Rodzicielskie grupy wsparcia jako ważne narzędzie do przeciwdziałania izolacji i samotności rodziców małych dzieci. O tym jakie są zalety korzystania z takich grup i o tym czemu tak trudno pozwolić sobie na udział w nich rozmawiają trenerzy z Fundacji Sto Pociech, w której od 10 lat prowadzone są takie grupy.
Spróbujemy opisać to, co jest bardzo trudne do opisania. Chciałoby się nawet powiedzieć, że nieopisywalne. Czyli to coś, co dzieje się w grupach wsparcia, to, co czyni je dobrym i potrzebnym doświadczeniem dla uczestników.
Pracujemy w Fundacji Sto Pociech przeważnie z rodzicami małych dzieci. Podczas wieloletniej pracy zaobserwowaliśmy, że to, po co najczęściej do nas przychodzą rodzice, to bycie razem z innymi, dzielenie się doświadczeniem i wspieranie się nawzajem. Podczas tych lat pracy udało nam się wypracować metodę bycia ze sobą w grupie, która przynosi rzeczywistą ulgę uczestnikom grup.
Nadal borykamy się z tym, że już samo określenie „grupa wsparcia” nie brzmi pociągająco. W naszej kulturze wsparcia potrzebuje ktoś, kto jest słaby, a sięganie po wsparcie jest przyznaniem się do słabości. Jednocześnie uczestnicy naszych grup , gdy już doświadczą tego rodzaju wsparcia to dziwią się, że grup tego typu jest tak niewiele .
My, w Fundacji Sto Pociech, zakładamy, że wsparcia potrzebuje każdy – także ten, kto pomaga innym. Bo trzeba mieć skąd brać, żeby móc dawać dalej. Na przykład prowadzimy grupę dla kobiet tzw. „ogarniaczek”, które właśnie wspaniale radzą sobie z dziećmi, z domem, z pracą i z wszystkim, o co muszą zadbać. To grupa GROM (Grupa Rozwoju Osobistego Matek) dla „komandosek codzienności”. Czasem jest tak, że ta grupa jest dla nich jedynym miejscem, z którego mogą czerpać coś dla siebie. A komandoski też potrzebują…
Co to jest grupa wsparcia?
Przede wszystkim to jest grupa, czyli okazja, żeby tworzyć relacje z innymi osobami, które albo mają podobne problemy, albo są w podobnej roli, albo na podobnym etapie życia. Mogą więc być różne grupy osób wspierających się wzajemnie: nauczycieli, managerów, osób z konkretnymi chorobami, alkoholików, lekarzy, etc. Na nasze grupy może przyjść rodzic - to jest jedyne i podstawowe kryterium.
Czy jeśli wybieram się na taką grupę, to znaczy że jestem złym albo słabym rodzicem, który sobie nie radzi?
Rodzice często mają poczucie, że sobie nie radzą, albo że powinni sobie radzić lepiej. Pracujemy z najlepszymi rodzicami, to znaczy takimi, którym tak bardzo zależy na dzieciach, że robią ten wysiłek, żeby się zmieniać i rozwijać. Zapraszamy ich do nas, żeby popatrzyli na siebie łagodniej. To są zwyczajni rodzice, którzy chcą się wyspać, rano spokojnie wstać, zjeść śniadanie, wyjść do pracy, zawieźć swoje dzieci do przedszkola i szkoły, a potem wrócić do domu, spędzić wspólnie trochę czasu.
Dlaczego rodzice tego potrzebują?
Bo rola rodzica jest bardzo wymagająca i przez to stresująca. Rodzice sami oceniają się bardzo surowo. Często słyszymy na grupach “Jestem najgorszą matką na świecie!”. Grupa daje niemalże natychmiastową ulgę, świadomość ,że jest nas - tych najgorszych na świecie - więcej!
Każdy człowiek i mały i duży potrzebuje uwagi innych i ich wsparcia, a rola rodzica często ogranicza się do dawania innym: słuchania, wspierania i dbania o ich potrzeby. Nie można bez przerwy być wyłącznie dla innych. Ważne, żeby własne potrzeby też były zauważane i w miarę możliwości zaspokojone. Rodzic, który nie dba o nie, szybko się wypala, staje się permanentnie sfrustrowany i zmęczony i wściekły. Dorosły też ma potrzebę bycia widzianym, wysłuchanym docenionym, zrozumianym przez innych.
Grupa może być właśnie taką okazją, żeby nie tylko dawać, ale też brać. Uczestnik grupy wsparcia może wypowiedzieć to, co na co dzień bywa niewypowiedziane, bo nie do końca ma gotowość opowiedzenia o tym w domu, żonie czy mężowi. Mówienie do osób, które słuchają z uwagą, widzą, rozumieją, o co chodzi, jest już samo w sobie uwalniające. Z drugiej strony on sam słucha, widzi i rozumie innych. Przegląda się w ich opowieściach, rozpoznaje podobne uczucia: złości, bezradności, radości, dumy. W grupie wsparcia rodzice mogą zobaczyć, ile wysiłku wkładają w rodzicielstwo, razem potrafią docenić to, co im się udaje, czerpią nadzieję na przyszłość. Wygląda na to, że jest nam raźniej przeżywać swoje uczucia z kimś, w towarzystwie życzliwie nastawionych ludzi, ich zaangażowanej obecności.
