ZUZGA: Opinia organizacji pozarządowych i aktywistów miejskich jest wartościowym głosem w tego typu dyskusjach, choć – nie ukrywajmy – nie decydującym. Prawdziwymi graczami są miasto i deweloper. Co nie znaczy, że głos aktywistów jest bez znaczenia.
W przypadku Hali Koszyki sprawa jest skomplikowana i trudna w jednoznacznej ocenie. Oczywiste jest, że miłośników Warszawy zawsze niepokoi, gdy rozbierany jest wartościowy obiekt. Trudno jednak, nie będąc specjalistą, stwierdzić, czy jej stan rzeczywiście wskazywał na konieczność rozbiórki. Od tego jest konserwator zabytków. Tutaj chyba leży główny problem – mamy nadszarpnięte zaufanie do odpowiednich instytucji, mających chronić cenne dla miasta budynki. Przykład koszarów carskich, praskiej lokomotywowni, budynków elektrowni Powiśle, młyna Michla i innych rozebranych obiektów potwierdza, że ta nieufność ma uzasadnienie.
Hala Koszyki, prócz swojej wartości zabytkowej, ma dla mieszkańców miasta olbrzymie znaczenie sentymentalne. Pokolenia warszawiaków robiły tu zakupy, zanim jeszcze miasto opanowały galerie handlowe. Nic dziwnego, że jej rozbiórka od początku była mocno krytykowana, a plany odbudowy – uważnie obserwowane.
Prawdziwi gracze
Opinia organizacji pozarządowych i aktywistów miejskich jest wartościowym głosem w tego typu dyskusjach, choć – nie ukrywajmy – nie decydującym. Pamiętajmy, że w takich przypadkach jak Hala Koszyki, prawdziwymi graczami są miasto i deweloper (obecnie Griffin), i to oni ostatecznie zrobią, co ustalą. Przypomnijmy sobie głośną sprawę budowy biurowca przy Placu Zamkowym – powstał on pomimo głośnego sprzeciwu wielu varsavianistów, organizacji pozarządowych i „zwykłych” warszawiaków.
Daleki jestem jednak od stwierdzenia, że głos aktywistów nie ma żadnego znaczenia. Ma, choć jego wpływ nie jest natychmiast widoczny. Jako przykład podam, że zastępcą stołecznego konserwatora zabytków jest dziś Michał Krasucki – człowiek, do którego z całą pewnością można mieć zaufanie, który wielokrotnie pokazał, że los warszawskich zabytków jest dla niego najważniejszy. Objął to stanowisko właśnie dzięki temu, że wcześniej przez lata działał w organizacjach pozarządowych, publikował i udzielał się w publicznych dyskusjach.
Hala otwarta dla wszystkich
Taki „przepływ” działaczy pozarządowych, aktywistów i miłośników miasta do struktur administracji (szerzej: władzy), według mnie jest zjawiskiem pozytywnym. Daje to gwarancje, że stanowiska objęte zostaną przez odpowiednich ludzi, z pasją i zapałem.
Wierzę zatem, że konserwator dopilnuje, aby to, co się da, zostało uratowane. Ale jest jeszcze druga, równie ważna, strona medalu. Hala Koszyki powinna nie tylko być zrekonstruowana w maksymalnym stopniu zgodnie z oryginałem, ale też powinna z powrotem stać się obiektem otwartym dla warszawiaków – wszystkich, niezależnie od zasobności portfela. Wiele w tej kwestii zależy od dewelopera, od tego, jak poprowadzi tę sprawę. Szanse na to są, bo budowa biurowców wokół Koszyków powinna zaspokoić komercyjne ambicje inwestora, a wtedy w samej Hali mógłby powstać ogólnodostępny sklep, bazar albo nawet kąt dla działalności niekomercyjnej, na przykład galerii sztuki. Z tego co wiem, Griffin wspierał już działalność artystyczną, zatem jest szansa, że coś takiego będzie mogło mieć miejsce.