Są w Polsce osoby z możliwościami finansowymi, które czują współodpowiedzialność za rozwiązywanie problemów społecznych. Jakimi motywacjami się kierują? W jaki sposób to robią? Na jakie przeszkody natrafiają. Poznajcie trzy historie.
Cykl „Filantropia na każdą kieszeń” powstał we współpracy z Forum Darczyńców. Przyglądamy się w nim nowoczesnej filantropii. Zobacz inne materiały z tego cyklu >.
Z dziadka na wnuczkę
− Nasza historia zaczęła się już w latach 50., kiedy nasz fundator, Jerzy Juzoń – prywatnie mój dziadek – studiował na Politechnice Śląskiej. Aby utrzymać się na studiach, pracował przy rozładunku węgla. Mimo to nie był w stanie wiązać końca z końcem. Był bliski zrezygnowania z edukacji, ale wszystko zmieniło się, kiedy dostał stypendium, które nie tylko pozwoliło mu utrzymać się na pierwszym roku, ale de facto zbudować całe swoje późniejsze życie.
Już wtedy postanowił, że jeżeli powiedzie mu się w życiu, to kiedyś odda z nawiązką wsparcie, które otrzymał.
Zaczynał od najniższych szczebli w hierarchii w zakładach chemicznych Rokita, doszedł aż do stanowiska dyrektora generalnego. Później, już w czasach transformacji gospodarczej, założył własną firmę, Interchemall. Po latach postanowił ją sprzedać, a pieniądze ze sprzedaży zainwestował w stworzenie Fundacji Edukacyjnej − opowiada Julia Sierakowska, koordynatorka ds. komunikacji w FEJJ.
Fundacji prowadzi program stypendialny „Pierwszy Rok”, w ramach którego przyznaje stypendia młodym ludziom, którzy dostali się na studia, a pochodzą z obszarów wiejskich i małych miejscowości (do 30 tysięcy mieszkańców) oraz z rodzin o trudnej sytuacji materialnej.
− Obecnie co roku przyznajemy ponad 400 stypendiów. Działamy, bazując na prywatnym kapitale naszego fundatora, posiłkując się dodatkowo niewielkimi wpłatami od osób prywatnych. Fundacja nie posiada kapitału żelaznego: środki, którymi dysponujemy – czyli 2 000 000 złotych oraz 610 udziałów w spółce Interchemall Sp. z o.o. − pochodzą ze sprzedaży przedsiębiorstwa dziadka – mówi Julia Sierakowska.
Kiedy pytam o okoliczności, w których zdecydowała się na dołączenie do Fundacji założonej przez dziadka, odpowiada:
– Doświadczenie zdobywałam pracując w marketingu w biznesie. W pewnym momencie mój dziadek, wiedząc o mojej specjalizacji, zapytał, czy nie chciałabym współpracować z fundacją. Zachodziły tam wtedy duże zmiany związane z przyjmowaniem nowej strategii. Konieczne było zwiększenia naszej rozpoznawalności wśród potencjalnych darczyńców. To był 2022 rok, a ja akurat potrzebowałam zmiany i miałam coś do zaoferowania. Na początku umówiliśmy się, że będę działać pro bono, ponieważ chcieliśmy sprawdzić, na ile jest to rozwiązanie dobre dla obu stron. Po trzech miesiącach zostałam zatrudniona. Oprócz mnie i mojego dziadka w Fundacji działa także jego żona, Anna Łaniecka-Juzoń, która odpowiada za całą sferę prawną naszych działań oraz moja mama.
Od czasu, kiedy Fundacja powstała wiele się zmieniło.
– Od jednej osoby odpowiedzialnej za wszystko do grona współpracowników. W pewnym momencie dziadek uznał, że ze względu na swój wiek, jak i powiększającą się skalą działalności fundacji potrzebuje wsparcia, dlatego zrezygnował ze stanowiska prezesa na rzecz mojej mamy, Aleksandry Sierakowskiej – opowiada Julia Sierakowska. – Pracowali ze sobą już wcześniej, ponieważ mama była dyrektorką generalną przedsiębiorstwa, którego sprzedaż zasiliła fundację. Była również w Radzie Fundacji Humanites, miała już więc doświadczenie we współpracy z organizacjami z trzeciego sektora.
