Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Od 12 do 15 listopada 2003 roku trwało w Paryżu drugie Europejskie Forum Społeczne. Zgromadziło ludzi przekonanych, że alternatywy dla neoliberalnej globalizacji istnieją, pewnych, że inny świat jest możliwy.
Tysiące delegatów z całej Europy reprezentujących setki organizacji pozarządowych o przeróżnym profilu - ekologiczne, broniące praw człowieka, ruchy bezrobotnych, kulturalne, związki zawodowe - setki mówców i tyleż seminariów, warsztatów oraz imprez towarzyszących. Ogromne przedsięwzięcie, wielkie (nie tylko w liczbach) wydarzenie, niesamowita oddolna mobilizacja europejskiego społeczeństwa obywatelskiego, która - nie licząc kilku lakonicznych wzmianek w prasie – została praktycznie zignorowana przez polskie media. Co więcej - dziennikarze niektórych gazet i magazynów nie potrafili się powstrzymać od złośliwych i nieuzasadnionych komentarzy, świadczących jedynie o nieznajomości faktów i sensu całego przedsięwzięcia. Jest to tym smutniejsze, że żaden z tych dziennikarzy nie pofatygował się do Paryża osobiście, a szkoda, bo mieliby szanse porozmawiać z przedstawicielami 300-osobowej polskiej delegacji.
Zdaję sobie sprawę, że tym tekstem nie wypełnię istniejącej luki informacyjnej. Poniższy tekst nie jest ani reportażem, ani sprawozdaniem, a raczej próbą podzielenia się osobistą refleksją i wrażeniami oraz przybliżeniem idei Forum, zawierającej się w haśle 'Inna Europa jest możliwa'.
Pierwsze tego rodzaju wydarzenie odbyło się Porto Alegre w 2001 roku, było to Światowe Forum Społeczne, które stało się inspiracją do organizowania forów regionalnych, na poszczególnych kontynentach, czy też lokalnych – w poszczególnych krajach. Co stanowiło impuls do mobilizacji na skalę światową czy europejską przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego? Co takiego łączy organizacje ekologiczne, ruchy bezrobotnych, organizacje religijne, związki zawodowe czy organizacje obrony praw człowieka, że uznają one za zasadne aby spotkać się, podzielić doświadczeniami i działać wspólnie, choć branżowo nie mają ze sobą nic wspólnego?
Miałem przyjemność uczestniczyć w tym roku w Europejskim Forum Społecznym, wydarzeniu, które znane jest wszystkim osobom utożsamiającym się z ruchem alterglobalistycznym. Miałem jednak problem z wytłumaczeniem osobom spoza ruchu, czym jest EFS, czym jest ruch alterglobalistyczny, na czym polega jego fenomen? Co stanowi o jego wyjątkowości na tle innych ruchów społecznych czasów przeszłych i teraźniejszych? Myślę, że odpowiedzi na te pytania można było znaleźć tej jesieni w Paryżu.
Otóż uczestników forum łączy to, że podzielają kilka opinii; po pierwsze – dzisiejsza rzeczywistość społeczno-polityczna jest zbyt niedoskonała, by można było sobie pozwolić na niezajęcie wobec niej stanowiska; po drugie – te, tak różne kwestie, którymi się zajmują, problemy, które chcą rozwiązać i niebezpieczeństwa, którym chcą zapobiec mają wspólne źródło – jest nim neoliberalna globalizacja; i wreszcie po trzecie – diagnoza ta prowadzi do wniosku, że to co złe, należy po prostu zmienić. Przekonani, że alternatywy istnieją, spotkali się po to, by o nich dyskutować - pewni, że INNY ŚWIAT JEST MOŻLIWY. Celem forum jest – jak mówi karta zasad Światowego Forum Społecznego – tworzenie globalizacji solidarnej, gdyż Forum Społeczne pragnie wzmocnić i stworzyć, w poszczególnych krajach, jak i w skali międzynarodowej, nowe możliwości współdziałania struktur i ruchów społeczeństwa obywatelskiego, które zwiększają, zarówno w sferze życia publicznego, jak i prywatnego, zdolność pokojowego, społecznego oporu w obliczu procesu dehumanizacji na świecie i przemocy używanej przez państwo. Jest to miejsce pluralistyczne, demokratyczne i bezwyznaniowe, które skupiając ruchy społeczeństwa obywatelskiego, nie rości sobie prawa do bycia ich reprezentantem.
