Premiera publikacji „Europejskie Polityki Kulturalne 2015. Raport o Przyszłości Publicznego Finansowania Sztuki Współczesnej w Europie”, pod redakcją Marii Lind i Raimunda Minichbauera, miała miejsce w 2005 r. w Londynie. U nas książka ta ukazuje się z czteroletnim opóźnieniem, wzbogacona jednak o dwa polskie teksty: Kuby Szredera i Jana Sowy. Raport jest analizą obecnej i minionej sytuacji finansowania kultury w dziewięciu krajach europejskich, zawiera także prognozy dalszego rozwoju, wraz z propozycjami nowych strategii. Wnioski płynące z raportu polscy autorzy, wraz z gościem specjalnym z Glasgow - autorką tekstu poświęconego finansowaniu kultury w Szkocji, Rebeccą Gordon Nesbitt – omawiali podczas spotkania, zorganizowanego przez wydawcę, Fundację Bęc Zmiana.
Jak ukrócić hegemonię wolnego rynku?
W Polsce na działalność kulturalną przeznacza się mniej niż 2% PKB rocznie, a czego ze środków publicznych raptem 0,6% PKB. W ciągu następnych dwóch lat, z racji na kryzys finansowy, środki te zostaną jeszcze zredukowane, co ustawi nas w europejskiej czołówce niedoinwestowania kultury.
Wydanie raportu zbiegło się z niedawno rozgorzałymi sporami o „reformę kultury”, którym początek dało opracowanie propozycji zmian w finansowaniu kultury, zaproponowane przez byłego wiceministra, prof. Jerzego Hausnera. Koincydencję tę można uznać za bardzo korzystną, gdyż zawarta w raporcie wiedza o politykach kulturalnych w innych rejonach Europy pomóc może w pracach nad nowymi rozwiązaniami dla Polski. Jak mówił prowadzący spotkanie Kuba Szreder – pomysły prof. Hausnera prezentują niepokojący sposób myślenia o kulturze i społeczeństwie. W modelu tym zakłada się ostateczną rezygnację z anachronicznych systemów finansowania kultury, które są spuścizną po poprzednim ustroju. Zamiennik dla nich jest jeden - system „urynkowionej wolności”. W systemie tym do kultury wprowadza się takie czynniki jak: efektywność, minimalizacja kosztów, maksymalizacja zysków i opłacalność.
Podobne tendencje obserwowane są i w innych krajach europejskich. Autorzy raportu, którzy są przedstawicielami różnych instytucji (publicznych, pozarządowych, grup nieformalnych) opisują postępującą biurokratyzację kontroli nad sztuką, instrumentalizację kultury, nacisk na jej prywatyzację, wprowadzanie niejasnych i nieprzejrzystych zasad partnerstwa prywatno-publicznego. Raport zawiera nie tylko analizę tego jak było, czy krytykę tego jak jest, ale także szereg pomysłów na przyszłość, które łączy „postawa radykalnego reformizmu”. Autorzy „nakreślają linie frontu” i „snują wizje demokratycznej sieci opartej na oddolnych, samoregulujących się mikrosystemach i alternatywnych obiegach informacji”.
Goldex Poldex Madafaka - trzeci sektor z hakiem
Jan Sowa, filozof, pracownik naukowy Instytutu Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego, jeden z założycieli Fundacji Korporacja Ha!art oraz współtwórca Spółdzielni Goldex Poldex, opowiedział o swoim podejściu do finansowania sztuki. Zdaniem J. Sowy dyskurs na temat reformy kultury toczy się dziwnie – tak jakby instytucje kultury zawieszone były w społecznej próżni, ale działają one przecież w ramach społeczeństwa i są jego częścią. Spółdzielnia Goldex Poldex to dziecko sektora Pi, który zapełnia przestrzeń między sektorem trzecim a czwartym. Niegdyś organizacje społeczne powstawały oddolnie – na bazie entuzjazmu, wspólnego celu – mówił J. Sowa. Jednak w Polsce ten typ aktywności nie cieszy się popularnością - działania grupowe wychodzą nam, Polakom, słabo. Mamy dobre auta, bo kupujemy je sami, dla siebie, ale dróg jakoś nie dajemy rady zbudować bo do tego potrzebna jest współpraca – argumentował Jan Sowa
Organizacje pozarządowe przekształcają się w organizacje pararządowe. Są uzależnione od państwowego finansowania i silnie zbiurokratyzowane. Niektórzy uważają, że odpowiedzią na tę sytuację jest „czwarty sektor” - niesformalizowanych (i nieskomercjalizowanych) inicjatyw obywatelskich. Jednak efekt takiej działalności z reguły jest bardzo ekskluzywny, co na dłuższą metę jest nieefektywne. Dlatego też Goldex Poldex wpisuje się w tę przejściową między sektorami przestrzeń - Pi sektor: 3,14.
Spółdzielnia ta opiera się na zaangażowaniu członków (pracy wolontariackiej) i składkach członkowskich, które pozwalają na prowadzenie działalności niezależnej od sponsorów. Oczywistym problemem takiego modelu jest ekonomia czasu i pieniądza –gdyż nie każdy ma pieniądze i czas, by inwestować je w sztukę. Choć jest to także kwestia edukacji i wyboru: można płacić ratę kredytu na nowy, wypasiony samochód, można tez te pieniądze przeznaczyć na składkę członkowską. Jest to także kwestia wyboru: można.
