Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Żeby ludziom się coś chciało, problem musi ich osobiście dotykać. Wtedy mogą na barykady iść. Albo na festyn. Dwa ważne mechanizmy pchają ludzi do działań: sprzeciw i wspólny problem. Jak to wykorzystać do utrzymania ich zaangażowania?
Od sprzeciwu i niezgody zaczęły się wielkie ruchy społeczne, z
„Solidarnością” i obaleniem komunizmu włącznie. Bo odruch sprzeciwu
jest jak iskra, mobilizuje prawie natychmiast.
– Na nieszczęście dla świata łatwej jest wzbudzić ludzką energię „przeciw” czemuś, niż „ku” czemuś. To niemal automatyzm, pozostałość plemienna – mówi psycholożka społeczna Natalia de Barbaro.
Budować na konflikcie
Kontrowersyjne inwestycje, decyzje polityczne, które sprawiają, że zagrożony jest czyjś ważny interes (np. poczucie bezpieczeństwa), mobilizują ludzi do działania i stowarzyszania się. Sprzeciw wobec niszczenia przyrody konsoliduje dziś często organizacje ekologiczne. Niezgoda na patriarchalne praktyki i decyzje mobilizuje ruch kobiecy. Coroczne Manify – niezgoda na dyskryminację – były źródłem inspiracji dla wielu innych feministycznych inicjatyw.
Wokół kontrowersji organizują się równie często niestowarzyszeni mieszkańcy jak np. augustowianie w sprawie obwodnicy, czy mieszkańcy warszawskiej Czajki, sprzeciwiający się rozbudowie oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia ma uratować Warszawę przed zalaniem odchodami, ale dla nich oznacza fetor i zagrożenie bakteriologiczne. Żeby jednak z konfliktu wyszło coś pozytywnego, trzeba sporo się napracować, a gwarancji sukcesu nie ma.
– Do tego potrzebna jest wola tych, którzy wzbudzili sprzeciw – mówi de Barbaro. – A prowodyrzy często nie chcą podawać pozytywnych rozwiązań, bo im się to nie opłaca. Chcą „jechać na sprzeciwie”, bo łatwiej im organizować ludzi wokół haseł „precz!”.
Sprzeciw wobec likwidacji funduszu alimentacyjnego pchnął samotne matki nie tylko do organizowania pikiet, ale także do powołania ponad 60 stowarzyszeń i koordynowania ich działań. Część działaczek ze swoim sprzeciwem trafiła na partyjne listy, bo partiom politycznym łatwo każdy sprzeciw zawłaszczyć. Ale część prowadzi działania niezwiązane z protestem, m.in. kursy zawodowe dla bezrobotnych mam, udzielanie porad psychologicznych i prawnych.
– Bunt nie zawsze przekuwa się w pozytyw, więc my rzadko, pracując w społecznościach, wykorzystujemy sprzeciw – mówi Paweł Jordan z Biura Obsługi Ruchu Inicjatyw Pozarządowych BORIS, pracujący z organizacjami społecznościowymi. – Taka aktywność nie jest trwała, nie prowadzi do zmiany postaw. To jest często jedno uderzenie: załatwienie sprawy i tyle.
BORIS zachęca ludzi i organizacje do tworzenia Centrów Aktywności Lokalnej.
– Żeby sprzeciw się przekuł w trwałe działania musi mu towarzyszyć wyraźna alternatywa – mówi Natalia de Barbaro. – Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co wzbudzi w nas szacunek do siebie samych lub będzie społecznie uznane.
Razem wokół problemu
W malowniczym Spychowie, na Mazurach złodzieje zaczęli włamywać się do domków letniskowych. Na nic się zdała ciekawa oferta turystyczna (w tym m.in. doroczna uroczystość „Powrotu Juranda do Spychowa”) – liczba turystów zaczęła spadać. Mieszkańcy Spychowa i okolic zorganizowali obywatelskie patrole. „Czujność sąsiedzka” to jeden ze sprawdzonych, anglosaskich pomysłów na mobilizację lokalnej społeczności – wokół kwestii bezpieczeństwa. Obywatelski patrol w Spychowie zgłaszał się ochotniczo do pełnienia nocnej służby. Patrolujący poruszali się po okolicy własnymi samochodami, oznakowanymi magnetyczną tablicą z napisem „Patrol”. Rozpoczęcie i koniec patrolu raportowali oficerowi dyżurnemu policji w Szczytnie. W sytuacjach szczególnego zagrożenia patrol telefonował na posterunek, prosząc o interwencję. Policja w Szczytnie była w stanie wykryć kilka procent włamań, miejscowi doprowadzili do spadku kradzieży o 70 %!.
