Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
1 sierpnia 1944 r. Wisła w Warszawie stała się granicą między dwoma światami: jeden żył, a drugi dogorywał. Warszawscy wodniacy przywracają pamięć o powstańczych wydarzeniach, które miały miejsce nad Wisłą. I zapraszają na rejs w godzinę „W”.
W 2015 roku, z powodu długotrwałej suszy, poziom wody w Wiśle na tyle się obniżył, że z dna rzeki – na jej warszawskim odcinku – można było wydobywać różne „skarby”. Wśród nich warszawscy wodniacy dostrzegli wrak statku. Gruchnęła sensacyjna wiadomość: odnaleziono „Bajkę”!
Reklama
Luksusowe rejsy i powstańczy szpital
„Bajka” była bocznokołowcem, przedwojennym, luksusowym statkiem wiślanym. W okresie międzywojennym jednostka odbywała regularne rejsy z Warszawy do Gdańska. Poza rejsami cumowała przy bulwarach wiślanych, gdzie służyła jako pływająca restauracja, miejsce wystawnych raut i spotkań warszawskiej elity.
Po wybuchu wojny statek, podobnie jak wiele innych jednostek wiślanych, przeszedł pod niemiecki nadzór. 1 sierpnia 1944 roku „Bajkę” oraz kilka innych stojących w porcie łodzi próbowali zająć marynarze powstańcy z oddziału AK „Szczupak”. Udało się to dopiero w nocy. Statki miały zapewnić komunikację pomiędzy prawym i lewym brzegiem Wisły. Ostatecznie jednak „Bajka” służyła jako statek szpitalny. Niestety, krótko. 12 sierpnia Niemcy, ostrzałem z działa i karabinów maszynowych ustawionych na moście Poniatowskiego oraz z kutra „Pionier”, poważnie uszkodzili bocznokołowiec, a inne łodzie – zatopili. Walki o port rzeczny i stocznię trwały do 14 września. Terenu bronił oddział złożony z pracowników portowych i marynarzy „Szczupaka”, wspieranych przez żołnierzy oddziału „Tur”.
To nie „Bajka”
Więcej o losach „Bajki” – przed wojną i w czasie Powstania Warszawskiego – można się dowiedzieć już 1 sierpnia 2017 r. Tego dnia właśnie w Porcie Czerniakowskim w Klubie Żeglarskim Rejsy, otwarta zostanie wystawa plenerowa "Opowiem ci Bajkę" poświęcona historii tego statku. Znajdzie się tam m.in. niepublikowana dotychczas relacja naocznego świadka, rzucająca nowe światło na wydarzenia.
– Dzisiaj już wiemy, że wyłowiony z dna Wisły w 2015 roku wrak nie był „Bajką”, była to barka zatopiona po wojnie – mówi Robert Jankowski, prezes Fundacji ROK RZEKI WISŁY. – Ale dzięki temu odkryciu udało się przeprowadzić w tym miejscu bardzo dokładne badania dna i ustalić, że „Bajka” spoczywa pod betonowym sarkofagiem, u brzegu Wisły. Jest nie do ruszenia.
To właśnie Fundacja ROK RZEKI WISŁY jest organizatorem wystawy poświęconej „Bajce”, jak i innych wydarzeń związanych z obchodami kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego nad Wisłą. Najważniejszym z nich jest rejs „Wisła, godzina W”.
Powstanie na lądzie i … na rzece
Od 2014 roku biorą w nim udział niemal wszystkie warszawskie jednostki rzeczne: służby rzeczne (policja, Ochotnicza Straż Pożarna, Państwowa Straż Pożarna, Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, Urząd Żeglugi Śródlądowej, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej), statki komercyjne i tramwaje wodne ZTM, jednostki MPWiK, Przedsiębiorstwa Budownictwa Wodnego, jednostki przedsiębiorstw rzecznych, a także licznie reprezentowana flota pasażerska, drewniane jednostki tradycyjne i rekonstrukcyjne, żaglówki, łodzie motorowe, kajaki, deski SUP, a nawet prawdziwa drewniana dłubanka. Na rejs przybywają też jednostki gościnne OSP i WOPR wraz z młodzieżą z miejscowości położonych wzdłuż Wisły.