Niezależność sprawia jednak, że skala możliwych działań jest ograniczona – nie tylko ze względu na fundusze, ale także ze względu na możliwości „dystrybucji kapitału symbolicznego” – docierania do odbiorców. Dlatego odbiorcy i twórcy „Goldex Poldex” tworzą coś w rodzaju klasowego getta ludzi wolnych od „policyjnego” systemu zarządzania czasem, w którym żyje większość społeczeństwa. Podstawami tego systemu jest bezsensowna praca i bierne uczestnictwo w bezsensownej rozrywce. J. Sowa przyznaje, że „kultura rodzi się z nadwyżki”, a pozycja twórców Glodex Poldex jest uprzywilejowana.
Jak to robią w Glasgow
Rebecca Gordon Nesbitt jest pisarką i analitykiem kultury, a do niedawna była kuratorką w Nordyckim Instytucie Sztuki Współczesnej (NIFCA) w Helsinkach. Podczas spotkania dokonała streszczenia swojego artykułu, zamieszczonego w raporcie. Słuchacze dowiedzieli się, iż przez całe lata 90. brytyjskie instytucje sztuki stopniowo otwierały się na wpływy korporacyjne. Przyjmowane były pogramy sponsorskie, poprzez które nawiązywana była ścisła współpraca między biznesem a muzeami i galeriami. Później zaczęto wprowadzać środki publiczne do zasilania prywatnego rynku sztuki. W ramach strategii Own Art przyznawano nieoprocentowane kredyty osobom pragnącym kolekcjonować dzieła sztuki współczesnej. W 2005 r. R. Nesbit przewidywała, że mimo to sektor prywatny zastąpi publiczny w roli głównego źródła finansowania artystów. Jej prognozy okazały się nietrafne, co przyznała w swoim wystąpieniu. W związku z kryzysem znaczenie prywatnego rynku sztuki bardzo się zmniejszyło, a w całej Szkocji, zwłaszcza w Glasgow, sektor publiczny wiedzie prym w finansowaniu sztuki. W 2005 ustanowiono Komisję Kulturalną (Cultural Commision), której zadaniem było stworzenie analizy sytuacji kultury i stworzenie nowych możliwości jej rozwoju, a zwłaszcza finansowania. Mimo że wielu działaczy kultury zaangażowało się w prace nad tym projektem, ukryta myśl strony rządowej, jaka ujawniła się pod koniec procesu konsultacji, bardzo ich rozczarowała. Okazało się, że kluczowym założeniem było pobudzenie rozwoju w „przemyśle kulturalnym i kreatywnym”, za pomocą środków publicznych. Inaczej mówiąc, chodziło o przekonanie szkockich twórców sztuki do wejścia na drogę przedsiębiorczości i działanie na korzyść przewagi konkurencyjnej Szkocji. Przyjęto także projekt stworzenia hybrydy istniejących w Szkocji publicznych instytucji finansujących sztukę pod nazwą Creative Scotland. Instytucja ta kontynuować ma politykę popychania artystów w kierunku spełniania roli instrumentalnej wobec planów rozwoju i promocji państwa, m.in. za pomocą przyznawania im kredytów na rozwijanie przemysłów kreatywnych. R. Nesbit widzi w tym poważne zagrożenie dla przyszłości kulturalnej Szkocji. Niepokoją ją zwłaszcza zapisy, które dają politykom nieskrępowaną władzę nad Creative Scotland, co niezgodne jest z zasadą niezależności, która obowiązuje publiczne instytucje finansujące w Zjednoczonym Królestwie. Panelistka przewiduje, że te rozwiązania mogą zostać zaimplementowane także w innych krajach – a Szkocja, jak już się zdarzało, odgrywa tu rolę pola doświadczalnego. Dlatego warto wykorzystać ten moment na połączenie sił i stawienie oporu. Wspomniane już przemysły kulturowe czyli „creative industries” to, zdaniem specjalistki z Glasgow, słowo wytrych dla reform finansowania kultury. Chodzi o to, by artyści zaczęli funkcjonować na zasadach rynkowych i zarabiać na siebie, jednak znane są przykłady dobitnie pokazujące, że taki system się nie sprawdza (np. kredyty dla artystów w Katalonii).
Odnosząc się do inicjatyw typu Goldex Poldex R. Nesbit wskazała na niebezpieczeństwo, które może iść za powszechnym przyjęciem przez artystów takiego systemu samoregulacji i samofinansowania się kultury. Jej zdaniem nie można pozwolić, by państwo poczuło się zwolnione z odpowiedzialności za kulturę. Należy działać dwutorowo: łączyć strategie niezależnego działania ze strategią dialogu/nacisku na władze.
- Keep up the pressure! – podsumowała R. Nesbit
Polska edycja raportu ukazała się w ramach projektu Wolny Uniwersytet Warszawy, realizowanego przez Fundację Bęc Zmiana, dzięki finansowaniu z dotacji Miasta Stołecznego Warszawy. Jak przeczytać możemy w raporcie Wolny Uniwersytet Warszawy jest „nomadycznym ośrodkiem interdyscyplinarnych studiów, krytycznej refleksji i niezależnego myślenia o sztuce i społeczeństwie. WUW działa równolegle wobec oficjalnych ośrodków edukacji artystycznej i uniwersyteckiej. Jego fundamentalną zasadą jest łączenie teorii z praktyką oraz kultury z jej społecznym kontekstem. WUW jest nieformalnym centrum badawczym eksperymentującym z różnymi formami tworzenia i przekazywania wiedzy.”
Źródło: inf. własna (ngo.pl)