Organizują koncerty, wystawy, debaty dotyczące przyszłości Warszawy, jednak wielu mieszkańców wciąż postrzega je wyłącznie jako imprezownie. Właściciele stołecznych klubokawiarni, wraz z miejskimi urzędnikami, szukają rozwiązań, które pomogą łagodzić powstające pomiędzy przedsiębiorcami a mieszkańcami konflikty.
Stołeczne klubokawiarnie od lat tworzą tożsamość współczesnej Warszawy. Wiele z tych miejsc określa się mianem „kultowych” czy „legendarnych”, jednak ich funkcjonowanie nie zawsze cieszy najbliższych sąsiadów. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że dla wielu jesteśmy uciążliwi. Robimy kulturę z pieniędzy, które pochodzą ze sprzedaży alkoholu – mówi otwarcie Michał Borkiewicz, współtwórca klubu Powiększenie. – Co roku organizujemy około 200 wydarzeń kulturalnych. Wydajemy na ten cel jakieś 200 tys. zł rocznie – wylicza. – Jeśli pomnożymy to przez ilość prężnie działających klubokawiarni, okaże się, że tworzą one bogatszy program od tego, który przygotowały wszystkie publiczne instytucje kultury w stolicy. My, zamiast brać pieniądze od miasta w postaci dotacji na wydarzenia kulturalne, sami zasilamy jego kasę. Płacimy podatki, bardzo wysokie stawki czynszu, zatrudniamy pracowników…
Nie chodzi o biznes, chodzi o miasto
– Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy pępkiem świata – mówi Grzegorz Lewandowski, założyciel Chłodnej 25 (od sierpnia Klub Komediowy Chłodna). – Nie uważamy, że wszyscy mają się cieszyć z tego powodu, że my tu sobie organizujemy koncerty czy debaty. Są ludzie, których to w ogóle nie interesuje. Jednak warto docenić, że są tacy pozytywni wariaci, którzy zamiast zająć się prowadzeniem czystego biznesu, chcą współtworzyć kulturę w mieście.
– Dziś o losie miejsc, które organizują kilkaset wydarzeń kulturalnych rocznie, może zadecydować jeden uparty pan, który sarmackim zwyczajem mówi, że jemu się to nie podoba i tego nie będzie – żali się Grzegorz Lewandowski. W kwietniu zeszłego roku, pod naciskiem sąsiadów, musiał zamykać Chłodną 25. Zrobił remont, wyciszył pomieszczenia, zmienił program, tak by nowo powstałe miejsce było jak najmniej uciążliwe dla sąsiadów. W sierpniu otworzył Klub Komediowy Chłodna z rozrywkowo-komediową sceną teatralną. Co miesiąc odbywa się tu około 50 wydarzeń kulturalnych. – Działamy już osiem miesięcy, zyskujemy uznanie, dostajemy nagrody. Jest cicho i spokojnie, ale sąsiedzi tego też nie akceptują. Chłodnej 25 nie chcieli, twierdząc – może i słusznie – że jest zbyt głośno. Teraz jest cicho, ale Klubu Komediowego też nie chcą. Bo nie.
Lewandowski nie ma złudzeń. Mówi, że nie uda mu się uratować tego miejsca – będzie trzeba zamykać. Jak przekonuje, chodzi mu jednak o coś więcej niż tylko własny biznes, dlatego solidarnie z innymi przedsiębiorcami walczy o lepszą przyszłość stołecznych klubokawiarni.
Ratusz dostrzega potencjał klubokawiarni
Urzędnicy dostrzegają potencjał warszawskich klubokawiarni i nieśmiało stają w ich obronie. – Miasto żyje, ma naturalny ruch, gwar. To nieuniknione zjawisko, które występuje na całym świecie – mówił Michał Olszewski podczas piątkowej konferencji w Ratuszu. Urzędnicy, na czele z wiceprezydentem Olszewskim, spotykają się od września zeszłego roku z przedsiębiorcami i zastanawiają, jak rozwiązywać konflikty, które powstają pomiędzy właścicielami klubokawiarni a mieszkańcami, dla których najważniejszy w tym wszystkim jest święty spokój.
Jeden z pomysłów zakłada, aby Rada Miasta – po konsultacjach społecznych – określiła, w których strefach Warszawy dopuszczalne będzie występowanie gwaru ulicy nocą. Podczas spotkań przedsiębiorców z urzędnikami udało się już wytypować obszary, w których gwar i wzmożony ruch związany z funkcjonowaniem lokali nie stanowi utrudnienia dla mieszkańców (np. tereny nad Wisłą czy tereny Portu Czerniakowskiego).
Innym pomysłem jest to, aby miasto wynajmując lokal na prowadzenie klubokawiarni wynajmowało również, na nieco innych zasadach, najbliższą przestrzeń wokół budynku. To z jednej strony pozwoli klubokawiarniom poszerzyć terytorialny zasięg, z drugiej – zwiększy ich odpowiedzialność za utrzymanie porządku wokół budynku. – Chodzi o to, aby wśród mieszkańców nie było odczucia, że działalność klubokawiarni wpływa negatywnie na jakość pobliskiej przestrzeni – tłumaczy Michał Olszewski. – Tego rodzaju praktykę ćwiczyliśmy w zeszłym roku w formie pilotażu z Cudem nad Wisłą i sprawdziło się to całkiem nieźle.
Kolejny pomysł to utworzenie adresu mailowego, pod którym mieszkańcy będą mogli alarmować o problemach, wynikających z działalności danej klubokawiarni. Ta alternatywna droga zgłaszania problemu, będzie wstępem do mediacji i przyjacielskiego rozwiązywania sąsiedzkich problemów.
Nowym zwyczajem ma być również organizowanie edukacyjno-informacyjnych spotkań właścicieli klubokawiarni z przedstawicielami Straży Miejskiej i Policji. Spotkania miałyby odbywać się na początku, w trakcie i na zakończenie sezonu ogródkowego. – Właściciele klubokawiarni musza być wyczuleni na wiele negatywnych zjawisk, które mogą się toczyć wokół ich lokalu. Jakiekolwiek niszczenie mienia publicznego czy zaśmiecanie przestrzeni zawsze będzie spotykało się z negatywną reakcją służb miejskich – mówi Michał Olszewski. – Pracownicy klubokawiarni muszą być czujni i powiadamiać funkcjonariuszy o podobnych sytuacjach bez strachu o utratę koncesji.
Oświadczenie
Przedstawiciele klubokawiarni i urzędnicy wystosowali wspólne oświadczenie. Czytamy w nim m.in. że: „Władze m.st Warszawy i klubokawiarnie zgodnie przyznają, że wszelkie problemy warto rozwiązywać na drodze dialogu i porozumienia, a zmiany obyczajowe w rozwijającej się metropolii są nieuniknione.” Czytamy także, że: władze m.st. Warszawy dołożą starań, by ułatwić właścicielom klubokawiarni prowadzenie działalności.
Treść oświadczenia nie brzmi przełomowo. Grzegorz Lewandowski przekonuje jednak, że to spory krok naprzód. – Jeszcze 8 lat temu postrzegano nas jako kluby nocne. Dziś dla wielu osób jesteśmy ośrodkami kultury. Teraz jesteśmy w Ratuszu i rozmawiamy o przyszłości klubokawiarni, bo to, że ich funkcjonowanie niesie dla miasta wiele korzyści, jest już chyba oczywiste.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)