Fundacja nie posiada kapitału żelaznego: kapitał założycielski Fundacji pochodzi ze sprzedaży przedsiębiorstwa Intechemall, są to więc środki z prywatnego majątku założyciela FEJJ, który od 12 lat finansuje stypendia.
– Nasz fundator ułożył Fundację tak, aby funkcjonowała stabilnie i w perspektywie nie roku, ale kilku lat miała zawsze zapewnione finansowanie. Jego marzeniem, o którym cały czas mówi, jest aby Fundacja działała jeszcze przynajmniej przez 20 lat po jego śmierci – przed nami więc dużo pracy – śmieje się Julia Sierakowska. – W związku z naprawdę dużą skalą naszych działań środki, którymi dysponujemy, powoli przestają być wystarczające i aby kontynuować naszą misję wyrównywania szans potrzebujemy większego wsparcia od darczyńców. Inwestowanie posiadanego kapitału na dłuższą metę nie wystarcza do zaspokojenia wszystkich potrzeb, na które staramy się odpowiedzieć.
Obecnie Fundacja pracuje nad zwiększeniem swej rozpoznawalności na rynku i większym udziałem darczyńców w finansowaniu działań.
– Planujemy rezygnację z programu „Zagraniczni”, ponieważ nie jest on porównywalny do „Pierwszego Roku”. Zrezygnowaliśmy też z programu „Prymusi” – komentuje pani Julia − To decyzja strategiczna. Wierzymy we wsparcie, które staramy się udzielać. Mamy przy tym przekonanie, że ma ono najwięcej sensu, jeżeli jest możliwie jak najszersze i jak najwięcej młodych ludzi może z niego skorzystać. Tymczasem finansowanie stypendium na uczelniach zagranicznych ze względu na koszty zdecydowanie ogranicza taką możliwość. Oprócz tego, na rynku dostępnych jest wiele podobnych stypendiów, a w dalszym ciągu brakuje opcji wsparcia dla osób, które chcą korzystać z programu „Pierwszy Rok”. Za naszą misję uznajemy wyrównywanie szans w obszarze dostępu do edukacji wyższej. Najlepszym instrumentem do jej realizacji jest „Pierwszy Rok” i na nim będziemy się przede wszystkim skupiać.
FEJJ realizuje wypracowywaną ostatnio strategię rozwoju. Proces jej powstawania trwał ponad dwa lata i wymagał podjęcia wielu ważnych decyzji.
– Nie udałoby nam się to, gdyby nie współpraca chociażby z Agencją Pacyfika, która wsparła nas w przygotowywaniu strategii komunikacyjnej. Chociaż każda z osób działających w Fundacji wiedziała, czym się zajmujemy, to zupełnie inaczej to opisywaliśmy. Seria warsztatów, podczas których Pacyfika pomogła nam w wydobyciu z siebie konkretnych pojęć i słów była dla nas bardzo istotna. Pomogli nam również w zmianie logo oraz wdrożeniu konkretnych działań, dzięki którym mogliśmy zacząć lepiej pokazywać naszą działalność opinii publicznej – zarówno potencjalnym darczyńcom, jak i stypendystom” – mówi Sierakowska.
Działania Fundacji bardzo wspiera Rada, w której zasiadają m.in. były rektor Akademii im. Leona Koźmińskiego, prof. Witold Bielecki, była prorektor AGH – prof. Anna Siwik.
– Rada Fundacji wspiera nas zarówno jeżeli chodzi o weryfikowanie naszych pomysłów, konsultowanie decyzji, ale i swoją znajomością środowiska akademickiego oraz rządzących nim reguł. Dzięki temu nasi stypendyści nie mają problemu w uzyskiwaniu zaświadczeń od uczelni – a znamy przypadki, w których administracyjne sprawy na uczelni potrafią stanowić przeszkodę dla młodych ludzi. Przykładem modelowej współpracy z Fundacją jest AGH, która od lat przyciąga najwięcej z naszych podopiecznych – dodaje Julia Sierakowska.
