Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Pojawienie się nowego medium zmusza do nauki zarówno duże organizacje, jak i małe – szanse są wtedy wyrównane. Serwisy społecznościowe sprawiają, że przed wszystkimi organizacjami, które zmierzają do zmian angażując ludzi, rysują się nowe możliwości.
Serwisy społecznościowe są jednym z filarów Web 2.0 – części
internetu, którą budują użytkownicy, a twórcy stron dostarczają im
do tego tylko „narzędzia”. Serwisy składają się głównie z tego, co
użytkownicy chcą powiedzieć sami o sobie oraz z map połączeń między
nimi.
Jak zaistnieć w społeczności?
Najpierw rejestrujesz się w sieci (do niektórych musisz być zaproszony przez kogoś, kto już tam jest) i dostajesz swoją własną stronę. To twój profil. Będzie go widział każdy, kto cię znajdzie. Pokazuje twoje zdjęcie, imię, wiek i kilka osobistych informacji. Możesz zrobić listę zainteresowań, ulubionych filmów czy muzyków, a także dołączyć blog, więcej zdjęć, a nawet filmy. Inni użytkownicy, jeżeli spodoba im się Twój profil albo wypowiedzi na forach, mogą poprosić, abyście zostali przyjaciółmi. Jeżeli to zaakceptujesz, ich zdjęcia również pojawią się na Twojej stronie.
Klasyczne serwisy społecznościowe to amerykańskie Facebook (ponad 25 mln użytkowników) i muzyczny Myspace (116 mln użytkowników). Specyficznym serwisem jest LinkedIn, skupiony na karierze zawodowej, bez zdjęć – ma 11 mln użytkowników. W Polsce Grono.net ma 1.3 mln użytkowników. Serwisów społecznościowych jest wiele, dużo stron stara się wprowadzić „społecznościowe” funkcje. Większość użytkowników ma konta na więcej niż jednym serwisie. W październiku 2006 Financial Times oszacował liczbę korzystających z serwisów społecznościowych na 250 mln.
Użytkownicy serwisów społecznościowych porzucają bierne role czytelników i widzów. Oczekują, że sami będą częścią rozwiązania jakiegoś problemu. Na ogół są dość cyniczni, tak więc aby namówić ich na działanie społeczne lub wsparcie finansowe, należy jasno pokazywać, co już udało się zmienić.
Potencjałem organizacji do wykorzystania w sieciach, są historie, które mają do opowiedzenia – czy to o walce o ścieżki rowerowe, czy o równość kobiet i mężczyzn.
Opowiadając je, tworzymy zaufanie, które nie zawsze bezpośrednio prowadzi do efektu fundraisingowego, ale zaprocentuje w przyszłości.
Zatrudnię dyrektora ds. szumu
Duże organizacje pozarządowe zaczęły używać narzędzi społecznościowych, aby odświeżyć tradycyjną tematykę. Niektóre sporo w to zainwestowały. Greenpeace w swojej kampanii na rzecz wielorybów stworzył stronę, na której internauci sami proponowali jak ratować wieloryby i sami te pomysły realizowali, oceniali i komentowali (whales.greenpeace.org). Pojawiły się tysiące wpisów, długie listy zdjęć aktywistów trzymających w rękach petycje do rządu Grecji, amatorskie filmy o polowaniu na wieloryby. Amnesty International użyła najnowszych narzędzi do swojej najstarszej kampanii w obronie więźniów sumienia. Stworzyła serwis irrepressible.info, pozwalający internautom wklejać na swoje blogi fragmenty tekstów, które zostały usunięte z internetu, a ich autorzy uwięzieni.
W Polsce AI wykorzystała narzędzia Web 2.0 podczas ostatniego Maratonu Pisania Listów. Blog działający podczas akcji (www.maratonamnesty.blox.pl) został stopniowo zdominowany przez materiały samych uczestników (pocztówki do więźniów sumienia, własne tłumaczenia nowych „Pilnych Akcji”, będących podstawą pisania listów, relacje z oddolnie organizowanych wydarzeń).
Holenderski oddział WWF stworzył zwierzętom, które chce chronić przed wyginięciem, profile w serwisach randkowych i społecznościowych. Jaguar Leonard80 (nieco otyły) w serwisie Mundo (holenderski odpowiednik serwisu sympatia.pl) szuka przyjaciół, którzy lubią kontakt z naturą.