Forum to miejsce spotkań i dyskusji, ale dyskusje nie są niczym niezwykłym; ludzie spotykają się i rozmawiają o problemach społecznych i politycznych codziennie, robią to politycy, ekonomiści, biznesmeni. Forum to seminaria, wykłady, warsztaty imprezy kulturalne, ale to też nic nie zwykłego, codziennie eksperci wygłaszają mądre i niepodważalne opinie o tym, jak jest i jak być powinno. Więc czym jest tak naprawdę Forum? Czym różni się od innych konferencji i wydarzeń tego typu?
Wydaje mi się, że po pierwsze, jest realizacją zasady myśl globalnie działaj lokalnie. Największą wartością forum jest to, że jest ono przestrzenią, gdzie łączy się teoria z praktyką. A więc nie jest miejscem, gdzie oderwani od rzeczywistości naukowcy, posługując się niezrozumiałym dla nikogo żargonem, mówią o rzeczach, z którymi się nie zetknęli osobiście. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że brak nam zaplecza intelektualnego w postaci przedstawicieli świata akademickiego, albo że uznaję je za bezwartościowe. Istotne jest jednak to, że pośród tak powszechnego dzisiaj bezproduktywnego gadulstwa, EFS wyróżnia się jako miejsce, gdzie słowa i opinie wypływają z osobistych doświadczeń ludzi, z ich codziennych zmagań ze skutkami globalizacji. Ludzie ci spotykają się na szczeblu międzynarodowym, by potem wrócić do swoich lokalnych wspólnot, do swoich małych miast, osiedli, dla których codziennie pracują i tam prowadzą codzienną walkę. Nie czytają o globalizacji w książkach socjologów i politologów, ale stykają się z nią w codziennym życiu. W przeciwieństwie do animatorów neoliberalnej globalizacji - odizolowanych od świata i zabarykadowanych w swoich rezydencjach i apartamentach, chronionych przez uzbrojoną po zęby policję - codziennie podejmują działania w kwestiach dotyczących ich samych i ich najbliższego otoczenia, znają problemy i trudności, o których mówią - bowiem są one również ich problemami. Ich wiedza, entuzjazm i przekonanie o słuszności podejmowanych działań nie wynika z wykresów ekonomicznych czy mądrych książek, ale z tego, co składa się na codzienność ich najbliższego otoczenia. Dla mnie jest to najważniejsza rzecz, jakiej dowiedziałem się na forum, choć nie była ona przedmiotem żadnego z seminariów.
Jeśli zaś chodzi o organizację to naprawdę byłem pod wrażeniem. Wszystkie wydarzenia w ramach forum odbywały się trzech miejscach: Bobigny, Saint-Denis oraz Ivry-sur-Seine. Ponieważ miejsca te były od siebie dość odległe, organizatorzy zadbali o bilety dla delegatów na wszystkie środki transportu. W miejscu zakwaterowania znajdowały się grupy z różnych krajów. Rozmowy z nimi - nie ukrywajmy - również zabawa dodatkowo uatrakcyjniały czas.
Zagadnienia poruszane na forum zorganizowane były w pięć bloków tematycznych:
Decyzja o takim, a nie innym doborze była rezultatem konsensusu. Wszystkie organizacje uczestniczące i współorganizujące forum miały prawo zgłaszać propozycje tematów. Każdy z bloków tematycznych obejmował wykłady, seminaria oraz warsztaty.
