Głos młodzieży z małych miejscowości. Emocjonalny wywiad o raporcie, który daje do myślenia
„Traktujcie nas tak, jak sami chcielibyście być traktowani w naszym wieku” – to jeden z głosów, które wybrzmiewają w nowym raporcie Fundacji Stocznia. O aktywności społecznej, codzienności na wsi, relacjach z dorosłymi, sile plotki i niesłyszanym głosie młodych – rozmawiamy z Aleksandrą Pierścińską i Łukaszem Ostrowskim – badaczami, którzy nie tylko zadali młodym pytania, ale przede wszystkim ich wysłuchali.
Raport “Ważni ludzie z małych miejsc. Głos młodzieży z małych miejscowości” możecie pobrać na stronie Fundacji Stocznia: https://stocznia.org.pl/publikacje/wazni-ludzie-z-malych-miejsc-glosy-mlodziezy-z-malych-miejscowosci/
Magda Geringer-Nurczyńska, Fundacja Stocznia: – Mówicie: To nie jest raport o tym, co my – dorośli badacze – myślimy o młodych z małych miejscowości. To jest raport o tym, co oni chcą nam powiedzieć sami. Skąd wziął się pomysł na to badanie? Dlaczego właśnie młodzież z małych miejscowości?
Łukasz Ostrowski, Fundacja Stocznia: — Pomysł wyszedł od Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, która od 25 lat wspiera rozwój lokalny — skupiając się właśnie na małych społecznościach, do 20 tysięcy mieszkańców. Od lat trzymają rękę na pulsie, interesują się tym, co się dzieje w małych miasteczkach i wsiach. To nie było ich pierwsze badanie tego typu — już w 2012 roku robiliśmy dla nich raport „Młodzież na wsi”. Minęło ponad 10 lat i poczuli potrzebę, żeby wrócić do tego tematu.
Co młodzi chcą nam powiedzieć? Kluczowe obszary badania
Ale tym razem to badanie wyglądało inaczej, prawda?
Ola Pierścińska, Fundacja Stocznia: — Tak, poprzednim razem to była szeroka panorama — przyglądaliśmy się całemu stylowi życia młodych ludzi na wsi. Tym razem, wspólnie z PAFW-em, zdecydowaliśmy się zawęzić perspektywę. Skupiliśmy się na trzech tematach.
Łukasz: — Pierwszym z nich była aktywność społeczna. Interesowało nas, jak młodzi ją rozumieją — czym dla nich jest, co się dla nich mieści w tym pojęciu. Pytaliśmy o ich dotychczasowe doświadczenia: w co już się angażowali, co im się udało, co nie wyszło, z czym mieli trudności. Chcieliśmy zrozumieć, co działa jak magnes — co sprawia, że ktoś się w coś włącza. I odwrotnie: co ich zniechęca, co tworzy bariery, które są zbyt trudne do przeskoczenia.
Druga rzecz to tematy, które mają dla nich znaczenie, dla których chciałoby im się “wstać z kanapy”. To były zarówno kwestie ogólnopolskie czy globalne — takie, które pojawiają się w mediach, są głośne — jak i bardzo lokalne sprawy, znane im z codziennego życia, z ich miejscowości. Rozmawialiśmy o tym, co ich porusza, co budzi emocje, a potem od razu zadawaliśmy pytanie: czy to jest coś, na rzecz czego mogą coś zdziałać? Bo bywa, że coś ich dotyka, ale jednocześnie wydaje się kompletnie poza zasięgiem.
Ola: — Trzeci obszar — bardzo ważny — to były relacje z dorosłymi. Staraliśmy się uchwycić ich punkt widzenia, ich doświadczenia. Żartobliwie nazywaliśmy to nawet „bestiariuszem dorosłych” — chcieliśmy zobaczyć, jakie typy dorosłych pojawiają się w ich świecie. Kto wspiera, kto blokuje, kto dodaje skrzydeł, a kto je podcina. Sondowaliśmy, jak te relacje wpływają na rozwój młodych, ich odporność psychiczną, gotowość do działania.