– Stowarzyszenie „Przyjazny Spychów”, które się narodziło po patrolach to autentyczna i klasyczna organizacja społecznościowa. – mówi Paweł Jordan. – Dwa lata temu postawili amfiteatr nad wodą, wszystko społecznymi siłami.
Tak działają grupy obywatelskie, skupiające ludzi wokół wspólnych problemów.
– To najczęściej bezpieczeństwo, organizowanie czasu wolnego dzieci i młodzieży, integracja seniorów, wyciągnięcie z domów osób niepełnosprawnych – mówi Paweł Jordan. – Małe rzeczy, ale wspólne. Często zaczyna się od tego, że społeczność poszukuje miejsca, w którym mogłaby się spotykać, bo takiego nie ma.
Wyjść przed orkiestrę
Julia Wygnańska mieszka w warszawskiej dzielnicy, w której sąsiadów łączy wspólny park i pobliskie przedszkole. Rodzice przedszkolaków chcieli doprowadzić do poznania się nawzajem.
– Zapraszaliśmy dzieci na urodziny. Nie wybrane dzieci, ale całą grupę. Kiedy dzieciaki się uparły, żeby w parku zrobić przedstawienie – cyrk – rozwiesiliśmy plakaty na drzewach.
Wszystko to bardzo integrujące, bez jątrzenia. Tym bardziej ją zaskoczyła reakcja rodziców
– W przedszkolu nasza grupa, która wiele tam wynegocjowała i zmieniła, jest postrzegana przez pozostałych rodziców za najbardziej uciążliwą, ponieważ jest zintegrowana i zabiega o swoje.
W oczach ludzi oznaczało to niepotrzebne wyjście przed orkiestrę. Taki człowiek to jest albo „Judym”, który chce zbawić cały świat, albo „Siłaczka”, która się zarzyna, albo awanturnik, który prezentuje postawę konfrontacyjną i się czepia. Takie stereotypowe postrzeganie roli społecznika blokuje ludzi, którzy chętnie by coś zrobili.
Życzliwość i zaufanie
Paweł Jordan nie twierdzi, że to łatwe. Dwa lata temu wprowadził się do podwarszawskiego osiedla, na którym mieszka niewiele ponad 100 rodzin. Miejsce było wyraźnie zróżnicowane, a mieszkańcy często skłóceni. Myślał, że zainicjuje tam bank czasu, w którym ludzie będą spontanicznie wymieniać się usługami: godzina nauki angielskiego za wypełnienie zeznania podatkowego itp. Po rozmowach okazało się, że ludzie wcale banku nie chcą. Chcieli integracji.
– Zorganizowałem spotkanie i rzuciłem pomysł, że zrobimy „osiedlowy archipelag życzliwości”. I chwyciło. Spotkało się 10 rodzin, zaczęliśmy tworzyć stronę internetową, poświęconą temu, jak możemy sobie pomóc. Zrobiliśmy dwa bale rodzinne, coś na placu zabaw. I jest już inna atmosfera wśród ludzi. Dlatego to, nad czym pracujemy w Centrum Aktywności Lokalnej to życzliwość i zaufanie. Jak ludzie będą dla siebie życzliwi, będą sobie ufać – to będą wspólnie działać.
– Na nieszczęście dla świata łatwej jest wzbudzić ludzką energię „przeciw” czemuś, niż „ku” czemuś. To niemal automatyzm, pozostałość plemienna – mówi psycholożka społeczna Natalia de Barbaro.
