Choć nie było łatwo, Marta Mikołajczak – prezeska SMAK BISTRO w Rawiczu, nie żałuje że założyła spółdzielnię socjalną. Mogłaby prowadzić działalność w innej formie, ale wtedy – jak sama mówi – miałaby tylko zwykłą knajpę. A SMAK BISTRO to miejsce, które zmienia ludzi.
Co tak naprawdę wyróżnia SMAK BISTRO na rawickim rynku usług gastronomicznych? Domowe pierogi, rozpływające się w ustach? Czy puszyste ciasto z truskawkami? A może niezwykłość tego przedsiębiorstwa jest w zupełnie innym miejscu? SMAK BISTRO dzisiaj prowadzi stołówkę w szkole podstawowej i kuchnie w dwóch gminnych przedszkolach w Rawiczu. Realizuje usługi cateringowe dla firm i dowozy obiadów do pozostałych szkół na terenie gminy oraz klientów indywidualnych. Przedsiębiorstwo zatrudnia 12 osób i… ma ogromny apetyt na rozwój.
– Oczywiście nie zawsze tak było – wspomina Marta Mikołajczak, prezeska SMAK BISTRO. – Pierwsze dwa lata mieliśmy naprawdę trudne, potem też nie było różowo. I nagle, jakby nastąpiła retrogradacja Merkurego, po 7 latach chudych przyszedł czas zmiany. Dzięki dużemu ukłonowi ze strony gminy Rawicz, która zastosowała klauzulę społeczną w przetargu, mamy kontrakt do końca grudnia i nowe miejsce, które ma wiele zasobów i spory potencjał na rozwój – opowiada. – Co dalej, zobaczymy. Bliskość dworca PKP i pięknego, uczęszczanego parku oraz spory teren parkingowy na nowo wyzwala w nich kreatywność. I wcale nie przeszkadza im fakt, że nie można tu serwować alkoholu, bo myślą raczej o wprowadzeniu do oferty przekąsek na wynos dla podróżnych i organizacji imprez dla rodziców z dziećmi. Na razie jednak i tak mają co robić, szczególnie że na uruchomienie czeka jeszcze przyczepa gastronomiczna, którą kupili szukając sposobów na utrzymanie przedsiębiorstwa w trudnych czasach.
Czym jest SMAK BISTRO? Skąd wziął się pomysł na to przedsiębiorstwo? I jak znalazła się w nim pani Marta? – Oj, to tak dawno było – śmieje się liderka i przekornie zaczyna opowieść od historii ze swojego dzieciństwa: – Miałam chyba sześć lat. To było w letniej kuchni babci. Pamiętam długi, drewniany stół z kawałkami mięsa ze świeżego rozbioru. Nie wiadomo skąd i dlaczego namalowałam wtedy plakat, który potem przybiłam na drzwiach. To był szyld „Bar u Mary” – wspomina i z uśmiechem opowiada o dzieciństwie, które spędzała w… kuchni. – W domu goście, a ja przy garach.
Niezależnie od tego, czy sobie ten bar wymyśliła, czy był jej pisany, profesjonalnej gastronomii nauczyła się wyjątkowej kuchni – w Pałacu w Pakosławiu, ale wówczas nie miała perspektyw na stałe zatrudnienie ani w tym miejscu, ani w podobnym w okolicy. Wpadła więc na pomysł, że złoży podanie o pracę w supermarkecie. I wtedy dość nieoczekiwanie odebrała telefon od kierowniczki Centrum Integracji Społecznej w Rawiczu, która ją znała, i która zadzwoniła do niej z propozycją pracy w charakterze instruktora praktycznej nauki zawodu. – Spróbuj, radził mi tata. Do marketu możesz iść zawsze, a taka okazja może się nie powtórzyć. Tak poprowadziłam warsztat gastronomiczny w CIS – opowiada dalej – I stałam się panią Martą.
Bo wtedy musiała przede wszystkim szybko dorosnąć do pracy z ludźmi.
Byli o 20, 30 lat starsi ode mnie, poturbowani przez życie, z doświadczeniem alkoholizmu, bezrobocia, czasem przeszłością w zakładzie karnym, i nagle musieli słuchać 22-letniej gówniary. Ale nauczyłam się stawiania granic i egzekwowania wykonania zadań
– wspomina.
Przede wszystkim jednak to doświadczenie pokazało jej, ile ma serca do pracy z ludźmi. Dlatego też, kiedy po trzech latach projektu CIS przyszło jej zmierzyć się z pytaniem, co dalej z warsztatem, z ludźmi, z nią samą, wiedziała, że już nie chce pracować w markecie. Pomysł na spółdzielnię socjalną przyszedł w naturalny sposób. - Trochę jednak było w tym młodzieńczej naiwności – śmieje się, ale przyznaje, że nie żałuje tej decyzji, mimo że nie wychodzi z pracy o piętnastej, w soboty wieczorem sprawdza, czy wszystkie chłodnie działają a zaległego urlopu nawet nie liczy. Nie ukrywa też, że bywały chwile tak trudne, że naprawdę nie wiedziała, co robić.