Raport młodzieży, nie o młodzieży. Metodologia, która robi różnicę
Żeby zrozumieć znaczenie tego raportu, trzeba przyjrzeć się także temu, jak go prowadzono. Powiedzcie więcej o samej metodzie — jak wyglądała ta praca z młodzieżą?
Ola: — Od początku zależało nam, żeby to nie było kolejne badanie, w którym do małej miejscowości przyjeżdżają warszawiacy w średnim wieku, zbierają dane i potem w raporcie tłumaczą młodym, jak wygląda ich życie. Dlatego postawiliśmy na jakościową metodę, opartą na relacji i rozmowie.
Łukasz: — I to nie była jedna rozmowa. Spotykaliśmy się z grupami młodych w ośmiu miejscowościach — z każdą grupą trzy razy w ciągu dwóch miesięcy. Między spotkaniami dawaliśmy im też zadania — pytania do przemyślenia, rzeczy do zrobienia. Oni do tego wracali, rozmawiali ze sobą, prowadzili własne wywiady z rówieśnikami. Byli naprawdę zanurzeni w tym procesie.
Ola: — Właśnie dlatego mamy poczucie, że
ten raport jest ich. Że to nie tylko „nasze badanie”, ale wspólny projekt. Konsultowaliśmy też z nimi wnioski — zanim jeszcze zaczęliśmy pisać raport, a potem znów, gdy pierwszy raz pokazaliśmy im tekst. Kilka rzeczy tam wyprostowali. Powiedzieli: „Tutaj trochę przekombinowaliście, to nie tak było.” I mieli rację.
Czyli nie tylko „dawali dane", ale naprawdę byli współautorami.
Łukasz: — Tak, i to naprawdę robi różnicę. Bo dzięki temu to, co opisujemy w raporcie, to nie jest „obraz młodzieży z małych miejscowości” stworzony przez badaczy z Warszawy. To jest głos tej młodzieży — taki, jaki sami chcieli przekazać.
Małe miejscowości, wielkie wyzwania. Realiach życia młodych
Zanim zaczniemy mówić o tym, co młodych mobilizuje do działania, warto przyjrzeć się temu, w jakich realiach żyją — bo to one bardzo często decydują o ich wyborach. Co z tych rozmów wybija się najmocniej?
Ola: — Zdecydowanie. Na początku rozmów pytaliśmy ich po prostu: jak się Wam żyje w waszych miejscowościach? Co jest dla Was ważne, co trudne, jak wygląda dzień. I to tło jest super istotne — bo ono często tłumaczy, dlaczego młodzi angażują się albo nie.
Łukasz: — Dla wielu osób z większych miast ten fragment raportu może być naprawdę otwierający oczy. My sami, mimo że badamy młodzież od lat, byliśmy czasem zaskoczeni.
Usłyszeliśmy od młodych, jak wielką przeszkodą dla angażowania się w małych społecznościach potrafi być plotka. Młodzi bardzo wyraźnie czują, że są ciągle obserwowani — każdy błąd może być tematem rozmów sąsiadów i kolegów przez trzy miesiące.
Ola: — To potrafi skutecznie zniechęcić do jakiegokolwiek publicznego działania. Bo jak ktoś się pomyli np. w czasie publicznego wystąpienia, albo zorganizuje spotkanie, na które nikt nie przyjdzie, to nie tylko on to wie — wszyscy to widzą. I długo pamiętają. Jeden z uczestników powiedział, że ma dużo pomysłów na działania, ale zrealizuje je dopiero wtedy, gdy się wyprowadzi do większego miasta. Bo tu — „wszyscy patrzą”.
Łukasz: — I jeszcze jedno: w małej miejscowości nie da się łatwo zmienić środowiska. Nie pasuje ci klasa, znajomi, sąsiedzi? W dużym mieście po prostu idziesz gdzie indziej. Tu nie. Masz tych ludzi, których masz. To buduje zupełnie inny rodzaj presji społecznej.