Budować na konflikcie
Kontrowersyjne inwestycje, decyzje polityczne, które sprawiają, że zagrożony jest czyjś ważny interes (np. poczucie bezpieczeństwa), mobilizują ludzi do działania i stowarzyszania się. Sprzeciw wobec niszczenia przyrody konsoliduje dziś często organizacje ekologiczne. Niezgoda na patriarchalne praktyki i decyzje mobilizuje ruch kobiecy. Coroczne Manify – niezgoda na dyskryminację – były źródłem inspiracji dla wielu innych feministycznych inicjatyw.
Wokół kontrowersji organizują się równie często niestowarzyszeni mieszkańcy jak np. augustowianie w sprawie obwodnicy, czy mieszkańcy warszawskiej Czajki, sprzeciwiający się rozbudowie oczyszczalni ścieków. Oczyszczalnia ma uratować Warszawę przed zalaniem odchodami, ale dla nich oznacza fetor i zagrożenie bakteriologiczne. Żeby jednak z konfliktu wyszło coś pozytywnego, trzeba sporo się napracować, a gwarancji sukcesu nie ma.
– Do tego potrzebna jest wola tych, którzy wzbudzili sprzeciw – mówi de Barbaro. – A prowodyrzy często nie chcą podawać pozytywnych rozwiązań, bo im się to nie opłaca. Chcą „jechać na sprzeciwie”, bo łatwiej im organizować ludzi wokół haseł „precz!”.
Sprzeciw wobec likwidacji funduszu alimentacyjnego pchnął samotne matki nie tylko do organizowania pikiet, ale także do powołania ponad 60 stowarzyszeń i koordynowania ich działań. Część działaczek ze swoim sprzeciwem trafiła na partyjne listy, bo partiom politycznym łatwo każdy sprzeciw zawłaszczyć. Ale część prowadzi działania niezwiązane z protestem, m.in. kursy zawodowe dla bezrobotnych mam, udzielanie porad psychologicznych i prawnych.
– Bunt nie zawsze przekuwa się w pozytyw, więc my rzadko, pracując w społecznościach, wykorzystujemy sprzeciw – mówi Paweł Jordan z Biura Obsługi Ruchu Inicjatyw Pozarządowych BORIS, pracujący z organizacjami społecznościowymi. – Taka aktywność nie jest trwała, nie prowadzi do zmiany postaw. To jest często jedno uderzenie: załatwienie sprawy i tyle.
BORIS zachęca ludzi i organizacje do tworzenia Centrów Aktywności Lokalnej.
– Żeby sprzeciw się przekuł w trwałe działania musi mu towarzyszyć wyraźna alternatywa – mówi Natalia de Barbaro. – Na szczęście, poza agresją, naturalną rozwojową potrzebą człowieka jest chęć bycia współtwórcą czegoś dobrego, co wzbudzi w nas szacunek do siebie samych lub będzie społecznie uznane.
Razem wokół problemu
W malowniczym Spychowie, na Mazurach złodzieje zaczęli włamywać się do domków letniskowych. Na nic się zdała ciekawa oferta turystyczna (w tym m.in. doroczna uroczystość „Powrotu Juranda do Spychowa”) – liczba turystów zaczęła spadać. Mieszkańcy Spychowa i okolic zorganizowali obywatelskie patrole. „Czujność sąsiedzka” to jeden ze sprawdzonych, anglosaskich pomysłów na mobilizację lokalnej społeczności – wokół kwestii bezpieczeństwa. Obywatelski patrol w Spychowie zgłaszał się ochotniczo do pełnienia nocnej służby. Patrolujący poruszali się po okolicy własnymi samochodami, oznakowanymi magnetyczną tablicą z napisem „Patrol”. Rozpoczęcie i koniec patrolu raportowali oficerowi dyżurnemu policji w Szczytnie. W sytuacjach szczególnego zagrożenia patrol telefonował na posterunek, prosząc o interwencję. Policja w Szczytnie była w stanie wykryć kilka procent włamań, miejscowi doprowadzili do spadku kradzieży o 70 %!.
– Stowarzyszenie „Przyjazny Spychów”, które się narodziło po patrolach to autentyczna i klasyczna organizacja społecznościowa. – mówi Paweł Jordan. – Dwa lata temu postawili amfiteatr nad wodą, wszystko społecznymi siłami.
