Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Programy komputerowe mają pozwolić organizacji na sprawne działanie. Bywają jednak źródłem dodatkowych kosztów i nieprzewidzianych ograniczeń. Korzystanie z otwartego oprogramowania może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Otwarte oprogramowanie to, w skrócie, programy komputerowe, których
autorzy zezwalają użytkownikom na swobodne ich studiowanie,
rozpowszechnianie i modyfikację. W praktyce oznacza to, że można
wykorzystywać takie programy bezpłatnie i całkowicie legalnie.
Wolne oprogramowanie i oprogramowanie oparte na otwartym źródle (ang. open source) to 2 różne pojęcia, lecz łączy je podobny etos: współpracy, dzielenia się i otwartości. Wartości te są bliskie również organizacjom pozarządowym. Jednak z wielu powodów otwarte oprogramowanie jeszcze nie zyskało masowej popularności w trzecim sektorze.
Dlaczego warto wypróbować?
Najbardziej oczywistym atutem otwartego oprogramowania jest jego bezpłatność. Każdy może samodzielnie pobrać dany program z internetu, zainstalować go i korzystać z darmowych aktualizacji. Jest to całkowicie legalne, a za potwierdzenie może służyć licencja, obowiązkowo dołączana do każdego tego typu programu. Gdyby nie możliwość natychmiastowej instalacji i wypróbowania, zapewne mniejszy byłby sukces przeglądarki Firefox, z której korzysta obecnie już 26% polskich internautów (źródło: Gemius SA, gemiusTraffic, 28 października – 4 grudnia 2006).
Otwarte programy nie są obarczone ograniczeniami prawnymi i technicznymi, które w przypadku zamkniętego oprogramowania mają służyć ochronie własności intelektualnej producenta, a w praktyce utrudniają życie zwykłym użytkownikom.
Większość otwartego oprogramowania powstaje w wąskim gronie programistów-entuzjastów i nigdy nie dociera do masowego „zwykłego” użytkownika. Przedsięwzięcia nietrafione lub po prostu niemające wystarczającej liczby wolontariuszy upadają, zanim dowiedzą się o nich potencjalni użytkownicy. Jednak, gdy jakiś program już dotarł do świadomości szerszego grona, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że jest to produkt godny zaufania, działający stabilnie i solidnie sprawdzony. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że używamy otwartego oprogramowania. Na przykład Apache – najpopularniejszy na świecie serwer internetowy – umożliwia wyświetlanie stron WWW wielu organizacji pozarządowych.
Z dostępnością kodu związana jest kolejna cecha: praktycznie niemożliwe jest, aby otwarte oprogramowanie zwierało funkcje, zagrażające naszej prywatności. Każdy programista może przeczytać kod i w razie potrzeby zaalarmować społeczność użytkowników. Dla wielu korzystających z wolnego oprogramowania jest to równie ważne, jak inne cechy open source.
Wreszcie zwolennicy wolnego oprogramowania wskazują na aspekt etyczny. Po pierwsze, wybierając open source zazwyczaj rezygnujemy z produktów firm, mających zagorzałych przeciwników – na przykład z powodu praktyk monopolistycznych i wykluczania konkurencji. Poprzez wybór konsumencki pokazujemy żółtą kartkę firmom, które podejrzewamy o nieetyczne zachowania. Po drugie, za wolnym oprogramowaniem stoi wysiłek wielu wolontariuszy; czasem są to setki ochotników, a w przypadku największych projektów – nawet tysiące. Chodzi nie tylko o programistów, lecz również grafików czy „zwykłych” ludzi, angażujących się w tworzenie otwartego oprogramowania. Naturalne więc wydaje się, że może to być istotny argument dla organizacji, które same działają dzięki zaangażowaniu wolontariuszy.