Jakie korzyści wynoszą uczestnicy?
Poczucie, że mogę być nie idealnym rodzicem, że jest OK, gdy popełniam błędy. Z tym, że moi bliscy też nie muszą być idealni. Grupa wsparcia, choć nie ma na celu terapii, to często spełnia taką funkcję. A jeśli nie, to uczestnicy stają się bardziej otwarci na korzystanie z tego rodzaju pomocy.
Rodzice zyskują siłę, odnawiają swoje poczucie wpływu, mocy. Doświadczają także wspólnoty i przynależności, budują relacje, które mogą być dla nich źródłem wsparcia.
A jak to konkretnie wygląda?
U nas , w Stu Pociechach, od 10 lat sprawdza się model, w którym grupa od 8 do 12 osób regularnie spotyka się przez 10 do 12 tygodni na 2-3 godziny pod opieką 1 lub 2 osób prowadzących. Uczestnicy uczą się rozmawiać i być ze sobą w sposób wspierający, bezpieczny. Na początku umawiają się na kilka podstawowych zasad, które służą przede wszystkim budowaniu bezpieczeństwa w grupie. Podstawowa z nich to zasada dyskrecji.
Po to, żeby mogli bez osądzania podzielić się swoimi sprawami: przyjrzeć trudnościom, opłakać straty, zauważyć dobre chwile.
Co te grupy zmieniają?
Przynoszą to, co każde zatrzymanie i złapanie dystansu. Sprawiają, że ludzie lepiej rozumieją sami siebie, lepiej widzą i rozumieją swoje dzieci i partnerów. Jeśli dzieci mają spokojniejszych, bardziej przewidywalnych rodziców, to po prostu lepiej się rozwijają. Grupy to rodzaj enklawy w świecie; bez ocen, gotowych rozwiązań i rad, za to z akceptacją, bliskością i otwartością. Są szansą na doświadczenie wspólnoty, ponoszenia trudów codzienności i zobaczenia, że inni też nie są idealni, popełniają błędy i czasem też nie mają siły. Uczą budować szczere relacje i więzi oparte na zaufaniu. To coś bardzo potrzebnego nie tylko w rodzinie, ale także w relacjach społecznych.
A faceci przychodzą i coś mówią?
To pytanie trochę stereotypowe. Każdy człowiek potrzebuje innych, niezależnie od tego, czy jest dzieckiem, dorosłym czy starcem, dyrektorem czy osobą sprzątającą, mężczyzną czy kobietą. Mężczyźni tak samo mogą skorzystać z grupy i zajrzeć w głąb siebie. Mogą pozwolić sobie na bycie w kontakcie ze swoimi emocjami. Poza tym mogą usłyszeć inne kobiety niż swoje żony. Nie słyszą w ich głosach oskarżenia pod swoim adresem i mogą spokojnie skupić się na treści i doświadczyć, że słuchanie może być ważniejsze od działania. Tak samo korzystają kobiety.
A czy bez takiej grupy ludzie nie dadzą rady?
Ludzie dadzą sobie radę zawsze. Jest to tylko kwestia kosztów. Może po prostu po jakimś czasie “dawania rady” i “wytrzymywania” będą bardziej zmęczeni, podatni na depresję, bardziej sfrustrowani i skłonni obwiniać o porażki swoich najbliższych? A może nie? Nie wiem.
Wysiłek związany z opieką nad dziećmi bywa tak obciążający, że nie starcza już siły na dbanie o siebie i o swój związek. Matki i ojcowie ciągle dają. Żeby nie wyczerpać swoich zasobów, potrzebują też dostawać to, czym ciągle “karmią” swoje dzieci. Mam na myśli nie oceniającą uwagę, troskę, widzenie i słyszenie, bliskość, takie “bycie przy”. Można przeżyć bez tego, ale warto po to sięgać. I grupa wsparcia jest właśnie po to.
Prowadzimy też szkołę dla Trenerów Grup Wsparcia.
Uczymy przez doświadczenie. Uczestnicy szkoły zawiązują swoją własną grupę, którą rotacyjnie prowadzą. Potem omawiamy to, co się działo. Najchętniej zapraszalibyśmy do szkoły tych, którzy już taką grupę (tzn. swoją własną grupę wsparcia) przeszli wcześniej sami jako uczestnicy. Wtedy te trudne do opisania warunki/atmosferę grupy wsparcia już znają. Wiedzą, że nie jest to karykaturalny krąg jak z amerykańskich filmów, tylko realne spotkanie.
Chodzi też o to, aby przygotować trenerów do pracy, w której będą rozumieć, co się dzieje w grupie, czego potrzebują uczestnicy i co tak naprawdę mogą zrobić (a czasami, czego nie robić), żeby kogoś realnie wesprzeć. Uczymy, jak tworzyć warunki, by ludzie czuli się blisko ze sobą, otwierali się na siebie, umieli sobie pomagać i może, co ważniejsze i trudniejsze, umieli przyjmować pomoc i wsparcie od innych. Uczymy bycia łagodnym empatycznym człowiekiem i w tym sensie profesjonalnym prowadzącym.
Rozmawiali: Katarzyna Dołęgowska-Urlich, Krzysztof Górski i Janka Rykowska
Źródło: Fundacja Sto Pociech