Filantropia Polskiej Rady Biznesu
Polska Rada Biznesu powstała ponad 30 lat temu jako stowarzyszenie nie przedsiębiorstw, ale wyłącznie osób prywatnych, głównie przedsiębiorców, założycieli i właścicieli firm. PRB od początku angażowało się, w różnym wymiarze, w pomoc, i z czasem uznano, że tę część działalności należałoby sprofesjonalizować. Ostatecznie Fundacja PRB powstała 3 lata temu i rok 2022 był pierwszym rokiem jej działalności. Darczyńcami Fundacji są członkowie PRB. Fundacja ma jednoosobowy Zarząd i czteroosobową Radę oraz sekretarza.
Działa głównie w dwóch obszarach. Jednym jest szeroko pojęte wspieranie przedsiębiorczości i edukacji ekonomicznej, drugim – społeczeństwo obywatelskie i wzmacnianie postaw prodemokratycznych. Drugi filar zdecydowanie zdominował działania Fundacji w ostatnich dwóch latach. O szczegółach rozmawiam z dr Małgorzatą Durską, prezeską Fundacji PRB dyrektorką generalną Polskiej Rady Biznesu.
Czym zajmuje się Fundacja?
− Działamy głównie w dwóch obszarach: jednym jest szeroko pojęte wspieranie przedsiębiorczości i edukacji ekonomicznej, drugim – społeczeństwo obywatelskie i wzmacnianie postaw prodemokratycznych. Drugi filar zdecydowanie zdominował nasze działania przez ostatnie dwa lata, przede wszystkim ze względu na nasze zaangażowanie w różne kampanie profrekwencyjne, m.in. z Fundacją Batorego.
Czemu zdecydowali się Państwo skoncentrować się akurat na tym obszarze?
− Wśród naszych członkiń i członków mamy osoby, które wspierają różne partie i mają różne poglądy. Zgadzamy się na niezgadzanie się ze sobą, ale wszyscy uważamy społeczeństwo obywatelskie i demokrację za wartość. Nie chodziło więc o wspieranie konkretnych partii lub polityków, tylko o sformułowanie przekazu: „ludzie, idźcie głosować, bo to nasza wspólna sprawa”. Trudno zaprzeczyć, że inwestycja w młodych ludzi jest czymś potrzebnym; że warto do nich kierować przekaz przed wyborami. Dbamy o to, żeby inicjatywy i projekty, w które się angażujemy, były ważne i potrzebne. Wspieramy działania, w które wierzymy. Są wśród naszych partnerów na przykład Fundacja „Słonie na Balkonie”, która działa w obszarze psychiatrii dzieci i młodzieży czy organizacje pomagające uchodźcom. Uważamy, że są obszary ważne dla nas jako społeczeństwa, i w których potrzeba dodatkowych środków.
Jak działa Fundacja PRB?
− Naszym celem długoterminowym jest zbudowanie kapitału żelaznego. Póki co polegamy na zbiórkach celowych i na stałych wpłatach od naszych członków, którzy co miesiąc wspierają nas wybraną przez siebie kwotą. Naszą pierwszą akcją w 2022 roku była zbiórka na buty dla żołnierzy ukraińskich na froncie. Została ona ogłoszona przez marszałka Senatu. Z zebranych pieniędzy udało nam się zakupić pięć tysięcy par butów o wartości ponad miliona złotych. Transport zapewnił pro bono jeden z naszych członków.
Czyli nie tylko zbiórka pieniędzy?
