Graffiti z wizerunkami powstańczych artystów, gra miejska rozgrywana w ośmiu dzielnicach Warszawy, a także zabawa w wersji on-line. To atrakcje projektu „63 dni z życia Warszawy”. Jego organizatorem jest Muzeum Powstania Warszawskiego, laureat w konkursie serwisu warszawa.ngo.pl na Miejsce Stołeczne-Społeczne.
Streetartowcy i graficiarze z całej Polski spotkali się w Warszawie, niedaleko skrzyżowania ulic Siedmiogrodzkiej i Karolkowej, by namalować portrety 63 artystów z czasów Powstania Warszawskiego. Wśród portretowanych znaleźli się m.in. aktorka Danuta Szaflarska, poeta Tadeusz Gajcy, piosenkarz Mieczysław Fogg. – Powstańczy artyści to osoby, o których mówi się niewiele, ponieważ nie byli żołnierzami – mówi Jan Ołdakowski, Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. – Aktorzy, malarze, ludzie, którzy śpiewali, występowali, kręcili filmy, robili zdjęcia, redagowali gazety – ci ludzie walczyli z niemniejszym zaangażowaniem, wykorzystując własny talent oraz umiejętności.
– Maluję portret Haliny Auderskiej, która podczas powstania była konspiratorką i redaktorką antyfaszystowskiego pisma – opowiada Magda, jedna z uczestniczek akcji. – Streetartem zainteresowałam się przez mojego chłopaka, on siedzi w tym trochę dłużej. Zwykle malujemy zupełnie inne rzeczy, jednak pomysł upamiętnienia powstańczych artystów bardzo nam się spodobał.
Akcja rozpoczęła się w sobotnie południe. Graffiti malowano na płycie o powierzchni 400 metrów kwadratowych, która stanowi ogrodzenie powstającego budynku. Młodym twórcom pomagali mieszkańcy Warszawy, którzy także chcieli spróbować swoich sił. – To był chyba najfajniejszy element tego wydarzenia – mówi Artur Kępa ze Stowarzyszenia Twórców Sztuki Ulicznej TRUEST, organizacji zrzeszającej artystów-graficiarzy. – Daliśmy możliwość wyrazić się także tym, którzy prawdopodobnie jeszcze nigdy w życiu nie malowali po ścianach.
Aby uczestnicy akcji mogli poznać historie malowanej przez siebie postaci, pracownicy oraz wolontariusze Muzeum przygotowali dla nich sylwetki wszystkich 63 powstańców-artystów. – Biogramy tworzyliśmy przede wszystkim na podstawie wspomnień. Korzystaliśmy z naszego archiwum historii mówionej oraz literatury -mówi Anna Bosiacka z Muzeum Powstania Warszawskiego. – Udało nam się także odnaleźć fotografie 60 postaci.
Dwa światy, jedna historia
Graficiarz o pseudonimie „True Bob” na róg Siedmiogrodzkiej i Karolkowej przyjechał prosto z Bydgoszczy. – Udało mi się kupić tanie bilety autokarowe, poza tym mam znajomych w Warszawie – opowiada. Męczą go toporne pomniki przedstawiające zalanych krwią bohaterów, dlatego postać, którą maluje, zamierza przedstawić w pogodnej scenerii.
– Maluję Stefana Lewandowskiego. Ten pan podczas powstania był fotografem, dziś ma 83 lata. Chciałbym, aby widząc ten mural, przypomniał sobie o tamtych czasach, ale nie o tych najdramatyczniejszych chwilach. Mam nadzieję, że będzie mu miło, kiedy zobaczy swój portret. Szkoda tylko, że nie będę miał okazji poznać go osobiście.
Stefana Lewandowskiego można było spotkać podczas niedzielnego spotkania w Forcie Sokolnickiego, które było finałem całodniowej gry miejskiej. – Widziałem młodzieńca w telewizji, który mówił, że ma mnie namalować. Jeszcze nie widziałem tego portretu, ale już jestem bardzo wzruszony – mówi Stefan Lewandowski. – Podczas powstania miałem zaledwie 15 lat. Teraz jestem trochę starszy, całkiem niedawno po raz czwarty obchodziłem swoje dwudzieste urodziny – żartuje. Na pytanie, czy bycie fotografem podczas powstania to trudne zadanie, Stefan Lewandowski odpowiada: – Człowiek był młody, działał pod wpływem impulsu, nie był świadomy zagrożenia. Ja po prostu robiłem zdjęcia i nie zdawałem sobie sprawy, że to co robię, będzie miało wartość w przyszłości.
Niedzielna gra miejska rozgrywała się w ośmiu dzielnicach Warszawy i trwała aż 6 godzin – od jedenastej do siedemnastej. – Gry miejskie organizujemy co roku, jednak za każdym razem staramy się przygotować coś innego, aby ci, którzy biorą udział w naszej zabawie już po raz kolejny, nie nudzili się – mówi Anna Bosiacka. – W tym roku zależało nam, aby zabawa nie była wyścigiem, w którym uczestnicy pędzą od jednego punktu do drugiego, ale sposobem na spędzenie niedzieli. Chcieliśmy, aby uczestnicy znaleźli czas zarówno na obiad, jak i na odpoczynek.
Organizatorka przyznaje, że przygotowanie gry miejskiej to poważne logistyczne przedsięwzięcie. – Tę grę stworzyliśmy przede wszystkim siłami naszych wolontariuszy. Przez półtora miesiąca pracowało nad nią dziesięciu ochotników i trzech pracowników Muzeum. Pracy było naprawdę bardzo dużo, przez ostatnie dwa tygodnie sama pracowałam po 17 godzin – przyznaje z satysfakcją.
Historia nie musi być nudna
Nowocześnie i niekonwencjonalnie – tak zdaniem Artura Kępy powinno opowiadać się o historii. – Młodzi ludzie mają przesyt tradycyjnej formy edukacji. Siedzenie na lekcjach, słuchanie i czytanie książek jest dla nich po prostu nudne. Czasy się zmieniają, historia nie musi kojarzyć się wyłącznie z książką. Są gry edukacyjne dla dzieci, komiksy, jest też graffiti i gra miejska. Ważne jest to, aby wiedza historyczna do ludzi dotarła, a nie to, jakim kanałem zostanie wtłoczona – przekonuje współorganizator akcji. – Jeśli ktoś, podczas takiej imprezy jak ta, namaluje jakąś historyczną postać i przy okazji czegoś się o niej dowie, z pewnością zapamięta to na dłużej. Jeśli weźmie udział w grze miejskiej, to co zobaczy, usłyszy i przeczyta zostanie w jego pamięci znacznie dłużej niż to, czego dowie się czytając książkę.
– Dzisiejsze wydarzenie ma jeszcze jedną wartość – dodaje Artur Kępa. – Malując graffiti, które ma wartość historyczną możemy pokazać tej starszej części społeczeństwa, że to co robimy nie jest wandalizmem. Jesteśmy wykształconymi ludźmi, mamy swoje umysły, swoje przekonania, swoje zainteresowania i robimy coś, co upiększą tę szarą przestrzeń publiczną.
Włącz się do gry
Źródło: inf. własna ngo.pl