Na całym świecie portale społecznościowe wykorzystuje się do promocji. Dotyczy to zarówno NGO-sów, jak i innych instytucji związanych z szeroko rozumianym dobrem publicznym. Obecność na Facebooku jest dzisiaj czymś oczywistym i naturalnym. Ale warto też pamiętać o innych serwisach społecznościowych.
Jest mnóstwo serwisów społecznościowych, bliźniaczo podobnych do Facebooka, a także tych diametralnie się od niego różniących.
Instagram. Zakupiony przez Marka Zuckerberga portal może pochwalić się bazą zdjęć przekraczającą 4 miliardy oraz 80-milionową społecznością, stale dostarczającą niezliczonych ilości fotografii. Treść schodzi tam zupełnie na drugi plan, aczkolwiek nie w każdym przypadku. Jeśli zdjęcie/grafika będzie ciekawe i przykuwające uwagę, element tekstowy również zostanie przeczytany. Wszystko jednak bazuje przede wszystkim na zdjęciach, warto zatem rzucić okiem na instytucje mogące pochwalić się prężnie działającymi profilami:
Muzeum Brooklyńskie - 379 zdjęć - 78,590 obserwujących
Wynik iście imponujący, przy stosunkowo niewielkiej ilości zamieszczanych materiałów. Muzeum Brooklyńskie z pewnością nie musi wkładać w promocję tytanicznych nakładów pracy, ponieważ swoje ekspozycje ma tam m.in. Ai Weiwei. Ale z drugiej strony, zebrać prawie 80 tysięcy osób na portalu poświęconym zdjęciom, przy jednoczesnym nie wrzucaniu zbyt dużej ilości tychże, to nie lada wyczyn. W czym tkwi sekret? Raz, że Brooklyn Museum to marka bardzo rozpoznawalna, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Dwa, umieszczany na Instagramie content jest ciekawy i dotyczy aktualnie hostowanych wystaw. To wystarczy.
Keep-A-Breast Foundation - 1255 zdjęć - 32,682 obserwujących
Fundacja zajmująca się profilaktyką raka piersi nie ma - wbrew pozorom - zbyt wielu zdjęć piersi. Posiada za to ciekawe, radosne fotorelacje z organizowanych eventów, spotkań, szkoleń, etc. Ich przepisem na instagramowy sukces jest pokazywanie użytkownikom, czym zajmują się na co dzień. Wszystko to okraszone dużą ilością dobrego humoru, kilkoma znanymi osobami oraz pozytywnym przekazem płynącym z działalności. Efekt? Prawie 33 tysiące obserwujących. Całkiem niezły wynik, jak na lokalną działalność.
NPR (National Public Radio) - 259 zdjęć - 211,462 obserwujących
National Public Radio to pozarządowy projekt oferujący możliwość nadawania ponad 900 niezależnym stacjom radiowym w całych Stanach Zjednoczonych. W tym przypadku można by się zastanawiać, na ile popularność jest wygenerowana po prostu poprzez możliwość docierania do całej rzeszy odbiorców na falach radiowcych, a na ile faktycznie poprzez treści zamieszczane na Instagramie, ale jedno jest pewne - mając w kolekcji chociażby fotografię Eltona Johna trzymającego kartonik z logo organizacji, stoi się na bardzo wysokim szczeblu popularności.
Surfriders Foundation - 88 zdjęć - 8822 obserwujących
Fundacja zajmująca się walką o ochronę nabrzeży, oceanów i fal opiera swoją działalność w dużej mierze na aktywności lokalnej jej sympatyków. A tych ma niemało, bo prawie 100 razy więcej, niż zamieszczonych na Instagramie zdjęć. Wrzucane przez fundację fotografie i grafiki dotyczą jej działalności, służąc za swoisty kanał komunikacji/podziękowań/angażowania.
Polskie organizacje pozarządowe zupełnie nie potrafią wykorzystać możliwości, jakie daje Instagram. Poszukiwania kont m.in. Caritasu, Polskiej Akcji Humanitarnej czy Polskiego Czerwonego Krzyża spełzły na niczym. Trafiłem na konto Wielkiej Orkiestry, mającej 1603 obserwujących przy 499 zdjęciach, co w porównaniu z wynikami zagranicznymi jest mało imponujące, a nawet na polskim podwórku nieco kuriozalne (dla porównania - Instagram Joanny Krupy ma ponad 82 tysiące obserwujących). Z takim wynikiem, konto Orkiestry znalazło by się gdzieś w okolicach połowy stawki wśród 300 najpopularniejszych polskich profili instagramowych, a biorąc pod uwagę kwoty, jakie rokrocznie zbiera fundacja, powinno być pierwsze. Niedostrzeganie potencjału Instagrama lub traktowanie go po macoszemu nie skończy się najlepiej dla polskich NGO-sów.