Jak można się domyślić, uczestnicy forum stanowili niesamowitą mieszankę kulturową i językową - ale i z tym problemem organizatorzy poradzili sobie. Wszystkie wystąpienia i dyskusje tłumaczone były na pięć głównych języków: angielski, niemiecki, francuski, hiszpański i włoski. Ponadto w zależności od narodowości mówców zapewnione były również tłumaczenia na język polski, kurdyjski, turecki, arabski, euskera, kataloński, albański i inne. Znalazł się również czas na niebanalną rozrywkę w postaci koncertów, performensów czy projekcji interesujących filmów dokumentalnych. Polska delegacja – jak wspomniałem na początku – liczyła ok. 300 osób. W jej skład oprócz 50-osobowej delegacji ATTAC - Polska, wchodzili również przedstawiciele związków zawodowych, ruchów bezrobotnych, organizacji lewicowych oraz różnych stowarzyszeń.
***
Niektóre osoby czy środowiska świadomie ignorują tego typu wydarzenia, uważając, że jest to jedynie zabawa znudzonych dzieciaków z dobrych domów, czystych miast w bogatych państwach, generalnie więc osób, które nic nie wiedzą o życiu. Że tak naprawdę to jedynie zadymy muszącej się wyszaleć młodzieży, którym towarzyszy brak programu pozytywnego programu, umiejętności wypracowania alternatywnych propozycji, bezproduktywna negacja. Otóż oba zarzuty są chybione. Po pierwsze alterglobaliści (celowo użyłem określenia alter- nie anty- ponieważ istotą ruchu jest poszukiwanie alternatywy, a nie negacja) proponują konkretne rozwiązania - wykonalne i mogące przynieść konkretne i namacalne efekty już dziś. Jednym z nich jest chociażby podatek Tobina, forsowany przez stowarzyszenie ATTAC, którego pomysłodawcą jest noblista w dziedzinie ekonomii James Tobin. Co więcej, pomysł ten ma szerokie poparcie nie tylko wśród przedstawicieli samego ruchu, ale jest popierany przez wielu zawodowych ekonomistów, polityków, czy - jak w przypadku Niemiec, Francji, Brazylii, Meksyku i Belgii - parlamenty tych krajów.
Oczywiście problemy globalizacji nie sprowadzają się tylko do kwestii ekonomicznych i podatku Tobina, ale każda z dyskutowanych na forum kwestii ma zaplecze "ludzkie", na które składają się zarówno aktywiści, jak i teoretycy, przedstawiciele świata nauki.
W Polsce sytuacja jest jednak pod tym względem znacznie gorsza. Nietrafiony jest również drugi, stawiany często zarzut o rzekomo młodzieńczym i awanturniczym charakterze ruchu. Na forum spotykałem się i rozmawiałem z ludźmi ze wszystkich chyba warstw i klas społecznych, z różnym wykształceniem, zajmujących się różnymi profesjami. I choć trzeba przyznać, że w przypadku Polski faktycznie dominują ludzie młodzi, to co najmniej połowa uczestników forum mogłaby być moimi rodzicami czy nawet dziadkami. Faktem jest również, że młodzi mają duży wpływ na oblicze i dynamikę całego ruchu, wnosząc do niego swój młodzieńczy idealizm, wrażliwość i entuzjazm. Nie mniej absolutnie nieuprawnione jest interpretowanie tego złożonego zjawiska jako jedynie młodzieńczej potrzeby buntu i wyszumienia się, czy pozbawionej pozytywnego programu negacji.
