NGO.PL: Czy tu zaszła zmiana? Okaże się po Euro i to pewnie nie day after.
Niełatwo podsumować tę debatę. Osoby sceptycznie nastawione do Euro 2012 narzekają, że panuje huraoptymizm i trudno przebić się z głosami krytyki. Tymczasem odnoszę wrażenie, że znacznie łatwiej i chętniej wypowiadają się właśnie ci, którzy mają krytyczny stosunek do organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej w Polsce, niż ci, którym się to podoba i którzy dostrzegają społeczne korzyści, jakie możemy odnieść.
O czym to świadczy? Wypada chyba powtórzyć za Aleksandrą Gołdys, że już na samym początku popełniono błąd w komunikowaniu o Euro 2012 i zignorowano fakt, że mistrzostwa społecznie udane to mistrzostwa społecznie akceptowane.
Ze strony decydentów zabrakło działań, które by przybliżyły ideę organizacji Mistrzostw Europy przez UEFA w poszczególnych państwach w ogóle, a w szczególe – które by wyjaśniły, na czym będzie polegać nasza rola (jako kraju i społeczeństwa), na czym możemy potencjalnie zyskać, jakie są zagrożenia, jak możemy RAZEM sobie z nimi poradzić.
Być może zabrakło czasu na takie „zaprzyjaźnianie” społeczeństwa z Euro 2012, a być może świadomości, że samo nie przyjdzie i trzeba nad tym także rzetelnie popracować. I nie wystarczą jedynie zabiegi spod marki „propaganda sukcesu”. Być może gdyby ten wysiłek podjęto, łatwiej byłoby wówczas zaakceptować miliardy wydane na stadiony (przez rząd i samorządy, ale z naszych podatków), niezrealizowane lub okrojone programy społeczne (i socjalne), utrudnienia w komunikacji, nie do końca przejezdne autostrady, milionowe zyski, które wpadną do kasy UEFA, a nie do budżetu państwa. Być może także bardziej i powszechniej cieszylibyśmy się z nowych stadionów, nowych dróg (i pozostałych inwestycji w infrastrukturę), wydarzeń wokół turnieju (także tych społecznych) i z radością czekalibyśmy na zagranicznych kibiców. Być może…
„Euro w ogóle nie jest historią o piłce nożnej; jest historią o żywej zmianie” – tak Marcin Herra, szef spółki PL.2012, odpowiedzialnej za organizację Euro 2012 mówił o turnieju w Polsce w wywiadzie dla radia TOK FM. Wtórował mu Zbigniew Boniek, jeden z ambasadorów Euro 2012, który mówił z kolei w wywiadzie dla Wprost: „Moim zdaniem to nasze Euro nie jest de facto imprezą sportową, tylko kulturalną. Przecież tu się najedzie ludzi z całej Europy. Zobaczą polskie drogi, polskie koleje. (…) Do tego zaznają polskiej gościnności, polskich specjałów spróbują”.
Boniek patrzy na organizację turnieju także dość trzeźwo: „(…) co będzie, jak to się mówi, day after. Przecież tego pierwszego dnia po Euro 2012 może być bardzo smutno. Jak się przygotowuje wielki bal, to jest euforia, a jak się wejdzie do sali rano po balu, to butelki na podłodze, resztki jedzenia, krzesła porozstawiane i jeszcze serpentyny… Po Euro też tak będzie. Najważniejsze jest to, żeby był ktoś, kto się potrafi za to wziąć, porządek zrobić, zarządzić coś.(…) U nas cała para idzie w przygotowanie tej imprezy, a nikt nie myśli, co będzie po niej”.
Że całej pary zabrakło w przygotowywaniu społeczeństwa na Euro, to już wiadomo. Może jednak uda się wyciągnąć wnioski z procesu przygotowań na różnych poziomach i w różnych dziedzinach, i na przyszłość jednak coś pozytywnego, jako społeczeństwo wyniesiemy z tych zawodów.
Wiele emocji w naszej debacie wywołała kwestia angażowania wolontariuszy przez UEFA. Wolontariusze to ta grupa, która skorzysta na Euro 2012, bo tego chce. Wierzę, że wyniosą ze swojego udziału w turnieju wiele cennych, osobistych (ale nie tylko) doświadczeń. Życzę im tego z całego serca i trzymam za nich kciuki, bo praca przed nimi ciężka i odpowiedzialna.
A do tematu wolontariatu w kontekście działalności gospodarczej różnych podmiotów obiecujemy powrócić w cyklu naszych debat już wkrótce.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)