Czy możliwe jest stworzenie alternatywnego samorządu, w którym mieszkańcy sami decydują o swoich sprawach? Doświadczenia z demokracją uczestniczącą pokazują, że tak, choć wymaga to sporo wysiłku od zainteresowanych.
Demokracja uczestnicząca, nazywana również partycypacyjną (ang.
participatory democracy), jest procesem zbiorowego podejmowania
decyzji. Wykorzystuje się przy tym elementy demokracji
bezpośredniej i przedstawicielskiej. Podstawową zasadą demokracji
uczestniczącej jest to, że wszyscy obywatele mają możliwość brania
udziału w podejmowaniu decyzji dotyczących budżetu miasta,
wysokości oraz rodzaju lokalnych podatków, w ustalaniu podziału
administracyjnego, tworzeniu lokalnego prawa oraz planów
strategicznych (np. planu zagospodarowania przestrzennego,
lokalnego rozwoju itp.). Dyskusje i głosowania odbywają się podczas
otwartych zgromadzeń w gminach, dzielnicach i miastach. Delegaci i
radni mogą być w każdej chwili odwołani z pełnionej funkcji przez
specjalnie zwołane zgromadzenie mieszkańców ich okręgu.
Administracja publiczna, radni, burmistrz, stają się wykonawcami
realizującymi instrukcje pochodzące od lokalnej społeczności.
Większość obecnych form demokracji uczestniczącej współistnieje ze
strukturami państwa i samorządu lokalnego.
Na co i jak wydać pieniądze?
Jednym z najważniejszych narzędzi, poprzez które rozwija się
demokracja uczestnicząca jest budżet partycypacyjny. Budżet
partycypacyjny (od ang. participatory budgeting) to oddolny proces,
w którym obywatele określają najważniejsze sprawy, które należy
ująć w lokalnym budżecie oraz wskazują, które inwestycje i projekty
należy realizować w ich miejscowości.
Abyśmy mogli powiedzieć, że dany budżet jest partycypacyjnym musi
on spełniać kilka kryteriów. Po pierwsze, mieszkańcy muszą mieć
możliwość prowadzenia dyskusji nad lokalnymi finansami, po drugie −
dyskusje nad budżetem powinny odbywać się na kilku poziomach,
(spotkania sąsiedzkie, dzielnicowe, miejskie). Proces ten musi być
również ciągły, nie może być ograniczany do jednego roku lub
pojedynczych konsultacji. Ważne jest także określenie odpowiednich
reguł włączania mieszkańców w proces podejmowania decyzji. Na
koniec, musi zostać stworzony mechanizm oceny skuteczności tego
procesu.
Aktywni obywatele Porto Alegre
Budżet partycypacyjny [PB] po raz pierwszy został wprowadzony w
roku 1990 w mieście Porto Alegre (płd.-wsch. Brazylia) przez Partię
Pracowników, która − poddana naciskom ze strony nieformalnych grup
sąsiedzkich oraz organizacji społecznych − umożliwiła mieszkańcom
decydowanie o tym, na co i gdzie wydawać pieniądze przeznaczone na
inwestycje. To od nich zależało, w której dzielnicy w tym roku
zostanie wyremontowana szkoła, gdzie będzie budowany wodociąg, a
gdzie droga. Na początku w procesie uczestniczyło kilkuset
mieszkańców, w 2004 roku w Porto Alegre było zarejestrowanych 50
tys. uczestników, biorących aktywny udział w podejmowaniu decyzji.
Od czasu wprowadzenia budżetu partycypacyjnego w Porto Alegre model
ten rozprzestrzeniał się bardzo dynamicznie. Dziś idea ta rozwija
się w ponad 300 miastach na całym świecie: od Ameryki Południowej
(w samej Brazylii jest ponad 100 miast wykorzystujących ten model,
w tym 2-milionowe Belo Horizonte) poprzez Amerykę Północną (Kanada
− Toronto, Guelph), Afrykę (Tanzania − Singida), Europę, aż po Azję
(Sri Lanka − Colombo). Wszędzie możemy zaobserwować, jak powoli,
małymi kroczkami rozwija się budżet partycypacyjny. Forma, jaką
przyjmuje on w poszczególnych krajach (miastach) zależna jest od
lokalnych warunków prawnych i kulturowych. W jednym mieście
mieszkańcy decydują tylko o kilku procentach budżetu przeznaczonych
na inwestycje (np. w miastach europejskich jest to czasami mniej
niż 1%), a w innym − decydują o całym budżecie na inwestycje(Porto
Alegre, Mundo Novo). W jednym mieście mieszkańcy bezpośrednio
decydują o wydatkach, a ich decyzje są dla władz wiążące, w innym −
są oni reprezentowani przez organizacje społeczne, a ich głosu
władza nie musi uwzględniać. Wszystkie te miasta łączy jednak to,
że tworzą one zasady regulujące dialog mieszkańców z władzą. Dialog
ten nie sprowadza się tylko do pojedynczych, odosobnionych
konsultacji budżetowych, ale jest powtarzalny i systematyczny.