Niestety, niektórym dużym organizacjom brakuje albo wiary w możliwości nowych mediów, albo pomysłu, jak je wykorzystać. Na ich stronach często nie ma żadnych możliwości „uczestniczenia”. Gdy klikniemy „Jak możesz pomóc” na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej [PAH], pojawią się opcje: „wpłać kartą”, „wpłać przelewem”, „wpłać w biurze PAH”. Nie można nic ZROBIĆ dla PAH-u.
– Nawet jeśli naszym celem jest zebranie pieniędzy, warto dać też inne opcje do wyboru, aby uwiarygodnić swój przekaz – mówi Paweł Prochenko z Fundacji Komunikacji Społecznej.
Również na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, żeby coś zrobić, trzeba wypełnić, wydrukować i wysłać. W internecie można tylko obejrzeć, co udało się zdziałać Orkiestrze, ale nie być częścią tej zmiany.
Nowa, czy większa?
Organizacje czasami wykorzystują istniejące, duże społeczności internetowe, a czasami tworzą własne. Za tworzeniem własnych systemów przemawia to, że największe społeczności zostały już wykupione przez koncerny komunikacyjne, które mają na sumieniu różne przewinienia (np. Google, obecny właściciel YouTube, zgadzał się na cenzurowanie swojej wyszukiwarki w Chinach). Ponadto, coraz więcej mówi się o tym, że przez koncentrację użytkowników na stronach administrowanych przez korporacje, kurczy się przestrzeń obowiązywania wolności słowa jako prawa człowieka, a powiększa obszar, gdzie rządzą regulaminy swobodnie określane przez właścicieli stron.
Trzeba jednak pamiętać, że serwisy tworzone od podstaw mają mniejszą oglądalność niż te największe (co jednak nie musi przekładać się na mały efekt).
Serwis budowany od podstaw – Change.org
Jak wynika z nazwy, celem tego serwisu jest gromadzenie ludzi, aby dokonywać zmian. Internauci wpisują sprawy, dla których chcieliby działać (np. „zakończyć walki w Darfurze” czy „chronić bioróżnorodność”). Inne osoby zainteresowane tą samą zmianą dołączają do grup. Wymieniają się pomysłami na działania oraz rekomendują sobie organizacje, które zajmują się interesującymi ich problemami i zbierają na nie fundusze.
Wykorzystanie istniejących sieci
Tworzenie osobnej sieci do każdego fragmentu życia on-line jest krytykowane, bo wtedy użytkownicy muszą od nowa tworzyć swoje profile, a nie wszystkim się chce. Stąd pojawiły się próby nadania wiodącym sieciom dodatkowych, pozarządowych funkcji. I tak Facebook uruchomił „Causes on Facebook” – każdy użytkownik może tworzyć grupy, które nie tylko dyskutują, ale też zbierają pieniądze na – w zasadzie dowolny – dobroczynny cel. Również LinkedIn uruchomił funkcję dobroczynną „LinkedIn for Good” (linkedin.com/good) – można wstawić sobie do profilu logo wybranej organizacji i ją wesprzeć.
Sama możliwość przeglądania zainteresowań tysięcy ludzi, którzy podają również miejsce zamieszkania, może być bardzo użyteczna dla organizacji. Wiele grup ekologicznych czy politycznych na amerykańskich campusach powstało, przenosząc do świata rzeczywistego dyskusje z Facebooka.
Internauci lubią tworzyć
Jest wiele badań sieci społecznościowych, które jednak – z racji dynamicznego charakteru zjawiska oraz rozproszenia użytkowników po świecie i serwisach – nigdy nie są całościowe. Ale kilka tendencji da się zauważyć: Po pierwsze, zdecydowanie przeważają w nich nastolatki i studenci. Po drugie, choć przy setkach „przyjaciół” trudno oczekiwać stałych związków ze wszystkimi, w społecznościach takie związki istnieją – według jednego z badań użytkownicy utrzymują kontakt średnio z 4,6 osoby ze swojej sieci kontaktów, a spotykają w rzeczywistości z 1,6 osoby, którą poznały w wirtualnym świecie.
Społeczności będą się rozwijać, bo internauci lubią tworzyć, a nie tylko oglądać. Maciej Lasoń z agencji PR Edelman Polska prognozuje: „Obstawiam bardzo duży wzrost społeczności. Właściwie wszyscy młodzi ludzie już w nich są – grono.net święci niesamowite triumfy, reszta też nieźle się rozwija. Teraz powoli wchodzić do sieci będą starsze roczniki (...). Dla organizacji pozarządowych sieci to przede wszystkim możliwość bardzo szybkiego i taniego dotarcia do szerokiej grupy. Zaawansowani użytkownicy mają na gronie 300 – 500 kontaktów, więc przekonanie kilkunastu takich wpływowych do jakiejś akcji zaowocuje tym, że informacja bardzo szybko rozejdzie się do kilku tysięcy ludzi.”
