Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Ostatnio obserwujemy wiele akcji społecznych poświęconych sytuacji kobiet, szczególnie związków między pracą a macierzyństwem. Kampanie te miały proponować nowe rozwiązania. Niestety, niektóre z nich, przełamując jedne stereotypy, powielały inne.
Jednym z bardziej kontrowersyjnych był spot przygotowany dla
Instytutu Matki i Dziecka przez agencję JWT. Można w nim było
zobaczyć scenę z porodówki. Młoda kobieta zamiast dziecka urodziła
odkurzacz. Scenę opatrzono komentarzem: „Coraz częściej dzieci
przegrywają konkurencję z przedmiotami i karierą. Rodzi się nas
mniej, niż umiera. A ty, co jeszcze musisz kupić, zanim zdecydujesz
się na dziecko?”.
Maszyny do rodzenia
Tym sposobem organizatorzy akcji, promującej decyzję o rodzicielstwie, nie tylko potraktowali kobiety jak maszyny do rodzenia (dosłownie i w przenośni), ale także utrwalili stereotyp, według którego młode pokolenie nie decyduje się na dzieci ze względu na hedonistyczny styl życia. Zamiast realnej polityki prorodzinnej, młodym kobietom zaproponowano lekceważący filmik. Ilu młodych ludzi robi w Polsce krytykowaną w spocie karierę, a ilu ma trudności z utrzymaniem siebie i swojej rodziny? To nie chęć kupna kolejnego sprzętu AGD czy RTV jest najczęstszą przyczyną odkładania decyzji o rodzicielstwie lub całkowitej z niego rezygnacji, ale niepewna sytuacja na rynku pracy, trudności w godzeniu wychowywania dzieci z pracą zawodową.
Litość to za mało
Temu ostatniemu zagadnieniu poświęcono m.in. kampanię „Mama w pracy”, której pierwsze dwa etapy odbyły się w maju i lipcu 2007 r. W maju mogliśmy oglądać billboardy z hasłem „Nie chcę dziecka, bo będę miała kłopoty w pracy”. Przedstawiały przygnębioną, elegancko ubraną kobietę stojącą w kuchni. W lipcu na ulicach miast prezentowano wielkoformatowe plakaty z hasłem „Boję się, że po powrocie wyrzucą mnie z pracy” i zdjęciem smutnej kobiety w ciąży. Ze strony mamawpracy.pl można się dowiedzieć, że odbiorcami kampanii mają być m.in. pracodawcy. Jaki jednak przekaz płynie do nich z tych billboardów? Na pewno nie pozytywny, promujący rozwiązanie problemu.
Pierwszy billboard pokazuje pracowniczkę w garsonce, która nie decyduje się na dziecko, a jednak, z niewiadomych powodów, widzimy ją w kuchni. Ten niespójny przekaz przywołuje stereotypy dotyczące ról kobiecych, umacnia tradycyjne przekonania łączące kobiety z domem, a to bynajmniej nie pomoże im w budowaniu lepszego wizerunku u pracodawców.
Na drugim billboardzie widzimy z kolei udręczoną Matkę Polkę, której smutna twarz wzbudza współczucie, ale raczej nie zaufanie co do jej kompetencji zawodowych i chęci powrotu do pracy.
Jeśli te billboardy miałyby naprawdę wpłynąć na zmianę przekonań pracodawców, którzy uważają matki za gorsze pracowniczki, to musiałyby mówić o korzyściach, pokazywać matki jako osoby efektywne, proponować świeże spojrzenie. Wzbudzanie litości i smutnej refleksji, że matkom i potencjalnym matkom jest źle, to niestety stanowczo za mało.
Od kogo mamy mogą więcej?
Pozytywny wizerunek matki-pracowniczki stara się promować Departament ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji w projekcie „Między rodziną a pracą – godzenie ról społecznych i zawodowych kobiet”. Hasło akcji „Mamy mogą więcej”, może jednak budzić wątpliwości swoją niejednoznacznością. Po pierwsze, kojarzy się z tzw. podwójnym etatem. Mamy mogą więcej, czyli pracują zawodowo i w domu. Po drugie, można zadać pytanie, od kogo mamy mogą więcej? Od ojców, którzy nie mają doświadczeń związanych z wychowywaniem dzieci? Jeśli tak, to może warto ich namówić, aby nie stronili od tych obowiązków. A może od kobiet bezdzietnych, które egoistycznie stawiają tylko na karierę? Czy dążenie do równości nie byłoby tu jednak lepszym pomysłem?
Ponadto jeden z billboardów opisywanej kampanii doskonale wpisuje się w schemat znany z kampanii „Mama w pracy”. Na plakacie, mającym promować matki jako świetne negocjatorki, widzimy zmęczoną, zniechęconą twarz, która kłóci się z pozytywnym przekazem.
Wydaje się, że nie można poprawić sytuacji kobiet na rynku pracy bez promowania partnerskich relacji w domu. Pomoc w „łączeniu macierzyństwa z pracą zawodową” domyślnie zakłada podwójny etat, a więc nie pokonuje największych ograniczeń, jakich doświadczają kobiety planujące przebieg swojej kariery. Żeby uzyskać lepsze efekty, kampanie społeczne powinny nawiązać do innego wizerunku kobiety. Tego równościowego, który mieści się gdzieś pomiędzy hedonistką a Matką Polką.
Maszyny do rodzenia
Tym sposobem organizatorzy akcji, promującej decyzję o rodzicielstwie, nie tylko potraktowali kobiety jak maszyny do rodzenia (dosłownie i w przenośni), ale także utrwalili stereotyp, według którego młode pokolenie nie decyduje się na dzieci ze względu na hedonistyczny styl życia. Zamiast realnej polityki prorodzinnej, młodym kobietom zaproponowano lekceważący filmik. Ilu młodych ludzi robi w Polsce krytykowaną w spocie karierę, a ilu ma trudności z utrzymaniem siebie i swojej rodziny? To nie chęć kupna kolejnego sprzętu AGD czy RTV jest najczęstszą przyczyną odkładania decyzji o rodzicielstwie lub całkowitej z niego rezygnacji, ale niepewna sytuacja na rynku pracy, trudności w godzeniu wychowywania dzieci z pracą zawodową.
Litość to za mało
Temu ostatniemu zagadnieniu poświęcono m.in. kampanię „Mama w pracy”, której pierwsze dwa etapy odbyły się w maju i lipcu 2007 r. W maju mogliśmy oglądać billboardy z hasłem „Nie chcę dziecka, bo będę miała kłopoty w pracy”. Przedstawiały przygnębioną, elegancko ubraną kobietę stojącą w kuchni. W lipcu na ulicach miast prezentowano wielkoformatowe plakaty z hasłem „Boję się, że po powrocie wyrzucą mnie z pracy” i zdjęciem smutnej kobiety w ciąży. Ze strony mamawpracy.pl można się dowiedzieć, że odbiorcami kampanii mają być m.in. pracodawcy. Jaki jednak przekaz płynie do nich z tych billboardów? Na pewno nie pozytywny, promujący rozwiązanie problemu.
Pierwszy billboard pokazuje pracowniczkę w garsonce, która nie decyduje się na dziecko, a jednak, z niewiadomych powodów, widzimy ją w kuchni. Ten niespójny przekaz przywołuje stereotypy dotyczące ról kobiecych, umacnia tradycyjne przekonania łączące kobiety z domem, a to bynajmniej nie pomoże im w budowaniu lepszego wizerunku u pracodawców.
Na drugim billboardzie widzimy z kolei udręczoną Matkę Polkę, której smutna twarz wzbudza współczucie, ale raczej nie zaufanie co do jej kompetencji zawodowych i chęci powrotu do pracy.
Jeśli te billboardy miałyby naprawdę wpłynąć na zmianę przekonań pracodawców, którzy uważają matki za gorsze pracowniczki, to musiałyby mówić o korzyściach, pokazywać matki jako osoby efektywne, proponować świeże spojrzenie. Wzbudzanie litości i smutnej refleksji, że matkom i potencjalnym matkom jest źle, to niestety stanowczo za mało.
Od kogo mamy mogą więcej?
Pozytywny wizerunek matki-pracowniczki stara się promować Departament ds. Kobiet, Rodziny i Przeciwdziałania Dyskryminacji w projekcie „Między rodziną a pracą – godzenie ról społecznych i zawodowych kobiet”. Hasło akcji „Mamy mogą więcej”, może jednak budzić wątpliwości swoją niejednoznacznością. Po pierwsze, kojarzy się z tzw. podwójnym etatem. Mamy mogą więcej, czyli pracują zawodowo i w domu. Po drugie, można zadać pytanie, od kogo mamy mogą więcej? Od ojców, którzy nie mają doświadczeń związanych z wychowywaniem dzieci? Jeśli tak, to może warto ich namówić, aby nie stronili od tych obowiązków. A może od kobiet bezdzietnych, które egoistycznie stawiają tylko na karierę? Czy dążenie do równości nie byłoby tu jednak lepszym pomysłem?
Ponadto jeden z billboardów opisywanej kampanii doskonale wpisuje się w schemat znany z kampanii „Mama w pracy”. Na plakacie, mającym promować matki jako świetne negocjatorki, widzimy zmęczoną, zniechęconą twarz, która kłóci się z pozytywnym przekazem.
Wydaje się, że nie można poprawić sytuacji kobiet na rynku pracy bez promowania partnerskich relacji w domu. Pomoc w „łączeniu macierzyństwa z pracą zawodową” domyślnie zakłada podwójny etat, a więc nie pokonuje największych ograniczeń, jakich doświadczają kobiety planujące przebieg swojej kariery. Żeby uzyskać lepsze efekty, kampanie społeczne powinny nawiązać do innego wizerunku kobiety. Tego równościowego, który mieści się gdzieś pomiędzy hedonistką a Matką Polką.
AGNIESZKA KAIM – absolwentka psychologii; współzałożycielka Koła Naukowego Gender Studies Uniwersytetu Gdańskiego; działaczka pozarządowa. Publikowała w „Zadrze” i portalu Feminoteki. |
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 10 (46) 2007; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.