Tyle szczęścia na raz organizacje pozarządowe chyba jeszcze nie miały: w sejmie działają obecnie dwa zespoły parlamentarne, które deklarują chęć zajęcia się sprawami pozarządówki, a do tego jeszcze w piątek, 16 grudnia 2005, pojawiła się inicjatywa powołania stałej Komisji ds. Organizacji Pozarządowych. O względy trzeciego sektora biją się posłowie Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej.
Historia rozpoczęła się pod koniec
listopada, kiedy to z inicjatywy posła PiS Artura Zawiszy w Sejmie
rozpoczęły się prace nad powołaniem parlamentarnego zespołu do
spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi. Okazało się, że z
równoległą inicjatywą wystąpił także klub parlamentarny Sojuszu
Lewicy Demokratycznej. W tej sytuacji posłowie zdecydowali się
działać wspólnie. Odbyło się spotkanie konsultacyjne, w którym
uczestniczyli parlamentarzyści PiS, PO oraz SLD. Nie wybrano
wówczas jeszcze władz zespołu, aby mieć czas na uzgodnienia w tej
sprawie.
Uzgodnienia odbywały się między
Arturem Zawiszą a posłem Sławomirem Piechotą z PO. Panowie
ustalili, że przewodniczącym i sekretarzem zespołu będzie
przedstawiciel PiS, natomiast dwóch wiceprzewodniczących deleguje
PO. SLD miało dostać stanowisko trzeciego wiceprzewodniczącego.
I na tym sielanka się kończy. Poseł PiS twierdzi bowiem, że parlamentarzyści PO nie dotrzymali słowa i mimo wcześniejszych ustaleń, podczas spotkania, które odbyło się 7 grudnia 2005, wysunęli na przewodniczącego i wybrali większością głosów swojego przedstawiciela – Sławomira Piechotę.
Artur Zawisza twierdzi, że
postępowanie posłów PO było podstępne, gdyż - wiedząc, że PiS
zaprasza na posiedzenie wyłącznie parlamentarzystów
zainteresowanych pracą w zespole - zjawili się w o wiele
liczniejszej grupie. Do swoich kolegów z Klubu Parlamentarnego PiS
wystosował w tej sprawie list, w którym napisał m.in. „(…)
Parlamentarzyści PO okazali się ludźmi bez czci i honoru. Kłamali w
żywe oczy, snując plan prymitywnego oszustwa. W końcu zjawili się
zgrają na posiedzeniu Zespołu i na wniosek posła Pawła Śpiewaka
wybrali podstępem na przewodniczącego posła Sławomira Piechotę.
(…)”. Poseł Zawisza doprowadził także do tego, że podczas
posiedzenia Klubu Parlamentarnego PiS powołany został nowy
Parlamentarny Zespół na rzecz Organizacji Pozarządowych i Dialogu
Obywatelskiego. Poprzez to działanie chciał zapobiec dążeniom PO,
które chce „eksplorować obszar organizacji pozarządowych i jak
dawniej Unia Wolności czynić się jedynym przedstawicielem tego
sektora”. Jego zdaniem tak utworzony zespół „byłby narzędziem
konfrontowania sektora z rządem i stawiania rządu pod ścianą”.
Posłowie PO odpowiadają, że wybory
prezydium zespołu były demokratyczne, poseł Zawisza wiedział co się
dzieje, bo był obecny na spotkaniu, a nawet został wybrany
wiceprzewodniczącym zespołu.
Poseł Sławomir Piechota powiedział,
że jest przygnębiony zaistniałą sytuacją.
- Najbardziej boli mnie sposób
traktowania organizacji pozarządowych. Całe zajście odbieram jako
zupełnie niedopuszczalne i świadczące o niezrozumieniu czym są
organizacje pozarządowe – mówi. – Tylko wtedy, gdy organizacje będą
traktowane podmiotowo, będą poważnie podchodziły
do poczynań władzy i partii politycznych.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Sytuacja obecnie jest taka, że w
sejmie działają dwa zespoły parlamentarne o zbliżonych nazwach i
zajmujące się tymi samymi sprawami. Marszałek Sejmu powinien – jak
to się działo już wcześniej w podobnych sytuacjach - doprowadzić do
połączenia dwóch inicjatyw w jedną. Aby tak się stało członkowie
obu zespołów powinni się spotkać i powołać jeden zespół. Czy to
jest możliwe?
- Nie takie rzeczy są możliwe –
odpowiada filozoficznie poseł Zawisza.
Dodatkowo posłowie PO postanowili
przejąć inicjatywę i 16 grudnia 2005 wystąpili z propozycją
wprowadzenia zmian w regulaminie sejmu i powołania stałej komisji
do spraw organizacji pozarządowych.
- Nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło. Jeżeli pojawia się pomysł powołania stałej komisji do
spraw organizacji pozarządowych, to tylko trzeba się z tego cieszyć
– ocenia poseł Artur Zawisza. - Szkoda, że tak przykrą drogą do
tego dochodzi, ale powtarzam, tylko się z tego cieszyć, że pojawia
się tak zdrowa i dobrze skonstruowana inicjatywa.
- Oczywiście, obawiam się tego.
Dlatego podkreślam, że organizacje pozarządowe są w większości
apolityczne. Ale wydaje mi się, że jest szansa na to, aby obie
strony się zorientowały, że najważniejsi są obywatele. Sami
politycy bez obywateli nic nie znaczą. Oni zostali wybrani przez
tych, którzy aktywnie poszli wybierać, czyli przede wszystkim przez
takich ja my, dla których misja, aktywność i efektywność są
najważniejsze. Może jestem naiwna, ale mam nadzieję, że oni to
zrozumieją, dlatego, że nas jest jednak dużo. Nie pozwolimy tak
sobą grać bez protestu – powiedział nam Krystyna Mrugalska. Jej
zdaniem organizacje pozarządowe powinny obecnie dać sygnał
politykom, że sprawy są poważne i nie mogą być przedmiotem
rozgrywki politycznej.
Komisja lepsza od zespołu
Według K. Mrugalskiej powołanie w
parlamencie stałej komisji do spraw organizacji pozarządowych jest
jak najbardziej zasadne.
- Wiele godzin przesiedziałam w
sejmie wszystkich kadencji i z doświadczenia wiem, że zespoły są
bardzo mało efektywne. Być może sytuacja jest inna, gdy jest silna
grupa interesów, dbająca o swoje sprawy. Ale na przykład wszystkie
zespoły, które były powoływane dla sprawy osób niepełnosprawnych,
czy innych problemów społecznych, którymi zajmują się organizacje
pozarządowe, były martwe w gruncie rzeczy. Spotykały się raz, czy
dwa razy w ciągu kadencji, wtedy kiedy coś się działo i trzeba się
było pokazać. Myślę, że komisja miałaby znacznie więcej do
powiedzenia.
K. Mrugalska uważa także, że
komisja byłaby potrzebna przede wszystkim ze względu na bardzo
szybkie tempo stanowienia prawa, które uniemożliwia konsultacje
społeczne.
- Jest masa spraw, które się rodzą
w związku ze straszliwie szybko przyjmowanymi ustawami. Nie
jesteśmy w stanie nadążyć z czytaniem, zgłaszaniem swoich opinii, a
poza tym nikt nas nie pyta o zdanie – mówi K. Mrugalska, która ma
nadzieję, że stała komisja w sejmie mogłaby zagwarantować
organizacjom możliwość wpływania na prace posłów. - Mając nadzieję
na takie rozwiązanie wsadziłam palec między drzwi i zobaczymy, czy
bardzo będę nimi przyciśnięta.
Źródło: inf. własna