Sytuacja ma się o niebo lepiej, jeśli chodzi o Twittera. Stał on się w Polsce dosyć popularny, więc organizacje także dostrzegły potencjał w korzystaniu z tego specyficznego medium. Wśród najchętniej obserwowanych znajdziemy chociażby krajowe oddziały Amnesty International czy WWF, ale także Fundację Batorego i Wielką Orkiestrę. Niestety, liczby użytkowników zainteresowanych ich działaniem wciąż są drastycznie niskie. Polski oddział WWF posiada 2185 obserwujących, podczas gdy publikujące niewyszukane komiksy konto Horry Puttor - ponad 290 tysięcy. Wygląda na to, że twórcy wulgarnych komiksów potrafią wypromować się lepiej, niż komórka globalnej organizacji pozarządowej.
Być może wynika to z braku wiedzy i umiejętności w posługiwaniu się social media, a być może po prostu z braku motywacji, chociaż ciężko sobie wyobrazić działania NGO pozbawionej motywacji. Twitter nie jest prostym narzędziem- trzeba się go trochę nauczyć - ale korzyści płynące z aktywnej obecności na nim mogą być ogromne. Przede wszystkim, o wiele łatwiej można dotrzeć do polityków i osób mogących udzielić poważnego wsparcia naszej działalności. Równie łatwo możemy dotrzeć do odbiorców, wchodząc z nimi w interakcje. Wystarczy spojrzeć chociażby na topowych dziennikarzy, którzy są wciąż aktywni - dyskutują, tak między sobą, jak i z fanami. Komentują bieżące wydarzenia, podsyłają linki do publicystki, etc. Trzeba wreszcie zrozumieć, że social media to nie fanaberia i zło konieczne, tylko narzędzie, bez którego nie da się istnieć w dzisiejszych realiach.
Pinterest to taki inny Instagram, ale generalnie również bazuje przede wszystkim na aspektach wizualnych. Co ciekawe, na początku istnienia został okrzyknięty kolejnym krokiem milowym w dziejach portali społecznościowych, potem okazało się, że jednak nie jest tak wspaniały, by wreszcie zająć miejsce na Olimpie, generując większy ruch, niż YouTube, LinkedIn i Google+ razem wzięte. Szybko zauważyły to światowe organizacje pozarządowe, wykorzystując go do promowania swoich działań i zbierania wsparcia od międzynarodowej społeczności. Contentowo, Pinterest przypomina Instagrama - zdjęcia, zdjęcia i jeszcze raz zdjęcia. A do zdjęć dołączona treść, ale to one mają być "wabikiem". Ale zasada działania jest nieco inna, bowiem tutaj każdy Pin (post) kieruje do jego źródła, a więc zamieszczając zdjęcie możemy przekierowywać ruch prosto na stronę naszej organizacji.
Jeśli chodzi o polskie organizacje, również nie jest źle - wśród najaktywniejszych pinterestowych profili z Polski wymienić można m.in. Fundację Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego, Fundację Anny Dymnej "Mimo Wszystko", jak również Klub Miłośników Czystego Obuwia… Znajdziemy również profil Wielkiej Orkiestry, z zawrotną liczbą 33 obserwujących.
Patrząc na polskie podwórko social media i nie-działających w nich organizacji, nasuwa się pytanie, czemu mając do dyspozycji tak potężne, darmowe narzędzia promocji, polskie NGO-sy nie korzystają z nich prawie w ogóle. Mieć stronę internetową, reklamować się w sieci - to jedno. Ale czymś zupełnie innym, a przede wszystkim inaczej odbieranym, jest nawiązywanie kontaktów z odbiorcami, szukanie dialogu - cyfrowego, bo takie mamy czasy, ale to właśnie Internautów najłatwiej zmobilizować do działania, to dzięki sieci szalone pomysły mają szanse zaistnieć, bo społeczność internetowa potrafi niezwykle skutecznie pomóc, jeśli dostrzegą sens w takim działaniu. Ale żeby go dostrzegli, trzeba działać - aktywnie działać.
Źródło: Technologie.ngo.pl