Misją Fundacji Ernst & Young (FE&Y) jest wspieranie rodzicielstwa zastępczego poprzez udzielanie wszechstronnej pomocy zastępczym rodzicom oraz dzieciom. Każdego roku FE&Y pomaga ponad 1000 rodzin w całym kraju prowadząc dla nich kilkanaście projektów przy wsparciu ponad 150 wolontariuszy. O pracy fundacji rozmawiamy z jej prezeską – Renatą Hayder.
Działamy na rzecz społeczeństwa obywatelskiego
Renata Hayder (R. H.) – Firma Ernst & Young realizuje trzy projekty, które można zaliczyć do działań na rzecz społeczeństwa obywatelskiego. Jednym z nich jest właśnie fundacja, która nie jest fundacją korporacyjną, tylko pracowniczą. Ernst &Young nie finansuje w żaden sposób tego, co robimy. Środki na naszą działalność pochodzą z wpłat dokonywanych przez partnerów firmy oraz przez naszych pracowników. Czasami zdarzają się darowizny od osób z zewnątrz, które wiedzą czym się zajmujemy, mają do nas zaufanie i przekazują nam na przykład 1% swojego podatku.
Kolejne dwa projekty to „Sprawne Państwo” i „Przedsiębiorca Roku”. W ramach pierwszego firma finansuje przygotowanie raportów opracowanych przez niezależnych naukowców na temat różnych aspektów funkcjonowania państwa. W ramach drugiego, niezależne jury wybiera spośród zgłoszonych przedsiębiorców tego, który jest najbardziej dynamiczny i nowoczesny.
A wracając jeszcze do fundacji – nasze działania na rzecz osieroconych dzieci i młodzieży, a także zastępczych rodziców czy opiekunów służą nie tylko ich rozwojowi emocjonalnemu i intelektualnemu, ale także społecznemu. Jest wiele osób, które nie dostają skutecznej pomocy ze strony instytucji publicznych i biorą niejako sprawy w swoje ręce, tworząc na przykład grupy wsparcia, poradnie czy stowarzyszenia, aby wymieniać się swoimi doświadczeniami. Nasza fundacja pomaga im w tych działaniach.
Chcemy osiągnąć
R. H. – Chcielibyśmy, żeby rodzicielstwo zastępcze i rodzinne domy dziecka zastąpiły instytucjonalne formy pomocy dla dzieci, których naturalne rodziny okazały się niewydolne. Jest to zresztą jedna z dyrektyw Unii Europejskiej nakazująca nam najpierw zmniejszenie liczby wychowanków w instytucjonalnych domach dziecka do najwyżej 30. A w efekcie do zlikwidowania takich domów. Są kraje, gdzie nie ma już państwowych domów dziecka. Niestety, w Polsce jest bardzo duży opór ze strony instytucji zajmujących się taką opieką. Tych instytucji jest naprawdę sporo, a co za tym idzie – pochłaniają one znaczne fundusze. Na dodatek postrzegają siebie jako sprawne, dobrze funkcjonujące struktury, zapewniające młodym ludziom opiekę najlepszą z możliwych. Tymczasem wszystkie badania pokazują, że jest zupełnie inaczej. Instytucje publiczne często są niewydolne i nie dają rodzinom zastępczym potrzebnego wsparcia. Zdarza się nawet, że władza powołana do wspierania, zamiast tego utrudnia i przeszkadza, mnożąc biurokratyczne obowiązki i wykorzystując swoją pozycję strony silniejszej. Zresztą, nie da się zagospodarować pewnych obszarów czy wypełnić rozmaitych luk w takiej formule organizacyjnej. I co wydaje się najważniejsze – dziecko potrzebuje mieszkać w rodzinie, a nie w instytucji.
Dlatego dwa lata temu, wspólnie z kolegami z Fundacji Nasz Dom wpadliśmy na pomysł, żeby stworzyć ośrodek rodzicielstwa zastępczego. Wybraliśmy nawet miejsce, gdzie miałby on powstać, a władze Poznania były gotowe pomóc nam w realizacji naszych planów. Jako fundacja chcieliśmy zająć się organizowaniem funduszy zarówno od naszych sponsorów, czyli pracowników i partnerów, jak i od różnych innych instytucji. Natomiast stroną merytoryczną mieli się zająć ci, którzy mają już doświadczenia w pracy z rodzinami zastępczymi. Niestety, nie udało się nam pozyskać partnerów, którzy byliby w stanie zrealizować projekt takiego ośrodka, choć cała jego koncepcja organizacyjna i merytoryczna została opracowana. Nie odpuszczamy tego tematu. Wiemy jednak, że musimy mieć do tego projektu grupę organizacji, która w końcu doprowadzi do powstania ośrodka rodzicielstwa zastępczego.
Przeciwdziałamy
R. H. – Staramy się przeciwdziałać właśnie instytucjonalności opieki nad dziećmi. Działamy również na rzecz tego, aby ci, którzy już zdecydowali się na bycie zastępczymi rodzicami nie byli osamotnieni w tym, co robią, żeby wiedzieli, gdzie i do kogo mogą się zwrócić, kiedy potrzebują różnego rodzaju pomocy czy wsparcia.