Tak działają grupy obywatelskie, skupiające ludzi wokół wspólnych problemów.
– To najczęściej bezpieczeństwo, organizowanie czasu wolnego dzieci i młodzieży, integracja seniorów, wyciągnięcie z domów osób niepełnosprawnych – mówi Paweł Jordan. – Małe rzeczy, ale wspólne. Często zaczyna się od tego, że społeczność poszukuje miejsca, w którym mogłaby się spotykać, bo takiego nie ma.
Wyjść przed orkiestrę
Julia Wygnańska mieszka w warszawskiej dzielnicy, w której sąsiadów łączy wspólny park i pobliskie przedszkole. Rodzice przedszkolaków chcieli doprowadzić do poznania się nawzajem.
– Zapraszaliśmy dzieci na urodziny. Nie wybrane dzieci, ale całą grupę. Kiedy dzieciaki się uparły, żeby w parku zrobić przedstawienie – cyrk – rozwiesiliśmy plakaty na drzewach.
Wszystko to bardzo integrujące, bez jątrzenia. Tym bardziej ją zaskoczyła reakcja rodziców
– W przedszkolu nasza grupa, która wiele tam wynegocjowała i zmieniła, jest postrzegana przez pozostałych rodziców za najbardziej uciążliwą, ponieważ jest zintegrowana i zabiega o swoje.
W oczach ludzi oznaczało to niepotrzebne wyjście przed orkiestrę. Taki człowiek to jest albo „Judym”, który chce zbawić cały świat, albo „Siłaczka”, która się zarzyna, albo awanturnik, który prezentuje postawę konfrontacyjną i się czepia. Takie stereotypowe postrzeganie roli społecznika blokuje ludzi, którzy chętnie by coś zrobili.
Życzliwość i zaufanie
Paweł Jordan nie twierdzi, że to łatwe. Dwa lata temu wprowadził się do podwarszawskiego osiedla, na którym mieszka niewiele ponad 100 rodzin. Miejsce było wyraźnie zróżnicowane, a mieszkańcy często skłóceni. Myślał, że zainicjuje tam bank czasu, w którym ludzie będą spontanicznie wymieniać się usługami: godzina nauki angielskiego za wypełnienie zeznania podatkowego itp. Po rozmowach okazało się, że ludzie wcale banku nie chcą. Chcieli integracji.
– Zorganizowałem spotkanie i rzuciłem pomysł, że zrobimy „osiedlowy archipelag życzliwości”. I chwyciło. Spotkało się 10 rodzin, zaczęliśmy tworzyć stronę internetową, poświęconą temu, jak możemy sobie pomóc. Zrobiliśmy dwa bale rodzinne, coś na placu zabaw. I jest już inna atmosfera wśród ludzi. Dlatego to, nad czym pracujemy w Centrum Aktywności Lokalnej to życzliwość i zaufanie. Jak ludzie będą dla siebie życzliwi, będą sobie ufać – to będą wspólnie działać.
STRATEGIE MOBILIZOWANIA LUDZI DO DZIAŁANIA KONFRONTACYJNA Kiedy? W sytuacji całkowitej odmowy uznania naszych racji lub ważnych interesów i przypadku pewności, że nie osiągniemy porozumienia poprzez otwartą dyskusję. Jak działamy? Poprzez: debaty, pikiety, demonstracje, bojkot, „molestowanie” (urzędników, polityków). WSPÓŁPRACUJĄCA Kiedy? Gdy istnieje wspólny „grunt”, interes, a problemem jest brak komunikacji. Jak działamy? Poprzez: tworzenie koalicji, spotkania, debaty, szkolenia. POPRZEZ KAMPANIE SPOŁECZNE Kiedy? Gdy interes jest wspólny, ale problemem jest brak świadomości, bierność. Jak działamy? Tworzymy kampanię informacyjno-edukacyjną. Działamy poprzez: media, organizację ruchów ad hoc, petycje, edukację. Źródło: Materiały szkoleniowe Stowarzyszenia Centrum Aktywności Lokalnej, www.cal.ngo.pl |
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych
gazeta.ngo.pl - 07/08 (43/44) 2007, www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.