Typowe trudności i jak je pokonywać
Pierwsza bariera w przejściu organizacji na wolne oprogramowanie to opór przed zmianą. Aby go pokonać, potrzebna jest informacja (wiemy, że jest taki program, który by się przydał w naszej organizacji ), umiejętność wdrożenia (kto nam go zainstaluje?) i obsługi (kto nas przeszkoli?), a także wsparcie (kto nam pomoże w razie trudności?). Ci, którzy zdobyli się na tę zmianę, wiedzą, że faktyczne trudności są mniejsze niż obawy. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że – jak każda innowacja – również przejście na otwarte oprogramowanie jest obarczone ryzykiem. Warto zatem odpowiedzieć sobie na 2 pytania: czy w krótkiej perspektywie stać nas na taką inwestycję (i na ryzyko z nią związane)? I czy w dłuższej perspektywie stać nas na niezrobienie takiej inwestycji?
Na trudności możemy natrafić już przy instalacji i konfiguracji. Można szybko zniechęcić się do nowego oprogramowania, gdy na samym początku działa ono niezgodnie z naszymi oczekiwaniami lub w ogóle nie daje się opanować. Można przyjąć 2 strategie. Pierwsza to sięgnięcie po podręcznik danego programu i żmudna nauka. Bardziej efektywna może być inna droga: poprosić kogoś biegłego w danym programie o zainstalowanie go i dostrojenie do naszych potrzeb, zanim zaczniemy się nim posługiwać. O wiele chętniej uczymy się nowego programu, korzystając z niego przy realizacji prawdziwych zadań, niż wtedy, gdy musimy spędzić cenny czas na to, żeby w ogóle go uruchomić. W 2007 roku instalacja systemu Linux jest już całkiem prosta, lecz autor niniejszego tekstu zapewne jeszcze nie korzystałby na co dzień z Linuksa, gdyby kilka lat temu ktoś (oczywiście wolontariusz!) nie zainstalował mu kompletnego i gotowego do pracy systemu.
Barierą bywają też wcześniejsze przyzwyczajenia. Wolne oprogramowanie może wydawać się trudne do nauczenia wcale nie dlatego, że faktycznie jest trudne w obsłudze, ale po prostu dlatego, że wcześniej korzystaliśmy z innego programu, mamy już pewne nawyki i oczekiwania. Przykładem może tu być Gimp – rewelacyjny program graficzny, który wymaga „przestawienia się” od wszystkich, którzy używali innych programów, zaś tym, dla których jest pierwszym narzędziem graficznym, może sprawiać o wiele mniej trudności.
Wreszcie częstym problemem jest dominacja innych programów i oczekiwanie naszych współpracowników, że będziemy używać tego samego oprogramowania. Czasem trudno korzystać z Linuksa, gdy większość osób pracuje na innym systemie, bo pojawiają się problemy czysto praktyczne. Na przykład, jeśli w domu korzystam z pakietu OpenOffice.org i zapomnę zapisać dokument w formacie zrozumiałym dla Worda, to mogę się nie dostać do tekstu na komputerze w biurze.
Czy nam się opłaca?
Decyzja o przejściu na otwarte oprogramowanie nie jest oczywista. Każda organizacja powinna rozważyć zalety i wady w oparciu o swoje możliwości i potrzeby. Warto wziąć pod uwagę fakt, że coraz więcej firm, produkujących oprogramowanie zamknięte tworzy atrakcyjną cenowo ofertę dla organizacji pozarządowych. Może się okazać, że po uwzględnieniu zniżki dla organizacji, bardziej korzystne będzie posługiwanie się tradycyjnym oprogramowaniem.
Z drugiej strony, zmianę oprogramowania można traktować jako inwestycję. Przejście na open source to dla organizacji duża operacja, wymagająca kosztów – jeśli nie pieniędzy, to przynajmniej czasu pracowników i wolontariuszy potrzebnego na wdrożenie się. W krótkim rozrachunku koszty bywają większe niż oszczędności. Jednak w dłuższej perspektywie organizacja może zyskać zarówno na obniżeniu kosztów – na przykład oszczędność na aktualizacjach, ale również niezależność od oprogramowania zamkniętego, co może sprzyjać elastyczności i większym możliwościom organizacji w przyszłości.
