IZDEBSKI: Nie jesteśmy przeciwni zmianom w ustawie o dostępie do informacji publicznej, uważamy jednak, że konkretne rozwiązania zaproponowane w tej nowelizacji przeczą idei ponownego wykorzystywania informacji publicznej - mówi Krzysztof Izdebski ze Stowarzyszenia Liderów Lokalnych Grup Obywatelskich.
Nie jesteśmy przeciwni zmianom w ustawie o dostępie do informacji publicznej i wprowadzeniu przepisów o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej. Uważamy jednak, że konkretne rozwiązania zaproponowane w tej nowelizacji przeczą idei ponownego wykorzystywania informacji publicznej i są sprzeczne z duchem Dyrektywy 2003/98/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 17 listopada 2003 r. w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Zresztą Dyrektywa ta sama nie jest idealna i Komisja Europejska już pracuje nad jej zmianami. Naszym zdaniem przepisy o ponownym wykorzystaniu informacji publicznej – wynikające z Dyrektywy – zostały źle zaimplementowane w projektowanej nowelizacji.
Nasze zastrzeżenia dotyczą po pierwsze, terminów, w jakich ma być udostępniona informacja publiczna do ponownego wykorzystywania. Dyrektywa unijna przewiduje, że – jeśli termin ten nie został dotychczas określony w przepisach krajowych określających zasady dostępu do informacji lub jest on dłuższy niż 20 dni – wówczas organy sektora publicznego przetwarzają wnioski i dostarczają wnioskodawcy dokumenty do ponownego wykorzystywania w terminie nie dłuższym niż 20 dni roboczych od otrzymania wniosku. W nowelizacji zapisano, że wniosek rozpatruje się w ciągu 20 dni od otrzymania wniosku. Przy czym mowa jest tylko o rozpatrzeniu wniosku, a nie o przekazaniu informacji. A tymczasem w obowiązujących obecnie przepisach ustawy o dostępie do informacji publicznej termin ten jest określony i wynosi 14 dni.
Po drugie, pod pretekstem dostosowania do prawa unijnego zlikwidowano kontrolę sądów powszechnych nad dostępem do informacji publicznej. Wspomniana Dyrektywa nic na ten temat nie mówi. Naszym zdaniem sądy powszechne powinny chronić prawo do informacji publicznej. Nie należy tego zostawiać tylko w gestii sądów administracyjnych.
Po trzecie, w bardzo nieprecyzyjny sposób zapisano kwestie związane z umowami na wyłączność oraz z opłatami za udostępnianie informacji publicznej.
Dyrektywa 2003/98/WE wprowadza generalny zakaz zawierania umów na wyłączność z wyjątkiem sytuacji, gdy jest to niezbędne dla zapewnienia świadczenia usług w interesie publicznym. Przewiduje przy tym, że co 3 lata dokonuje się przeglądu tych umów. Polska nowelizacja wprowadza umowy na wyłączność i nie wspomina o ich okresowym przeglądzie.
Ma to olbrzymie znaczenie dla swobody ponownego wykorzystywania informacji publicznej. Umowy na wyłączność ograniczają możliwość wykorzystywania określonych informacji przez szeroki krąg odbiorców monopolizując w ten sposób rynek informacji publicznej.
Mimo deklaracji polityków (w tym premiera Donalda Tuska), że dane, które będzie można uzyskać na wniosek będą udostępniane bezpłatnie, nowelizacja przewiduje opłaty za nie. Przy czym przepisy dotyczące określania wysokości opłat dają pole do wielu interpretacji. W projekcie zapisano bowiem, że powinny one uwzględniać koszty przygotowania i przekazania informacji publicznej w określony sposób i w określonej formie oraz inne czynniki, brane pod uwagę przy nietypowych wnioskach. Nie wiadomo, jakie „inne czynniki” mogą być tu ważne.
Nasz sprzeciw wobec nowelizacji wynika z troski o to, aby można było w pełni wykorzystywać informacje publiczne. Uważamy, że trzeba zwracać uwagę na konkretne przepisy, które nie podlegały – wbrew zapewnieniom o szerokich konsultacjach – żadnym dyskusjom. Prace nad projektem odbywały się w atmosferze pośpiechu i szantażu, ponieważ projekt ten został przez rząd wpisany na listę priorytetowych, mówiono więc, że ustawę trzeba przyjąć, bo jest ważna.
Zwolennicy nowelizacji podnoszą argument, że jest to ustawa przełomowa, a dzięki tym zmianom możliwy będzie dostęp do wielu danych publicznych, co do tej pory było bardzo utrudnione (np. do danych meteorologicznych). Nie jest to do końca prawda: dane te zostaną udostępnione dzięki tej nowelizacji, ponieważ nie zmieniono innych ustaw (dane meteorologiczne będą dostępne tylko odpłatnie). Pojawiają się również opinie, że nowelizacja wreszcie zobowiąże urzędy żeby udostępniały dane w formatach żądanych przez wnioskodawcę. Nie jest to żadna nowość, gdyż obowiązująca ustawa gwarantowała to prawo, co niestety nie było zawsze respektowane przez podmioty zobowiązane Naszym zdaniem projektowana zmiana przepisów nie jest przełomowa, ponieważ informacja publiczna była już w Polsce udostępniana, a nowelizacja w tej postaci na pewno nie sprawi, że w tej materii będzie się działo lepiej.
Słowem: idea słuszna, ale wykonanie fatalne.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)