Jest miejską swatką – Ewa Stokłuska łączy urzędników i mieszkańców. Mocno wierzy w partycypację i w to, że partnerskie relacje między urzędnikami, NGO i mieszkańcami są możliwe. I najlepsze dla funkcjonowania otwartych, dobrych do życia miast.
Od pamięci polsko–żydowskiej do partycypacji
Stwierdzenie, że pierwsze kroki w działaniach społecznych stawiała w harcerstwie, trąci banałem. Napisanie, że już wtedy łączyła to doświadczenie z głębszym myśleniem o zaangażowaniu społecznym – mija się z prawdą. To przyszło później, w czasie studiów w warszawskim Instytucie Socjologii, wraz z nawiązaniem współpracy z Forum Dialogu Między Narodami.
– Interesowały mnie kwestie związane z trudną pamięcią polsko–żydowską. Forum prowadziło związane z nią warsztaty dla młodzieży. Poczułam, że taka praca jest bardzo potrzebna, zaczęłam sama prowadzić warsztaty i międzynarodowe spotkania młodzieży polskiej i żydowskiej. Z Forum współpracuję do dzisiaj – opowiada Stokłuska.
Miejscem, które ukształtowało sposób, w jaki pracuje, była Pracownia Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”. Zaczynała od pracy przy bazie danych w projekcie poświęconym społecznościom lokalnym i działaniom edukacyjnym. Potem zaangażowała się w organizację seminarium wokół partycypacji obywatelskiej: okazało się, że na kolejnych kilka lat miał to się stać główny obszar jej pracy.
– Kiedy zaczynałam, o partycypacji nie wiedziałam nic, po raz pierwszy usłyszałam wtedy, że istnieją takie mechanizmy, że można nimi skutecznie pracować na poziomie samorządów – opowiada. W swojej pracy burzy mit niedostępnych, pełnych złej woli urzędników. – Mam do ich pracy ogromny szacunek, sama kiedyś chciałam zostać urzędniczką i nie pogrzebałam jeszcze ostatecznie tych marzeń – śmieje się.
Dla dobra wspólnego
– Wydaje mi się, że mam do tego predyspozycje. Jestem emocjonalna, widać po mnie, że autentycznie angażuję się w swoją pracę. To pomaga mi łapać kontakt z ludźmi, bo druga strona czuje, że jestem w tym autentyczna. Z drugiej strony, trudno mi czasem złapać dystans, walczę ze sobą, kiedy wydaje mi się, że wiem, jakie rozwiązanie byłoby dla danego miejsca idealne, a urzędnicy czy organizacje mają inną niż moja wizję – opowiada.
Potwierdza to Maria Perchuć-Żółtowska, która od 2011 roku współpracuje z Ewą w stoczniowym Laboratorium Partycypacji Obywatelskiej: – Emocjonalność Ewy w równym stopniu może jej pomagać, co przeszkadzać w pracy. Czasem zupełnie prozaiczne, wydawałoby się, rzeczy, związane z naszym życiem zawodowym, wzbudzają w niej ogromne emocje. Ale Ewa potrafi też bardzo precyzyjnie wypunktować zarówno dobre, jak i złe strony danej sytuacji. I nie żałuje wówczas krytycyzmu – dodaje.
Pamiętajcie o mieszkańcach
Pracuje w partnerskich relacjach, w zespołach, w których każdy występuje z tej samej pozycji. Podkreśla, że perspektywa burmistrza albo lokalnej organizacji jest równie ważna, co każdego innego mieszkańca. Zawsze zakłada dobrą wolę.
Piotr Drygała z Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej poznał Ewę w 2012 r. – Szukaliśmy wsparcia w tworzeniu budżetu partycypacyjnego, odezwaliśmy się do „Stoczni”. Ewa jest z nami od początku: niezależnie od tego, czy w danym momencie toczy się jakiś projekt, czy mamy na takie wsparcie przeznaczone środki, czy nie – podkreśla.
Ewa tłumaczy, że opozycja mieszkaniec-urzędnik nie jest prawdziwa. – Ci ludzie mieszkają zwykle w jednej miejscowości, jednym i drugim na niej zależy, trzeba ich ze sobą jakoś spotkać, pokazać, że mogą ze sobą pracować – przekonuje.
Maria Perchuć-Żółtowska podkreśla: – Ewa potrafi fantastycznie reagować na nieprzewidziane sytuacje, np. podczas szkoleń czy warsztatów. Ma w głowie gotowe scenariusze, elastycznie dostosowuje się do zastanych warunków. Do tego ma bardzo dobrą pamięć. Łączy ze sobą dużo różnych informacji, potrafi je czerpać z różnorodnych źródeł. W naszej pracy to wielki atut. Piotr Drygała dodaje: – Cenię w niej otwartość i zrozumienie, jakie okazuje samorządom. Potrafi szukać kompromisów w każdej sytuacji, dobrze się rozumiemy.
Nowe wyzwania
Sukcesy ją cieszą, uczy się, jak łapać dystans do porażek. Do tych pierwszych zalicza np. stoczniowe działania w Radomsku: dzięki ich wsparciu od dwóch lat urzędnicy z sukcesem współpracują z mieszkańcami przy zmianach w mieście związanych z budżetem partycypacyjnym.
Do porażek zalicza działania, w których nie udaje się domknąć procesu, zostawia mieszkańców z poczuciem niespełnienia: jak w jednym z byłych miast wojewódzkich, gdzie zjawili się ze ”Stocznią” na zaproszenie lokalnego samorządu. Okazało się, że lokalna administracja jedynie deklaruje chęć wprowadzenia zmian, pracując na swój pozytywny wizerunek, a nie na rzecz faktycznego polepszenia komunikacji i współpracy z mieszkańcami. Takie sytuacje uczą ją, że ludzie zawsze mają prawo powiedzieć jej „nie”. – Ja ich do czegoś zapraszam, ale na końcu to do nich należy decyzja, czy z tego zaproszenia skorzystają, czy będą gotowi się zaangażować i zaufać sobie nawzajem – mówi Stokłuska.
Przed nią nowe wyzwania. W „Stoczni” oficjalnie przekazuje projekty związane z partycypacją i uruchamia nowy program. Będzie zajmować się inkubowaniem innowacji społecznych w obszarze usług opiekuńczych dla osób zależnych. – Chcemy pokazać, że te zadanie leżą nie tylko w gestii np. pomocy społecznej. Z obszaru partycypacji na pewno nie zniknę, nadal będę działać w Radzie ds. budżetu partycypacyjnego przy Prezydent m.st. Warszawy, ale mocno żyję już nowymi zadaniami – tłumaczy.
Wspólnota
Wspólnym mianownikiem inicjatyw, w które się angażuje, jest pojęcie wspólnoty, zarówno tej symbolicznej, jak i praktycznej, na poziomie samorządu. Wierzy, że można dobrze i sensownie współistnieć ze sobą. Miasto to dla niej przestrzeń, gdzie to mądre współistnienie może się realizować, dzięki świadomym, zaangażowanym mieszkańcom. – Może za 50 lat ktoś opublikuje badania, z których wyniknie, że partycypacja przyniosła więcej szkód, niż pożytku. Póki co ja w nią ogromnie wierzę. Codziennie obserwuję, ile dobrego może przynieść miastu i jego mieszkańcom – mówi i dodaje: – Idealne miasto? Takie, w którym nie miałabym już nic do roboty. W idealnym świecie powinnam nie mieć gdzie pracować.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Idealne miasto? Takie, w którym nie miałabym już nic do roboty. W idealnym świecie powinnam nie mieć gdzie pracować.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23