Więcej inspiracji
Otwarte oprogramowanie jest elementem szerszej tendencji do dzielenia się swoją pracą z resztą świata. Ruch ten nabrał rozpędu wraz z rozwojem internetu i dawno już wyszedł poza wąskie grono osób związanych z informatyką. Świadczy o tym choćby ogromna popularność Wikipedii, darmowej encyklopedii, tworzonej przez internautów, której polska wersja liczy ponad 300 tys. haseł. Warto też pamiętać o siostrzanym projekcie Wikimedia Commons, którego wynikiem jest zbiór plików graficznych, dźwiękowych i video, do którego każdy może dodawać swoje prace i korzystać z ponad miliona plików udostępnionych przez innych wolontariuszy. Wreszcie, na uwagę zasługuje Creative Commons, które oferuje twórcom – np. autorom tekstów, grafik – możliwość dzielenia się swoją pracą, zachowując jednocześnie własne prawa. Dla organizacji pozarządowych jest to podwójny potencjał: rozpowszechniania swoich wytworów w społeczeństwie, a równocześnie bezpłatnego korzystania z wielu cennych zasobów.
***
Jak zacząć swoją przygodę z wolnym oprogramowaniem?
Można pobrać z internetu jeden z takich programów i sprawdzić go samodzielnie:
Inne popularne otwarte oprogramowanie:
Okolice open source:
***
O autorze
Marcin Wojtalik – autor działa w organizacjach pozarządowych od 1995 roku. W tym samym roku zaczął też korzystać z internetu, a od paru lat większość czynności komputerowych wykonuje przy użyciu systemu Linux i innego otwartego oprogramowania.
Wolne oprogramowanie i oprogramowanie oparte na otwartym źródle (ang. open source) to 2 różne pojęcia, lecz łączy je podobny etos: współpracy, dzielenia się i otwartości. Wartości te są bliskie również organizacjom pozarządowym. Jednak z wielu powodów otwarte oprogramowanie jeszcze nie zyskało masowej popularności w trzecim sektorze.
Dlaczego warto wypróbować?
Najbardziej oczywistym atutem otwartego oprogramowania jest jego bezpłatność. Każdy może samodzielnie pobrać dany program z internetu, zainstalować go i korzystać z darmowych aktualizacji. Jest to całkowicie legalne, a za potwierdzenie może służyć licencja, obowiązkowo dołączana do każdego tego typu programu. Gdyby nie możliwość natychmiastowej instalacji i wypróbowania, zapewne mniejszy byłby sukces przeglądarki Firefox, z której korzysta obecnie już 26% polskich internautów (źródło: Gemius SA, gemiusTraffic, 28 października – 4 grudnia 2006).
Otwarte programy nie są obarczone ograniczeniami prawnymi i technicznymi, które w przypadku zamkniętego oprogramowania mają służyć ochronie własności intelektualnej producenta, a w praktyce utrudniają życie zwykłym użytkownikom.
Większość otwartego oprogramowania powstaje w wąskim gronie programistów-entuzjastów i nigdy nie dociera do masowego „zwykłego” użytkownika. Przedsięwzięcia nietrafione lub po prostu niemające wystarczającej liczby wolontariuszy upadają, zanim dowiedzą się o nich potencjalni użytkownicy. Jednak, gdy jakiś program już dotarł do świadomości szerszego grona, możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że jest to produkt godny zaufania, działający stabilnie i solidnie sprawdzony. Czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że używamy otwartego oprogramowania. Na przykład Apache – najpopularniejszy na świecie serwer internetowy – umożliwia wyświetlanie stron WWW wielu organizacji pozarządowych.