− Członkowie PRB wspierają działania społeczne nie tylko finansowo. Korzystając z zaplecza firm, pomagają w logistyce, transporcie, zapewniają wyposażenie czy produkty spożywcze. Jako Fundacja PRB zajmujemy się inicjowaniem i koordynowaniem takich akcji. To bardzo skuteczna forma pomagania, zwłaszcza gdy trzeba działać szybko – jak ostatnio w przypadku powodzi. Takie dotacje in kind, w których ktoś daje worki do umacniania wałów, a ktoś inny pompy, meble lub produkty spożywcze są bardzo istotne, ponieważ obejmują również te mniej zauważalne, a często nie mniej potrzebne formy wsparcia. To może być również pomoc psychologiczna czy usługi telemedyczne. Tego rodzaju wsparcie nie wlicza się oczywiście w nasze obroty fundacyjne, natomiast jest komplementarne do tego, co idzie kanałem finansowym.
Jakie organizacje wspieracie w ramach swojej działalności?
− Stale współpracujemy z Fundacją Batorego, Liberte!, Stowarzyszeniem 61, Fundacją Wolności Gospodarczej, fundacją „Twój Głos Jest Ważny” z Wrocławia. Wspieramy też między innymi: fundację Court Watch Polska, założoną przez Bartka Pilitowskiego, która monitoruje prawidłowość działania sądów; projekt „Zwolnieni z Teorii”, czy fundację SEXEDPL Anji Rubik. Trochę tych inicjatyw już jest.
Chcemy skupiać się na zmianie społecznej. Nie doprowadzimy do niej sami, ale możemy odegrać swoją rolę. Współpracujemy z NGO-sami, które „siedzą” w swoich tematach: robią badania, doskonale orientują się w danym obszarze, mają większą wrażliwość, często wprowadzają do debaty publicznej tematy, które inaczej byłyby w cieniu. My z kolei – poza środkami finansowymi – możemy pomóc w operacjonalizacji działań, znalezieniu innych rozwiązań, mamy też doświadczenie w ewaluacji projektów i zarządzaniu, co zdecydowanie przydaje się przy projektach społecznych.
W jaki sposób wygląda taka współpraca między Fundacją a innymi NGO-sami?
− Jestem tu w tym momencie w kilku rolach, co trochę ułatwia mi to zadanie. Oprócz bycia prezeską Fundacji, jestem również dyrektorką generalną Polskiej Rady Biznesu, a drugą nogą jestem w środowisku akademickim, gdzie wykładam w Ośrodku Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Sama też kiedyś działałam w środowisku organizacji społecznych.
Wydaje mi się, że jako społeczeństwo mamy dużo do zrobienia w kwestii układów podległości i zależności, dlatego staramy się – nie tylko w sferze językowej − wyjść z modelu darczyńca-beneficjent, dający i biorący i faktycznie być aktywnymi partnerami dla NGO-sów. Co ciekawe, to często budzi opór nie ze strony biznesu, a organizacji pozarządowych, bo przecież „jak to tak: biznes myśli sobie, że da pieniądze i będzie teraz nam mówić, co mamy robić?”. Tymczasem to nie chodzi o kontrolę. Jako Fundacja PRB mamy nie tylko konkretne środki finansowe, ale również wiedzę ekspercką i inne zasoby, które możemy i chcemy „wnieść” do prowadzonych działań. Oprócz występowania w roli „bankomatu”, możemy też działać w roli partnera-konsultanta, czy eksperta od konkretnych obszarów, które być może mamy lepiej zmapowane niż nasz partner. Zresztą to działa w dwie strony – biznes też uczy się od organizacji społecznych.
Myślę – i często dostajemy również takie sygnały z zewnątrz – że udało nam się wyjść z klasycznego schematu wspierania organizacji pozarządowych, czyli dawcy i biorcy, którzy często nawet nie znają się za dobrze. Zależy nam na budowaniu „zatroskanego” środowiska, na dobrych relacjach, wzajemnym zrozumieniu i współpracy.
Brzmi to pięknie, natomiast muszę zapytać o rzeczywistość działalności filantropijnej, która bywa traktowana jako sposób na przysłowiowe „odhaczenie” pozycji „społeczna odpowiedzialność biznesu” i nie przekłada się na realną zmianę społeczną.