Jak zaistnieć w społeczności?
Najpierw rejestrujesz się w sieci (do niektórych musisz być zaproszony przez kogoś, kto już tam jest) i dostajesz swoją własną stronę. To twój profil. Będzie go widział każdy, kto cię znajdzie. Pokazuje twoje zdjęcie, imię, wiek i kilka osobistych informacji. Możesz zrobić listę zainteresowań, ulubionych filmów czy muzyków, a także dołączyć blog, więcej zdjęć, a nawet filmy. Inni użytkownicy, jeżeli spodoba im się Twój profil albo wypowiedzi na forach, mogą poprosić, abyście zostali przyjaciółmi. Jeżeli to zaakceptujesz, ich zdjęcia również pojawią się na Twojej stronie.
Klasyczne serwisy społecznościowe to amerykańskie Facebook (ponad 25 mln użytkowników) i muzyczny Myspace (116 mln użytkowników). Specyficznym serwisem jest LinkedIn, skupiony na karierze zawodowej, bez zdjęć – ma 11 mln użytkowników. W Polsce Grono.net ma 1.3 mln użytkowników. Serwisów społecznościowych jest wiele, dużo stron stara się wprowadzić „społecznościowe” funkcje. Większość użytkowników ma konta na więcej niż jednym serwisie. W październiku 2006 Financial Times oszacował liczbę korzystających z serwisów społecznościowych na 250 mln.
Użytkownicy serwisów społecznościowych porzucają bierne role czytelników i widzów. Oczekują, że sami będą częścią rozwiązania jakiegoś problemu. Na ogół są dość cyniczni, tak więc aby namówić ich na działanie społeczne lub wsparcie finansowe, należy jasno pokazywać, co już udało się zmienić.
Potencjałem organizacji do wykorzystania w sieciach, są historie, które mają do opowiedzenia – czy to o walce o ścieżki rowerowe, czy o równość kobiet i mężczyzn.
Opowiadając je, tworzymy zaufanie, które nie zawsze bezpośrednio prowadzi do efektu fundraisingowego, ale zaprocentuje w przyszłości.
Zatrudnię dyrektora ds. szumu
Duże organizacje pozarządowe zaczęły używać narzędzi społecznościowych, aby odświeżyć tradycyjną tematykę. Niektóre sporo w to zainwestowały. Greenpeace w swojej kampanii na rzecz wielorybów stworzył stronę, na której internauci sami proponowali jak ratować wieloryby i sami te pomysły realizowali, oceniali i komentowali (whales.greenpeace.org). Pojawiły się tysiące wpisów, długie listy zdjęć aktywistów trzymających w rękach petycje do rządu Grecji, amatorskie filmy o polowaniu na wieloryby. Amnesty International użyła najnowszych narzędzi do swojej najstarszej kampanii w obronie więźniów sumienia. Stworzyła serwis irrepressible.info, pozwalający internautom wklejać na swoje blogi fragmenty tekstów, które zostały usunięte z internetu, a ich autorzy uwięzieni.
W Polsce AI wykorzystała narzędzia Web 2.0 podczas ostatniego Maratonu Pisania Listów. Blog działający podczas akcji (www.maratonamnesty.blox.pl) został stopniowo zdominowany przez materiały samych uczestników (pocztówki do więźniów sumienia, własne tłumaczenia nowych „Pilnych Akcji”, będących podstawą pisania listów, relacje z oddolnie organizowanych wydarzeń).
Holenderski oddział WWF stworzył zwierzętom, które chce chronić przed wyginięciem, profile w serwisach randkowych i społecznościowych. Jaguar Leonard80 (nieco otyły) w serwisie Mundo (holenderski odpowiednik serwisu sympatia.pl) szuka przyjaciół, którzy lubią kontakt z naturą.
Niestety, niektórym dużym organizacjom brakuje albo wiary w możliwości nowych mediów, albo pomysłu, jak je wykorzystać. Na ich stronach często nie ma żadnych możliwości „uczestniczenia”. Gdy klikniemy „Jak możesz pomóc” na stronie Polskiej Akcji Humanitarnej [PAH], pojawią się opcje: „wpłać kartą”, „wpłać przelewem”, „wpłać w biurze PAH”. Nie można nic ZROBIĆ dla PAH-u.