I jeszcze jedna sprawa. Jeden z moich przyjaciół, o całkowicie odmiennych zapatrywaniach społeczno-politycznych, postawił kiedyś zarzut, że cały ruch alterglobalistyczny to nowa postać awangardyzmu, kiedy ktoś walczy za kogoś, roszcząc sobie prawo do reprezentacji jego interesów. Myślę, że się mylił. Moim zdaniem EFS pokazało, że ruch alterglobalistyczny to nie walka za kogoś i dla kogoś, ale działania podejmowane przez samych zainteresowanych, wspólne codzienne zmaganie się razem i dla nas. Kto twierdzi inaczej - niech pojedzie na forum i przekona się sam.
Zdaję sobie sprawę, że tym tekstem nie wypełnię istniejącej luki informacyjnej. Poniższy tekst nie jest ani reportażem, ani sprawozdaniem, a raczej próbą podzielenia się osobistą refleksją i wrażeniami oraz przybliżeniem idei Forum, zawierającej się w haśle 'Inna Europa jest możliwa'.
Pierwsze tego rodzaju wydarzenie odbyło się Porto Alegre w 2001 roku, było to Światowe Forum Społeczne, które stało się inspiracją do organizowania forów regionalnych, na poszczególnych kontynentach, czy też lokalnych – w poszczególnych krajach. Co stanowiło impuls do mobilizacji na skalę światową czy europejską przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego? Co takiego łączy organizacje ekologiczne, ruchy bezrobotnych, organizacje religijne, związki zawodowe czy organizacje obrony praw człowieka, że uznają one za zasadne aby spotkać się, podzielić doświadczeniami i działać wspólnie, choć branżowo nie mają ze sobą nic wspólnego?
Miałem przyjemność uczestniczyć w tym roku w Europejskim Forum Społecznym, wydarzeniu, które znane jest wszystkim osobom utożsamiającym się z ruchem alterglobalistycznym. Miałem jednak problem z wytłumaczeniem osobom spoza ruchu, czym jest EFS, czym jest ruch alterglobalistyczny, na czym polega jego fenomen? Co stanowi o jego wyjątkowości na tle innych ruchów społecznych czasów przeszłych i teraźniejszych? Myślę, że odpowiedzi na te pytania można było znaleźć tej jesieni w Paryżu.
Otóż uczestników forum łączy to, że podzielają kilka opinii; po pierwsze – dzisiejsza rzeczywistość społeczno-polityczna jest zbyt niedoskonała, by można było sobie pozwolić na niezajęcie wobec niej stanowiska; po drugie – te, tak różne kwestie, którymi się zajmują, problemy, które chcą rozwiązać i niebezpieczeństwa, którym chcą zapobiec mają wspólne źródło – jest nim neoliberalna globalizacja; i wreszcie po trzecie – diagnoza ta prowadzi do wniosku, że to co złe, należy po prostu zmienić. Przekonani, że alternatywy istnieją, spotkali się po to, by o nich dyskutować - pewni, że INNY ŚWIAT JEST MOŻLIWY. Celem forum jest – jak mówi karta zasad Światowego Forum Społecznego – tworzenie globalizacji solidarnej, gdyż Forum Społeczne pragnie wzmocnić i stworzyć, w poszczególnych krajach, jak i w skali międzynarodowej, nowe możliwości współdziałania struktur i ruchów społeczeństwa obywatelskiego, które zwiększają, zarówno w sferze życia publicznego, jak i prywatnego, zdolność pokojowego, społecznego oporu w obliczu procesu dehumanizacji na świecie i przemocy używanej przez państwo. Jest to miejsce pluralistyczne, demokratyczne i bezwyznaniowe, które skupiając ruchy społeczeństwa obywatelskiego, nie rości sobie prawa do bycia ich reprezentantem.
Forum to miejsce spotkań i dyskusji, ale dyskusje nie są niczym niezwykłym; ludzie spotykają się i rozmawiają o problemach społecznych i politycznych codziennie, robią to politycy, ekonomiści, biznesmeni. Forum to seminaria, wykłady, warsztaty imprezy kulturalne, ale to też nic nie zwykłego, codziennie eksperci wygłaszają mądre i niepodważalne opinie o tym, jak jest i jak być powinno. Więc czym jest tak naprawdę Forum? Czym różni się od innych konferencji i wydarzeń tego typu?
