Wspiera osoby indywidualne (nie zawsze potrzebujące), ratuje NFZ, niszczy filantropię, rodzi patologie. Jeden procent – sektorowy chłopiec do bicia. Oczywiście wszystkiemu winni są oportunistyczni politycy, bo w porę nie zatrzymali procederu wykorzystywania subkont. A teraz jest już za późno… Więc: zlikwidować? poszerzyć? (do 2 proc.) poprawić? czy tylko edukować? Tegoroczny "sezon procentowy" mamy prawie zamknięty, ale dyskusja trwać będzie bez końca.
Choć można odnieść wrażenie, że ostatnio traci na animuszu. Z subkontami chyba się oswoiliśmy, choć drażnią jak mucha, a raczej całe stado much, duże stado… Kolekcjonujemy przykłady kolejnych patologii, jak zbieranie, już nie na chore dzieci, ale na aparat fotograficzny, dla kogoś, kto po prostu chce mieć lepszy aparat, a znajomi nie widzą w tym niczego zdrożnego i wspierają go swoim procentem. Wiemy, że próba zmiany prawa byłaby trudna – kiedyś już się nie powiodła – nic nie wskazuje na to, że kolejne podejście byłoby udane. Pozostaje rytualne utyskiwanie. Tę atmosferę próbuje zmienić Polskie Stowarzyszenie Fundraisingu. Kijem w mrowisko ma być otwarta debata na zakończenie konferencji Fundraising 8, o prowokacyjnym tytule "Dlaczego 1% jest niepotrzebny?" i odważnym postulacie "Potrzebne są 2%".
W debacie w charakterze panelistów uczestniczyli: Mirella Panek-Owsiańska z Forum Odpowiedzialnego Biznesu, Grzegorz Gruca z Polskiej Akcji Humanitarnej, Michał Rżysko ze Związku Polskich Kawalerów Maltańskich i Jerzy Mika (reprezentujący organizatorów). Debata trwa niecałą godzinę. To chyba za krótko, żeby wnieść do dyskusji coś nowego (poza tytułowymi postulatami), dobrze opisać i uzasadnić swoje stanowisko, wciągnąć do żywej dyskusji licznych uczestników konferencji (debatowali głównie paneliści). Ale organizatorzy przekonują, że nie zostawią tematu. I w tym postanowieniu należy im kibicować.
Choć to wbrew zasadom sztuki (jako obserwator debaty powinienem dać jej neutralny opis) chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami, które debata we mnie wywołała. Takie spotkania mają przecież sprowokować nas do przemyśleń – więc może organizatorzy wybaczą…
Refleksja 1: kształt regulacji
Mamy chyba dobrze skonstruowane prawo dotyczące mechanizmu alokacji. Im więcej utyskiwań na obowiązujące przepisy oraz postulatów nowelizacji słyszę, tym bardziej nabieram takiego przekonania. Owszem, prawo pozwala na działanie mechanizmu subkont. Wręcz zachęca rubryką, gdzie możemy doprecyzować, na co ma iść nasz 1%. A jednocześnie ustawodawca pozostawił wyłącznie w gestii konkretnej OPP decyzję, jak rozdysponować zebrany 1 proc. – nawet ten wpływający na subkonta. Niezadowoleni są więc zarówno zwolennicy poglądu, że 1% nie jest dla osób indywidualnych, jak i korzystający z subkont (oczekujący większego zabezpieczenia "swoich" pieniędzy).
A gdyby spojrzeć na to od innej strony. Państwo zostawia nam wybór. Od samego początku. Alokacja to możliwość zadecydowania, gdzie ma iść część naszego podatku. Dalej będzie podobnie. W pewnym momencie można było ustawowo zakazać subkont (nadal można to zrobić). Nie. Państwo zostawiło nam wybór. Chcemy wspierać osoby indywidualne w ramach subkont – to wspieramy. Chcemy wspierać organizacje w ich działaniach – to wspieramy. Wybór (nasz – podatników). Wybór ma też sektor – konkretnie uprawnione OPP. Chcą zbierać na subkonta – zbierają, nie chcą – nie zbierają. OPP mają też wybór, jak rozdysponować zebrane pieniądze – również pieniądze wpływające na subkonta. Państwo nie ingeruje w to, jak korzystający z subkont umówią się z organizacjami. A był taki moment, że korzystający chcieli taką ingerencję na ustawodawcy wymóc. Państwo zachowało się neutralnie – dogadujcie się sami. Państwo ma do 1% stosunek neutralny. Tak skonstruowano przepisy i tak je potem interpretowano.