– Najgorszy moment? – zastanawia się głośno pani Marta. – Wiele było trudnych chwil. Ale na pewno strach, po przegranym przetargu. Kiedyś konkurent przebił nas o 10 groszy, które w przeliczeniu na miesiąc dawały tylko 300 zł różnicy. To był duży cios, szczególnie, że w tym samym czasie boleśnie odczuwaliśmy brak przelewów ze strony nieuczciwego kontrahenta, który zalegał z płatnościami na kilkanaście tysięcy złotych. Tak się czasem waliło wszystko naraz.
Dzisiaj chce więcej umieć, więcej wiedzieć. Myśli o dodatkowych studiach z zarządzania albo finansów. Bo widzi, że SMAK BISTO ma dobrą opinię w lokalnym środowisku, a klienci wracają doceniając świeżość potraw i ich smak. Manufaktura z sercem – to nie tylko ich slogan reklamowy, ale przede wszystkim sposób na prowadzenie tego przedsiębiorstwa. – Zdarza mi się podsłuchać rozmowy klientów. Szczególnie, kiedy pracuję w swojej biurowej kanciapce, skąd mnie nie widać. Kiedy słyszę, jak chwalą nasze kluski, placki ziemniaczane, to wcale się nie odzywam. Siedzę sobie tak cichutko i się wzruszam… I wtedy te kluchy mi robią dzień! – opowiada.
Niezwykła knajpa daje wiele radości
SMAK BISTRO dzisiaj to kompletnie wyposażona kuchnia, pełne zaplecze techniczne, pracownicy z pasją i smaczna, domowa, kuchnia. Wszystko robią sami, na miejscu. Kluski na obiad, ciasto na podwieczorek, dietetyczne koktajle. Dlatego, że jest to zdrowe, ale też przecież jak najbardziej uzasadnione ekonomicznie. Co z tego, że to spółdzielnia socjalna?
– Mówi się, że tyle jest ofert pracy, a życie szybko weryfikuje ten fakt. Zatrudniamy na przykład dwie młode dziewczyny z małej wioski. Pracują na etacie z wszystkimi świadczeniami, w systemie jednozmianowym, od siódmej do piętnastej, i – poza sezonem komunijnym – wyłącznie w tygodniu. Gdzie w najbliższej okolicy znajdą taką pracę? A my mamy swoje zasady – podkreśla M. Mikołajczak.
Chętnie opowiada o codziennym rytualne picia kawy, w przerwie między wydawaniem obiadów, i wspólnych wyjazdach. – Ludzie nie mają pojęcia, jaką radość może sprawić takiej ekipie wyjazd do hotelu ze SPA, który wcale nie jest w raju, czy na końcu świata, ale zaledwie 150 kilometrów stąd. Ile to znaczy, dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie spał poza domem, dla kogoś, komu nikt nigdy nie przygotował śniadania – dodaje.
Ludzie nie mają pojęcia, jaką radość może sprawić takiej ekipie wyjazd do hotelu ze SPA, który wcale nie jest w raju, czy na końcu świata, ale zaledwie 150 kilometrów stąd. Ile to znaczy, dla kogoś, kto nigdy wcześniej nie spał poza domem, dla kogoś, komu nikt nigdy nie przygotował śniadania
– dodaje.
Przyznaje też, że to właśnie ludzie – zespół spółdzielni sprawia, że nigdy się nie poddała, nawet w tych najtrudniejszych momentach. – Kiedy widziałam jak na mnie patrzą, z czym przychodzą, wiedziałam że nie mogę ich zostawić. Ale też prawdą jest, że gdyby oni mieli mnie za nic, to by mi się nie chciało – przyznaje i podsumowuje – Nie wiem, czy miałabym frajdę ze zwykłej knajpy.
Spółdzielnia Socjalna SMAK BISTRO świadczy usługi gastronomiczne dla klientów indywidualnych i firm: domowe obiady (w stołówce albo z dowozem), imprezy okolicznościowe (komunie, osiemnastki), catering na imprezy firmowe i rodzinne, catering świąteczny i usługi żywienia zbiorowego dla szkół i przedszkoli.
Adres: Rawicz, ul. Przyjmy-Przyjemskiego 35
Kontakt: tel. 605 902 203, mail: smak-bistro@o2.pl
Profil na FB: Smak – Bistro
Obiady: Rawicz, ul. Przyjmy Przyjemskiego 35
Lokal na imprezy okolicznościowe: Rawicz, ul. Lecha i Marii Kaczyńskich 2
Więcej na temat przedsiębiorczości społecznej możesz dowiedzieć się w Leszczyńskim Ośrodku Wspierania Ekonomii Społecznej, prowadzonym przez Stowarzyszenie Centrum PISOP w Lesznie. LOWES ofertuje też dotacje unijne na utworzenie i utrzymanie miejsca pracy w przedsiębiorstwie społecznym oraz profesjonalne doradztwo w zakresie prowadzenia przedsiębiorstwa społecznego.
Kontakt: Leszno, ul. Słowiańska 59
Tel. 48 534 202 744, mail: pisop@pisop.org.pl
www.pisop.org.pl
Śródtytuły pochodzą od redakcji.
Źródło: Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich "PISOP"