Przedstawiciele ponad 50 funduszy lokalnych, głównie z Polski i Stanów Zjednoczonych uczestniczyli w spotkaniu Transatlantyckiej Sieci Funduszy Lokalnych, zakończonym w poniedziałek 29 marca 2004 roku. ‘Polskie osiągnięcia przypominają, czym naprawdę jest fundusz lokalny. To inspirujące doświadczenie’ – przekonywali uczestnicy plenarnego spotkania, poświęconego polskim funduszom.
Nowa jakość filantropii
Pomysł koncentrowania prywatnych źródeł finansowych wokół
organizacji, która reaguje na lokalne potrzeby społeczne i działa na rzecz podnoszenia jakości
życia członków społeczności, narodził się w Stanach Zjednoczonych. Fundusz lokalny tworzy z
darowizn założycieli i innych darczyńców jeden wieczysty, nienaruszalny kapitał żelazny. Następnie
pieniądze lokuje lub inwestuje (co w Polsce możliwe jest od niedawna), a dochody - i wyłącznie one
- przyznawane są na finansowanie inicjatyw lokalnych. Są to w głównej mierze małe konkursy grantowe
oraz programy stypendialne dla uczniów i studentów.
Okazało się, że Polska przoduje w regionie Europy Środkowej w
rozwijaniu tej formy filantropii. Od 1998 roku fundusze współtworzy i wspiera Akademia Rozwoju
Filantropii w Polsce. Już dwanaście funduszy tworzy Ogólnopolską Sieć Funduszy Lokalnych, kolejne
pięć korzysta z doradztwa, szkoleń i wsparcia Akademii.
Akademia podkreśla, że fundusze to filantropia nowej generacji - ich
skuteczność bierze się z chirurgicznej niemal precyzji działania - fundusz bierze pod lupę lokalne
problemy. Interweniuje w miejscach, gdzie potrzeba. Składając na barki organizacji lokalnej trud
zarządzania "społecznym groszem" uczy przejrzystości działania, wysokich standardów
zarządzania kapitałem. Nie tylko finansowym, także tym społecznym. Zaletą funduszy - w Polsce
niemal nie do przecenienia - jest integracja lokalnych środowisk.
- Wokół inicjatyw funduszu robi się pospolite ruszenie - mówi Dorota Komornicka, prezes Funduszu
Lokalnego Masywu Śnieżnika - Ludzie zauważają, jak ważne jest ich osobiste uczestnictwo.
Zrobić coś z niczego
Prezentacji osiągnięć i programów polskich funduszy była poświęcona
lwia część poniedziałkowego spotkania TCFN. Okazało się, że jest się czym chwalić przed
"pionierami" funduszy - fundacjami amerykańskimi, które do niedawna wspierały rozwój
polskich inicjatyw. Na pytanie, w jaki sposób sieć międzynarodowa może czerpać dziś z polskich
doświadczeń odpowiadał Peter Hero, Prezes Funduszu Silicon Valley, jednej z pierwszych instytucji
wspierającej polskie fundusze lokalne.
- Widać, że nawet niewielkie pieniądze dają efekt. A to dlatego, że koncentrują się na najbardziej
naglących potrzebach danej społeczności. Poza tym, polskie fundusze są ze sobą bardzo mocno
powiązane, dużo ściślej niż w Stanach, i w ten sposób mogą uczyć się od siebie.
- Nasza sytuacja jest inna niż Amerykanów, choć i tu, i tu są
potrzeby lokalne - mówiła Dorota Komornicka, Prezes Funduszu Lokalnego Masywu Śnieżnika - Ich
problemem jest, jak wykorzystać pieniądze miliarderów, i w którym miejscu ma zawisnąć pamiątkowa
tabliczka upamiętniająca fundatora. A my łatamy biedę i w wielu wypadkach zastępujemy państwo. Oni
po prostu nie mogą uwierzyć, że my robimy to wszystko za tak niewielkie pieniądze i stoi za tym
tylu wolontariuszy, i ludzi dobrej woli.
- Jestem poruszona pasją, z jaką działają członkowie funduszy lokalnych w Polsce, a która przy tak niewielkich środkach jest nadzwyczajna - mówiła Barbara McInnes, Prezes kanadyjskiej Community Foundation of Ottawa. - Nasze fundusze lokalne kładą dziś nacisk prawie wyłącznie na gromadzenie i umacnianie zasobów. Prezentacja polskich doświadczeń przypomniała mi, czym naprawdę jest fundusz lokalny dla swojej społeczności. To niezwykle inspirujące.
Rzeczywistość też skrzeczy
Okazało się także, że najsprawniej działające Fundusze często mają
pod górkę - wyczerpuje je zajmowanie się podstawowymi zadaniami opieki społecznej, pisanie tysięcy
listów do firm, pozostających bez odpowiedzi. Przedstawiciele amerykańskich funduszy przestrzegali
także, że ogromny wpływ na promocję filantropii ma system podatkowy i polityka sektora publicznego.
Warto, by sektor pozarządowy pilnował swoich interesów - wskazywali rozmówcy.
- Ogromną rolę spełniają zachęty podatkowe, ale skonstruowane w taki sposób, by tworzyły wyraźną
więź między indywidualnym darczyńcą a organizacją otrzymującą - mówił Peter Hero. - To naturalna
dźwignia filantropii. Obawiam się, że przekazywanie 1 procenta organizacjom pożytku publicznego,
odbywające się dużo bardziej anonimowo i z pośrednictwem centralnego rządu, takiej więzi budować
nie będzie.
Pojawiło się w dyskusji również kilka ogólnych komentarzy,
dotyczących środowiska organizacji filantropijnych w Polsce oraz problemów, z jakimi się zmagają.
Na ograniczenia wskazywał Kuba Wygnański - brak zasobnych organizacji pozarządowych, które zdolne
są przyjąć na siebie tworzenie funduszu lokalnego, a także ograniczenia tkwiące w samych
społecznościach - ogólną społeczną niechęć do dawania na cele społeczne oraz nieufność w stosunku
do pośredników, czyli organizacji filantropijnych.
- Trzeba z pokorą przyjąć wszystkie ograniczenia wynikające z kultury, historii, tradycji tego
kraju. Jeśli chcemy skutecznie promować filantropię nowej generacji w tej postaci, to trzeba
nastawić się na długi marsz.
Źródło: inf. własna