– Większość mieszkańców Warszawy kojarzy, że Powstanie Warszawskie toczyło się na Starówce, Mokotowie, Czerniakowie, Woli… Generalnie na lądzie. A zapomina się, że w czasie walk były dwie linie frontu – ta między powstańcami i Niemcami oraz ta wzdłuż Wisły – mówi Marek Ostrowski, przewodniczący Rady Fundacji ROK RZEKI WISŁY oraz uczestnik rejsów.
Granica między dwoma światami
– Wisła była granicą między dwoma światami. Jeden żył, a drugi dogorywał. Mieszkańcy z lewej strony łudzili się, że wystarczy tylko pokonać rzekę, aby znaleźć się w normalnym świecie. W 1944 roku poziom Wisły też był niski, co tym bardziej dawało nadzieję na udaną przeprawę. Wydawało się, że rzeka jest przyjazna. Niestety, łodzie desantowe osiadały na mieliznach, a Niemcy ostrzeliwali uciekających z mostu Poniatowskiego – opowiada Robert Jankowski.
– Wielu warszawiaków z prawej strony Wisły próbowało się przedostać, aby pomóc walczącym – dodaje Marek Ostrowski. – Ciężkie walki toczyły się o wiślane przyczółki, o port rzeczny, na Powiślu. Tutaj walczył Andrzej Romocki „Morro”, jeden z przywódców powstańczej młodzieży. Wisła była bardzo ważnym elementem Powstania Warszawskiego, o tym nie można zapominać.
Z innej perspektywy
Płynąc od Podzamcza w górę rzeki, uczestnicy rejsu mają okazję z innej perspektywy zobaczyć tereny, na których toczyły się walki: rejon Starówki i Podzamcza, dawnego mostu Kierbedzia, rejon ulicy Solec i Wilanowskiej, wzdłuż przyczółku pomiędzy mostami kolejowym i Poniatowskiego, rejon ulicy Czerniakowskiej aż do Bulwaru Flotylli Wiślanej i Płyty Desantu.
– Mijamy na przykład wyloty kanałów, które przecież tak istotną rolę odgrywały w ratowaniu ludności i przemieszczaniu się sił powstańczych – mówi Marek Ostrowski. – Mijamy most Poniatowskiego, na którym 1 sierpnia w godzinę „W” wstrzymana jest komunikacja. Płyniemy wzdłuż bulwarów nadwiślańskich. Widzimy ludzi, którzy obserwują rejs, przystają. Ale są i tacy, którzy w tym czasie, po drugiej stronie Wisły, piknikują. Myślę, że widząc, co się dzieje na rzece, statki w gali banderowej, biało-czerwone dymy, flagi – zwrócą uwagę na pamięć o Powstaniu Warszawskim.
Godzina „W” w nurcie rzeki
O godz. 17 na wysokości miejsca zatopienia statku „Bajka” (bulwar Flotylli Wiślanej pomiędzy Mostem Poniatowskiego a Płytą Desantu) jednostki stają w nurcie i głosem syren ogłaszają 73. rocznicę Godziny „W".
– Nie chcemy zapominać o historii Wisły. Rejs po to właśnie jest. Nie trzeba wielkich pomników, wystarczy pamiętać – zauważa Robert Jankowski i podkreśla, że rejs w godzinę „W” nie jest smutny. – To jest jedna z nielicznych okazji, gdy spotyka się niemal całe warszawskie środowisko wodniackie. Cieszymy się tym. Jako Fundacja budujemy pozytywną markę Wisły, ale nie zapominamy, że to rzeka, która odegrała ważną rolę w dramatycznych losach naszego miasta.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.