– Nawet jeśli naszym celem jest zebranie pieniędzy, warto dać też inne opcje do wyboru, aby uwiarygodnić swój przekaz – mówi Paweł Prochenko z Fundacji Komunikacji Społecznej.
Również na stronie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, żeby coś zrobić, trzeba wypełnić, wydrukować i wysłać. W internecie można tylko obejrzeć, co udało się zdziałać Orkiestrze, ale nie być częścią tej zmiany.
Nowa, czy większa?
Organizacje czasami wykorzystują istniejące, duże społeczności internetowe, a czasami tworzą własne. Za tworzeniem własnych systemów przemawia to, że największe społeczności zostały już wykupione przez koncerny komunikacyjne, które mają na sumieniu różne przewinienia (np. Google, obecny właściciel YouTube, zgadzał się na cenzurowanie swojej wyszukiwarki w Chinach). Ponadto, coraz więcej mówi się o tym, że przez koncentrację użytkowników na stronach administrowanych przez korporacje, kurczy się przestrzeń obowiązywania wolności słowa jako prawa człowieka, a powiększa obszar, gdzie rządzą regulaminy swobodnie określane przez właścicieli stron.
Trzeba jednak pamiętać, że serwisy tworzone od podstaw mają mniejszą oglądalność niż te największe (co jednak nie musi przekładać się na mały efekt).
Serwis budowany od podstaw – Change.org
Jak wynika z nazwy, celem tego serwisu jest gromadzenie ludzi, aby dokonywać zmian. Internauci wpisują sprawy, dla których chcieliby działać (np. „zakończyć walki w Darfurze” czy „chronić bioróżnorodność”). Inne osoby zainteresowane tą samą zmianą dołączają do grup. Wymieniają się pomysłami na działania oraz rekomendują sobie organizacje, które zajmują się interesującymi ich problemami i zbierają na nie fundusze.
Wykorzystanie istniejących sieci
Tworzenie osobnej sieci do każdego fragmentu życia on-line jest krytykowane, bo wtedy użytkownicy muszą od nowa tworzyć swoje profile, a nie wszystkim się chce. Stąd pojawiły się próby nadania wiodącym sieciom dodatkowych, pozarządowych funkcji. I tak Facebook uruchomił „Causes on Facebook” – każdy użytkownik może tworzyć grupy, które nie tylko dyskutują, ale też zbierają pieniądze na – w zasadzie dowolny – dobroczynny cel. Również LinkedIn uruchomił funkcję dobroczynną „LinkedIn for Good” (linkedin.com/good) – można wstawić sobie do profilu logo wybranej organizacji i ją wesprzeć.
Sama możliwość przeglądania zainteresowań tysięcy ludzi, którzy podają również miejsce zamieszkania, może być bardzo użyteczna dla organizacji. Wiele grup ekologicznych czy politycznych na amerykańskich campusach powstało, przenosząc do świata rzeczywistego dyskusje z Facebooka.
Internauci lubią tworzyć
Jest wiele badań sieci społecznościowych, które jednak – z racji dynamicznego charakteru zjawiska oraz rozproszenia użytkowników po świecie i serwisach – nigdy nie są całościowe. Ale kilka tendencji da się zauważyć: Po pierwsze, zdecydowanie przeważają w nich nastolatki i studenci. Po drugie, choć przy setkach „przyjaciół” trudno oczekiwać stałych związków ze wszystkimi, w społecznościach takie związki istnieją – według jednego z badań użytkownicy utrzymują kontakt średnio z 4,6 osoby ze swojej sieci kontaktów, a spotykają w rzeczywistości z 1,6 osoby, którą poznały w wirtualnym świecie.
Społeczności będą się rozwijać, bo internauci lubią tworzyć, a nie tylko oglądać. Maciej Lasoń z agencji PR Edelman Polska prognozuje: „Obstawiam bardzo duży wzrost społeczności. Właściwie wszyscy młodzi ludzie już w nich są – grono.net święci niesamowite triumfy, reszta też nieźle się rozwija. Teraz powoli wchodzić do sieci będą starsze roczniki (...). Dla organizacji pozarządowych sieci to przede wszystkim możliwość bardzo szybkiego i taniego dotarcia do szerokiej grupy. Zaawansowani użytkownicy mają na gronie 300 – 500 kontaktów, więc przekonanie kilkunastu takich wpływowych do jakiejś akcji zaowocuje tym, że informacja bardzo szybko rozejdzie się do kilku tysięcy ludzi.”
Jak przygotować akcję opartą na sieciach społecznych – radzą
Steve Bridger i Steve MacLaughin
|
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 07/08 (43/44) 2007, www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.