26 maja 2015 roku 156 organizacji pozarządowych z terenu województwa śląskiego podpisało się pod wnioskiem o powołanie Wojewódzkiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Na razie bez odzewu.
Z biurka do kosza
Na dzień dzisiejszy temat dalej jest przekładany, marginalizowany, odkładany na później – do tej pory nie doczekał się realizacji, a nawet rozmów, trafił na półkę jako niewygodny epizod samorządu województwa. Czyżby od 2009 do 2015 roku Marszałkowie (a było ich czterech) całkowicie sobie odpuścili współpracę z III sektorem? Czy też problem leży gdzie indziej?
Od tego czasu minęły już cztery miesiące i zawsze znajdowały się „obiektywne i bardzo ważne przyczyny”, dla których wniosek był spychany na koniec biurka – teraz tylko kwestia czasu, kiedy spadnie z niego do kosza.
Śląsk – z prekursora, outsider
Gdzie szukać przyczyny tego stanu rzeczy – czy w bierności Pełnomocnika Marszałka ds. organizacji pozarządowych, czy w Gabinecie Marszałka, czy też w Zarządzie Województwa? Od maja 2015 w ich biurkach zalega komplet dokumentów, „gotowce” wymagają jedynie urzędniczej analizy i nadania biegu sprawie. Inicjator tej edycji wniosku – Rybnicki CRIS, po czterech miesiącach złożył zapytanie, co dalej z wnioskiem. Cała sprawa jest już co najmniej śmieszna na forum kraju. Chwalimy się dokonaniami i zdobyczami województwa, kreatywnością regionu, włączamy się w partnerstwa, a w efekcie z prekursora trafiliśmy na pozycję outsidera. Smutna prawda jest taka, że jesteśmy jedynym województwem w kraju nieposiadającym Wojewódzkiej Rady Pożytku. Głos 60 organizacji z poprzedniego wniosku i 165 z obecnego trafił w próżnię.
Region województwa śląskiego to wielokulturowość, wielowyznaniowość, pochodzenie etniczne – to Centralny Śląsk, Podbeskidzie, Zagłębie, Rejon rybnicki, Rejon gliwicki, Rejon częstochowski. Wszystko podane na talerzu. Czego więc brakuje? Woli czy kompetencji? Może należy jasno określić swoje stanowisko, zamiast mydlić oczy i woalować temat eufemizmami. Może czas na refleksje, gdzie i do kogo trafia głos III sektora.
Brakuje logiki w działaniu
Wszystkie samorządy trąbią o budowaniu społeczeństwa obywatelskiego, mówią o budowaniu platformy współpracy – co z tego, jeśli tuba zostaje tylko tubą, a działania fasadowe kończą się na lepiej lub gorzej skonstruowanym budżecie obywatelskim? W praktyce „współpraca” i „dialog obywatelski” coraz częściej z niemieckiego modelu współpracy z III sektorem przechodzi na model brytyjski – gdzie w jednym worku są wpakowane organizacje i sfera biznesowa. Jednostki samorządowe, organy administracji zespolonej podpisują porozumienia i umowy o współpracy, ale… z firmami i podmiotami prywatnymi (niekiedy jednoosobowymi spółkami), a o III sektorze się milczy.
Pod sam koniec kadencji Sejmu powstaje nowelizacja prawa dla III sektora. A co z wcześniejszymi latami pracy? Dokonywanie zmian prawnych na szybko, przed końcem kadencji Sejmu – ustawa o pożytku, prawo o stowarzyszeniach – skutkuje tym, że każdy ma świadomość ułomności wielu tych zmian. Jak co cztery lata pojawiło się wygrzebywanie z pamięci – „oj, jeszcze ludzie ze stowarzyszeń dysponują głosem wyborczym – trzeba uderzyć tutaj i pokazać swoje zaangażowanie, zrobić fotki, pokażemy, jacy jesteśmy przyjaźni – przynajmniej w czasie kampanii".
Najdobitniejszym przykładem „fantastycznej współpracy” jest sfera energetyczna – resort gospodarki – wiele organizacji nie spojrzało w swoje rachunki i nie zauważa, że prowadząc działalność non-profit, mają naliczaną energię według taryf, jak sfera produkcyjna. Czy to działanie proobywatelskie czy anty? Smutne to, ale niestety prawdziwe, szczególnie gdy popatrzymy na to przez pryzmat tego, że wielcy rynku energetycznego chętnie umieszczają swoje loga na koszulkach ligowych zawodników – a kluby sportowe to też stowarzyszenia, ulepione z tej samej gliny co te, które zajmują się rewitalizacją społeczną czy świetlicami środowiskowymi. Istnieje drobna różnica – dzieci z uboższych rodzin czy środowisk dysfunkcyjnych nie wybiegną na murawę lub parkiet i nie błysną logiem potentata, a będą musiały trafić np. do domu dziecka, bo jedyne miejsce, gdzie miały ciepło, opiekę, zostało zamknięte, bo nie wytrzymało kosztów choćby obciążeń mediami.
W wyścigu wyborczym zapomniano o wielu realnych działaniach: III sektor żyje cały czas, ma swoją kadencyjność i kierunki działania, niezależne od kadencji Sejmu, władz centralnych i samorządowych.