Wspieramy
R. H. – Rodziny zastępcze oraz rodzinne domy dziecka. Można powiedzieć, że działamy w kilku obszarach, oferując między innymi wsparcie finansowe, rzeczowe czy edukacyjne. Ale pierwsza i chyba dla nas najważniejsza sprawa to pomoc psychologiczna dla rodziców zastępczych. Organizujemy na przykład powstawanie różnych grup wsparcia, żeby rodzice, którzy staną wobec jakiegoś trudnego dla nich problemu albo poczują się bezradni wobec codziennych wyzwań, wiedzieli do kogo mogą zwrócić się po pomoc i radę – mogą to być inni rodzice, którzy przeszli przez podobne doświadczenia albo profesjonalni psychologowie.
Mamy również cykl warsztatów „Zrozumieć dziecko”. Ich celem jest wspieranie rodziców zastępczych w rozwiązywaniu konkretnych problemów, jakie mogą się pojawić w codziennym życiu. Wprawdzie instytucje państwowe prowadzą szkolenia dla kandydatów na rodziców, zanim ich wpiszą na listę rodzin zastępczych, ale są to szkolenia, które nie pokazują natury wszystkich problemów, jakie mogą pojawić się w trakcie opieki.
Organizujemy również warsztaty i pomoc terapeutyczną dla dzieci. Tu wspierają nas psychologowie z rozmaitych regionów Polski. Dzieci są diagnozowane przez fachowców, którzy później pracują z nimi w zależności od potrzeb.
Ale oprócz takich konkretnych, codziennych działań, jak właśnie pomoc psychologiczna dla dzieci i rodziców, jesteśmy zaangażowani w ideę popularyzacji rodzicielstwa zastępczego w ogóle. Wydaliśmy na przykład książkę ze zbiorem reportaży napisanych przez młodych dziennikarzy „O rodzicielstwie zastępczym. Bez naiwnych schematów”. Wierzymy, że opisane bez sentymentalizmu i dydaktyzmu prawdziwe historie najlepiej opowiedzą o tym, czym jest rodzicielstwo zastępcze. Książkę tę powinni przeczytać kandydaci na rodziców zastępczych, pracownicy opieki społecznej, pedagodzy, lekarze, psycholodzy, nauczyciele, sąsiedzi, po prostu wszyscy, którym nie obojętny jest los drugiego człowieka.
Organizujemy także konkurs „Przyjaciel Rodziny”, w którym rodziny zastępcze wysuwają kandydatów do tego tytułu spośród opiekunów społecznych pracujących w strukturach państwowych. Zwycięzcą jest ten, kto najlepiej spełnia oczekiwania i potrzeby rodzin. Zrobiliśmy ten konkurs po to, żeby zamiast narzekać na oficjalne struktury, nagrodzić tych, którzy się w nich wyróżniają i robią bardzo dobrze to, co do nich należy.
Najtrudniejsze we współpracy z organizacjami jest…
R. H. – Mamy różne doświadczenia. Są organizacje pozarządowe, z którymi współpracujemy czy współpracowaliśmy, jak na przykład Fundacja Świętego Mikołaja i świetnie się nam współdziałało. Ale są też organizacje, które prezentują inny model i kulturę funkcjonowania niż nasza, inny model podejmowania decyzji, inne podejście do tego na przykład, że są jakieś terminy i umowy, których trzeba dotrzymywać. Teraz już wiemy, że takie różnice w działalności organizacji trzeba brać pod uwagę, gdy planuje się robić coś wspólnie, ale za pierwszym razem, gdy zetknęliśmy się z takim podejściem do pracy było to dla nas nowe doświadczenie.
W tym roku dążymy do…
R. H. – Chcielibyśmy dotrzeć skuteczniej do naszych pracowników po to, żeby mocniej zachęcić ich do wspierania fundacji. Nie oznacza to, że pracownicy Ernst & Young nie chcą włączać się w nasze działania. Wręcz przeciwnie – mamy bardzo dobre doświadczenia na tym polu, zwłaszcza gdy przeprowadzamy jakieś akcje. Na przykład przed każdym Bożym Narodzeniem zbieramy zamówienia i życzenia od konkretnych rodzin zastępczych, konkretnych dzieci – chcemy spełniać ich marzenia – i wtedy odzew od naszych pracowników jest naprawdę wspaniały. Z roku na rok coraz więcej osób bierze udział w tej akcji. Również wtedy, kiedy robimy na przykład jakieś aukcje, aby zdobyć fundusze dla naszej fundacji – odzew także jest ogromy.
Choć działania akcyjne są ważne, to jednak chcielibyśmy, aby nasi pracownicy wspierali fundację może nie dużymi, ale stałymi wpłatami. Mogłyby to być na przykład kwoty w wysokości 10 lub 20 zł miesięcznie. Mam też nadzieję, że w tym roku uda się nam szerzej dotrzeć do pracowników z apelem, aby przekazywali 1% ze swoich podatków na rzecz właśnie FE&Y.
Renata Hayder
Do 2005 r. partner w E&Y, doradca podatkowy.
Obecnie prezes Fundacji Ernst &Young.
Wspiera również program „Sprawne Państwo”.
Źródło: inf. własna (ngo)