Nie każda inicjatywa lokalna pozostawia po sobie trwały materialny ślad: uporządkowany skwer, ścieżkę edukacyjną, zagospodarowany ogród. Są i takie, które w bardziej subtelny sposób wpływają na sąsiedzką społeczność.
(U)Lotna inicjatywa?
Pytanie przewrotne, bo chyba w ramach inicjatywy lokalnej nie zrealizowano żadnego takiego przedsięwzięcia, które nie miałoby szerszego oddziaływania społecznego. Zdecydowana większość podejmowanych działań odnosi się jednak do ściśle zdefiniowanego wycinka przestrzeni publicznej, a efektem jest poprawa atrakcyjności, estetyki tego miejsca. Tym razem chcemy skupiać się na inicjatywach niepozostawiających śladów w przestrzeni, ale jak najbardziej pozostawiających ślad w społecznościach lokalnych – piknikach i festynach.
Mama na motorze? To możliwe!
Motomamusie, jak o sobie mówią, są wzorowymi matkami i zapalonymi motocyklistkami. To młode mamy mieszkające w większości na warszawskiej Białołęce. Okazuje się, że takich pań jest całkiem sporo.
– W naszej dzielnicy myślę, że około 20–30. Na zamkniętym forum internetowym mamy jednak 600 motomamuś – mówi Natalia Bułyk, pomysłodawczyni i realizatorka Pikniku.
– Narodziny naszej inicjatywy lokalnej powiązane są z przyjściem na świat mojej córki, w lutym 2013 r. Lokalnie jednak działałam już wcześniej. Pierwszy piknik motocyklistek zorganizowałam, dołączając się do imprezy (maratonu) z okazji otwarcia Mostu Północnego. Córka jednak okazała się – nomen omen – motorem do aktywniejszych działań – śmieje się pani Natalia. – Chciałyśmy pokazać, że mając dzieci wciąż można wiele zrobić także poza domem. Matki, które na co dzień pchają wózki, nierzadko także przesiadają się na motocykl – dodaje.
Pani Natalia wie, jak znaleźć sponsorów dla swojej imprezy wśród podmiotów prywatnych – tego też już próbowała i przyznaje, że z sukcesem, dlaczego zatem podjęła się współpracy z miastem w ramach inicjatywy lokalnej?
– Przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm, chciałabym, aby Piknik Motomamuś stał się tutejszą tradycją, aby kiedyś, nawet za 10 lat hasło Motomamusie jednoznacznie kojarzyło się z Białołęką. Niech to będzie białołęcka inicjatywa. Tymczasem firmy dyktują swoje warunki, nie zawsze zgodne z tą wizją – wyjaśnia pani Natalia.
Oczywiście na przychylności urzędu dzielnicy do białołęckiej tradycji się nie skończyło, bo wsparł on organizację imprezy w bardzo praktyczny sposób.
– Przede wszystkim miasto użyczyło przestrzeni. Piknik zorganizowałyśmy w Parku Henrykowskim przy ul. Modlińskiej, ponadto miasto zapłaciło za scenę oraz zapewniło udział żandarmerii wojskowej z główną atrakcją Pikniku – symulatorem dachowania. Urzędnicy Wydziału Sportu, opiekujący się naszą inicjatywą, służyli też wsparciem merytorycznym – wylicza pani Natalia.
Na jednym pikniku się nie skończyło
Nie skończyło się przede wszystkim dlatego, że impreza organizowana jest co roku. Ale to nie wszystko. Rozgłos, jaki uzyskały Motomamusie, wykorzystywany jest także w szczytnym celu. Ta nieformalna grupa prowadzi także działalność charytatywną. Pani Natalia obecnie koordynuje zbiórkę nakrętek plastikowych dla chorego Antka. Jak do tego doszło?
– Napisała do nas jedna z mam z prośbą o pomoc. Chciała rozpropagować swoje działania, a zbierała właśnie wspomniane nakrętki, które może wymienić na fundusze na leczenie chorego synka. Włączyłyśmy się w akcję, w jednym z białołęckich żłobków zorganizowałam punkt zbiórki. Teraz koordynuję zbiórkę z całej Warszawy – opowiada.
Pani Natalia założyła wraz z jedną z radnych Białołęki klub mam. Działa on prężnie, a przy tym społecznie i bez próby wpisania go w formalne ramy.
Motomamusie wraz ze swoją główną inicjatorką to świetny przykład na to, iż działania pozornie ulotne mogą mieć ogromny wydźwięk społeczny. Inicjatywa lokalna to narzędzie, które może bardzo pomóc pasjonatom i aktywistom – którzy często mają pomysł, wiedzę potrzebną do realizacji, jednak brak im na nią funduszy.