Z dostępnością kodu związana jest kolejna cecha: praktycznie niemożliwe jest, aby otwarte oprogramowanie zwierało funkcje, zagrażające naszej prywatności. Każdy programista może przeczytać kod i w razie potrzeby zaalarmować społeczność użytkowników. Dla wielu korzystających z wolnego oprogramowania jest to równie ważne, jak inne cechy open source.
Wreszcie zwolennicy wolnego oprogramowania wskazują na aspekt etyczny. Po pierwsze, wybierając open source zazwyczaj rezygnujemy z produktów firm, mających zagorzałych przeciwników – na przykład z powodu praktyk monopolistycznych i wykluczania konkurencji. Poprzez wybór konsumencki pokazujemy żółtą kartkę firmom, które podejrzewamy o nieetyczne zachowania. Po drugie, za wolnym oprogramowaniem stoi wysiłek wielu wolontariuszy; czasem są to setki ochotników, a w przypadku największych projektów – nawet tysiące. Chodzi nie tylko o programistów, lecz również grafików czy „zwykłych” ludzi, angażujących się w tworzenie otwartego oprogramowania. Naturalne więc wydaje się, że może to być istotny argument dla organizacji, które same działają dzięki zaangażowaniu wolontariuszy.
Typowe trudności i jak je pokonywać
Pierwsza bariera w przejściu organizacji na wolne oprogramowanie to opór przed zmianą. Aby go pokonać, potrzebna jest informacja (wiemy, że jest taki program, który by się przydał w naszej organizacji ), umiejętność wdrożenia (kto nam go zainstaluje?) i obsługi (kto nas przeszkoli?), a także wsparcie (kto nam pomoże w razie trudności?). Ci, którzy zdobyli się na tę zmianę, wiedzą, że faktyczne trudności są mniejsze niż obawy. Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że – jak każda innowacja – również przejście na otwarte oprogramowanie jest obarczone ryzykiem. Warto zatem odpowiedzieć sobie na 2 pytania: czy w krótkiej perspektywie stać nas na taką inwestycję (i na ryzyko z nią związane)? I czy w dłuższej perspektywie stać nas na niezrobienie takiej inwestycji?
Na trudności możemy natrafić już przy instalacji i konfiguracji. Można szybko zniechęcić się do nowego oprogramowania, gdy na samym początku działa ono niezgodnie z naszymi oczekiwaniami lub w ogóle nie daje się opanować. Można przyjąć 2 strategie. Pierwsza to sięgnięcie po podręcznik danego programu i żmudna nauka. Bardziej efektywna może być inna droga: poprosić kogoś biegłego w danym programie o zainstalowanie go i dostrojenie do naszych potrzeb, zanim zaczniemy się nim posługiwać. O wiele chętniej uczymy się nowego programu, korzystając z niego przy realizacji prawdziwych zadań, niż wtedy, gdy musimy spędzić cenny czas na to, żeby w ogóle go uruchomić. W 2007 roku instalacja systemu Linux jest już całkiem prosta, lecz autor niniejszego tekstu zapewne jeszcze nie korzystałby na co dzień z Linuksa, gdyby kilka lat temu ktoś (oczywiście wolontariusz!) nie zainstalował mu kompletnego i gotowego do pracy systemu.
Barierą bywają też wcześniejsze przyzwyczajenia. Wolne oprogramowanie może wydawać się trudne do nauczenia wcale nie dlatego, że faktycznie jest trudne w obsłudze, ale po prostu dlatego, że wcześniej korzystaliśmy z innego programu, mamy już pewne nawyki i oczekiwania. Przykładem może tu być Gimp – rewelacyjny program graficzny, który wymaga „przestawienia się” od wszystkich, którzy używali innych programów, zaś tym, dla których jest pierwszym narzędziem graficznym, może sprawiać o wiele mniej trudności.
