Milton Friedman twierdził, że nie istnieje coś takiego jak darmowe obiady. Czy aby na pewno? Rodzina zaprosiła mnie na smażone rydze. Rodzice poszli na grzybobranie i proszę: spory koszyk pozwala na nakarmienie kilku osób. Oczywiście z chlebem, masłem, na patelni. Za same rydze jednak zapłacono tylko wysiłkiem. Ranną pobudka, kilometrami w nogach, lekkim bólem w plecach – pisze Piotr Frączak w kolejnym felietonie dla Ekonomiaspoleczna.pl.
No i właśnie o tych grzybach dziś chciałem. Ale także o jagodach, dzikim winie, pigwie na nalewki. Właśnie w stosunku do darów natury ujawnia się nasze myślenie o dobru wspólnym. Jeśli myśliwy (czego oczywiście nie popieramy) zastrzeli kozła, to teoretycznie odpłaca się otoczeniu (np. finansuje ze składek dokarmianie zwierząt). Wędkarze też zarybiają, opłacając członkostwo w organizacjach wedkarskich lub kupując od nich pozwolenie na łowienie.
Z grzybami jest inaczej. To „leśne surowce niedrzewne”, jak właśnie się dowiedziałem. Szybka kwerenda internetowa pokazuje, że są osoby naukowo zajmujące się tematem. Zauważają one, że do zagrożeń wiążących się ze zbieraniem „leśnych surowców niedrzewnych” można zaliczyć to, że:
- zasoby grzybów i jagód nie są użytkowane w sposób trwały i zrównoważony (intensywny zbiór – na potrzeby własne i komercyjny, użytkowanie niewielkiej liczby gatunków, brak inwentaryzacji przy pojawiających się sygnałach o kurczeniu się jagodzisk i grzybowisk)
- niektóre dziko rosnące gatunki są zastępowane przez ich hodowlane zamienniki (na przykład: borówka czarna i borówka wysoka)
- sektor nie jest zorganizowany i nie ma reprezentacji (np. stowarzyszenia)
Wszyscy, którzy mnie znają, bez trudu odgadną, że przeczytawszy ostatnie zdanie, wiedziałem, że mój nos (felietonisty) mnie nie zawiódł. Nie dość, że grzyby to sprawa ekonomiczna, to jeszcze wymaga organizacji pozarządowych!
Oczywiście nie mam nic przeciwko osobom zarabiającym zbieraniem grzybów. Pytam się nas, mieszczuchów wypadających na grzyby w jesienne weekendy, tnących co popadnie z radością, że udało się zebrać kolejny pełny koszyk. Czy nasze zbieranie jest OK? A może to próba załapania się na bezpłatny obiadek?
Piotr Frączak dla Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl