Czy denominacja pieniądza może być impulsem do ogólnopolskiej zbiórki charytatywnej? Tak, pod warunkiem, że organizator wie, czego chce.
W październiku uczniowie blisko 20 tysięcy polskich szkół, oprócz
książek i zeszytów niosą na lekcje także pieniądze. A ściśle –
monety o nominałach od 1 do 50 gr. Monety – nierzadko roczny urobek
całej rodziny – trafiają do puszek i skarbonek. Zbiórka pieniędzy
trwa zazwyczaj około tygodnia. Często towarzyszą jej różne
dodatkowe akcje podejmowane przez dzieci, które starają się namówić
jak największą liczbę osób do usypania „Góry Grosza”. Walczą wszak
o miano najlepszej szkoły i cenną nagrodę: 1 % wpływów z akcji dla
szkoły, która zebrała najwięcej pieniędzy w przeliczeniu na jednego
ucznia. W 2005 roku najlepsza szkoła (SP w Tuszkowach, gmina Libusz
z woj. pomorskiego) zebrała 4 772,66 zł w monetach czyli 140,34 zł
w przeliczeniu na jednego ucznia. W nagrodę dostali 15 370 zł.
Jednak nie nagroda pieniężna dla szkoły jest celem akcji.
Organizatorzy – Towarzystwo „Nasz Dom” – chcą przede wszystkim
uświadomić dzieciom i młodzieży, że nawet najdrobniejsze monety,
zebrane w tak dużej liczbie, mogą utworzyć ogromny fundusz, dzięki
któremu pomogą wielu koleżankom i kolegom. Pieniądze zebrane w
czasie akcji „Góra Grosza” przeznaczane są na pomoc dla rodzinnych
domów dziecka.
Ważna logistyka
Praca nad zorganizowaniem akcji (w tym roku będzie już 8. edycja)
zaczyna się w zasadzie w wakacje.
– To jest duże przedsięwzięcie logistyczne – przyznaje Elżbieta
Prządka-Czerwińska, odpowiedzialna w Towarzystwie za kampanie
społeczne, sponsoring i kontakty z mediami. Latem wysyłane są listy
z prośbą o patronat do Ministerstwa Edukacji Narodowej, z
propozycjami współpracy do sponsorów, obszerne materiały
informacyjne do szkół (plakaty, ulotki, regulamin akcji). Zbiórki w
szkołach odbywają się w tym samym czasie, według instrukcji
opisanej w regulaminie. Gdy zbiórki się kończą, szkoły liczą
pieniądze, spisują protokół i wysyłają paczki z groszami – jak to
wszystko zrobić także przewiduje regulamin. Potem Polskę
przemierzają samochody kurierskie, które zwożą pakunki do
przeliczalni – czyli firmy, która zajmuje się przeliczaniem
pieniężnego drobiazgu na bardziej konkretny nominał. I wpłacają je
na bankowe konto Towarzystwa „Nasz Dom”.
Na pomoc i coś jeszcze
Zebrane przez dzieci pieniądze przede wszystkim zasilają fundusz, z
którego przydzielana jest pomoc rodzinnym domom dziecka (zarówno
tym, które dopiero powstają, jak i już istniejącym), ale trafiają
także na fundusz nagród dla szkół (do 4 % wpływów z akcji) oraz
pokrywają koszty obsługi administracyjnej akcji (czyli m.in. koszty
druków, wysyłki korespondencji, ochrony, transportu, pracy biurowej
i fizycznej, koncertu finałowego, wysyłki nagród).
– Chcemy, aby jak najwięcej pieniędzy trafiało do dzieci, więc
staramy się, aby te koszty zamknęły się w 15% dochodu ze zbiórki –
mówi Elżbieta Prządka-Czerwińska, chociaż – jak dodaje – nie jest
to łatwe. Zwłaszcza, że firmy współpracujące z Towarzystwem coraz
rzadziej oferują swą pomoc tylko po kosztach. – Musimy płacić za
niektóre usługi, chociaż oczywiście nieco mniej, ze względu na
charakter tej działalności.
Jasna misja = sukces
„Góra Grosza” jest sukcesem fundraisingowym. Dochody z niej
stanowią znaczącą pozycję w budżecie organizacji. Dzięki temu jest
w stanie stabilnie i w przemyślany sposób robić to, co jest jej
misją – pomagać rodzinnym domom dziecka. Przez lata Towarzystwo
systematycznie budowało swój wizerunek organizacji wiarygodnej i
rzetelnej w działaniach – zarówno merytorycznych, jak i
administracyjnych. Zaowocowało to nawiązaniem stałej współpracy z
wieloma firmami komercyjnymi i mediami – szczególnie radiową
„Trójką”, która sekunduje m.in. akcji Towarzystwa „Pocztówka do
świętego Mikołaja”. Nie byłoby prawdopodobnie tych sukcesów, gdyby
nie istotna decyzja, którą władze organizacji podjęły w połowie
lat. 90. – kończymy z pomocą w remontach domów dziecka, zakupach
mebli, wymianach dachów itd. Od teraz zajmujemy się reformowaniem
istniejących placówek opiekuńczo-wychowawczych i rozwojem
rodzinnych form wychowania dzieci, szczególnie rodzinnych domów
dziecka. Jasne określenie misji ułatwiło poszukiwanie pieniędzy na
jej realizację. Wystarczyło skorzystać z nadarzających się okazji,
jak choćby pojawienie się po denominacji złotówki w portfelach
Polaków „zbędnych” grosików, z którymi nierzadko nie wiadomo co
począć.
Źródło: gazeta.ngo.pl