Wreszcie częstym problemem jest dominacja innych programów i oczekiwanie naszych współpracowników, że będziemy używać tego samego oprogramowania. Czasem trudno korzystać z Linuksa, gdy większość osób pracuje na innym systemie, bo pojawiają się problemy czysto praktyczne. Na przykład, jeśli w domu korzystam z pakietu OpenOffice.org i zapomnę zapisać dokument w formacie zrozumiałym dla Worda, to mogę się nie dostać do tekstu na komputerze w biurze.
Czy nam się opłaca?
Decyzja o przejściu na otwarte oprogramowanie nie jest oczywista. Każda organizacja powinna rozważyć zalety i wady w oparciu o swoje możliwości i potrzeby. Warto wziąć pod uwagę fakt, że coraz więcej firm, produkujących oprogramowanie zamknięte tworzy atrakcyjną cenowo ofertę dla organizacji pozarządowych. Może się okazać, że po uwzględnieniu zniżki dla organizacji, bardziej korzystne będzie posługiwanie się tradycyjnym oprogramowaniem.
Z drugiej strony, zmianę oprogramowania można traktować jako inwestycję. Przejście na open source to dla organizacji duża operacja, wymagająca kosztów – jeśli nie pieniędzy, to przynajmniej czasu pracowników i wolontariuszy potrzebnego na wdrożenie się. W krótkim rozrachunku koszty bywają większe niż oszczędności. Jednak w dłuższej perspektywie organizacja może zyskać zarówno na obniżeniu kosztów – na przykład oszczędność na aktualizacjach, ale również niezależność od oprogramowania zamkniętego, co może sprzyjać elastyczności i większym możliwościom organizacji w przyszłości.
Więcej inspiracji
Otwarte oprogramowanie jest elementem szerszej tendencji do dzielenia się swoją pracą z resztą świata. Ruch ten nabrał rozpędu wraz z rozwojem internetu i dawno już wyszedł poza wąskie grono osób związanych z informatyką. Świadczy o tym choćby ogromna popularność Wikipedii, darmowej encyklopedii, tworzonej przez internautów, której polska wersja liczy ponad 300 tys. haseł. Warto też pamiętać o siostrzanym projekcie Wikimedia Commons, którego wynikiem jest zbiór plików graficznych, dźwiękowych i video, do którego każdy może dodawać swoje prace i korzystać z ponad miliona plików udostępnionych przez innych wolontariuszy. Wreszcie, na uwagę zasługuje Creative Commons, które oferuje twórcom – np. autorom tekstów, grafik – możliwość dzielenia się swoją pracą, zachowując jednocześnie własne prawa. Dla organizacji pozarządowych jest to podwójny potencjał: rozpowszechniania swoich wytworów w społeczeństwie, a równocześnie bezpłatnego korzystania z wielu cennych zasobów.
***
Jak zacząć swoją przygodę z wolnym oprogramowaniem?
Można pobrać z internetu jeden z takich programów i sprawdzić go samodzielnie:
- Firefox – http://www.firefox.pl – przeglądarka internetowa,
- Gimp – http://www.gimp.org i http://www.gimpuj.info – program graficzny,
- OpenOffice.org – http://pl.openoffice.org – pakiet biurowy.
Inne popularne otwarte oprogramowanie:
- Linux – system operacyjny
- Apache – serwer internetowy
Okolice open source:
- Wikipedia – http://pl.wikipedia.org – darmowa encyklopedia tworzona przez internautów;
- Wikimedia Commons – http://commons.wikimedia.org/wiki/Strona_główna – zbiór darmowych plików (zdjęcia, nagrania itp.), który każdy może rozwijać;
- Creative Commons – http://creativecommons.pl – udostępnianie twórczości na przyjaznych zasadach.
***
O autorze
Marcin Wojtalik – autor działa w organizacjach pozarządowych od 1995 roku. W tym samym roku zaczął też korzystać z internetu, a od paru lat większość czynności komputerowych wykonuje przy użyciu systemu Linux i innego otwartego oprogramowania.
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.