– To rozwiązanie wprost stworzone dla społeczników, którzy nie chcą formalizować swoich działań. Zapewnia wsparcie miasta i zdejmuje z nas bagaż proszenia o każdą złotówkę prywatnego sponsora – przekonuje pani Natalia.
Żonglować każdy może!
W czerwcu tego roku w Parku Szymańskiego na Woli zorganizowano Światowy Dzień Żonglerki. Owo anonimowe „zorganizowano” nie bardzo pasuje, jako że impreza ma jednego ojca, a także wielu sympatyków – przede wszystkim dzieci ze świetlicy „Świetliki” przy ul. Gibalskiego 10 na Woli.
– Dzieciaki ciągnie do żonglerki – mówi Paweł Rosiak, pomysłodawca inicjatywy. Pan Paweł zajmuje się pedagogiką cyrku, na co dzień pracuje z dziećmi z Woli właśnie w świetlicy „Świetliki", która jest placówką Wolskiego Centrum Kultury.
Jak wyglądała jego inicjatywa? – Pomysł zorganizowania światowego dnia żonglerki chodził mi od dawna po głowie, nie bardzo wiedziałem tylko, jak się do tego zabrać, nie miałem też odpowiednich funduszy. O możliwości wpisania go w inicjatywę lokalną dowiedziałem się podczas szkolenia organizowanego przez Federację Mazowia w ramach Wzmacniacza Inicjatyw Lokalnych, w którym uczestniczyłem wraz ze współorganizatorką imprezy Kasią Szmigielską. Potem sprawy potoczyły się szybko, napisałem wniosek, dla realizacji przedsięwzięcia uzyskałem poparcie aż 220 mieszkańców Woli. Sama inicjatywa była częścią Pikniku Sportowego organizowanego przez urząd dzielnicy w jednym z wolskich parków. Miasto użyczyło nam więc nie tylko terenu, ale też dołączyło nas do swojej imprezy, zakupiło również piłki żonglerskie – opowiada pan Paweł.
Na pytanie, czy Światowy Dzień Żonglerki to coś więcej niż – co prawda bardzo udana – ale jednak jednodniowa impreza, pan Paweł odpowiada twierdząco: – To wydarzenie pozwoliło nam się lepiej poznać i zintegrować – mówię przede wszystkim o rodzicach i ich dzieciach uczęszczających do „Świetlików”. Muszę powiedzieć, że bez pomocy rodziców, ale przede wszystkim dzieci tej imprezy by nie było.
Okazuje się także, że wspólne działania mają kolejną odsłonę. W dniu naszej rozmowy pan Paweł odebrał właśnie zgodę ratusza na odnowienie podwórka przy ul. Gibalskiego… w ramach inicjatywy lokalnej.
Aktywni Mieszkańcy Włoch
Piknik Motomamuś i Światowy Dzień Żonglerki były dziełem pasjonatów, aktywistów, społeczników niedziałających w formalnych ramach. Piknik Aktywnych Mieszkańców, który zorganizowano we wrześniu tego roku w parku Kombatantów we Włochach miał inny charakter. Służył bowiem prezentacji lokalnych organizacji pozarządowych i projektów, w które zaangażować się mogą mieszkańcy dzielnicy.
Pomysł na taką inicjatywę zrodził się na DKDS-ie (czyli Dzielnicowej Komisji Dialogu Społecznego), a sam wniosek do miasta na realizację inicjatywy lokalnej złożyła jedna z organizacji: Stowarzyszenie Sąsiedzkie Włochy.
Podczas Pikniku każda organizacja pozarządowa, oprócz prezentacji swoich działań, przygotowała własną ofertę edukacyjno-rekreacyjną. Była to także świetna okazja do integracji z sąsiadami. Ci zresztą aktywnie uczestniczyli w wydarzeniu, tworząc mapę nastrojów społecznych oraz wskazując swoje oczekiwania wobec kierunków rozwoju dzielnicy. Całość zakończyła się Tańcami na dechach – imprezą nawiązującą do dawnej tradycji potańcówek pod chmurką w Parku Kombatantów.
Na zakończenie
7 października minęły dwa lata od wejścia w życie przepisów o inicjatywie lokalnej w Warszawie. Z tej okazji, co tydzień przez cały październik, publikować będziemy historie ludzi, którzy zrealizowali w swoim otoczeniu inicjatywy lokalne.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)