Co mobilizuje młodych do działania? Sens, wsparcie i grupa rówieśnicza
W tym kontekście pytanie, co może ich zmotywować do działania, nabiera zupełnie innego sensu. To zapytam wprost — co musi się wydarzyć, żeby młodzi ludzie chcieli działać? Co ich do tego skłania?
Łukasz: — Przede wszystkim — to musi mieć sens. I to nie tylko dla dorosłych, którzy wymyślili jakiś projekt, ale dla nich samych.
Młodzi są bardzo racjonalni. Mówią: „Nie będziemy poświęcać naszego wolnego czasu, jeśli to, co robimy, nic nie zmienia albo jest tylko na pokaz.”
Ola: — I dodają: „Nie chcemy działać w strukturach, które są tylko atrapą.” Przykład? Samorządy uczniowskie. Jeśli nie mają realnego wpływu i możliwości decydowania o tym, czym się będą zajmować, to po co się angażować? To tylko frustruje. Ale jeśli mają przestrzeń na podejmowanie decyzji i wpływ na szkołę — wtedy zaczyna się prawdziwe zaangażowanie.
Łukasz: — Kolejna ważna rzecz: mądry dorosły obok. To może być nauczyciel, trener, instruktor harcerski. Ktoś, kto im pokaże, jak coś można zrobić, da im wsparcie, nie wyręczy — ale będzie obok. W każdej z grup, z którymi pracowaliśmy i która aktywnie działała społecznie, był taki ktoś.
Ola: — I jeszcze jedna sprawa — grupa rówieśnicza. Społeczność. Młodzi chcą być razem, robić coś wspólnie, z przyjaciółmi, jak sami mówili: “tworzyć wspomnienia”. Gdy mają szansę pośmiać się, przeżyć coś razem, poznać nowych ludzi, których innym sposobem w swoich małych miejscowościach nie bardzo mają okazję spotkać — to działa zachęcająco.
Łukasz: — Ale też nie wszyscy są ekstrawertykami. Mówili nam o tym wprost: „Nie każdy chce chodzić na zbiórki, nie każdy lubi gwar. Niektórzy wolą działać online, albo bardziej kameralnie.” Dlatego ważne, żeby dawać różne możliwości angażowania się — nie tylko te wymagające odnajdywania się w dużej grupie.
"Bestiariusz dorosłych". Stereotypy i oczekiwania młodych
Wspomnieliście o „bestiariuszu dorosłych”. Zatem jak młodzi postrzegają dorosłych? Co tak naprawdę im w tych relacjach przeszkadza?
Ola: — Przygotowując badanie myśleliśmy, że będziemy rozmawiać o stereotypach, które utrudniają porozumienie między młodymi i dorosłymi. Że młodzi są leniwi, że siedzą tylko w telefonach, że im się nie chce. I faktycznie, te stereotypy istnieją. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać, okazało się, że to wcale nie one są największym wyzwaniem.
Najwięcej emocji wywoływało coś zupełnie innego — brak zrozumienia. I to nie w znaczeniu, że „dorośli nie ogarniają”, tylko że “nas nie uznają”. Młodzi czują, że ich wybory, wartości, sposób życia — nie są przez dorosłych akceptowane.
Że często, kiedy chcą zdecydować o sobie, to spotkają się z niedowierzaniem, bagatelizowaniem albo próbą zmiany.
Łukasz: — I to naprawdę wybrzmiewało mocno. „To my decydujemy, co możesz, a czego nie” — to jest przekaz, który często słyszą. A młodzi chcą być traktowani poważnie, jako osoby, które mają coś do powiedzenia.
No dobrze, to jacy — według młodych — są otaczający ich dorośli?