Państwo zostawia nam decyzję (cały szereg decyzji). Zrzekło się pretensji do części podatku – nie wtrąca się, bo taka ma być natura 1 procentu. To źle?
Refleksja 2: co zmieni nowelizacja?
Zredukuje kwoty zbierane w ramach 1 procentu o połowę.
Wracamy do subkont. Bo one stoją na przeszkodzie realizacji podstawowego celu, przyświecającego twórcom ustawy o pożytku. Celem tym było wsparcie działań organizacji pozarządowych jako takich. Znalezienie dla nich środków, które byłyby odrobinę łatwiejsze niż środki z dotacji, które pozwoliłyby organizacjom rozwijać się, realizować projekty naprawdę innowacyjne, eksperymentować, nie bidować. Te środki miały wzmocnić organizacje.
Jest inaczej – zupełnie inaczej, więc diagnoza jest prosta: winne jest prawo, czyli jego kształt nadany przez twórców (winni politycy), dalej kolejne nowelizacje lub nowelizacyjne zaniechania (też politycy), na końcu interpretacje (urzędnicy i politycy). Więc postulat, żeby wszystko to zmienić – najlepiej poprzez dodanie do ustawy szeregu zakazów (typu: nie można zbierać na subkonta).
Czy twórcy ustawy o pożytku mogli przewidzieć, jak zostanie wykorzystany mechanizm alokacji? Czy przewidzimy, jak zadziała ostra nowelizacja postulowana przez antysubkontowych radykałów?
Refleksja 3: 1% porażka organizacji
Pasjonujące byłoby wyśledzenie, kto pierwszy wpadł na pomysł zbierania na subkonta. Identyfikacja przyczyn ich sukcesu jest znacznie prostsza i została już nieraz opisana. Dla podatników przekazywanie 1% na osoby indywidualne to jasny, konkretny cel i prawie namacalne poczucie, że się pomogło. Mniej uwagi poświęca się drugiej stronie tego zjawiska: przekonaniu, że nasze pieniądze będą dobrze wykorzystane, bo trafią bezpośrednio do chorego dziecka, towarzyszy nieufność do działań anonimowych organizacji. Bo sukces subkont to porażka organizacji. Kolejny dowód na nasze – NGO-sów – słabe zakorzenienie w społeczeństwie. Czy to ustawa o pożytku zmusza podatników do wspierania chorych dzieci? Jak już wspomniałem, podatnicy mają wybór – i wybierają chore dzieci, bo organizacjom nie ufają. Tego nie zmieni jakakolwiek nowelizacja.
Refleksja 4: wizerunek
O tym, że należy pracować nad wizerunkiem sektora, wiadomo nie od dziś i brzmi to jak banał. Ktoś powie, że przecież i tak to robimy i będziemy robić, i że praca nad wizerunkiem nie kłóci się z pracą nad doskonaleniem regulacji jednoprocentowej. Mógłbym tu wskazać, że prosta likwidacja subkont raczej odbiłaby się na wizerunku sektora (lament rodziców), ale nie o to chodzi. Grzebanie w regulacji to w jakimś sensie praca negatywna – wynikająca z przekonania, że "nie tak miało być", z frustracji, że pieniądze trafiają nie tam, gdzie trzeba, antagonizująca. Praca nad wizerunkiem ma pozytywny charakter. Nie powinna antagonizować. Nie uzależnia sektora od polityków i ich woli wprowadzenia zmian.
Dalej: nowelizacja nie rozwiąże problemu destrukcyjnego wpływu, jaki ma jeden procent na filantropię indywidualną. Wizerunek może rozwiązać. Za chwilę pojawi się "zagrożenie" dla mechanizmu alokacji w postaci wprowadzenia zasady, że PIT rozlicza za nas urząd skarbowy. Czy powstał pomysł, jak legislacyjnie zwalczyć to zagrożenie? Czy jesteśmy w stanie odpowiadać na każde kolejne tego typu zagrożenia (prawo nieustannie się zmienia), proponując nowelizację na każdą okazję? Czy wszystko przewidzimy i uwzględnimy? Czy niechcący czegoś nie zepsujemy? W pracy nad wizerunkiem nie spotka nas aż tyle dylematów – mniej tu niewiadomych i ryzyka. Ale też na efekt przyjdzie czekać znacznie dłużej. Mam nadzieję, że będziemy w ogóle mieli wtedy jeszcze jeden procent.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)