Wydaje mi się, że po pierwsze, jest realizacją zasady myśl globalnie działaj lokalnie. Największą wartością forum jest to, że jest ono przestrzenią, gdzie łączy się teoria z praktyką. A więc nie jest miejscem, gdzie oderwani od rzeczywistości naukowcy, posługując się niezrozumiałym dla nikogo żargonem, mówią o rzeczach, z którymi się nie zetknęli osobiście. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że brak nam zaplecza intelektualnego w postaci przedstawicieli świata akademickiego, albo że uznaję je za bezwartościowe. Istotne jest jednak to, że pośród tak powszechnego dzisiaj bezproduktywnego gadulstwa, EFS wyróżnia się jako miejsce, gdzie słowa i opinie wypływają z osobistych doświadczeń ludzi, z ich codziennych zmagań ze skutkami globalizacji. Ludzie ci spotykają się na szczeblu międzynarodowym, by potem wrócić do swoich lokalnych wspólnot, do swoich małych miast, osiedli, dla których codziennie pracują i tam prowadzą codzienną walkę. Nie czytają o globalizacji w książkach socjologów i politologów, ale stykają się z nią w codziennym życiu. W przeciwieństwie do animatorów neoliberalnej globalizacji - odizolowanych od świata i zabarykadowanych w swoich rezydencjach i apartamentach, chronionych przez uzbrojoną po zęby policję - codziennie podejmują działania w kwestiach dotyczących ich samych i ich najbliższego otoczenia, znają problemy i trudności, o których mówią - bowiem są one również ich problemami. Ich wiedza, entuzjazm i przekonanie o słuszności podejmowanych działań nie wynika z wykresów ekonomicznych czy mądrych książek, ale z tego, co składa się na codzienność ich najbliższego otoczenia. Dla mnie jest to najważniejsza rzecz, jakiej dowiedziałem się na forum, choć nie była ona przedmiotem żadnego z seminariów.
Jeśli zaś chodzi o organizację to naprawdę byłem pod wrażeniem. Wszystkie wydarzenia w ramach forum odbywały się trzech miejscach: Bobigny, Saint-Denis oraz Ivry-sur-Seine. Ponieważ miejsca te były od siebie dość odległe, organizatorzy zadbali o bilety dla delegatów na wszystkie środki transportu. W miejscu zakwaterowania znajdowały się grupy z różnych krajów. Rozmowy z nimi - nie ukrywajmy - również zabawa dodatkowo uatrakcyjniały czas.
Zagadnienia poruszane na forum zorganizowane były w pięć bloków tematycznych:
- przeciwko wojnie - o Europę pokoju, sprawiedliwości i solidarności
- przeciwko neoliberalizmowi - o demokratyczną i socjalną Europę
- przeciwko logice zysku o ekologiczne i zrównoważone społeczeństwo i sprawiedliwość społeczną
- przeciwko procesowi utowarowienia -o Europę demokratycznej informacji, kultury i edukacji
- przeciwko rasizmowi, ksenofobii i wykluczeniu - o Europę równych praw i dialogu między kulturami
Decyzja o takim, a nie innym doborze była rezultatem konsensusu. Wszystkie organizacje uczestniczące i współorganizujące forum miały prawo zgłaszać propozycje tematów. Każdy z bloków tematycznych obejmował wykłady, seminaria oraz warsztaty.