Łukasz: — Pierwsza rzecz, którą od razu podkreślali, to że dorośli są różni. Nie chcą, żeby wrzucać wszystkich do jednego worka z etykietą „ci, którzy nic nie rozumieją”. Mieli też doświadczenia bardzo dobrych, wspierających dorosłych — nauczycieli, trenerów, opiekunów, którzy traktowali ich z szacunkiem i po partnersku. I to robiło ogromną różnicę.
Ola: — Ale z drugiej strony — słyszeliśmy też historie, które mroziły krew w żyłach. O nauczycielach, którzy ich wyśmiewali, obrażali, podcinali skrzydła. O dorosłych, którzy w relacji mieli tylko jeden cel: posłuszeństwo. Bez rozmowy, bez tłumaczenia, bez przestrzeni.
Zostańmy przy tych stereotypach - jakie etykietki najczęściej przyczepiane są młodym? I co ich najbardziej w nich wkurza?
Ola: — Jest ich kilka, ale dwa szczególnie się powtarzały. Pierwszy: „młodzi są leniwi”. I to ich autentycznie wkurza.
Bo to często nie jest lenistwo — to jest zmęczenie. Wielu z nich musi wstawać o piątej rano, żeby dojechać do szkoły, wraca o osiemnastej, a potem jeszcze zadania domowe i nauka do sprawdzianów — to naprawdę nie zostawia wiele siły na cokolwiek innego.
Łukasz: — Jeden z uczestników projektu powiedział nam: „Dorośli wracają z pracy i chcą odpocząć. A my wracamy ze szkoły i co — nam nie wolno?” I to pokazuje skalę niezrozumienia. Z jednej strony oczekiwania niemal jak wobec dorosłych, z drugiej – mało przestrzeni na ich potrzeby.
Ola: — Drugi stereotyp to oczywiście: „marnują czas w telefonie”. I tu było bardzo ciekawe zderzenie. Młodzi mówią: tak, zdarza nam się marnować czas na telefonie. Ale przecież dorośli też to robią! Widzimy ich ciągle z telefonem w ręku. Różnica jest taka, że kiedy młody siedzi z telefonem, to „traci czas”, a kiedy dorosły — to „jest zajęty ważnymi sprawami”. Widzą te podwójne standardy i głośno o nich mówią.
Łukasz: — Poza tym dla młodych
telefon to nie tylko rozrywka. To kontakt z przyjaciółmi, szczególnie w małych miejscowościach, gdzie nie da się tak łatwo spotkać, a znajomi często mieszkają daleko. To sposób na relacje, na naukę, na zdobywanie informacji. I oni to widzą.
A jakich relacji z dorosłymi chcieliby młodzi?
Ola: — Odpowiedź nie będzie zaskakująca - młodzi chcą relacji, które opierają się na zaufaniu, szacunku, wzajemnym słuchaniu. A nie na hierarchii i ocenie.
Łukasz: — Jednocześnie młodzi nie oczekują, że dorośli będą ich „kumplami”. Oni dobrze wiedzą, że jesteśmy z innego pokolenia, że mamy inne doświadczenia. Ale chcą, żebyśmy ich traktowali poważnie, nie stawali ponad nimi. Doceniają też tych dorosłych, którzy nie obawiają się pokazać, że są tylko ludźmi — że się mylą, że mają słabości, że potrafią powiedzieć „nie wiem”.
Dorośli powinni zejść z piedestału, nie udawać idealnych, pokazywać swoje pasje i słabości. Padła też myśl o tym, że młodzi nie chcą, żeby dorośli grali rolę świętych i nieomylnych, tylko byli „normalni”.
Ola: — W raporcie znajduje się stworzony przez młodych apel do dorosłych. I jedno zdanie z niego bardzo mi utkwiło w głowie: „Traktujcie nas tak, jak sami chcielibyście być traktowani, kiedy mieliście piętnaście lat.” To zdanie, które jako dorośli powinniśmy sobie naprawdę wziąć do serca.
Łukasz: — Za tym zdaniem stoi cała lista próśb: o szacunek, o zaufanie, o danie wolności do samodzielnych decyzji.
Apel do samorządowców i rodziców. Jak słuchać i wspierać młodzież?
