widzi pozytywną zmianę, bardzo często to, co zgłasza, zostaje zrobione. Każdy obniżony krawężnik, który wywalczyła, jest dla niej ogromnym sukcesem. A i urzędnicy dostrzegli, że jej uwagi są cenne dla miasta – pierwszego sierpnia uhonorowali blog KulawaWarszawa.pl nagrodą w uznaniu zasług dla stolicy. Takie gesty pokazują, że warto o coś walczyć i dodają Izie energii do działania. Stała się nawet swoistą ekspertką od dostępności – zaczęła się pojawiać na sesjach Rady Miasta.
Po raz pierwszy urzędnicy zaprosili ją na obrady po tym, jak na swoim blogu umieściła krytyczny wpis na temat Teatru Komedia. Na sesji wspólnie z urzędnikami ustalili potrzebę przeprowadzenia warsztatów w placówkach kulturalnych Warszawy pod kątem dostępności dla osób niepełnosprawnych. W tym roku udało się przeszkolić pracowników prawie wszystkich teatrów, w przyszłym roku mają to być muzea. Takie szkolenia Iza prowadzi również wspólnie z fundacjami Polska Bez Barier oraz Kultura Bez Barier. Ważnym ich elementem jest praktyka, która najbardziej otwiera oczy. – Kiedyś jeden z uczestników przyszedł spóźniony, w połowie spotkania, i na dzień dobry powiedział: No i co, pani jako taka super ekspertka będzie nam mówiła, co mamy zmienić, żeby np. wyburzyć pół muzeum – opowiada Iza. – A potem siadł na wózku, przejechał po muzeum i stwierdził: „Kurde, musimy coś zmienić”. Ja mogę mówić o braku windy, nierównych chodnikach, wysokich krawężnikach, ale to niewiele. Uważam, że każdy pracownik ZDM-u powinien usiąść na wózku i sprawdzić, jak to jest. Myślę, że wtedy każdy krawężnik, który zatwierdził, byłby obniżony – podsumowuje.
Tatuaże, rugby i Miss Polski
Jej najszczęśliwszy dzień w roku? 16 marca. Tego dnia obchodzi imieniny. Kilka lat temu spędzała je w szpitalu, czekając na diagnozę. Wszystko wskazywało, że potwierdzi się najgorsze – jest chora na stwardnienie rozsiane. Przypuszczenia się sprawdziły, ale czekając na diagnozę, podjęła decyzję – 16 marca pomimo wszystko będzie jej najszczęśliwszym dniem w roku. Zamiast się smucić, nie myśli wtedy o chorobie, o tym, że kiedyś będzie warzywem. No trudno, jak ma być, to będzie. Tego dnia robi wszystko, na co ma ochotę.
W tym roku namówiła Rafała, swojego faceta, żeby wybrał się z nią na zakupy. Pięć godzin łazili razem po sklepach. Rafał zrobił to tylko dlatego, że był 16 marca. Co choroba zmieniła w jej życiu? Przestała sobie odmawiać różnych rzeczy. Jeśli coś chce zrobić, robi to. Odkąd zachorowała i zaczęła pisać bloga, stała się jeszcze bardziej aktywna. Wychodzi rano z domu, wraca wieczorem. Czasami w ciągu dnia wpada na chwilę coś zjeść albo wyprowadzić przygarniętą suczkę Amelię. Rzadko zdarzają się jej dni wolniejsze, ale Iza lubi takie tempo. Lubi, kiedy coś się dzieje, trzeba cos robić, biegać z jednego końca miasta na drugi. Zawsze lubiła sport, przed chorobą ćwiczyła koszykówkę. Teraz zmienił się co najwyżej rodzaj sportu, który uprawia. Chodzi na siłownię, a zamiast koszykówki, trenuje… rugby. Należy do Warszawskiej Drużyny Rugby na Wózkach Four Kings. Jest jedną z trzech dziewczyn w Polsce, które grają w reprezentacji. – To, jak szybko doszła do wybitnego poziomu w rugby na wózkach, sprawia, że nawet fachowcom opada szczęka – mówi o niej Maciej Augustyniak z Fundacji Polska Bez Barier. – Jest niesamowita w działaniu. Zawzięta, irytująca, roześmiana, mądra, bezpośrednia, szczera, pyskata i…. zombie bez porannej kawy – dodaje. – Imponuje mi skutecznością. Szybko się uczy, ale tylko wtedy, gdy uzna, że warto i akurat jej się chce – dodaje. – Sroka taka rockandrollowa – śmieje się Maciej.
Rzeczywiście, trudno Izę przeoczyć na ulicy – oprócz ciemnej grzywki z blond pasemkiem i kolczyków wokół ust wzrok najbardziej przyciągają tatuaże – jej wielka miłość. Pierwszy zrobiła w wieku 16 lat. Kiedyś musiała ukrywać je przed rodzicami, teraz się nie ogranicza, prawie całe ciało ma wytatuowane. Najbardziej rzucają się w oczy słoneczniki na dekolcie – Dużo osób mnie pytało, jak ja będę wyglądała na starość – mówi Iza. – Po pierwsze, nie wiem, czy dożyję starości. A po drugie, jak będę stara i pomarszczona, to przynajmniej będę kolorowa – dodaje.
Tą jej kolorowością zachwyciła się zaprzyjaźniona fotografka i zrobiła jej profesjonalną sesję zdjęciową. Iza nigdy nie uważała się za osobę fotogeniczną, zresztą zawsze wolała stać po drugiej stronie obiektywu – skończyła znaną warszawską szkołę fotograficzną na ul. Spokojnej. Ale te zdjęcia o dziwo spodobały się jej – wyszła na nich niesamowicie kobieco. I dumnie. Z miejsca podbiły też Internet. Zaczęła pozować do profesjonalnych sesji i brać udział w modowych pokazach. Przeważnie na wózku. – Zabawne jest to, że wiele osób uważa, że wózek to tylko rekwizyt. Że taka wytatuowana laska nie może być niepełnosprawna – mówi Iza. – To wynika z tego, że ja nie pasuję do stereotypu osoby na wózku – dodaje. Ten stereotyp stara się przełamać na wiele sposobów. Jednym z nich był udział w konkursie Miss Polski na Wózku, który pokazuje, że niepełnosprawność nie przekreśla kobiecości.
Pierwsza edycja, w której wzięła udział Iza, odbyła się w zeszłym roku. Choć nie zdobyła korony, to nawiązała wiele cennych przyjaźni z podobnymi do niej kobietami. Ma wielkie marzenia – kiedyś chciałaby zostać mamą. I założyć fundację, która pomagałaby zmienić Warszawę w miasto bez barier. Ale to wymaga czasu, no i smykałki do papierkowej roboty, a tego akurat jej brakuje. Chciałaby też otworzyć knajpę, która byłaby w 100 procentach przystosowana do osób z różnymi niepełnosprawnościami. Każdy barman będzie znał język migowy, będą ścieżki prowadzące na podłodze i pętle indukcyjne dla słabosłyszących. I jeszcze jedno – chciałaby, żeby w Warszawie nie było ani jednego nieobniżonego krawężnika na przejściu dla pieszych.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)