W Sewilli decydują sąsiedzi
Do Europy idea budżetu partycypacyjnego dotarła po dziesięciu
latach od jej powstania w Ameryce Południowej, ale rozwija się
bardzo dynamicznie. W 2000 roku 5 miast eksperymentowało z budżetem
partycypacyjnym, obecnie jest ich ponad 50. Odmienne od
brazylijskich warunki sprawiają, że przyjmuje on w Europie bardzo
zróżnicowane formy, często dalekie od pierwowzoru z Ameryki
Południowej. Najbliższe modelowi z Porto Alegre są rozwiązania
przyjęte w hiszpańskim mieście Sewilla. Decyzje podejmowane są tam
na trzech terytorialnych poziomach − sąsiedztwa, dzielnicy i
miasta. Na poziomie sąsiedztwa w spotkaniach uczestniczą mieszkańcy
kilku ulic, którzy zgłaszają swoje propozycje oraz wybierają
przedstawicieli na spotkania dzielnicowe oraz całego miasta.
Podczas spotkań dzielnicowych przedstawiciele sąsiedztw ustalają,
które z poszczególnych propozycji mieszkańców są ważniejsze, a
które mniej ważne dla dzielnicy. Natomiast na poziomie całego
miasta dyskutowane są tylko najważniejsze inwestycje, np. budowa
pływalni czy stadionu.
W wielu europejskich miastach stosujących model budżetu
partycypacyjnego, mieszkańcy nie mają możliwości zgłaszania swoich
własnych propozycji. Oceniają jedynie to, co zaproponuje miasto i
mogą sugerować pewne zmiany. Głównym celem tego modelu jest
podnoszenie jakości usług świadczonych przez miasto poprzez
umożliwianie mieszkańcom ich systematycznej oceny. Model ten jest
rozpowszechniony głównie w miastach w Niemczech oraz Skandynawii
(np. Berlin-Lichtenberg, Hilden, Rheinstetten).
Jeszcze inną formą budżetu partycypacyjnego w Europie są Lokalne
Fundusze, najbardziej rozwinięte w Wielkiej Brytanii. Lokalne
władze przekazują określoną kwotę (nawet do kilkuset tysięcy
funtów) lokalnej społeczności, która następnie sama decyduje na
jaki projekt przeznaczyć te pieniądze.
Kosztowne, ale wartościowe
Budżet partycypacyjny sprawia, że demokracja nabiera bardziej
praktycznego wymiaru i staje się bardziej zrozumiała i akceptowana
przez dla obywateli. Przede wszystkim poprzez ciągłe rozmowy
mieszkańców z lokalną władzą. Proces ten sprawia, że władza lokalna
staje się odpowiedzialna przed obywatelami. Mieszkańcy przestają
być zwykłymi obserwatorami, a stają się aktywnymi obywatelami.
Następuje poprawa usług świadczonych mieszkańcom przez miasto.
Lepiej diagnozowane są potrzeby mieszkańców. Zwiększa się
przejrzystość działania administracji oraz efektywność
wydatkowanych pieniędzy. Mieszkańcy mają realną szansę rozliczenia
finansowej i merytorycznej działalności lokalnych polityków i
urzędników. Wzrasta zaufanie pomiędzy mieszkańcami a lokalną
władzą.
Oczywiście proces ten ma także swoje wady, np. jest drogi. W Porto
Alegre stosowanie tego modelu kosztuje miasto 250 tys. dolarów
rocznie. Pojawiają się też problem związane z zależnością od
politycznej woli władz lokalnych oraz krajowych (co zagraża
stabilności całego procesu) oraz z wolniejszym tempem podejmowania
decyzji.
W Polsce, jak na razie, o budżecie partycypacyjnym nie mówi się
zbyt wiele. Jego przyszłość w kraju nad Wisłą zależy od nas samych,
od tego, czy uznamy te idee za wartościowe i podejmiemy wysiłki na
rzecz ich upowszechnienia. Przede wszystkim jednak należy sobie
uświadomić, że rozwój zarówno demokracji uczestniczącej, jak i
budżet partycypacyjnego zależy od tego, czy mamy rzeczywiste
możliwości powszechnego dostęp do informacji. Mam nadzieję, że i w
Polsce w niedługim czasie nastąpi rozwój idei demokracji
uczestniczącej, która nada odpowiednie znaczenie samorządności
obywatelskiej.
DAREK KRASZEWSKI − pracuje w Stowarzyszeniu Liderów Lokalnych Grup
Obywatelskich. Koordynator projektu Laboratorium Monitoringu
Budżetu, którego celem jest m.in. przyjrzenie się warunkom
obywatelskiego tworzenia budżetu w kilku samorządach.
Źródło: gazeta.ngo.pl