− Nasi członkowie wspierając Fundację PRB niczego nie odhaczają. Ich zaangażowanie nie idzie na konto żadnej firmy ani osoby. Robią to, bo mają przekonanie o istotności podejmowanych przez nas działań. Potrafimy dosłownie w jeden wieczór – jak w przypadku powodzi – zebrać ponad dwa miliony złotych. Przy wyborach parlamentarnych nasz budżet wyniósł prawie siedem milionów złotych, przy tych samorządowych i europejskich był zbliżony. Czy przekłada się to na realną zmianę? Robimy ewaluację naszych działań. Tu akurat biznesowe nawyki sprawdzania KPI (key performance indicators) bardzo się przydają.
Jakie planujecie działania w najbliższej przyszłości?
− Na pewno będziemy się angażowali w kampanie profrekwencyjne przed wyborami prezydenckimi. Będziemy też rozwijać współpracę z naszymi stałymi partnerami. Po trzech latach działalności mamy już zbudowane relacje i wiemy, jak dbać o rzetelność we współpracy. Oprócz tego rezerwujemy środki na pilne akcje doraźne, pozostajemy też otwarci na nowe propozycje ze strony organizacji.
Jak pod kątem prawnym wygląda status Fundacji?
− Nie mamy jeszcze statusu OPP, ale będziemy się o to starać. Jako Fundacja jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że nie korzystamy z żadnych publicznych pieniędzy: środki, którymi obracamy, to prywatnie zebrany kapitał od naszych członkiń i członków, który przeznaczamy na cele społeczne.
Co musi zmienić się w Polsce, aby bogaci Polacy bardziej angażowali się w działalność filantropijną?
− Oni się już bardzo angażują. Dane to potwierdzają. Często można odnieść wrażenie, że w wielu obszarach zastępują powinności państwa. Problemem jest moim zdaniem − co zresztą widać w wielu badaniach – wizerunek biznesu. Ten wizerunek dość konsekwentnie nie jest w Polsce pozytywny. A skoro nie jest, to działalność filantropijna biznesu budzi natychmiast pytania o intencje. Czy to jest może chęć poprawienia wizerunku firmy, kwestia PR lub ulg podatkowych, albo − jak sam zapytałeś wcześniej − „odhaczenie” CSR-owych powinności. Moje obserwacje są inne. Działalność i zaangażowanie społeczne wielu ludzi biznesu stało się częścią ich biznesowego DNA. Mam wrażenie, że wiele osób nie wyobraża już sobie, że można inaczej. Tym osobom naprawdę zależy na tym, w jakim społeczeństwie żyjemy. Widzę to również po środowisku Polskiej Rady Biznesu. Udało nam się stworzyć miejsce, gdzie temat działalności społecznej jest przedmiotem namysłu i głębszej refleksji. Gdzie kosmicznie zajęte „rekiny biznesu” poświęcają na przykład cały swój wieczór, by dyskutować o tym z ikonami polskiego środowiska organizacji społecznych. I to nie tylko o tym, jak lepiej i skuteczniej pomagać, jak profesjonalizować te działania, ale również jakich zmian społecznych chcemy i jak je rozumiemy. To nie są wcale sprawy oczywiste i nie mamy wątpliwości, że można to wszystko wypracować tylko w formule partnerstwa, a nie w układzie dobrodzieja i obdarowanego.
Oddać, co się dostało
Fundusz stypendialny „Rozwiń Skrzydła” im. Janiny i Jana Putka został założony w 2011 roku przez rodzeństwo Zuzanne Putkę-Twardowską i Grzegorza Putkę.
