Najbliższe dni mogą okazać się rozstrzygające dla miejsca Polski w Unii Europejskiej. 13 i 14 lipca Trybunał Konstytucyjny kontrolowany przez obóz Zjednoczonej Prawicy ma wydać opinię, czy prawo unijne jest wiążące dla Polski, czy też prawo polskie ma prymat nad prawem UE. Dzień później Trybunał Sprawiedliwości UE wypowie się w sprawie zgodności z prawem unijnym systemu dyscyplinowania sędziów.
13 lipca Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej rozpatrywać ma wniosek premiera Morawieckiego z 29 marca o zbadanie zgodności niektórych przepisów Traktatu o Unii Europejskiej z przepisami polskiej konstytucji. Jego zdaniem przepisy traktatu, które zezwalają na „odstąpienie od stosowania konstytucji” w przypadku jej niezgodności z prawem unijnym, łamią przepisy polskiej ustawy zasadniczej i nie powinny obowiązywać. Wśród tych przepisów wymienia uprawnienie sądów do przeprowadzenia badania niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz do kontroli uchwał Krajowej Rady Sądownictwa dotyczących wystąpienia z wnioskiem do prezydenta o powołanie sędziów.
14 lipca, w TK odbędzie się druga rozprawa, tym razem dotycząca wniosku złożonego przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego, o zbadanie zgodności z konstytucją zobowiązania przez TSUE państwa członkowskiego do wykonania środka tymczasowego w sprawach dotyczących sądownictwa. Jest to odpowiedź na decyzję TSUE nakazującą wstrzymanie prac Izby Dyscyplinarnej z kwietnia br.
Oba wnioski złożone do Trybunału Konstytucyjnego mają „ochronić” system nominacji sędziów przez upolitycznioną KRS oraz system dyscyplinarny sędziów przed jurysdykcją prawa europejskiego i wyrokami TSUE.
Zespół Ekspertów Prawnych Fundacji Batorego w swoim stanowisku z 7 maja br. ostrzegał, że orzeczenie przez TK, iż przepisy Traktatu UE naruszają konstytucję, będzie nie tylko rażącym naruszeniem prawa Unii Europejskiej, ale także pogwałceniem samej konstytucji, która zobowiązuje rząd polski do przestrzegania wiążącego go prawa międzynarodowego. Zdaniem ekspertów postępowanie przed Trybunałem powinno zostać umorzone „ze względu na niedopuszczalność wyroku”. Jeśli Trybunał Konstytucyjny wyda orzeczenie zgodne z wnioskiem premiera, Polska naruszy dobrowolnie zaciągnięte zobowiązania międzynarodowe, a państwo będzie zmuszone do poniesienia odpowiedzialności z tego tytułu, bądź też stanie przed koniecznością opuszczenia Unii w celu wycofania się ze swych zobowiązań.
Komisja Europejska w czerwcu zwróciła się do polskiego rządu o wycofanie wniosku premiera wskazując, że stoi on w sprzeczności z zasadą lojalnej współpracy i praworządności. Komisarz UE ds. sprawiedliwości Didier Reynders stwierdził w wywiadzie w “Rzeczpospolitej”, że kwestionowanie pierwszeństwa prawa UE oraz wyłącznej kompetencji TSUE do jego jednolitej interpretacji wnosi kryzys praworządności na nowy poziom i stwarza dla UE jeszcze większy problem niż ograniczanie niezależności sądów w wybranych państwach. W tym samym miesiącu Komisja wszczęła procedurę o naruszenie prawa przeciwko Niemcom w związku z wyrokiem niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, w którym zakwestionował on kompetencje TSUE oraz prawo Europejskiego Banku Centralnego do prowadzenia suwerennej polityki pieniężnej. Polska staje dziś przed groźbą postępowania przeciwnaruszeniowego, tym bardziej, że w odróżnieniu od Niemiec, kwestionowanie prymatu prawa UE i kompetencji TSUE jest oficjalnym stanowiskiem rządu.
Jeśli Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej orzeknie, że polskie prawo ma pierwszeństwo przed unijnym, pierwszym polem konfliktu będzie wyrok TSUE w sprawie systemu dyscyplinarnego polskich sędziów. Ogłoszenie tego wyroku zaplanowane jest na 15 lipca, czyli dzień po drugim posiedzeniu TK. Można się spodziewać, że TSUE podtrzyma opinię o fundamentalnej sprzeczności między systemem dyscyplinarnym wprowadzonym w ostatnich latach w polskim wymiarze sprawiedliwości a prawem i wartościami Unii Europejskiej i nakaże zawieszenie wszelkich czynności Izby Dyscyplinarnej.
Kolejnym polem konfliktu będzie zatwierdzenie polskiego Krajowego Planu Odbudowy, z którego Polska ma otrzymać 58,1 mld euro, w tym prawie 23,9 mld euro dotacji. Wątpliwe, by Komisja Europejska zdecydowała się na wydanie rekomendacji dla zaakceptowania przez Radę UE polskiego Krajowego Planu Odbudowy w sytuacji, gdy rząd polski odmawia stosowania podstawowych przepisów Traktatu o UE. Faktyczne wyłączenie stosowania w Polsce jurysdykcji unijnego Trybunału Sprawiedliwości w sprawach dotyczących niezależności wymiaru sprawiedliwości oznacza poważne ryzyko dla budżetu UE, bowiem środki wydatkowane w Polsce nie byłyby należycie chronione. Komisja już zdecydowała się na taki krok w stosunku do Węgier, nie przyjmując węgierskiego planu odbudowy. Należy się więc liczyć z tym, że nierespektowanie orzeczeń TSUE i kwestionowanie prymatu prawa UE pociągnie za sobą uruchomienie przez Komisję mechanizmu warunkowości wiążącego wypłatę środków z przestrzeganiem rządów prawa. Konsekwencją, jak piszemy w analizie "Wielka korupcja za unijne pieniądze? Jak ograniczyć ryzyko dla Polski i UE?”, może być zawieszenie płatności dla Polski z budżetu UE i z Funduszu Odbudowy.
To jednak tylko początek problemów, jakie czekają Polskę, jeśli zakwestionuje pierwszeństwo prawa UE i kompetencje TSUE. Dalsze koszty: materialne, polityczne i cywilizacyjne są dziś trudne do oszacowania.
Źródło: Fundacja im. Stefana Batorego