A jeśli myślimy o władzy samorządowej, o zmianach lokalnych — jakie wnioski płyną z badania?
Łukasz: — Bardzo konkretne. Jeśli samorządowiec przeczytałby ten raport z otwartą głową, to znalazłby tam sporo inspiracji — takich, które naprawdę leżą w jego kompetencjach. Na przykład: dodatkowe połączenia autobusowe, zmiana godzin kursów, stworzenie przestrzeni, gdzie młodzi mogą się spotykać. To są rzeczy, o które młodzi proszą od lat.
Ola: — I to nie są marzenia „z kosmosu”. To są postulaty, które pojawiają się w ich codziennych rozmowach. Tylko oni często mają poczucie, że nikt ich nie słucha. Nawet tam, gdzie działa Młodzieżowa Rada Gminy — okazuje się, że to często fasada. Pojawiają się z pomysłami, angażują, zgłaszają wnioski — i nie dostają nawet odpowiedzi.
Łukasz: — W jednej z miejscowości, gdzie pracowaliśmy faktycznie coś się zmieniło, ale dopiero po bardzo trudnej sytuacji w lokalnej szkole. Dopiero wtedy zaproszono młodych do rozmowy, wysłuchano ich propozycji zorganizowania przestrzeni i czasu dla młodych. A przecież można było to zrobić wcześniej, zanim doszło do kryzysu.
Ola: — Ignorowanie głosów młodzieży, kiedy już zdecydują się zawalczyć o jakąś sprawę ma swoje konsekwencje. Jeśli raz spróbują się zaangażować i odbiją się od muru — to drugi raz nie będą próbować. Nauczą się tylko, że ich zdanie jest mało ważne i że mogą zacząć czegoś oczekiwać dopiero, kiedy będą dorośli. Jeśli w ogóle.
A przecież zaangażowanie społeczne rodzi się z poczucia sprawczości, z przekonania, że coś można zmienić. Jeśli włodarze chcą dbać o aktywność obywatelską w swoich społecznościach, to warto zacząć od zauważania młodych.
Zebrane głosy młodych to nie tylko zapis ich codzienności, ale też apel — do nas, dorosłych. Kto powinien go usłyszeć i kto, Waszym zdaniem, powinien przeczytać ten raport?
Łukasz: — Bylibyśmy szczęśliwi, gdyby przeczytały go różne osoby. Po pierwsze: ludzie, którzy nie mieszkają w małych miejscowościach. Dla nich ten raport może być po prostu ciekawy poznawczo — może im pomóc zobaczyć, jak wygląda życie młodych w zupełnie innym kontekście. Myślę, że to będzie wartościowa lektura zwłaszcza dla osób, które mają wpływ na decyzje. Jeśli przeczyta to kilku polityków, kilku urzędników z dużych miast — to byłoby świetnie.
Ola: — Ale też: nauczyciele, dyrektorzy szkół, osoby pracujące w instytucjach i organizacjach, które chcą pracować z młodzieżą — myślę, że skorzystać z naszego raportu mogą wszyscy ci, którzy naprawdę chcą rozumieć młodych.
Łukasz: — No i rodzice. Szczególnie zaproponowany przez młodych apel młodych do dorosłych — prosty, ale bardzo szczery. Sam go współredagowałem i będę do niego wracał jako rodzic, żeby sobie o różnych ważnych rzeczach przypominać.
Ola: — To nie jest raport do szuflady. To nie jest tekst „dla socjologów”. To jest opowieść o młodych ludziach z małych miejscowości, którą oni sami opowiedzieli — i którą warto przynajmniej raz usłyszeć.
28 maja 2025 r. zapraszamy na spotkanie online wokół raportu „Ważni ludzie z małych miejsc. Głosy młodzieży z małych miejscowości”, przygotowanego przez Fundację Stocznia na zlecenie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności - Raport z Polski, której nie widać z miasta - WEBINAR
Źródło: Fundacja Stocznia