– Główną ideą, która nam przyświecała, było wsparcie młodych i zdolnych ludzi z rodzin o niskich dochodach, którzy bez pomocy stypendialnej nie zdecydowaliby się na podjęcie nauki na uczelniach wyższych – mówi Zuzanna Putka-Twardwska, członkini Zarządu Piekarnie Cukiernie Putka. – Od dziecka mieliśmy świadomość, że mamy ogromne szczęście: mieliśmy dobrą, wspierającą się rodzinę, która miała zasoby i możliwości, dzięki którym nie musieliśmy martwić się o różne rzeczy, mogliśmy się skupić się na studiowaniu, rozwoju i budowaniu swoich karier. Nie każdy może liczyć w życiu na tak ogromny komfort. Kiedy więc doszliśmy do momentu, w którym mogliśmy wykorzystać naszą pozycję, środki i możliwości, żeby przekazać trochę tego, co sami kiedyś dostaliśmy, postanowiliśmy coś z tym zrobić. Oboje czuliśmy przy tym, że jedną z najważniejszych rzeczy, które dostaliśmy i z których korzystaliśmy, była edukacja. Dlatego mój brat zdecydował, że będzie przeznaczać konkretny procent swojej pensji właśnie na ten cel – pozostawało tylko zdecydować, w jaki sposób chcemy to realizować. Oprócz brata i mnie fundusz wspierali finansowo również nasi rodzice, ich rodzeństwo oraz nasza firma rodzinna, Piekarnie Cukiernie Putka.
Fundusz stypendialny „Rozwiń Skrzydła” wspiera młode osoby ze środowisk nieuprzywilejowanych. Początkowo miały być one wyłuskiwane z poszczególnych szkół, poprzez bezpośredni kontakt z dyrekcjami. Szczęśliwym trafem rodzina Putków nawiązała kontakt z Fundacji im. Stefana Batorego, która prowadziła „Program Równe Szanse”, dedykowany uczniom szkół średnich. Zdecydowano, że fundusz Putków będzie „przejmować” część stypendystów, którzy w dalszym ciągu potrzebowali wsparcia, a ze względów formalnych na I roku studiów nie mogli już liczyć na nie w ramach programu Fundacji Batorego.
− Nasze stypendia przyznajemy jako formę wsparcia, która ma odciążyć młode osoby w trudnym momencie – mówi Zuzanna Putka-Twardowska. – Chcemy dać im szansę, aby stanęli na własnych nogach i mogli skupić się na nauce, a nie pokonywaniu całej masy, często niewidocznych przeszkód.
W większości roczników przyznawali 15 stypendiów na I rok, 10 − na II studiów i 5 na III rok. Stypendia na I rok były wypłacane przez 10 miesięcy (najpierw 630 pln, od 2018 – 700 pln, a od 2022 − 800zł miesięcznie), a na II i III przez 9 miesięcy (najpierw 350 pln, potem – 450 pln, a teraz 600 pln). Stypendia przyznaje Kapituła, złożona z przedstawicieli Fundacji Batorego i fundatorów Funduszu.
Łącznie sfinansowano 327 całorocznych stypendiów na I, II i III rok (w tym 159 stypendiów na I rok studiów, 109 – na II rok i 59 na III rok) studiów na państwowych uczelniach wyższych, a także 281 jednorazowych stypendiów wspierających proces rekrutacji na studia.
− Formę funduszu powierzonego okresowego wybraliśmy zarówno ze względów organizacyjnych, jak i prawnych – była to prostsza opcja niż samodzielne prowadzenie fundacji – przyznaje Zuzanna Putka-Twardowska. − Dzięki współpracy z Fundacją im. Stefana Batorego, która przez pierwszych pięć lat obsługiwała nasz fundusz pro publico bono, mogliśmy skoncentrować się na poszukiwaniu oraz wspieraniu stypendystów i stypendystek, kwestie organizacji pozostawiając Fundacji. Obecnie Fundacja nadal administruje funduszem, na co przeznaczane jest 8% środków: prowadzone jest osobne subkonto, z którego środki są inwestowane, a następnie zasilają fundusz stypendialny. Jednak Fundusz „Rozwiń Skrzydła” im. Janiny i Jana Putka zakończy swoją działalność w roku akademickim 2024/2025, wypłacając ostatnie świadczenia. Zuzanna Putka-Twardowska tłumaczy, że decyzja ta związana jest z wyczerpaniem się dotychczasowej formuły współpracy z Fundacją im. Batorego.
