Na uroczystej gali w hotelu Bristol w Warszawie ogłoszono 25 października, komu przyznano Feliksy – warszawskie nagrody teatralne. W dwóch kategoriach jury doceniło spektakl Teatru Konsekwentnego "Kompleks Portnoya": za reżyserię i za aktorski debiut. Nie ma w tym nic dziwnego, oprócz faktu, że Konsekwentny nie jest miejską instytucją, tylko stowarzyszeniem. Wniosek jest więc taki: czasy się zmieniają i podział na instytucje oraz resztę świata przestaje mieć sens. Czy wszyscy to zauważają?
Za reżyserię Feliksa otrzymali Adam Sajnuk i AleksandraPopławska, w kategorii najlepszy debiut: Anna Smołowik. Wszyscy za pracę w tym samym spektaklu: "Kompleks Portnoya", wyprodukowanym przez Teatr Konsekwentny.
Teatr Konsekwentny jest organizacją pozarządową, od 12 lat prezentującą w Warszawie spektakle, ostatnio, od kilku lat, w Starej Prochowni na Nowym Mieście. Jest współinicjatorem porozumienia nowych teatrów repertuarowych (m.in. z Teatrem Polonia, Kołem i Montownią).
Fakt, że jury Feliksów – składające się głównie przecież z przedstawicieli środowiska instytucji – przyznało aż dwie nagrody pozainstytucjonalnemu teatrowi świadczy o tym, że punkt ciężkości przenosi się z instytucji na nowe podmioty. Te nowe podmioty to stowarzyszenia (jak nagrodzony Konsekwentny), fundacje (np. Polonia), spółki (np. teatr Imka), grupy niesformalizowane, „przyklejone” do producentów, a najczęściej kombinacja wielu tych możliwości. Podmioty te rzadko dysponują stałym miejscem nadającym się do pracy, rzadko również mogą liczyć na stałe dofinansowanie. Prawem, które reguluje ich działalność, jest głównie ustawa o pożytku (lub też przepisy dla przedsiębiorców), stworzona z myślą o polityce społecznej i dobroczynności, bardzo słabo przystająca do kultury.
Pozainstytucjonalni proponują różne (wszystkie?) typy teatru: od eksperymentów, tzw. teatru alternatywnego czy poszukującego, przez taniec, performens, improwizację, sztukę ulicy po klasyczne, tzw. „normalne” spektakle. I o ile mieści się w głowach, że dziwni ludzie w dziwnych miejscach robią dziwne rzeczy, o tyle wejście na teren zajęty dotychczas przez „normalne” teatry miejskie z „normalnym”, stałym repertuarem jest pewną nowością (choć tak naprawdę proces ten trwa już od wielu lat).
Feliksy dla pozainstytucjonalnych są więc kolejnym potwierdzeniem, że „nowe podmioty” weszły na teren zajmowany przez instytucje. Nie warto tego jednak rozpatrywać w kategoriach walki. Bardziej chyba chodzi o przedefiniowanie pojęć i możliwości współpracy. Już teraz, w warunkach wybitnie niesprzyjających, coraz częściej mamy do czynienia z koprodukcją, wspólnymi projektami (np. PERFROM komuny//warszawa i Teatru Studio), wymienianiem się aktorami, tancerzami, reżyserami… Aleksandra Popławska czy Marek Kalita reżyserują w stowarzyszeniu, Teatrze Konsekwentnym, a Joanna Nawrocka, Tadeusz Słobodzianek czy Grzegorz Bral są szefami miejskich instytucji. Dające się raz po raz słyszeć głosy, że aktorem jest jedynie absolwent szkoły teatralnej, a reżyserem jedynie absolwent reżyserii są po prostu archaiczne. Zmiany już się dzieją i będzie ich coraz więcej. Zapewne rezultaty tych procesów będą różne, tak jak różne – pod względem jakości – są przedsięwzięcia „czysto” instytucjonalnych. Zapewne dużo jeszcze czasu upłynie, zanim instytucje się uelastycznią i zreformują, a nowe podmioty tak naprawdę sprofesjonalizują. I celem nie jest przy tym utrata "ciężaru gatunkowego" jednych i spontaniczności drugich. By tak się jednak stało potrzebne jest wsparcie i akceptacja administracji, która - jako główny polski mecenas - dzieli i rządzi.
Czas więc, by energiczniej wzięli się za to ci, którzy stanowią prawo (uwolnić kulturę pozainstytucjonalną od polityki społecznej!) i decydują o polityce kulturalnej(partycypacja, równy dostęp do środków!) – na każdym poziomie: i całego kraju, i pojedynczego miasta.
O kulturze poza instytucją będziemy dyskutować 6 listopada o godz. 12.00 na śniadaniu-gadaniu na Chłodnej 25.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)