Jak można się domyślić, uczestnicy forum stanowili niesamowitą mieszankę kulturową i językową - ale i z tym problemem organizatorzy poradzili sobie. Wszystkie wystąpienia i dyskusje tłumaczone były na pięć głównych języków: angielski, niemiecki, francuski, hiszpański i włoski. Ponadto w zależności od narodowości mówców zapewnione były również tłumaczenia na język polski, kurdyjski, turecki, arabski, euskera, kataloński, albański i inne. Znalazł się również czas na niebanalną rozrywkę w postaci koncertów, performensów czy projekcji interesujących filmów dokumentalnych. Polska delegacja – jak wspomniałem na początku – liczyła ok. 300 osób. W jej skład oprócz 50-osobowej delegacji ATTAC - Polska, wchodzili również przedstawiciele związków zawodowych, ruchów bezrobotnych, organizacji lewicowych oraz różnych stowarzyszeń.
***
Niektóre osoby czy środowiska świadomie ignorują tego typu wydarzenia, uważając, że jest to jedynie zabawa znudzonych dzieciaków z dobrych domów, czystych miast w bogatych państwach, generalnie więc osób, które nic nie wiedzą o życiu. Że tak naprawdę to jedynie zadymy muszącej się wyszaleć młodzieży, którym towarzyszy brak programu pozytywnego programu, umiejętności wypracowania alternatywnych propozycji, bezproduktywna negacja. Otóż oba zarzuty są chybione. Po pierwsze alterglobaliści (celowo użyłem określenia alter- nie anty- ponieważ istotą ruchu jest poszukiwanie alternatywy, a nie negacja) proponują konkretne rozwiązania - wykonalne i mogące przynieść konkretne i namacalne efekty już dziś. Jednym z nich jest chociażby podatek Tobina, forsowany przez stowarzyszenie ATTAC, którego pomysłodawcą jest noblista w dziedzinie ekonomii James Tobin. Co więcej, pomysł ten ma szerokie poparcie nie tylko wśród przedstawicieli samego ruchu, ale jest popierany przez wielu zawodowych ekonomistów, polityków, czy - jak w przypadku Niemiec, Francji, Brazylii, Meksyku i Belgii - parlamenty tych krajów.
Oczywiście problemy globalizacji nie sprowadzają się tylko do kwestii ekonomicznych i podatku Tobina, ale każda z dyskutowanych na forum kwestii ma zaplecze "ludzkie", na które składają się zarówno aktywiści, jak i teoretycy, przedstawiciele świata nauki.
W Polsce sytuacja jest jednak pod tym względem znacznie gorsza. Nietrafiony jest również drugi, stawiany często zarzut o rzekomo młodzieńczym i awanturniczym charakterze ruchu. Na forum spotykałem się i rozmawiałem z ludźmi ze wszystkich chyba warstw i klas społecznych, z różnym wykształceniem, zajmujących się różnymi profesjami. I choć trzeba przyznać, że w przypadku Polski faktycznie dominują ludzie młodzi, to co najmniej połowa uczestników forum mogłaby być moimi rodzicami czy nawet dziadkami. Faktem jest również, że młodzi mają duży wpływ na oblicze i dynamikę całego ruchu, wnosząc do niego swój młodzieńczy idealizm, wrażliwość i entuzjazm. Nie mniej absolutnie nieuprawnione jest interpretowanie tego złożonego zjawiska jako jedynie młodzieńczej potrzeby buntu i wyszumienia się, czy pozbawionej pozytywnego programu negacji.
I jeszcze jedna sprawa. Jeden z moich przyjaciół, o całkowicie odmiennych zapatrywaniach społeczno-politycznych, postawił kiedyś zarzut, że cały ruch alterglobalistyczny to nowa postać awangardyzmu, kiedy ktoś walczy za kogoś, roszcząc sobie prawo do reprezentacji jego interesów. Myślę, że się mylił. Moim zdaniem EFS pokazało, że ruch alterglobalistyczny to nie walka za kogoś i dla kogoś, ale działania podejmowane przez samych zainteresowanych, wspólne codzienne zmaganie się razem i dla nas. Kto twierdzi inaczej - niech pojedzie na forum i przekona się sam.
Źródło: Stowarzyszenie ATTAC - Polska
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.