− Fundacja im. Batorego podjęła decyzję o wycofaniu się z administrowania funduszem powierzonym. Musielibyśmy zacząć działać na własną rękę i założyć fundację, czego w najbliższym czasie nie planujemy. Postanowiliśmy więc zaangażować się w działalność w innych obszarach: zarówno prywatnie, jak i firmowo współpracujemy z kilkoma fundacjami – między innymi „Kochasz Dopilnuj”, promującą profilaktykę zdrowotną, czy Fundacją „Herosi”, pomagającą dzieciom z nowotworami. Pomagamy także w zależności od konkretnych potrzeb, jak w Ukrainie (Piekarnia Putka zakupiła m.in. wóz strażacki dla miejscowej straży), czy powodzianom (organizując dostawy pieczywa dla poszkodowanych oraz pomagając finansowo). Na co dzień przekazujemy wypieki licznym stowarzyszeniom, fundacjom i organizacjom, noclegowniom czy domom samotnej matki. Wspieramy również młodzieżowe drużyny sportowe i bierzemy udział zbiórkach oraz akcjach krwiodawstwa.
Wyzwania
Kiedy pytam o największe wyzwania związane z prowadzeniem działalności filantropijnej, dr Durska i Julia Sierakowska jednogłośnie wskazują, że w wielu obszarach fundacje wyręczają de facto państwo w realizacji jego obowiązków.
− Absurdem jest chociażby to, że stypendia są opodatkowane. Jako fundacja wystawiamy naszym stypendystom PIT. Jeśli oni przekroczą próg dochodowy, to muszą od stypendium odprowadzić podatek. Nie ma w tym za grosz sensu, ponieważ jako prywatna fundacja w zasadzie wypełniamy lukę po państwie, które nie radzi sobie z zapewnieniem równych szans edukacyjnym młodym ludziom – mówi Sierakowska. – Przeznaczamy prywatne środki, dajemy im pieniądze, aby mogli kontynuować swoją edukację i w ten sposób rozwijać swoje talenty i pasje, z których kiedyś będziemy jako członkowie społeczeństwa korzystać. A państwo jeszcze z tych pieniędzy chcę wziąć część dla siebie.
Zuzanna Putka-Twardowska wymienia z kolei problem z zaangażowaniem.
− Największym problemem w działalności filantropijnej z całą pewnością jest wciągnięcie kogoś w prowadzone działania pomocowe. Ludzie często wydają się chętni do pomocy i wypowiadają się w superlatywach o wszelkich działaniach z nią związanych, natomiast kiedy sami mieliby się w nie włączyć, pojawiają się problemy. „Dlaczego akurat tak”? „Czemu pomagamy jednym, a nie pomagamy drugim”? „Przecież można byłoby zorganizować to wszystko lepiej!”. I tak dalej. Tymczasem same chęci nie są wystarczają. Do pomagania innym potrzebne są środki, co do których trzeba podjąć decyzję, co należy zrobić. Takie decyzje bardzo łatwo podważać, szczególnie patrząc z zewnątrz, bez znajomości kontekstu i realiów. Bardzo trudno jest zaprosić ludzi, aby zrezygnowali z wygodnej postawy obserwatorów i faktycznie zaangażowali się w konkretne działania.
💰 Poznaj narzędzia i strategie zbierania funduszy na cele społeczne. Rozwiń umiejętności z eduNGO.
💰 Marzy Ci się profesjonalna kampania fundraisingowa? Z łatwością zrobisz ją samodzielnie we wplacam.ngo.pl. Wpłacam to darmowa aplikacja dla stowarzyszeń i fundacji do zbierania darowizn oraz budowania dobrych relacji z darczyńcami. Zbieranie darowizn z Wpłacam jest skuteczne i proste! Aplikacja pomaga też w zbieraniu składek członkowskich przez płatności online.
Sprawdź możliwości wplacam.ngo.pl.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.